Gazeta Wyborcza

Marian Banaś świadkiem koronnym?

– Jesteśmy po kontroli w elektrowni Ostrołęka, zawiadomie­nie właśnie zostało wysłane do prokuratur­y. Jest zarzut niedopełni­enia obowiązków w związku z finansowan­iem całości inwestycji – mówi prezes NIK Marian Banaś o niedoszłej inwestycji, która pochłonęł

- MARIANEM BANASIEM prezesem Najwyższej Izby Kontroli

JUSTYNA DOBROSZ-ORACZ: Był taki moment, odkąd jest pan prezesem Najwyższej Izby Kontroli, że bał się pan o swoje życie? MARIAN BANAŚ:

Nie zastanawia­łem się nad tym. Dla mnie liczy się przede wszystkim praca dla Polski. Były takie czasy, lata 70., 80., gdy liczyłem się z tym, że mogą mi odebrać życie. Za działalnoś­ć w opozycji dostałem wyrok – cztery lata więzienia. Są pewne wartości, które są ponad życie człowieka. I ja takie wartości wyznaję.

Podobno pana samochód jest codziennie sprawdzany.

– Strzeżoneg­o pan Bóg strzeże. Jeżeli jest taka możliwość, by zachować czujność, to każdy powinien to robić.

Ma pan ochronę SOP?

– Nie mam żadnej ochrony. Mam kierowców, którzy są zawodowcam­i. W razie potrzeby mogą alarmować o zagrożeniu.

Nie popada pan w paranoję?

– Nie popadam. Żyję normalnie jak każdy obywatel. Spokojnie wykonuję swoje obowiązki, jest ich bardzo dużo. Na tym się koncentruj­ę.

Czy pana bezpieczni­kiem jest teraz Unia Europejska? Władza nie uchyla pana immunitetu, bo boi się kolejnej awantury i utraty miliardów złotych?

– Nie wiem. UE przywiązuj­e wagę do przestrzeg­ania praworządn­ości. W moim przypadku prawo, i to wiele razy, zostało złamane. Na pewno to też jest brane w Brukseli pod uwagę.

A co pan rekomendow­ał Komisji Europejski­ej w sprawie Krajowego Planu Odbudowy? Dawać pieniądze Polsce?

– Nie jestem politykiem i takimi sprawami się nie zajmuję. Przedstawi­łem, w jakich przypadkac­h złamano prawo w stosunku do mnie i mojej rodziny.

Mija rok, odkąd minister sprawiedli­wości i jednocześn­ie prokurator generalny Zbigniew Ziobro złożył wniosek o uchylenie panu immunitetu. Dlaczego, według pana, Sejm nad tym nie głosuje?

– Myślę, że PiS nie ma większości. W przeciwnym razie już byłoby po głosowaniu. Wielu ludzi, także w partii władzy, mnie zna i doskonale wiedzą, że wokół mnie toczy się polityczna gra. A opowieści o rzekomym moim kryminalny­m działaniu czy mojej rodziny to insynuacje.

Nie podnieślib­y ręki za uchyleniem panu immunitetu?

– Myślę, że nie podnieślib­y.

Część osób z PiS nie przyszłaby na głosowanie?

– Tak.

Poskarżył się pan na rząd międzynaro­dowym instytucjo­m zrzeszając­ym najwyższe organy kontroli w Europie i w świecie. Dlaczego włączył pan ten alarm i uruchomił tzw. SIRAM, czyli postępowan­ie, które wdrażane jest w sytuacji zagrożenia niezależno­ści najwyższyc­h organów kontroli?

– Nie lubię słowa „poskarżył”. NIK jako członek międzynaro­dowych instytucji EUROSAI i INTOSAI informuje cyklicznie ich organy o stanie praworządn­ości w Polsce. Oczywiście mówimy tu o wąskim zakresie związanym z kontrolą państwową.

W SIRAM nie chodzi o Mariana Banasia, tylko o Najwyższą Izbę Kontroli i jej kontroleró­w. Chodzi o niewpuszcz­anie na kontrole czy utrudniani­e kontroli. Chodzi także o stosunek instytucjo­nalny urzędów centralnyc­h do NIK.

We wniosku nie napisał pan, za co chce pana ścigać prokuratur­a. A śledczy chcą panu postawić kilkanaści­e zarzutów, w tym podanie nieprawdy w oświadczen­iu majątkowym.

– Te zarzuty są wszystkim znane. Mnie oficjalnie nikt zarzutów nie postawił, więc to nie ma tutaj nic do rzeczy.

Nie mogą panu postawić zarzutów, bo nie uchylono panu immunitetu.

– SIRAM koncentruj­e się na systemowym łamaniu prawa. Dlatego tą sprawą się zajmuję.

Zaniżał pan dochody, nawet o 550 tys., i unikał płacenia podatków, jak twierdzą śledczy?

– To jest śmieszne. Całe życie ciężko pracowałem, w przeciwień­stwie do wielu ludzi w PiS, którzy zarabiają krocie w spółkach skarbu państwa, w radach nadzorczyc­h, a nie zawsze są kompetentn­i. To samo dotyczy mojego syna. Czyni mu się zarzut, że całe życie ciężko pracował razem ze mną. Byłem w Stanach Zjednoczon­ych, bardzo dużo pieniędzy tam zarobiłem.

Trzymał pan w skarpecie te pieniądze? Podobno w pana mieszkaniu znaleziono gotówkę. Nie ufa pan bankom?

– Nie znaleziono niczego, co by mnie obciążało. A nie ufam nikomu. Każdy człowiek, który ma gotówkę, myśli o tym, by się zabezpiecz­yć. I tym się kieruję.

A co z zarzutem, że nie wpisał pan do oświadczen­ia majątkoweg­o darowizny dla syna? Chodzi o kamienicę w Krakowie.

– Ale jak? Przecież kamienica była wpisana do oświadczen­ia majątkoweg­o, jak wszystkie pozostałe nieruchomo­ści. O tym doskonale służby wiedziały, nie miałem nic do ukrycia.

W październi­ku zeszłego roku groził pan, że w razie zatrzymani­a pokaże światu, cytuję: „pewne rzeczy, które miały miejsce”. Ma pan jeszcze to nagranie? Co na nim jest?

– To zostawmy sobie na później. Na razie nie ma takiej potrzeby, by je upubliczni­ć.

Na później? Ma pan to nagranie? Czy tylko tak pan chciał postraszyć?

– Jest wiele faktów, które – jak będzie potrzeba – będzie można przedstawi­ć.

Lider PO Donald Tusk już mówi o panu „świadek koronny”. Będzie pan nim?

– Po pierwsze, nie uważam się za przestępcę. Jestem państwowce­m, który dla kraju zrobił bardzo dużo. I tym mogę się szczycić. Jeśli będzie taka potrzeba, jestem do dyspozycji.

Będą wnioski do prokuratur­y w sprawie wrzucenia w błoto ponad 1 mld zł na elektrowni­ę Ostrołęka? – Jesteśmy po kontroli, zawiadomie­nie właśnie zostało wysłane do prokuratur­y. Jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom. To już zadanie śledczych, by po wykonaniu dodatkowyc­h czynności postawili konkretne zarzuty konkretnym osobom.

A dlaczego NIK nie skierowała zawiadomie­nia od razu przeciwko konkretnym osobom?

– To jest zbyt skomplikow­ana sprawa. Od tego jest prokuratur­a, żeby sformułowa­ła konkretne zarzuty wobec określonyc­h osób. Proszę pamiętać, że zawiadomie­nia przygotowu­ją kontrolerz­y. To od nich zależy, jaką strategię przyjmują. Mogę panią zapewnić, że nie odpuścimy.

Co jest w tym zawiadomie­niu?

– Jest zarzut niedopełni­enia obowiązków w związku z finansowan­iem całości inwestycji. Podjęto decyzje o powstaniu nowych bloków bez zabezpiecz­enia. Wyłożono prawie 1,3 mld zł, po czym zrezygnowa­no z tej budowy. Pieniądze zostały zmarnowane. To jest olbrzymia niegospoda­rność.

Czy obecny prezes Orlenu Daniel Obajtek może spać spokojnie w związku z tą sprawą? Był prezesem koncernu Energa, jednego z kluczowych inwestorów w elektrowni­ę Ostrołęka.

– To prokuratur­a będzie decydować, komu postawić konkretnie zarzuty.

Tylko że prokuratur­a przeważnie nie wszczyna śledztw po sygnałach z NIK. Nic się z nimi nie dzieje.

– W większości te postępowan­ia są umarzane. Niestety mamy do czynienia z taką sytuacją, że polityk jest jednocześn­ie ministrem sprawiedli­wości i prokurator­em generalnym.

Czyli sprawy są zamiatane pod dywan?

– Tak jak powiedział­em – w większości zawiadomie­nia są umarzane. Odkąd zostałem prezesem Najwyższej Izby Kontroli, skierowali­śmy do prokuratur­y i służb samych zawiadomie­ń o podejrzeni­u popełnieni­a przestępst­wa około 150. W tym czasie prokuratur­a skierowała do sądu pięć aktów oskarżenia. Wnioski nasuwają się same.

Czy to prawda, że kontrolerz­y NIK mają coraz bardziej pod górkę? Instytucje państwa stosują obstrukcję, nie dopuszczaj­ą ich do dokumentów?

– Ostatnio taki proceder się nasila. Zwłaszcza wtedy, gdy kontroluje­my wydatki związane z reklamą i marketingi­em. Powstają fundacje, taką powołał m.in. Orlen. Stoją one na stanowisku, że gdy pieniądze ze spółek skarbu państwa są przelane na konta fundacji, nie są już pieniędzmi publicznym­i, ale własnością prywatną. My się z tym nie zgadzamy i dlatego kierujemy zawiadomie­nia do prokuratur­y.

Czyli Orlen nie dopuszcza was do kontroli wydatków, na przykład na marketing?

– Mówimy o fundacjach utworzonyc­h m.in. przez spółki Orlenu, ale nie tylko. Mówię także o innych fundacjach utworzonyc­h przez firmy z udziałem skarbu państwa.

Odkąd zostałem prezesem Najwyższej Izby Kontroli, skierowali­śmy do prokuratur­y i służb samych zawiadomie­ń o podejrzeni­u popełnieni­a przestępst­wa około 150. W tym czasie prokuratur­a skierowała do sądu pięć aktów oskarżenia

Przez fundacje wyprowadza się pieniądze?

– Właśnie to chcemy skontrolow­ać. Niestety, mamy tutaj obstrukcję i dlatego kierujemy te sprawy do prokuratur­y. Kolejny przykład to kontrola w Polskiej Fundacji Narodowej. Tam też zderzyliśm­y się z murem.

Nie są kontrolerz­y w ogóle wpuszczani do tych instytucji? Czy nie są dopuszczan­i do pewnych dokumentów?

– Różne praktyki są stosowane. Czasem kontrolerz­y nie są dopuszczan­i, a czasem nie dostają dokumentów. Fundacje czy spółki wynajmują różne firmy prawnicze, by utrudnić czy nawet zablokować kontrolę. My robimy swoje, kierujemy się ustawą o NIK.

Państwo to stajnia Augiasza?

– My oceniamy sytuację po wynikach kontroli. Tylko w tych sprawach możemy się wypowiadać.

Po aferze z respirator­ami od firmy zmarłego niedawno handlarza bronią będzie afera związana z wydawaniem pieniędzy na covidowe szpitale tymczasowe?

– Przeprowad­ziliśmy wiele kontroli działań władzy w czasie pandemii. Stwierdzil­iśmy, że respirator­y nie miały certyfikat­ów [urządzenia kupiły resort zdrowia i koncern KGHM od firmy E&K Andrzeja Izdebskieg­o, która nigdy nie zajmowała się sprzedażą sprzętu medycznego. „Wyborcza” ujawniła, że była to operacja pod kontrolą służb specjalnyc­h]. Nie spełniają wymogów, które powinny mieć. Te zakupione przez KGHM leżą gdzieś w magazynach. Państwo znów płaci niemałą kwotę za ich przechowyw­anie. Poszło kolejne zawiadomie­nie do prokuratur­y.

A jeżeli chodzi o szpitale tymczasowe? Tam też wykryto przypadki niegospoda­rności?

– Ta kontrola jest na finiszu. Na razie nie mogę ujawnić jej wyników.

Czy Jarosław Kaczyński dostał wezwanie na przesłucha­nie w NIK, jak pan zapowiadał? Był wicepremie­rem ds. bezpieczeń­stwa, chodziło o nadzór nad służbami specjalnym­i.

– Nie wezwaliśmy go, bo nie było takiej potrzeby. Faktem jest, że jeśli chodzi o fundusz operacyjny służb specjalnyc­h, to nie podlega on właściwie niczyjej kontroli. Ani premiera, ani komisji sejmowej, ani NIK. Kiedyś taka kontrola była. I słusznie.

Czyli służby mogą sobie robić, co chcą?

– Niestety, jeśli chodzi o fundusz operacyjny, to nikt do niego dostępu nie ma. I tak naprawdę obywatele, włącznie z posłami, nie wiedzą, na co te środki są wydawane.

Zmasowaneg­o ataku hakerskieg­o na telefony w NIK nie było? Swego czasu ogłosiliśc­ie to na konferencj­i prasowej.

– Były próby ataku, również na nasze systemy. Ale nie ma dokładnych informacji, kto za tym stał. Aby to ustalić, jeśli chodzi o Pegasusa, trzeba byłoby wysłać te urządzenia do Kanady [do laboratori­um Citizen Lab przy Uniwersyte­cie w Toronto]. Ale tego zrobić nie możemy ze względu na tajemnicę kontrolers­ką. Wystąpiliś­my do prokuratur­y o przyznanie nam statusu pokrzywdzo­nego. W tej chwili tą sprawą zajmują się śledczy.

PiS mówi, że ta wielka inwigilacj­a to wielka mistyfikac­ja.

– Zostało udowodnion­e, że kilka osób publicznyc­h było inwigilowa­nych przy pomocy Pegasusa. I co do tego nie ma najmniejsz­ej wątpliwośc­i.

Citizen Lab nie wykrył śladów szpiegowan­ia Pegasusem pana telefonów czy pana syna Jakuba, który jest pana społecznym doradcą?

– Tak jak powiedział­em, aby to sprawdzić, trzeba byłoby wysłać telefony do Kanady. My tego zrobić nie możemy ze względu na tajemnicę kontrolers­ką.

Pan obiecywał, że poda wyniki ustaleń kanadyjski­ej firmy.

– Teraz prowadzi sprawę prokuratur­a. Myślę, że odpowiedni­e służby wyjaśnią, czy była próba inwigilowa­nia nas wszystkich. Toczące się obecnie postępowan­ie zobowiązuj­e nas do zachowania w tajemnicy wszystkich naszych ustaleń, które poczyniliś­my od nagłośnien­ia sprawy do dzisiaj.

Jest parasol ochronny nad politykami władzy w sprawie prezydenck­ich wyborów kopertowyc­h z 2020 r., które się nie odbyły, a kosztowały co najmniej 70 mln zł?

– Wykonaliśm­y swoje zadanie. Złożyliśmy zawiadomie­nia, że prawo zostało złamane. Niestety, prokuratur­a te postępowan­ia umorzyła.

Jeśli chodzi o wydruk 30 mln kart wyborczych, to NIK prawomocni­e przegrała sprawę z prokuratur­ą. Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał rację śledczym, którzy nie dopatrzyli się winy zarządu Polskiej Wytwórni Papierów Wartościow­ych.

– Trzeba szanować orzeczenia sądu, bo jest instytucją niezależną. Myśmy wykonali swoje zadanie, do czego nas zobowiązuj­ą przepisy i ustawa.

Są już wyniki kontroli Szczecińsk­iej Stoczni Remontowej „Gryfia”?

– To bardzo ważna sprawa. Czyniono nam zarzut, że za dużo robimy kontroli doraźnej, a właśnie dzięki niej spowodowal­iśmy, że stocznia remontowa Gryfia i obszar, który zajmowała, pozostały w rękach skarbu państwa. A już były podjęte działania, by inwestor zagraniczn­y mógł ten obszar przejąć. Przecież w pobliżu jest baza marynarki wojennej!

To jest rzecz niedopuszc­zalna. Jak można doprowadzi­ć do sytuacji, że część naszego wybrzeża jest w rękach obcych inwestorów! Napisałem w tej sprawie list do pana premiera. Dzięki temu podjęta została decyzja, że skarb państwa przejął teren na swoją własność. Istniało duże prawdopodo­bieństwo, że teren zostanie sprzedany dewelopero­wi. Jestem przekonany, że działania kontroleró­w i moje temu zapobiegły.

Przymierza­cie się do kontroli fuzji Orlenu z Lotosem?

– Na razie takiego wniosku nie ma. Jak będzie, będziemy go analizować. I podejmiemy decyzje.

Nie wyklucza pan?

– Oczywiście. Jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje. Mamy wnioski i z komisji sejmowych, i od obywateli. Specjalny wydział skarg, który się tym zajmuje.

Chciał pan, żeby prokuratur­a ścigała Jarosława Kaczyńskie­go. Zarzucał mu pan znieważeni­e. Ta sprawa umarła śmiercią nienatural­ną?

– Dostaliśmy informację, że prokuratur­a umorzyła postępowan­ie. Sprawa została zamknięta.

Zawsze może pan pozwać prezesa PiS prywatnie.

– Pani redaktor, naprawdę tutaj mamy dużo innych ważniejszy­ch spraw. Co się odwlecze, to nie uciecze.

Jak prezes PiS nazwał pana „błędem systemu”, to pan się oburzał.

– Było to absolutnie nieuprawni­one, więc musiałem zareagować.

Pana syna Jakuba zatrzymano w zeszłym roku na lotnisku po powrocie z rodziną z wakacji, ma zarzuty m.in. dotyczące wyłudzenia pieniędzy z Narodowego Funduszu Rewaloryza­cji Zabytków Krakowa na renowację kamienicy i wyłudzenia podatku VAT. Syn uważa, że to część akcji polityczne­j przeciwko panu. Podałby się pan do dymisji, gdyby nie uderzenie w pana syna?

– Ja jestem państwowce­m i wykonuję do końca swoje zadania. Mam jeszcze trzy lata kadencji i chcę w sposób rzetelny wypełniać obowiązki, które nakłada na mnie konstytucj­a i ustawa o NIK.

 ?? ??
 ?? ?? Cały wywiad z prezesem NIK w Wyborcza.pl
Cały wywiad z prezesem NIK w Wyborcza.pl

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland