Ronaldo desperacko szuka nowej pracy
Najpopularniejszy piłkarz świata wyrywa się z Manchesteru United, bo dłuższe przebywanie w tym klubie stało się zadaniem poniżej jego godności.
W miniony weekend Cristiano Ronaldo wreszcie zagrał w wakacyjnym sparingu – ostatnim przed startem sezonu, z madryckim Rayo Vallecano, w obecności 68 tys. kibiców na trybunach. Wypadł nijako i na drugą połowę nie wyszedł.
Wyszedł natomiast ze stadionu. Zamiast spoglądać na boisko z fotela rezerwowego – jak wszyscy – 10 minut przed końcem meczu pojechał do domu. Nazajutrz z klubu wyciekły podawane w mediach sugestie, że Portugalczyk otrzymał pozwolenie od trenera, ale incydent stoi w oczywistej sprzeczności z obowiązującymi w szatni zasadami. Erik Ten Hag, który przejął władzę w czerwcu, to zwolennik twardej dyscypliny i scalania grupy w każdy możliwy sposób. Sparing nakazał oglądać z trybun wszystkim piłkarzom – także tym, którzy dzień wcześniej grali z Atlético Madryt. Wcześniej wszyscy musieli zjeść razem, w klubie, obiad.
I jak zwykle usiąść do stołów bez smartfonów. Mają patrzeć na siebie, nie na ekrany. Holenderski trener usiłuje zjednoczyć drużynę, która od lat uchodzi za zdezintegrowaną i permanentnie rozczarowuje sportowo. Choć pochłania najwyższy po wydatkach Manchesteru City i Paris Saint-Germain budżet płacowy, w minionym sezonie osiadła na szóstym miejscu w lidze angielskiej.
Uciec Leo Messiemu
Ronaldo przebywa na wychodźstwie od początku lata. Z powodów rodzinnych nie poleciał na tournée po Tajlandii i Australii, nie trenował i pod względem przygotowań do sezonu, który MU zainauguruje w niedzielę, „ustępuje reszcie zespołu o kilka tygodni” (diagnoza Ten Haga).
Przede wszystkim wiadomo jednak, że chce się ewakuować. Uciec od konieczności występów w Lidze Europy – rywalizacji dla megagwiazd, delikatnie mówiąc, niezbyt prestiżowej, o graniu w czwartkowe wieczory najlepsi mówią czasami jak o zesłaniu do kamieniołomów. Ronaldo doświadczył tego tylko raz (jeszcze pod szyldem Pucharu UEFA), jako niepełnoletni zawodnik lizbońskiego Sportingu. Potem paradował już wyłącznie po Lidze Mistrzów, przez 19 edycji z rzędu.
I poustanawiał zatrzęsienie rekordów, wzleciał na szczyty rozmaitych klasyfikacji wszech czasów. Nie chciałby z nich spaść, a wie, że jest starszy niż główni konkurenci – on reprezentuje rocznik 1985 (nastrzelał w Champions League 140 goli), tymczasem Leo Messi (125 goli) pochodzi z 1987 r. Następnych w hierarchii raczej nie musi się obawiać, bo Robert Lewandowski (1988) i Karim Benzema (1987) zdobyli dotychczas „tylko” 86 bramek, ale Portugalczyk jest nienasycony, obsesyjnie kolekcjonuje każdy statystyczny okruch. Ma w dorobku najwięcej meczów w rozgrywkach, uzbierał najwięcej asyst, zaledwie jedno trofeum dzieli go od jedynego piłkarza, który podnosił je sześciokrotnie (Francisco Gento).
Czas płynie, więc Ronaldo, który jako członek drużyny współodpowiada za relegowanie Manchesteru United do Ligi Europy, potrzebuje natychmiast zbiec do klubu rywalizującego w elicie. A paradoks sytuacji polega na tym, że Ten Hag raczej by po nim nie płakał, może wręcz odetchnął z ulgą – on wymaga od wszystkich zawodników intensywnego pressingu na całym boisku, do którego weteran niekoniecznie byłby zdolny, zresztą nigdy nie dał się poznać jako miłośnik znojnej pracy zespołowej. Od dźwigania fortepianu są inni, Ronaldo zajmuje się stukaniem w klawiaturę. I drużyna ma się kręcić wokół niego, czyli funkcjonować zupełnie inaczej, niż wyobraża sobie holenderski trener.
Obie strony kulturalnie by się wręcz rozstały, gdyby nie drobiazg – wielkie firmy nie wykazują zainteresowania podpisaniem kontraktu z pięciokrotnym laureatem Złotej Piłki.
Atlético sobie nie życzy
Ronaldo nie opowiada publicznie, że zamierza pójść sobie precz – jak, nie szukając daleko, Lewandowski uwalniający się od Bayernu – ale o zamiarach zawiadomił zarząd, a jego agent, rodak Jorge Mendes, od tygodni sonduje czołowe kluby, wypuszczając zarazem do mediów informacje, że portugalski supersnajper może wkrótce zmienić barwy. Klasyka gatunku. Wśród rzekomo chętnych wymieniano już Bayern, Paris Saint-Germain, Chelsea, Barcelonę i Atlético Madryt.
Narzucanie się dwóm ostatnim klubom wygląda na desperację, w końcu Ronaldo spędził blisko dekadę we wrogim Realu. Wszędzie jednak odpowiedź brzmi identycznie: plotki o transferze są stanowczo dementowane. Bezpardonowo zareagowało zwłaszcza Atlético, którego przedstawiciele ogłosili – i kibice, i działacze – że pozyskanie Portugalczyka byłoby sprzeczne z wartościami klubu. Wszystko razem składa się na opowieść o supergwiazdorze, który powoli gaśnie, wchodzi w smugę cienia. Jeśli za upokarzające uznaje występy w Lidze Europy, to jak znosi przyjmowanie odmów od kolejnych klubów?
Przeczesujący rynek Mendes schodzi coraz niżej. Miał oferować usługi klienta Napoli, ostatnio prasa nie wyklucza nawet powrotu Ronaldo do rodzimego Sportingu. Wszelkie negocjacje utrudnia jednak gigantyczna pensja piłkarza, któremu płaci się nie tylko za klasę sportową, lecz również potęgę marketingową, wyrażaną choćby popularnością na Instagramie – ma on na tej platformie blisko pół miliarda obserwujących, więcej od wszystkich popkulturowych celebrytów. Co przynosi wymierne zyski i jemu, i klubowi. Manchester United jest z tym zjawiskiem oswojony, bo przez lata z komercyjnych przyczyn trzymał Paula Pogbę, który na murawie zawodził, ale wzbudzał ekscytację na zebraniach zarządu z akcjonariuszami.
Coraz bardziej prawdopodobne staje się zatem, że kolejne małżeństwo z rozsądku też potrwa. A Ronaldo dołącza do listy megagwiazd, które albo stają się dla pracodawcy balastem, albo pożegnanie z nimi przebiega w przykrej atmosferze – do Messiego, który wbrew swojej woli przeniósł się z Barcelony do Paryża, Lewandowskiego, który przedstawiał się jako ofiara trzymającego go siłą Bayernu, Neymara skazanego na PSG z powodu absurdalnie wysokiej pensji czy Garetha Bale’a zbyt długo przesiadującego z podobnych powodów w Realu Madryt. Tylko że oni wszyscy nie muszą zniżać się do poziomu Ligi Europy.
Ronaldo, który jako członek drużyny współodpowiada za relegowanie Manchesteru United do Ligi Europy, potrzebuje natychmiast zbiec do klubu rywalizującego w elicie