Posiadłość Trumpa pod lupą
Były prezydent miał nielegalnie wywieźć je z Białego Domu. Joe Biden: „O przeszukaniu dowiedziałem się z Twittera”.
Agenci FBI weszli do rezydencji Donalda Trumpa na Florydzie, przeszukali ją i zabrali pudła pełne dokumentów.
Zaczęło się w poniedziałek ok. 9 rano czasu lokalnego. Agenci FBI weszli do posiadłości Donalda Trumpa Mar-a-Lago w Palm Beach na Florydzie. Mieli nakaz związany z prowadzonym śledztwem, które ma wyjaśnić, czy były prezydent bezprawnie zabrał z Białego Domu – a częściowo także zniszczył – ważne państwowe dokumenty.
Brak szacunku dla tajemnic państwowych
Jak podają CNN i „New York Times”, agenci wynieśli kartony pełne dokumentów. Wcześniej Trump przez wiele miesięcy zwlekał z oddaniem piętnastu pudeł pełnych ważnych materiałów, których zwrotu domagały się Narodowe Archiwa i Departament Sprawiedliwości. Stało się jasne, że zaginęły, kiedy na początku roku chcieli je przejrzeć członkowie parlamentarnej komisji badającej okoliczności styczniowego szturmu zwolenników byłego prezydenta na Kapitol.
Ostatecznie Trump zwrócił dokumenty, kiedy zagrożono mu odebraniem ich siłą, jednak nie oddał wszystkiego. Według śledczych na Florydę mógł zabrać materiały wyraźnie oznaczone jako tajne i kluczowe dla bezpieczeństwa narodowego.
Trump już jako prezydent słynął z braku poszanowania dla ważnych dokumentów. Jak przypomina „New York Times”, regularnie darł i wrzucał do niszczarki istotne materiały, nawet te zaklasyfikowane jako tajne, które powinny były trafić do archiwów. Pod koniec swojej prezydentury ponoć regularnie wyrywał strony, które go zaciekawiały, z codziennego prezydenckiego briefu, który często zawiera tajne informacje na temat zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego. Zabierał je ze sobą do swoich prywatnych pokoi, by już ich nie oddać, choć powinny się znaleźć w archiwach.
FBI i Departament Sprawiedliwości nie komentują sprawy przeszukania rezydencji Trumpa. Z kolei prezydent Joe Biden stwierdził, że nic nie wiedział o planach przeszukania i dowiedział się o wszystkim z Twittera.
„Nie chcą, bym startował w wyborach”
Trump, którego w czasie nalotu nie było w Mar-a-Lago, nie ukrywa wściekłości. – Właśnie trwa najazd, oblężenie i okupacja mojego pięknego domu przez wielką grupę agentów FBI – obwieścił w poniedziałek. – Włamali się nawet do mojego sejfu! – żalił się w oświadczeniu, choć w czasie, kiedy je publikował, było już po przeszukaniu, a agenci opuścili jego dom. – Po mojej współpracy z odpowiednimi agencjami rządowymi ten niezapowiedziany nalot nie był konieczny ani właściwy. Takie rzeczy dzieją się tylko w upadłych krajach Trzeciego Świata – dodał.
Sprawa budzi emocje, bo – jeśli potwierdzi się, że Trump wyniósł i być może zniszczył ważne prezydenckie dokumenty – byłemu prezydentowi grozi kara grzywny, więzienia albo dyskwalifikacji z obecnego lub przyszłych stanowisk państwowych.
Tymczasem Trump planuje start w wyborach prezydenckich w 2024 r., dlatego twierdzi, że nalot FBI to spisek „radykalnych, lewicowych Demokratów”, którzy „desperacko nie chcą, żebym startował, i zrobią wszystko, by powstrzymać Republikanów i konserwatystów”.
„New York Times” zauważa jednak, że agenci nie dostaliby nakazu przeszukania, gdyby nie przekonali sądu, że istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa i że w Mar-a-Lago mogą być na to dowody. Akcja musiała wymagać zgody najważniejszych osób w FBI i Departamencie Sprawiedliwości.
Jak zauważają amerykańscy komentatorzy, przeszukanie rezydencji Trumpa oznacza wyraźne przyspieszenie postępowań, jakie toczą się przeciwko byłemu prezydentowi. Poza śledztwem parlamentarnej komisji, która wyjaśnia okoliczności szturmu na Kapitol, Departament Sprawiedliwości prowadzi przesłuchania byłych współpracowników Trumpa w sprawie jego planów unieważnienia wyborów prezydenckich.
Republikanie wściekli na FBI
Syn Trumpa Eric potwierdził w rozmowie z Fox News, że nakaz dotyczył prezydenckich dokumentów wywiezionych z Waszyngtonu i że on sam powiedział ojcu, że w jego domu jest FBI.
W poniedziałek wieczorem w pobliżu Mar-a-Lago zebrało się kilkudziesięciu zwolenników Trumpa, by zaprotestować przeciwko przeszukaniu rezydencji. Wściekli są też Republikanie. W poniedziałek kilku republikańskich gubernatorów wydało oświadczenia zdecydowanie potępiające przeszukanie. „Ścigali go już jako kandydata, potem jako prezydenta, a dziś – jako byłego prezydenta. Wykorzystywanie w ten sposób wymiaru sprawiedliwości jest nieamerykańskie” – zżyma się na Twitterze gubernator Dakoty Południowej Kristi Noem.
„To wydarzenie bezprecedensowe i niepokojące” – wtóruje jej gubernator Asa Hutchinson z Arkansas, który domaga się ujawnienia nakazu przeszukania i uzasadnienia jego wydania. „To dowód na upolitycznienie FBI, które jest przeciwne Trumpowi, odkąd wystartował na prezydenta, co trwa do dziś” – przekonuje z kolei na Twitterze gubernator Alaski Mike Dunleavy.
Szefem FBI jest Christopher Wray, mianowany na to stanowisko jeszcze przez Trumpa.