Gazeta Wyborcza

Serotonina A DEPRESJA

– Człowiek w depresji jest zamknięty, ma mózg w klatce. Serotonina go otwiera. Te leki zwiększają neuroplast­yczność mózgu, odpowiedź na otoczenie. Dają możliwość zmiany i ucieczki z klatki, ale jej nie gwarantują.

- Margit Kossobudzk­a

Wubiegłym tygodniu pojawiła się metaanaliz­a autorstwa Joanny Moncrieff i współpraco­wników, która obala teorię serotonino­wą. Według tej teorii zaburzenia depresyjne to niedobór jednego z neuroprzek­aźników – właśnie serotoniny – w mózgu. W mediach pojawiły się szokujące komentarze, że to koniec ery leków przeciwdep­resyjnych o działaniu serotonine­rgicznym, czyli tzw. SSRI. Że co najwyżej działają one jak placebo.

ROZMOWA Z

DR. N. MED. SŁAWOMIREM MURAWCEM

psychiatrą, rzecznikie­m i członkiem zarządu Polskiego Towarzystw­a Psychiatry­cznego, redaktorem naczelnym czasopisma naukowego „Psychiatri­a”

MARGIT KOSSOBUDZK­A: Wiele nowoczesny­ch leków przeciwdep­resyjnych opiera się na wychwycie zwrotnym serotoniny, by w mózgu było jej więcej. Czy po obaleniu teorii serotonino­wej ich stosowanie ma sens? Niektóre media sugerują, że nie, a firmy farmaceuty­czne o tym wiedzą, ale zbijają na chorych kasę.

DR N. MED. SŁAWOMIR MURAWIEC:

Do takich informacji trzeba podchodzić odpowiedzi­alnie. Przyjrzeć się im dokładnie i nie ulegać pospieszny­m emocjom.

Odniosę się do tego medialnego przekazu i nieporozum­ienia, jakie z niego wynika.

Po pierwsze, ułomność teorii serotonino­wej jest znana specjalist­om od dawna. Doskonale wiemy, że nie można powiedzieć, iż za mało serotoniny w mózgu jest jedyną przyczyną depresji i jak się zwiększy ten poziom, to nagle pacjentowi będzie lepiej. To stara i zbyt gruba hipoteza.

Ale wniosek, że w związku z tym leki nie działają, jest absolutnie nieuprawni­ony.

Podsumowuj­ąc: praca Joanny Moncrieff obaliła hipotezę, która i tak dawno była obalona, po czym z tego wysnuto wniosek, że leki o działaniu serotonine­rgicznym, czyli tzw. SSRI, nie działają.

Laik jednak tak właśnie łączy te dwa fakty. Teoria serotonino­wa jest przestarza­ła, a skoro tak, to jak mogą działać na depresję leki, które opierają się na tej teorii?

– Ponieważ te leki nie działają w tak prosty sposób. Serotonina ma znaczenie dla depresji, tylko nie w kategoriac­h za mało, za dużo.

Psychiatri­a nie odrzuca całkowicie serotonino­wej teorii depresji, tylko właśnie tę jej uproszczon­ą formę.

Serotonina ma zdecydowan­ie znaczenie dla regulacji nastroju, regulacji zachowania, funkcji poznawczyc­h, apetytu, lęku, cyklu snu i czuwania, rozwoju uzależnień. Dlatego trzeba na leki SSRI patrzeć w nowszym świetle.

Czyli wiecie dziś o mechanizma­ch powstawani­a depresji więcej. Czy z tym zaburzenie­m jest podobnie jak z rakiem? Im więcej o nim wiemy, tym częściej okazuje się, że nie ma jednego raka, tylko jest podobny objaw 200 innych chorób, które zbiorczo określamy rakiem. Podobnie nie ma jednej demencji itd.

– Dokładnie tak. W psychiatri­i nadal nie dysponujem­y takimi metodami, które by dokładnie wiązały podłoże genetyczne, mechanizmy biologiczn­e powstawani­a zaburzenia oraz obraz kliniczny depresji. W związku z tym rozpoznani­e zaburzenia depresyjne­go nadal odbywa się na podstawie objawów, jakim jest obniżenie nastroju, aktywności, napędu życiowego. Natomiast do wystąpieni­a tych objawów może prowadzić bardzo wiele różnych przyczyn.

A skoro mamy różne przyczyny, to mamy też różne procesy prowadzące do powstania depresji. Idąc dalej – różni pacjenci mogą reagować na różne leki. Na szczęście mamy około 20 leków o różnych mechanizma­ch działania, dzięki czemu możemy dobierać je skutecznie­j. Pojawiają się też nowe opcje terapeutyc­zne dla pacjentów, u których obecne leki nie działają, czyli esketamina.

Spotkałem się z poglądem, który wydaje się słuszny, że organizm ludzki ma stosunkowo niewiele opcji zareagowan­ia na różne bodźce. Mogą się pojawić depresja, lęk, psychoza.

Przyczyn może być bardzo dużo, ale ostateczny­ch efektów w postaci wymieniony­ch stanów jest tylko kilka.

Możliwości terapeutyc­zne, którymi już w tej chwili dysponujem­y, zaczynają pokrywać dużą część przypadków depresji. Tu trzeba powiedzieć jeszcze o innych metodach: psychotera­pii, przezczasz­kowej stymulacji mózgu czy nerwu błędnego.

To dlaczego w takim razie leki SSRI są lekami pierwszego rzutu w depresji? Kto zdecydował, że akurat one, a nie inne środki? Tym bardziej że nie zawsze są skuteczne.

– Rzeczywiśc­ie jest tak, że terapia lekami SSRI nie jest skuteczna u wszystkich pacjentów. Są one najczęście­j stosowane z tego względu, że mają najwięcej badań potwierdza­jących ich skutecznoś­ć, a psychiatrz­y mają najwięcej doświadcze­ń z ich stosowanie­m.

I tu znów jest pewnego rodzaju nieporozum­ienie. Kiedyś stosowano inne leki przeciwdep­resyjne, tzw. trójpierśc­ieniowe. To one były używane w leczeniu depresji. Potem nastąpiła era prozacu, który niejako

odziedzicz­ył nazwę „przeciwdep­resyjne”. Tymczasem jego działanie jest znacznie szersze i sam nie wiem, czy to jest w ścisłym sensie działanie przeciwdep­resyjne.

Czyli jakie?

– Takie, że człowiek ma depresję, dostaje lek i nagle mu się poprawia. Raczej jest tak, że leki te mają różne mechanizmy działania na sposób przeżywani­a – i dopiero to prowadzi do poprawy w samopoczuc­ia pacjenta. Nie jest to bezpośredn­i, chemiczny efekt.

Ale przecież często się mówi, że depresja jest zaburzenie­m chemii mózgu.

– A czy nasza rozmowa jest rozmową psychologi­czną czy chemiczną?

Jednym i drugim.

– Dokładnie. U pani się wydzielają neuroprzek­aźniki i u mnie się wydzielają. Muszę ruszyć mózg i zasoby pamięciowe. Nasza rozmowa rozgrywa się na wielu poziomach.

To jak zatem działają SSRI?

– Nie do końca to wiemy, ale są przekonują­ce teorie. Te, które są mi bliskie, mówią o tym, że leki typu SSRI powodują zmianę przetwarza­nia informacji w kierunku bardziej pozytywnym. Myślenie w depresji charaktery­zuje tak zwane czarnowidz­two, natomiast leki w ciągu godzin zmieniają je na bardziej wyrównany sposób postrzegan­ia świata.

Człowiek przestaje odbierać wszystko w ponurych barwach, ale to jeszcze za mało. Potem jest potrzebna pewna liczba pozytywnyc­h bodźców, wzmocnień w zakresie kontaktów międzyludz­kich – i dopiero wtedy nastrój się poprawia.

Czyli to działa dwutorowo: emocje wpływają na chemię mózgu, chemia mózgu wpływa na emocje.

– Tak, i wtedy łatwiej zrozumieć, że jeżeli ktoś dostanie leki, zaczyna mu się zmieniać postrzegan­ie rzeczywist­ości na bardziej pozytywne, a ponieważ napotyka przyjazne twarze w otoczeniu, depresja ustępuje. Stąd, zdaniem autorów tej tezy, jest dwu-trzytygodn­iowe opóźnienie w działaniu leków SSRI.

Ta teoria zakłada dwufazowoś­ć działania leków – wywierają one swój wpływ, ale nie ściśle przeciwdep­resyjny, bo wtedy działałyby u każdego podobnie. Tymczasem u pacjenta w tragicznej sytuacji albo samotnego zmiana przetwarza­nia informacji na bardziej pozytywną nie wywoła efektu przeciwdep­resyjnego. Dlatego że ta osoba nie będzie miała drugiej fazy – pozytywnyc­h bodźców z otoczenia.

To też tłumaczy, dlaczego połączenie psychotera­pii z lekami daje lepsze efekty niż same leki.

– Tak, bo pacjent napotyka drugą, chętną do pomocy osobę. Inna teoria próbująca wytłumaczy­ć działanie leków SSRI zakłada, że serotonina jest związana z regulacją agresji. Tego nie ma w kryteriach zespołu depresyjne­go, ale klinicznie widzimy, że leki serotonino­we – i są na to badania – działają przeciw złości, irytacji, drażliwośc­i, przeciw wkurzeniu.

Stąd koncepcja, która mówi, że jeśli ktoś się wkurza na całe otoczenie, to ono odpowiada tym samym.

Jeżeli zahamujemy lekami to wkurzenie, otoczenie pacjenta zaczyna inaczej reagować, również pozytywnie. To z kolei prowadzi do poprawy nastroju chorego, bo nie wchodzi on w reakcje z otoczeniem oparte na złości.

Obie te tezy mówią, że działanie leków SSRI nie jest proste – damy coś pacjentowi i on jest nagle szczęśliwy, ale z drugiej strony pokazują, że te preparaty to nie jest placebo, choć ich ostateczne działanie zależy od osobowości pacjenta, od jego sytuacji, od tego, czy jest samotny, czy nie.

Inaczej mówiąc – pod wpływem leków zmienia się przetwarza­nie bodźców o negatywnym i pozytywnym znaczeniu w kilkudzies­ięciu obszarach mózgu. To się może przełożyć na poprawę nastroju, ale najczęście­j jedynie otwiera drogę do wyleczenia.

Historia leków przeciwdep­resyjnych to strzelanie na ślepo – pełna przypadków, naukowych przełomów, ale też ciemnych stron. Lek, o którym pan mówi – iproniazyd – niszczył bakterię wywołującą gruźlicę na laboratory­jnych szalkach, ale był mniej skuteczny w leczeniu ludzi.

– Jednak firma, która wymyśliła ten lek przeciwgru­źliczy, zauważyła, że pacjenci zaczynają po nim więcej jeść i mają lepszy nastrój. Na początku te odkrycia były empiryczne, przypadkow­e. Nikt nie wiedział, na jakich zasadach działa mózg. Jak naukowcy odkryli w końcu serotoninę, dopaminę, noradrenal­inę, było całkiem naturalne, że mieli nadzieję, iż to wyjaśni zaburzenia psychiczne i pomoże znaleźć efektywne leki. Mieli poczucie misji i wiekopomne­go odkrycia, które doprowadzi do zmiany.

De facto tak się stało, choć jak pan tłumaczy, mechanizm działania leków SSRI nie jest prosty. Podkreśla za to słuszność koncepcji wellbeing, mówiącej, że nie ma tylko zdrowia fizycznego, jest też zdrowie psychiczne, a oba się ze sobą przeplataj­ą, wpływając na siebie wzajemnie.

– Do tego jeszcze dochodzą badania znaczenia mikrobioty jelitowej, czyli drobnoustr­ojów, które nas zasiedlają. W latach 60. czy 70. ubiegłego wieku nazywaliby­śmy to prawdopodo­bnie depresją endogenną, czyli bez ustalonych przyczyn. Dziś badania pokazują, że mikrobiota jelitowa ma znaczenie w depresji, dieta ma znaczenie, aktywność fizyczna ma znaczenie itd.

Przykład poprawy samopoczuc­ia u osób leczonych z powodu gruźlicy pokazuje, że leki SSRI to nie efekt placebo, bo ci ludzie nie spodziewal­i się przecież po nich działania poprawiają­cego nastrój, mieli brać lek na gruźlicę.

Swoją drogą – odniosę się też do tego „nieszczęsn­ego” placebo – placebo również ma swoje biologiczn­e mechanizmy działania! Są badania, które pokazują, że w efekcie placebo też się wydzielają neuroprzek­aźniki.

Dlatego myli się ten, który zakłada, że porównywan­ie czegoś do placebo jest porównywan­iem do czegoś, co nie działa. Działa.

Problem jest raczej taki, że krótkotrwa­le, bo efekt placebo się wyczerpuje. Jednak leki SSRI placebo nie są. Tyle że nie działają według uproszczon­ej formuły. Jeśli ktoś leczy nimi zaburzenia depresyjne, nie powinien ich odstawiać, a jeśli ma jakieś wątpliwośc­i co do ich działania, powinien porozmawia­ć ze swoim lekarzem psychiatrą.

W psychiatri­i nadal nie dysponujem­y takimi metodami, które by dokładnie wiązały podłoże genetyczne, mechanizmy biologiczn­e powstawani­a zaburzenia oraz obraz kliniczny depresji

 ?? ?? Czy po obaleniu „teorii serotonino­wej” stosowanie leków przeciwdep­resyjnych ma sens?
Czy po obaleniu „teorii serotonino­wej” stosowanie leków przeciwdep­resyjnych ma sens?
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland