Rosyjskie firmy weźmie PiS
Zarządcy nie muszą mieć kwalifikacji, nie muszą znać branży, nie muszą mieć zdanych egzaminów. Wyznaczy ich minister. Tak przejmowane będą rosyjskie firmy w Polsce
Warszawski sąd ogłosił w piątek upadłość sieci sklepów GO Sport Polska. To pierwsza oficjalna ofiara listy sankcyjnej. Sieć w oczywisty sposób była powiązana z Rosją. Razem z wpisaniem firmy na listę sankcyjną pracę w Go Sporcie straciło prawie pół tysiąca osób. Nie pomogły protesty załogi, że tak radykalne środki odbijają się w pierwszej kolejności na nich.
Na liście sankcyjnej znalazło się tuż przed majówką 35 firm. Przepisy parlament uchwalał z zapałem, ponadpartyjnie, w duchu wsparcia Ukrainy. Dziś wychodzi, jak bardzo są kulawe.
Firmy wpisane na listę sankcyjną miały czas do 26 maja na złożenie skargi do WSA. I 17 z nich skargi złożyło, postępowania się toczą. Powtarza się w nich jeden element: oparcie decyzji o wpisie na listę sankcyjną na nieprawdziwym stanie faktycznym i odniesienie do struktur kapitałowych, które w momencie wpisu – a nawet uchwalenia ustawy sankcyjnej – już nie istniały.
Żeby firma wpisana na listę sankcyjną mogła wypłacić pracownikom pensje, potrzebna jest zgoda szefa Krajowej Administracji Skarbowej. A wydanie takiej zgody trwało miesiącami. I tak na przykład w czerwcu firmy dostawały pozwolenia z KAS o odmrożeniu środków na zapłatę wynagrodzeń za kwiecień.
Łatanie bubla
Z rządowej nowelizacji przepisów, nad którą trwają prace w parlamencie, można wyczytać, że pierwsza koncepcja była bublem. Objęte sankcjami firmy nie powinny być mrożone jak teraz, tylko działać dalej – do czasu zbycia zasobów gospodarczych albo przejęcia ich własności przez państwo.
Według nowelizacji zarządców objętych sankcjami firm wskaże minister właściwy do spraw gospodarki. Inaczej niż w przypadku prawa upadłościowego lub restrukturyzacyjnego nie będzie ostrych kryteriów co do kwalifikacji zarządcy, a jego wynagrodzenie będzie ustalał minister.
Przez pierwsze sześć miesięcy zarządzający może właściwie zbywać majątek firmy bez jakiejkolwiek kontroli. Zarządca może więc np. sprzedać węgiel leżący na składach po tysiąc złotych (cena polskich kopalni) albo po trzy tysiące złotych za tonę (cena rynkowa). Podobnie jest z nawozami Eurochemu lub PhosAgro (łącznie ok. 40 tys. ton).
Maciej Wąsik, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, w trakcie prac sejmowych tłumaczył: – Celem zarządu przymusowego będzie przygotowanie tych podmiotów do sprzedaży.
Jeżeli nie będzie na taką transakcję zgody właścicieli, to udzielić jej będzie mógł Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy. Prawo pierwokupu firmy miałyby spółki utworzone przez pracowników (to akurat mało prawdopodobne). Ewentualnie firmę przejmowałby na własność skarb państwa (to bardziej prawdopodobne). Odszkodowanie od skarbu państwa za przejęcie ma być mrożone i wypłacane w momencie zniesienia sankcji.
Gdzie jest haczyk? Pisze o nim Biuro Legislacyjne Senatu. Po pierwsze – właścicielom firmy nie przysługuje jakiekolwiek odszkodowanie za decyzje podjęte przez zarządzającego. To niezgodne z konstytucją.
Po drugie – przepisy wyłączają odpowiedzialność karną ministra (czyli np. Kamińskiego i Wąsika) za wyrządzenie znacznej szkody majątkowej w wyniku wpisu na listę sankcyjną oraz ustanowienia zarządu.
Zarządca też ma być wyłączony spod odpowiedzialności karnej za to, jak zarządza przejętym majątkiem. To też może być niezgodne z konstytucją.
13 mld zł
Na sejmowej komisji Bartosz Zbaraszczuk, szef KAS, tłumaczył: – Kwoty zamrożonych środków na rachunkach bankowych i kwoty stanowiące wartość aktywów podmiotów objętych sankcjami to na chwilę obecną jest około 13 mld zł.
Maciej Wąsik: – Zapowiedzieliśmy następne listy sankcyjne, wnioski są złożone przez służby, czekamy na przyjęcie tej ustawy, żeby te instrumenty już stosować.
Nie będzie ostrych kryteriów co do kwalifikacji zarządcy, a jego wynagrodzenie będzie ustalał minister