Rząd knebluje związki?
Rząd sam przyznaje, że w zakresie strajków polskie prawo jest niezwykle restrykcyjne na tle Europy. W tym samym dokumencie uzasadnia, dlaczego przepisy staną się jeszcze bardziej drakońskie.
Zgodnie z danymi Państwowej Inspekcji Pracy w Polsce dochodzi średnio do wszczęcia ok. 400 sporów zbiorowych rocznie, np. 384 w 2020 r. Niewiele z nich prowadzi jednak do strajków. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2020 r. strajkowano w Polsce zaledwie 27 razy. Powodów jest wiele, a najważniejszy jest taki, że ustawa w tym zakresie jest jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie.
W uzasadnieniu do projektu nowej ustawy o sporach zbiorowych pracy rząd sam zresztą przyznaje, że „obowiązujący w Polsce system jest dość sformalizowany”. I dalej tłumaczy: „ (...) jednak konieczność zapewnienia systemu o takim charakterze została spowodowana uwarunkowaniami historycznymi (strajkami lat 80. XX wieku)”. Mimo to nie luzuje przepisów i zamierza wprowadzić dodatkowe obostrzenia. Przykłady?
Konstytucyjne prawo do strajku dla wybranych
Do tej pory każdy związek zawodowy miał prawo do wszczęcia sporu z pracodawcą po przejściu całej regulowanej ustawą procedury.
Zgodnie z nią spór zbiorowy rozpoczyna się, kiedy pracodawca odmownie odpowie na postulaty przedstawione mu przez związek zawodowy. Najpierw strony zasiadają do rokowań, potem zaś do mediacji z udziałem mediatora. Jeśli mimo to się nie dogadają, załoga ma prawo przeprowadzić dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Aby mogło dojść do strajku generalnego, związek zawodowy musi przeprowadzić referendum strajkowe, w którym udział musi wziąć co najmniej 50 proc. wszystkich zatrudnionych u danego pracodawcy. Spełnienie zwłaszcza tego ostatniego kryterium jest nie lada wyzwaniem logistycznym, szczególnie w największych firmach.
Teraz część związków zawodowych całkowicie straci prawo do wejścia w spór z pracodawcą i strajku. Bo aby wszcząć spór zbiorowy w firmach, w których związków zawodowych jest więcej niż jeden, trzeba będzie... zbudować koalicję. Jeśli zaś nie uda się jej stworzyć, w sporze będzie musiał wziąć udział co najmniej jeden reprezentatywny związek zawodowy.
Reprezentatywny związek zawodowy musi zrzeszać co najmniej 15 proc. pracowników i pracownic. Jeśli związek jest zrzeszony w reprezentowanej w Radzie Dialogu Społecznego centrali związkowej – a więc NSZZ „Solidarność”, OPZZ lub FZZ – wystarczy, jeśli zrzesza 7 proc. załogi.
– W małych firmach te zmiany nie będą istotne, bo w nich funkcjonuje zazwyczaj jedna organizacja związkowa. Celem rządu wydaje się pacyfikacja bojowych, niezależnych od władzy związków w spółkach skarbu państwa, np. w Poczcie Polskiej, i w państwowych instytucjach, jak ZUS albo Krajowa Administracja Skarbowa. W państwowych podmiotach często te mniejsze związki walczą o pracowników, większe zaś żyją w zgodzie z finansującą je spółką – komentuje Piotr Szumlewicz ze Związkowej Alternatywy.
– W takich zakładach jak np. Volkswagen, w którym duża i reprezentatywna „Solidarność” żyje w symbiozie z zarządem, a Inicjatywa Pracownicza jest bardzo aktywnym, ale nowym związkiem, IP będzie mogła wejść w spór zbiorowy i strajkować tylko za zgodą „Solidarności”. Czyli w praktyce nigdy – tłumaczy Jakub Grzegorczyk z OZZ Inicjatywa Pracownicza.
– Naszym zdaniem to nie tylko złamanie ustawy o związkach zawodowych, która mówi o niezależności działań związków od pracodawcy i innych organizacji związkowych. To także niezgodne z art. 59 konstytucji, który gwarantuje każdemu obywatelowi i obywatelce prawo do zrzeszania się w związkach zawodowych, które mogą reprezentować swoje prawa poprzez spory zbiorowe i strajki – tłumaczy Andrzej Jankowski, prawnik Forum Związków Zawodowych (FZZ). – W tym zakresie wszystkie trzy centrale są zgodne: to naruszenie konstytucji.
Spór wygaśnie sam
Rząd chce też wprowadzić maksymalny czas trwania sporu zbiorowego. Ten miałby trwać dziewięć miesięcy – z możliwością wydłużenia do 12, o ile przystanie na to pracodawca. Po upływie tego czasu wygasałby z mocy prawa. Skąd ta zmiana? Zdaniem rządu „permanentne pozostawanie w sporach nie służy dialogowi społecznemu”. Jednocześnie jednak rząd na tym poprzestaje i nie daje związkom zawodowym żadnych narzędzi, aby te mogły zmusić pracodawcę do szybszych reakcji. A częstą praktyką jest, że firma przedłuża spór, jak tylko może – odsuwając w ten sposób widmo strajku.
– Zawsze byliśmy przeciwni długotrwałym sporom zbiorowym, ale to rozwiązanie spowoduje, że pracodawcom tym bardziej będzie zależeć na ich przedłużaniu – zauważa Andrzej Jankowski. I wyjaśnia: – Ustawodawca nie przewidział żadnych zapisów, które zobowiązywałyby pracodawcę do prowadzenia sporu w dynamiczny sposób. Na rękę tego ostatniego będzie więc przeciąganie spraw, bo przecież w końcu spór wygaśnie z mocy prawa.
Jankowski krytykuje także wprowadzenie przepisu, zgodnie z którym będzie można skontrolować legalność przeprowadzenia referendum strajkowego. Sąd miałby 14 dni na rozpatrzenie takiej sprawy: – Jestem prawnikiem związkowym od blisko 30 lat i wiem, jak wygląda sądowa praktyka. Kiedy wprowadzono możliwość kontroli liczby członków związku zawodowego, sądy dostały na to maksymalnie 60 dni. A znam postępowania, które trwają rok.
Jedynym punktem, który związki powitały z zadowoleniem, jest ten, który znosi dotychczasową fikcję.
Obecnie spór zbiorowy można prowadzić w sprawie warunków pracy, płacy, świadczeń socjalnych lub praw i wolności związkowych. A to oznacza, że teoretycznie nie zastrajkujemy ws. umów śmieciowych. W praktyce jednak takie spory i tak są toczone. Dlatego nowa ustawa nie będzie już wyliczać, co może być przedmiotem sporu, a co nie. Zamiast tego spór zbiorowy zostanie zdefiniowany szeroko, jako „spór osób wykonujących pracę zarobkową z pracodawcą lub pracodawcami o zbiorowe prawa lub wolności związkowe, a także o zawodowe, ekonomiczne lub socjalne zbiorowe interesy lub prawa, związane z wykonywaniem pracy”.
Jakub Grzegorczyk: – Projekt idzie w kierunku zwiększenia państwowej kontroli nad sporami i zwiększenia liczby obowiązków, które trzeba spełnić, zanim możliwe będzie zorganizowanie legalnego strajku. W ten sposób ruch związkowy zostanie pozbawiony swojej najpoważniejszej broni. Pracownicy i pracownice będą mogli już tylko prosić pracodawców o spełnienie ich postulatów.
Konsultacje w sprawie projektu mają się odbyć w trzecim kwartale br., zaś ustawa miałaby wejść w życie po upływie miesiąca od dnia jej ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.
Część związków zawodowych całkowicie straci prawo do wejścia w spór z pracodawcą i strajku. Bo aby wszcząć spór zbiorowy w firmach, w których związków zawodowych jest więcej niż jeden, trzeba będzie... zbudować koalicję