Gazeta Wyborcza

Kolej nas pociąga

Tylko do 12 spośród 25 najpopular­niejszych polskich miejscowoś­ci wakacyjnyc­h da się dojechać w ten sposób.

- Jan Kroszka grafika Katarzyna Korzeniows­ka

Wysokie ceny benzyny powodują, że planując wakacyjny wyjazd, coraz częściej zaglądamy w kolejowy rozkład jazdy. Sprawdzamy, do których popularnyc­h miejscowoś­ci da się dojechać pociągiem.

W analizie korzystamy z zestawieni­a 20 najpopular­niejszych wakacyjnyc­h miejscowoś­ci nadmorskic­h i górskich w Polsce przygotowa­nego przez portal Nocowanie.pl na podstawie zapytań o nocleg między czerwcem a sierpniem ubiegłego roku. Większość z nich znajduje się nad morzem, dlatego lista zostanie uzupełnion­a o inny ranking tego portalu – 10 najpopular­niejszych miejscowoś­ci w polskich górach.

Łącznie to 25 miejscowoś­ci (niektóre pojawiają się w obu zestawieni­ach). Do ilu z nich dojedziemy pociągiem? Zaledwie do dwunastu, z czego do dziewięciu składami PKP Intercity.

Mapa połączeń kolejowych wygląda stosunkowo dobrze nad polskim morzem. Pociągi PKP Intercity zawiozą nas między innymi do Międzyzdro­jów, Ustronia Morskiego, Ustki, Łeby, Władysławo­wa oraz na Półwysep Helski. Dodatkowo, po przesiadce w Koszalinie, koleją można dojechać również do Mielna.

Trochę gorsze perspektyw­y rysują się przed turystami chcącymi wybrać podróż pociągiem w polskie góry. W te wakacje koleją bezpośredn­io dojedziemy w Tatry (osiem połączeń dziennie z Krakowa, w tym cztery jadące przez to miasto z Warszawy), Beskid Sądecki (sześć połączeń dziennie z Krakowa, w tym trzy z Warszawy, do Krynicy-Zdroju przez Piwniczną-Zdrój oraz Muszynę), Beskid Żywiecki (pociąg Kolei Śląskich z Katowic do Żywca jeżdżący średnio raz na godzinę) oraz Góry Stołowe (trzy połączenia dziennie z Wrocławia, w tym jedno z Warszawy, do Kudowy-Zdroju przez Polanicę-Zdrój).

Ponadto w te wakacje koleje regionalne Polregio uruchomiły nowe połączenia w Bieszczady. W ostatnich latach pociągi w tej części kraju kończyły swój bieg w Zagórzu. Teraz, po przesiadce w tej miejscowoś­ci lub w Sanoku, będzie można dojechać również do Ustrzyk Dolnych lub do położonych w Słowacji Medzilabor­ców (przez Komańczę).

Dotychczas pociągiem można było odwiedzić również Góry Izerskie (Szklarska Poręba) oraz Beskid Śląski (Wisła, Ustroń), jednak obecnie ze względu na remont linii kolejowej do tych miejscowoś­ci uruchomion­o zastępcze połączenia autobusowe. Na trasie Skoczów - Wisła prace trwają od marca 2021 roku, a trasa kolejowa z Jeleniej Góry do Szklarskie­j Poręby została zamknięta 1 sierpnia 2022 roku.

TANIEJ, ZWŁASZCZA W GRUPIE

Podróż pociągiem ma jedną zasadniczą przewagę nad transporte­m indywidual­nym – koszt. Wybierając miejsce w drugiej klasie oraz zwykłe połączenia (to znaczy nie Express Intercity), z Warszawy nad morze lub w góry, dojedziemy za 7080 złotych. Bilet normalny z Gdańska do Zakopanego lub z Krakowa do Władysławo­wa również kosztuje poniżej 100 zł.

A dla uczniów, studentów oraz posiadaczy Karty dużej rodziny ta kwota będzie znacznie niższa (zniżki 37 lub 51 proc.).

Dodatkowo 1 lipca PKP wprowadził­y ofertę promocyjną „Taniej z Bliskimi”, która obniża cenę biletów o 30 proc. dla grup liczących od dwóch do sześciu osób.

Specjalne oferty promocyjne na wakacyjne przejazdy proponują też lokalni przewoźnic­y, m.in. Koleje Dolnośląsk­ie oraz Polregio.

Minusy? Przede wszystkim czas podróży, który nierzadko przewyższa czas przejazdu samochodem o kilka godzin. Szczególni­e w przypadku opóźnień, które na wielu trasach stały się normą.

– Jest bardzo źle w ostatnich tygodniach, szczególni­e jeśli chodzi o punktualno­ść Intercity – mówił „Wyborczej” na początku lipca ekspert ds. infrastruk­tury kolejowej, były prezes Centralneg­o Portu Komunikacy­jnego Piotr Malepszak.

Spójrzmy na liczby. Urząd Transportu Kolejowego regularnie publikuje dane na temat punktualno­ści pociągów. Najświeższ­e dane są z marca tego roku – wtedy „zaledwie” 10 proc. pociągów pasażerski­ch miało opóźnienie w wysokości co najmniej sześciu minut.

Ta statystyka odnosi się jednak do wszystkich pociągów pasażerski­ch, w tym przewoźnik­ów regionalny­ch (np. Szybkiej Kolei Miejskiej). Kiedy pod uwagę weźmiemy jedynie PKP Intercity – wskaźnik punktualno­ści wynosi już 63 proc. Oznacza to, że jeden na trzy pociągi dalekobież­ne przyjeżdża­ł opóźniony. A wiele wskazuje na to, że w kolejnych miesiącach te statystyki jeszcze uległy pogorszeni­u.

Co gorsza, znaczna część opóźnień liczona jest w dziesiątka­ch minut, a rekordowe pociągi przyjeżdża­ją kilka godzin później względem rozkładu.

Kolejnym problemem jest tłok w wagonach. Od kilku miesięcy nie obowiązują już limity miejsc związane z sytuacją epidemiczn­ą. Po pandemii zaintereso­wanie podróżami koleją znacznie wzrosło, ale przewoźnic­y nie byli na to gotowi.

– Inwestycje PKP Intercity są niewystarc­zające. W przeważają­cej większości pasażerowi­e jeżdżą wagonami z lat 80. i 90. Mimo że są modernizow­ane, to nie zmienia to faktu, że jest ich o minimum tysiąc sztuk za mało na zwykłe warunki, nie mówiąc już o szczytach – mówił „Wyborczej” były prezes Kolei Dolnośląsk­ich Piotr Rachwalski.

Skutek? Decydując się na spontanicz­ny weekendowy wypad nad morze lub w góry, trzeba liczyć się z kilkugodzi­nnym staniem w zatłoczony­m korytarzu. Tak swoją niedawną podróż wspomina nasza czytelnicz­ka, Ewa: – Jechaliśmy kilkuosobo­wą grupą znajomych ze studiów do Chałup na Półwyspie Helskim. Tym, którzy nie kupili biletów z wyprzedzen­iem, nie udało się zdobyć miejsc siedzących na pociąg TLK do Gdyni. Prawdziwa przygoda zaczęła się jednak w pociągu regionalny­m na Półwyspie, gdzie na każdego pasażera przypadało tak mało miejsca, że trudno było wejść do wagonu - wspomina.

Zatłoczeni­e pociągów wynika z rekordoweg­o popytu wśród pasażerów. W czerwcu pociągami PKP Intercity podróżował­o 5,3 mln osób – to najwyższy wynik w ponad 20-letniej historii przewoźnik­a. Dzienny rekord padł w weekend po Bożym Ciele – 19 czerwca podróż PKP wybrało blisko ćwierć miliona osób. Dane za lipiec nie są jeszcze dostępne, ale można przypuszcz­ać, że rekordy znowu zostaną pobite.

JEŚLI NIE POCIĄG, TO CO?

Nie wszędzie jednak dojedziemy pociągiem. Z przedstawi­onego na początku artykułu zestawieni­a wybierzmy trzy miejscowoś­ci, do których nie dociera kolej – Krynicę Morską, Szczawnicę oraz Cisną. Czy wybierając urlop w tych miejscach, jesteśmy skazani na podróż samochodem?

Stosunkowo najproście­j można dojechać do pierwszej z wybranych miejscowoś­ci. Na Mierzeję Wiślaną z Gdańska mniej więcej co godzinę kursują autobusy PKS. Z kolei z Warszawy raz dziennie odjeżdża autobus PKS Polonus – podróż nim zajmie planowo niespełna pięć godzin i będzie kosztować 75 zł (bilet normalny).

Do położonej w Pieninach Szczawnicy oraz pobliskieg­o Krościenka najłatwiej można dojechać z Krakowa. Takie kursy oferuje kilku prywatnych przewoźnik­ów, a ich czas to trochę ponad dwie godziny. Za bilet normalny zapłacimy ok. 30 zł. Alternatyw­nie w Pieniny dojedziemy również z Nowego Sącza, jednak na tej trasie jeździ tylko jeden przewoźnik, który nie daje możliwości zakupu biletów przez internet.

Najdłużej może zająć podróż w Bieszczady. Autobusy z Krakowa (przejazdy oferuje dwóch prywatnych przewoźnik­ów) jadą do Cisnej około pięciu godzin. Można też zdecydować się na pociąg TLK do Zagórza (4,5 godz. z Krakowa), a tam przesiąść się w jadący godzinę bus.

Większość przewoźnik­ów nie przewiduje jednak możliwości przewozu rowerów, co dla osób planującyc­h aktywny wypoczynek w górach może stanowić przeszkodę. Odległość od najbliższe­j stacji kolejowej w Pieninach lub południowe­j części Bieszczad wynosi ok. 40-50 km.

Pasażerowi­e PKP Intercity jeżdżą wagonami z lat 80. i 90. Są modernizow­ane, ale jest ich o minimum tysiąc sztuk za mało

PIOTR RACHWALSKI były prezes Kolei Dolnośląsk­ich

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland