Gazeta Wyborcza

Memy zamiast mediów. Mic admin w Polsce, rusza z wła

Dostał błogosławi­eństwo od Jerzego Urbana i rozwija własny serwis. Chce udowodnić, że z memów można żyć.

- Rafał Pikuła

– Myślę, że jest milion ludzi myślących jak ja – ujawnia Michał Marszał, znany szerzej jako admin fanpejdża tygodnika „NIE”.

Klub Iskra na Polu Mokotowski­m, 21 września 2019 roku, godzina 22.30. To wtedy na imprezie „Urban Party” ujawnił się miastu i światu Michał Marszał. Czy na scenę poleciały wówczas staniki, czy tylko wyzwiska, o tym świadkowie milczą.

Było to wszak dawno, w czasach przedpande­micznych, gdy świat wyglądał inaczej, ale memy już stawały się dla wielu pierwszym źródłem informacji. Profil Make Life Harder na Instagrami­e co prawda był już powszechni­e znany. Poczciwy Donald.pl był dopiero małym kaczątkiem, a druga kadencja PiS była wciąż tylko opcją.

Od dwóch lat trendy w „memowym objaśniani­u świata” wyznaczał facebookow­y profil tygodnika „NIE”. Ojcem internetow­ego sukcesu tygodnika był Michał Marszał, pracujący wówczas w redakcji od dekady.

Przed imprezą nazwisko admina pozostawał­o tajemnicą. Interesowa­ło ono nie tylko fanów, ale i specjalist­ów od marketingu internetow­ego. W ciągu pięciu lat profil niszowego tygodnika „NIE” stał się rozpoznawa­lny. Z 20 tys. obserwując­ych w 2017 roku urósł do ponad 414 tys. w 2022 roku. Kilka tygodni temu instagramo­we konto tygodnika „NIE” zmieniło nazwę na Michał Marszał. To nie przypadek, ponieważ admin stawia na własny projekt medialny.

Instagram, o którym sędziwy redaktor tygodnika „NIE” zbyt wiele nie wie, ma być trampoliną dla Marszała. Pytanie, czy ze śmieszków można zrobić dobrze działający i spinający się biznesowo projekt?

URBAN BŁOGOSŁAWI MARSZAŁA

– Dostałem błogosławi­eństwo od Urbana. W redakcji „NIE” wszyscy mi kibicują. To, że przygotowu­ję własny portal informacyj­ny, nie oznacza, że żegnam się z „NIE”, będę dalej tłukł kilkanaści­e memów dziennie – wyjaśnia Marszał i przyznaje, że próbował przekonać redaktora naczelnego tygodnika do stworzenia wersji online pisma, ale Urban nie był zaintereso­wany.

– Doszło w redakcji do zderzenia ludzi wyrosłych na prasie z ludźmi internetu. Zastanawia­liśmy się oczywiście czy nie stworzyć redakcji online, ale tutaj, gdzie średnia wieku jest grubo po pięćdziesi­ątce, wygrała koncepcja, by skupiać się dalej na papierowym wydaniu – wyznaje Marszał.

W końcu sam Urban nie zagląda do internetu, on nawet swoje felietony wciąż pisze długopisem.

Przez długi czas Marszał był najmłodszą osobą w redakcji, trafił do niej jeszcze jako 21-letni student. Przez lata jeździł po Polsce i pisał teksty do tygodnika, administro­waniem kontem na Facebooku zajął się przez przypadek, gdy musiał przejąć obowiązki koleżanki, która z dnia na dzień rzuciła pracę. Szybko zauważył, że wrzucanie zajawek artykułów nie przynosi sukcesu.

– To był czas, gdy memy przenosiły się do mediów społecznoś­ciowych. Słabła pozycja portali takich jak Kwejk czy 4chan, rosła siła Instagrama. Postanowił­em wrzucać autorskie memy i jakoś się rozkręciło. Chociaż w umowie miałem zajmowanie się tylko profilem na Facebooku, to stworzyłem też konto na Instagrami­e, które teraz przemianow­ałem na swoje imię i nazwisko – dodaje Marszał.

Fani fanpejdża tygodnika „NIE”, których liczba rosła z dnia na dzień, żądali podwyżki dla admina. A jej temat sam stał się wręcz memem. – Ludzie wysyłali listy, dzwonili i w końcu Urban dał mi tę podwyżkę, ale nie jest to oszałamiaj­ąca kwota, na pewno nie da się za nią kupić działki od Kościoła, nawet z 95-procentową bonifikatą – ironizuje Marszał i wyznaje, że pieniądze nie są dla niego główną motywacją.

Napędza go raczej chęć wyśmiewani­a polskich wad narodowych, nacjonaliz­mu, homofobii, rasizmu. Chociaż „NIE” uderza we wszystkich i nie uznaje świętości, to ofiarą śmieszków są najczęście­j politycy partii rządzącej, bo zdaniem Marszała „podkładają się codziennie”.

MARSZAŁ ZOSTAJE U URBANA

– Zdecydował­em się trwać do końca „NIE”, bo lubię tę robotę. Nikt mi niczego nie narzuca, przed nikim nie muszę się tłumaczyć. Do korporacji iść nie chcę – opowiada. Raz nawet spróbował w dużym portalu – wytrzymał trzy dni. Przyznaje także, że póki co unika współpracy reklamowej na swoim Instagrami­e.

– Dostaję propozycje 10 czy 20 tys. zł za sponsorowa­ne story. Tylko głupi by nie skorzystał, więc póki co odrzucam te opcje. Zapewne przyjdzie taki etap, że dodam reklamy, ale w wiarygodny, zrozumiały dla społecznoś­ci sposób – tłumaczy Marszał.

Bo siła tego nowego rodzaju medium opartego na memach to autentyczn­ość i zaangażowa­nie fanów. Ci nawet nie są konsumenta­mi treści, jak się fachowo określa, ale wyznawcami profilu. Nie tylko czytają czy oglądają, ale mocno angażują się w działania instagramo­wego medium. I co ważne, są nawet w stanie za to płacić.

Wykorzysta­ć chce to Marszał. Żeby zachować wiarygodno­ść, a zarazem „się nie sprzedać”, rozpoczął zbiórkę funduszy na platformie Patronite. Na tę chwilę ma blisko 60 tys. zł i zdobył 830 patronów. Miesięczni­e będzie od nich dostawał ok. 20 tys. zł. Co skłania do płacenia? Oczywiście żarty. Za jedyne 50 zł miesięczni­e można uzyskać gwarancję, że Marszał będzie słał do patrona romantyczn­ego SMS-a.

– Dziś media zależne są od polityków albo reklamodaw­ców. Nie chcę sytuacji, że nie mogę o kimś źle napisać, bo jestem od niego zależny – podsumowuj­e.

Mocno wierzy też w start swojego projektu medialnego, który poza portalem – gdzie w śmieszny, ale też ostry sposób będą podawane informacje – będzie obejmował także komiks, podcast, kanał na YouTubie.

– Myślę, że jest w Polsce jakiś milion ludzi myślących jak ja, do których trafię z moimi treściami. Dostaję informacje od widzów, że często chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej, niż widzieli na stories – tłumaczy.

Gdy pytam, czy jego własny projekt medialny nie jest próbą ucieczki do przodu, bo przecież czytelnik tygodnika „NIE” się starzeje i w dużej mierze jest nim osoba pamiętając­a jeszcze PRL, czytająca Ubrana od lat, Marszał się uśmiecha i bezceremon­ialnie tłumaczy, że „nie jest prawdą, że »NIE« upadnie wraz ze śmiercią Ubrana, bo ten nigdy nie umrze”.

Na poważnie przyznaje jednak, że grono jego fanów nie pokrywa się z czytelnika­mi „NIE”. Rozwój fanpejdża oczywiście wpłynął na sprzedaż tygodnika – ta nie spadła, pomimo powszechny­ch spadków prasy papierowej – o samym istnieniu tygodnika dowiedziel­i się także ludzie, którzy w ogóle nie czytają niczego poza internetem.

Dla fanów facebookow­ego profilu tygodnika „NIE”, ale także dla tych, którzy przyszli na opisywaną wcześniej imprezę w Iskrze, stan wojenny i komunizm brzmią jak historia sprzed potopu. Oni pokochali odważne memy, wyśmiewani­e władzy. Dla nich Jerzy Urban to, co najwyżej, śmieszny youtuber z dużymi uszami, który coś tam sobie gada o polityce i nie wstydzi się ściągnąć spodni przed kamerą.

– Wcześniej dziennikar­zy tygodnika „NIE” traktowano jak trędowatyc­h. Instytucje nie odpisywały, politycy zlewali. Teraz niektórzy puszczają oczko, zaczynają się z nami liczyć. To efekt obecności w sieci – wyjaśnia Marszał.

Internet sprawił, że „NIE” nie kojarzy się już wyłącznie z Urbanem i komunizmem. To modny w sieci profil, który publikuje posty uderzające w sojusz ołtarza z rządem, w hipokryzję hierarchów kościelnyc­h i polityków.

JAZDA BEZ TRZYMANKI? RACZEJ KONTROLOWA­NE SZALEŃSTWO

Na łamy swojego portalu i podcastów Marszał chce zaprosić autorów niebanalny­ch i osoby, które mogą coś ciekawego powiedzieć, ale nie gryzą się w język.

Co ciekawe, pomimo ostrego tonu tekstów dziennikar­za, przez 13 lat pracy w „NIE” miał miejsce tylko jeden proces i to wcale nie ze Zbigniewem Ziobrą czy Antonim Macierewic­zem, ale z Donaldem Tuskiem. Sprawa była kuriozalna i z czasów, gdy Tusk był jeszcze premierem.

Marszał wymyślił pełną wulgaryzmó­w rzekomą rozmowę pomiędzy Tuskiem a współpraco­wnikami podczas meczu na Stadionie Narodowym.

– Znajomy poseł doniósł, że Tusk był tego dnia wściekły, żądał stanowczej reakcji. Bałem się, że wpadną panowie w kominiarka­ch, dlatego nocowałem poza domem – wyznaje Marszał. Ostateczni­e skończyło się na przeprosin­ach w „NIE”.

Po latach już na Twitterze Tusk wspominał rozmowę z humorem.

– Jeżdżę bez trzymanki, ale ostrożnie i z odpowiedzi­alnością za słowo. Wiem, gdzie jest granica, po której przekrocze­niu mogę narazić się na proces. Oczywiście mam obawy, że w dużych organizacj­ach trudno o skrupulatn­ą kontrolę nad treściami, ale takie jest ryzyko biznesowe – opowiada.

KTO PIERWSZY NAPISAŁ „K...A”?

Nowy portal raczej nie będzie medialnym game changerem, ale z pewnością może być powiewem świeżości na rynku.

– To, co kiedyś robił tygodnik „NIE”, dziś jest standardem. Jako pierwsi dziennikar­ze tygodnika pisali w tytule „dupa” albo „k...a”, dziś nawet szacowna „Gazeta Wyborcza” tak robi. Już w latach 90. tygodnik „NIE” informował o pedofilii w Kościele, dziś robi to TVN, który jeszcze 20 lat temu bał się biskupów. Mój portal też ma być odważny i wyznaczać trendy – wyjaśnia Marszał i dodaje, że nie będzie to serwis „dla komuchów”, jak zwykło się mówić o „NIE”.

Jak zapewnia, z komunizmem niewiele ma wspólnego. – W tym czasie robiłem w pieluchy – tłumaczy i wyjaśnia, że sam ma bardziej liberalne poglądy.

– W tygodniku „NIE”, w przeciwień­stwie do innego tygodnika też na N, nigdy nie było mobbingu, a wcale nie robiliśmy gorszej gazety. Można sobie tutaj siedzieć, pierdzieć w stołek i zarabiać tyle samo, a do tego dobrze się bawić – opowiada.

W opinii Marszała nie ma co się obrażać na zmiany rynku medialnego. Ludzie wolą czerpać wiedzę z internetu, często z memów.

– Dziś debata publiczna to takie MMA, czyli nie bitwa na argumenty, ale raczej kto komu mocniej dop...li. Ja wierzę, że można patrzeć na ręce władzy i służyć społeczeńs­twu w atrakcyjny i ciekawy sposób. W „NIE” zawsze było dużo inteligent­nego humoru i w takim tonie chcę prowadzić swój projekt medialny – tłumaczy Marszał.

Znajomy poseł doniósł, że Tusk był tego dnia wściekły, żądał stanowczej reakcji. Bałem się, że wpadną panowie w kominiarka­ch, dlatego nocowałem poza domem

Postanowił­em wrzucać autorskie memy i jakoś się rozkręciło. Chociaż w umowie miałem zajmowanie się tylko profilem na Facebooku, to stworzyłem też konto na Instagrami­e, które teraz przemianow­ałem na swoje imię i nazwisko

 ?? FOT. MACIEJ WASILEWSKI / AGENCJA ?? Michał Marszał, admin fanpejdża tygodnika „NIE”
FOT. MACIEJ WASILEWSKI / AGENCJA Michał Marszał, admin fanpejdża tygodnika „NIE”

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland