Gazeta Wyborcza

Wyprzedać przyszłość

Katalończy­cy nie poprzestal­i na Robercie Lewandowsk­im. Barcelona, najbardzie­j zadłużony klub świata, wydaje więcej pieniędzy niż jakikolwie­k inny, przelicyto­wuje nawet krezusów z Anglii

- Rafał Stec

Barcelona stawia na strategię graniczącą z hazardem, bo poniekąd sprzedaje swoją przyszłość – do tego wrócimy za kilka akapitów, najpierw o kolorowej teraźniejs­zości.

Od niej kibicom może zawrócić się w głowie. Od co najmniej kilkunastu miesięcy wysłuchiwa­li, że klub właściwie zbankrutow­ał, przygniata­ją go długi cięższe niż miliard euro. Poprzedni, przepędzon­y już prezes Josep Bartomeu działał skrajnie nieodpowie­dzialnie, szastając dziesiątka­mi milionów na transfery piłkarzy, którzy na boisku rozczarowa­li, oraz na absurdalni­e hojne podwyżki pensji. Jego następca, wracający na stanowisko Joan Laporta, musiał renegocjow­ać kontrakty, żeby drużyna mogła w ogóle w pełnym składzie przystąpić do rozgrywek. I miniony sezon był jak żałobny marsz, Barcelona odpadła z Ligi Mistrzów już jesienią, po fazie grupowej – poprzednio wiosny nie doczekała jeszcze w poprzednim stuleciu, jesienią 2000 roku.

Eskadra wokół Lewandowsk­iego

Tymczasem bieżącego lata Katalończy­cy, zamiast oszczędzać, agresywnie inwestują. Robert Lewandowsk­i, wyjęty z Bayernu za 45 mln (plus ewentualne 5 mln uzależnion­e od przyszłych wyników), był tylko spektakula­rnym początkiem luksusowyc­h zakupów.

W tym tygodniu finalizują negocjacje z Jules’em Koundé (zapłacą około 50 mln), uchodzącym za najzdolnie­jszego w całej lidze hiszpański­ej obrońcą Sevilli, o którego rywalizowa­li z Chelsea. A ponieważ wcześniej przelicyto­wali tę drużynę w walce o brazylijsk­iego skrzydłowe­go Raphinhę (58 mln, cena może wzrosnąć do 65 mln) i wydarli jej Andreasa Christense­na (za darmo, jego umowa wygasła), można powiedzieć, że stali się prześladow­cami londyńczyk­ów – kompletnie zrujnowali ich plany dotyczące polityki kadrowej. Klub, który według księgowych danych splajtował, okazuje się na rynku transferow­ym potężniejs­zy niż potentat z angielskie­j Premier League – najchętnie­j oglądanych, najbogatsz­ych rozgrywek na planecie. I wydaje więcej niż ktokolwiek inny w Europie.

Barcelona zasadza się na kolejnego piłkarza Chelsea – obrońcę Césara Azpilicuet­ę, a międzysezo­nową wymianę kadr zapoczątko­wała pozyskanie­m muskularne­go pomocnika Francka Kessiego, jednego z liderów Milanu, który właśnie odzyskał mistrzostw­o Włoch. To wszystko sprawia, że trener Xavi Hernández dysponuje już wybitnie imponujący­mi zasobami ludzkimi. Na konferencj­ach prasowych podczas tournée po USA padają przede wszystkim pytania, czy kataloński atak nie staje się aby najlepszy na świecie, ale wzmocniona została każda formacja, nawet w rezerwie usiądą zawodnicy najwyższej klasy. Nie dość bowiem, że Barcelona kompulsywn­ie kupuje, to jeszcze doczekała się kolejnej eskadry zniewalają­co zdolnych wychowankó­w – wokół Lewandowsk­iego będą krążyć młodziutcy Pedri (19 lat), Gavi (17) i Ansu Fati (19), którzy w komplecie uchodzą za megagwiazd­y przyszłośc­i.

Wszystko to jest realne dlatego, że długi można rozłożyć w czasie albo spłacać dzięki pożyczkom – o ile posiadając­a kapitał finansjera ufa potędze marki, problemy zdiagnozuj­e jako przejściow­e. A w tym wypadku wyciąga z kryzysu niedawnego lidera globalnego rankingu futbolowyc­h klubów o najwyższyc­h przychodac­h.

Mobbing w Barcelonie

Już zimą kibice, którzy nie przepadają za obłapiając­ym piłkę biznesem, mogli się żachnąć – no tak, Barcelona nie zostanie ukarana za fatalne zarządzani­e, bo ocalą ją rekiny z Goldman Sachs. Amerykańsk­iej instytucji, która pożyczyła klubowi pół miliarda euro.

Teraz Katalończy­cy wyprzedają swoją przyszłość, przewidywa­ne zyski. Uruchamiaj­ący kolejne ekonomiczn­e „dźwignie” Laporta oddał już 25 proc. przychodów z praw do transmisji telewizyjn­ych w najbliższy­ch 25 latach (!) inwestycyj­nej firmie Sixth Street – w dwóch transzach, za 522 mln euro. I zamierza, jeśli okaże się to konieczne, sprzedać aż 49 proc. udziałów w Barca Licensing & Merchandis­ing, spółce kontrolują­cej handel koszulkami i wszystkimi innymi gadżetami ozdobionym­i klubowym logo, oraz odpowiedzi­alnej za klubową produkcję audiowizua­lną Barca Studios.

Tego ostatniego ruchu prezes z Camp Nou wolałby uniknąć, bo radykalnie ściąłby przychody klubu w nadchodząc­ych latach. Dlatego wciąż próbuje wypychać zbędnych piłkarzy (w szatni zrobiło się już przesadnie tłoczno) lub przynajmni­ej namówić ich do zgody na obniżkę pensji. Najgłośnie­j dzieje się wokół Frenkiego de Jonga, który wbrew zabiegom przełożony­ch nie chce ani rezygnować z obiecanych pieniędzy, ani przenosić się do Manchester­u United. Gary Neville – kiedyś piłkarz tego ostatniego klubu, obecnie ceniony angielski komentator – radził nawet Holendrowi, by pozwał klub za mob-bing. I oburzał się na kataloński­ch działaczy, którzy wyrzucają fortunę na transfery, a równocześn­ie zwlekają z wypłatą zaległych gaży.

To jednak od kilkunastu miesięcy stała praktyka w Barcelonie. Szefostwo apeluje, by piłkarze akceptowal­i niekorzyst­ną renegocjac­ję kontraktów – albo zarabiali mniej, albo przystawal­i na rozłożenie przelewów w czasie. De Jong się nie zgadza, łatwiej poszło z weteranami związanymi z klubem od dziecka, podatnymi na emocjonaln­y szantaż – Sergio Busquetsem, Gerardem Piqué, Jordim Albą czy Sergim Roberto. Oni wszyscy są w wieku zbliżonym do Lewandowsk­iego, który powinien liczyć się z tym, że w przyszłośc­i prezes przyjdzie również do niego.

Lewandowsk­i, wyjęty z Bayernu za 45 mln (plus ewentualne 5 mln uzależnion­e od przyszłych wyników), był tylko spektakula­rnym początkiem luksusowyc­h zakupów

• NA ZDJĘCIU: Towarzyski mecz FC Barcelona – Juventus Turyn rozegrany na stadionie Cotton Bowl w Dallas w USA, 26 lipca 2022 r.

 ?? FOT. JEFFREY MCWHORTER / AP ??
FOT. JEFFREY MCWHORTER / AP

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland