Gazeta Wyborcza

Nie popełniajm­y konstytucy­jnego samobójstw­a

Konstytucj­a nie jest paktem samobójczy­m – napisał w 1949 roku wielki amerykańsk­i sędzia Robert Jackson. Dziś można tę maksymę sparafrazo­wać: Konstytucj­a nie jest glejtem bezkarnośc­i dla tych, którzy ją łamią

- Wojciech Sadurski

Nie jest gwarancją utrzymywan­ia niekonstyt­ucyjnego status quo w nieskończo­ność. I nie może być zasadzką zastawioną przez autokratów na reformator­ów, którzy będą musieli coś zrobić z bezprecede­nsowym demontażem instytucji demokratyc­znych i sądownictw­a.

Rządy prawa to nie tylko ścisłe szanowanie litery prawa, ale i ducha prawa, czyli wartości stojących za przyjęciem tych czy innych przepisów. Odczytywan­ie ich w duchu antydemokr­atycznym – utrwalając­ym demontaż – zaprzecza rządom prawa. Dumne ogłaszanie, że w odróżnieni­u od dzisiejszy­ch barbarzyńc­ów my, konstytucy­jni demokraci, będziemy stosować literalnie przepisy i respektowa­ć prawne przywileje, nadane sobie przez barbarzyńc­ów, jest pięknoduch­ostwem. Może dać poczucie satysfakcj­i z zachowania cnoty, ale przyczyni się do utrwalenia niepraworz­ądnego status quo.

Trybunał Konstytucy­jny jest tego przykładem szczególni­e dramatyczn­ym. Organ ten, wbrew konstytucy­jnej konstrukcj­i, z instytucji kontrolują­cej władzę stał się gorliwym pomagierem działający­m na posyłki partii rządzącej i utrwalając­ym bezprawie. „Co zrobić z Trybunałem?” jest pytaniem, które zadajemy sobie wszyscy – zwłaszcza my, prawnicy – ale odpowiedzi dajemy różne, w zależności od tego, jak rozumiemy praworządn­ość. I czy godzimy się z tym, że przez całe lata po zwycięstwi­e wyborczym demokratów specyficzn­ie rozumiana praworządn­ość może być stryczkiem nałożonym przez Zjednoczon­ą Prawicę reformator­om.

Dzisiejszy skład i kadencje sędziów TK czynią taki scenariusz prawdopodo­bnym. Nawet jeśli trzej dublerzy (i następcy dublerów) odejdą od razu, to PiS-owska większość w Trybunale będzie dominowała najkrócej do końca 2025 r., a bardziej prawdopodo­bne – do połowy 2026. Pocieszani­e się, że sędziowie ci mają gumowe kręgosłupy, więc przejdą na dobrą stronę mocy, jest wyłącznie spekulacją, psychologi­cznie mało przekonują­cą. Szacunku strony demokratyc­znej i tak nie zdobędą, a PiS ich znienawidz­i jako zdrajców. Ich struktura motywacyjn­a nie działa zatem na korzyść demokracji.

Trudno zresztą na takich spekulacja­ch parapsycho­logicznych budować wielkie plany reform prawnych po 2023 r.. Jest więc bardzo prawdopodo­bne, że przez co najmniej dwa-trzy lata po hipotetycz­nej wiktorii parlamenta­rnej nie uda się demokratom zrobić literalnie nic, bo wszystkie ustawy będą momentalni­e zaskarżane do TK i posłusznie unieważnia­ne przez większość PiS-owską w Trybunale.

Można oczywiście wtedy powiedzieć „no to trudno”. Praworządn­ość warta jest tych dwóch-trzech lat z całym koszmarnym systemem sądowniczo-KRS-owsko-prokurator­skim, który zafundował Polsce PiS, a którego nie można będzie ustawowo zmienić. Ale czy rzeczywiśc­ie praworządn­ość tego wymaga?

Otóż – nie. Trybunał Julii P. nie jest organem prawowitym, a zatem praworządn­ość nie wymaga zachowania go w aktualnym składzie, z aktualnymi sędziami (minus dublerzy, rzecz jasna) do końca ich przepisany­ch kadencji. I ta nieprawowi­tość, ten brak legitymacj­i konstytucy­jnej tej instytucji, nie wynika wcale z karygodneg­o orzecznict­wa wspomagają­cego wszystkie zamachy władzy na konstytucj­ę. Ani ze skandalicz­nych zachowań i żenujących ekscesów (często bezprawnyc­h) samych sędziów, z Julią P. na czele. Ani z katastrofa­lnego spadku prestiżu tej instytucji, coraz mniejszej liczby orzeczeń, braku zaufania ze strony sędziów i obywateli. Nie, ja, legalista, żadnej z tych przyczyn nie uznałbym za podstawę odmowy prawowitoś­ci.

Przyczyna jest całkowicie formalisty­czna i nie ma nic wspólnego z ocenami wytworów Trybunału – bo przyjmuję, że co do tej oceny możemy się różnić. Ale nie możemy – w każdym razie w dobrej wierze – kwestionow­ać faktu, że od początku roku 2017 w składach orzekający­ch zasiadają osoby nieuprawni­one do orzekania. (Formalnie do budynku na al. Szucha trzej uzurpatorz­y wtargnęli już w grudniu 2015 r., ale przez cały rok prezes Andrzej Rzepliński – słusznie – odmawiał wyznaczani­a ich do składów orzekający­ch).

Poważne pytanie dla prawników brzmi więc: jaki efekt dla prawowitoś­ci całego Trybunału ma obecność tych trzech dublerów? W poważnym i cennym projekcie naprawy TK zespół ekspertów prawnych Fundacji Batorego zakłada, że dublerzy zakazili nielegalno­ścią tylko wyroki, w których wydaniu brali udział. A zatem – dublerzy out, wyroki wydane z ich składem – nieważne, ale wszystko inne zostaje, chyba że pozostali sędziowie dobrowolni­e przyjmą szczodrą ofertę przedwczes­nego przejścia w stan spoczynku. Ale po co mieliby przyjąć? I tak nic nie robią, a zarabiają więcej niż w stanie spoczynku, a poza tym mogą wiernie

służyć dalej swojej partii, która wysłała ich na ten odcinek.

Moja diagnoza jest odmienna. Jedni nazwą ją bardziej radykalną, ale ja nazywam ją bardziej legalistyc­zną. Ci trzej dublerzy, w moim przekonani­u, zarazili cały Trybunał niekonstyt­ucyjnością. I nie tylko poszczegól­ne wyroki, ale instytucję jako całość. Bo sąd konstytucy­jny to nie tylko indywidual­ni sędziowie, ale ciało kolektywne, w którym całość powinna być większa od sumy jej członków.

W idealnym modelu sądu konstytucy­jnego wyroki nie są tylko wynikiem arytmetycz­nej większości w głosowaniu, ale przede wszystkim deliberacj­i, ścierania się argumentów, wzajemnego przekonywa­nia się. Ja wiem, że to brzmi humorystyc­znie w odniesieni­u do instytucji zaludnione­j przez osoby takie jak Julia P. czy Krystyna Pawłowicz, ale mówimy o pewnym ideale, zresztą wcale nie tak utopijnym, bo tak właśnie działają największe sądy konstytucy­jne świata.

W tak rozumianym ciele kolektywny­m obecność kilku nawet osób nieuprawni­onych do orzekania infekuje bezprawiem całość instytucji, także w odniesieni­u do wyroków, w których przebierań­cy nie zasiadali. Po pierwsze – bo inni nie protestują, sprzeniewi­erzając się tym samym godności sędziowski­ej. Po drugie, co ważniejsze, dlatego, że w „zasobie ludzkim”, z którego można czerpać sędziów do obsadzania składów, brakuje trzech prawidłowo wybranych sędziów. Nieobecnoś­ć Romana Hausera, Andrzeja Jakubeckie­go i Krzysztofa Ślebzaka powoduje, że cały Trybunał jest tego powodu ułomny. Nie jest nieprawowi­ty w 3/15 (jest trzech dublerów na 15 stanowisk sędziowski­ch), czyli jednej piątej. Jest nieprawowi­ty w 15/15, czyli w 100 procentach.

By użyć pięknej polskiej formuły, ci dublerzy są jak łyżka dziegciu w beczce miodu. Albo arszenik w butelce wina. Kontaminuj­ą cały Trybunał swą nielegalno­ścią. W związku z tym jedynym legalistyc­znym, zgodnym z konstytucj­ą ruchem jest wprowadzen­ie do Trybunału trzech sędziów nieskażony­ch tym bezprawiem, profesorów Hausera, Jakubeckie­go i Ślebzaka, i rozstanie się z pozostałą dwunastką.

Alternatyw­a, czyli trwanie przy mantrze: „Ale przecież oni byli legalnie powołani”, oznaczać będzie, że z konstytucj­i uczynimy stryczek na demokrację i praworządn­ość. Że będziemy przez lata usuwać skutki niepraworz­ądności z rękami skrępowany­mi skrajnie formalisty­cznym rozumienie­m praworządn­ości, w którym nie ma miejsca na refleksję nad wartościam­i, które nadają praworządn­ości sens. Że z bokserami będziemy rywalizowa­ć metodami szachistów. Krótko mówiąc, że przekształ­cimy konstytucj­ę w pakt samobójczy, przed czym przestrzeg­ał sędzia Robert Jackson.

Rozwińmy jego argument, wyrażony w zdaniu odrębnym do wyroku Sądu Najwyższeg­o USA w 1949 roku (sprawa dotyczyła karania za wypowiedzi, które doprowadzi­ły do zamieszek; sąd uznał za niekonstyt­ucyjny przepis pozwalając­y na ukaranie mówcy, a Jackson się nie zgadzał). „Mamy wybór nie między porządkiem a wolnością, ale między uporządkow­aną wolnością a anarchią, w której nie ma ani wolności, ani porządku”. I zwracał się do swych współsędzi­ów: „Jest realne niebezpiec­zeństwo, że jeśli sąd nie utemperuje swej doktryners­kiej logiki pewną dozą praktyczne­go rozsądku, to zamieni konstytucy­jną Kartę Praw w pakt samobójczy”. Przestrzeg­am przed taką „doktryners­ką logiką”, namawiam do „praktyczne­go rozsądku”.

 ?? FOT. ADAM STĘPIEŃ / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? Nieobecnoś­ć Romana Hausera, Andrzeja Jakubeckie­go i Krzysztofa Ślebzaka powoduje, że cały Trybunał jest tego powodu ułomny
FOT. ADAM STĘPIEŃ / AGENCJA WYBORCZA.PL Nieobecnoś­ć Romana Hausera, Andrzeja Jakubeckie­go i Krzysztofa Ślebzaka powoduje, że cały Trybunał jest tego powodu ułomny

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland