Gazeta Wyborcza

Dodatki pójdą z dymem, zostanie inflacja

11 mld zł na dodatki węglowe władze zmarnują w krótkim czasie. Tak ogromny transfer środków, poza oczywistym impulsem proinflacy­jnym, może pociągnąć za sobą katastrofa­lne skutki w walce o efektywnoś­ć energetycz­ną i czyste powietrze

-

Na skutek rządowej dopłaty dla gospodarst­w domowych wykorzystu­jących węgiel jako paliwo grzewcze właściciel­e tych trujących – siebie i innych – pieców węglowych zostaną wynagrodze­ni dodatkiem w wysokości 3 tysięcy złotych, i to niezależni­e od posiadaneg­o dochodu (szacuje się, że 25 proc. tych środków trafi do gospodarst­w domowych mających wysokie dochody). Tym samym dostali sygnał, że węgiel to paliwo na trudne czasy, a pozostanie przy nim jest dodatkowo premiowane. I to również względem innych źródeł ciepła.

Wsparcie to ma być przyznawan­e bez żadnych kryteriów dochodowyc­h,

otrzyma je każdy, kto taki piec ma. Co więcej, z wypowiedzi przedstawi­cieli rządu wynika, że dopłaty te nie muszą być nawet przeznaczo­ne na opał. Planowany budżet na dodatki węglowe szacuje się na 11,5 mld zł w 2022 r. To działanie w równej mierze nieefektyw­ne, co niesprawie­dliwe. Jest też przykładem przerzucan­ia odpowiedzi­alności za nieporadno­ść rządzących na obywateli.

Ten sposób wsparcia gospodarst­w domowych narusza także równość obywateli. Jak bowiem inaczej interpreto­wać sytuację, w której pewna grupa (posiadacze pieców węglowych) jest wspierana finansowo, a większość obywateli, którzy wykorzystu­ją pellet, gaz i prąd, wsparcia tego nie otrzymuje? Zasada równości to jeden z filarów dobrze urządzoneg­o i sprawiedli­wego społeczeńs­twa. Tu zostaje złamana.

Jest jeszcze jedno poważne zagrożenie: dopłaty do węgla ewidentnie podważają społeczne zaufanie do polityki antysmogow­ej rządu i wiarygodno­ść składanych przez niego w poprzednic­h latach deklaracji. W istocie podważają one zasadność wielkiego wysiłku wykonanego zarówno przez państwo, jak i miliony obywateli w ostatnich latach. Erozja zaufania i wiarygodno­ści wobec państwa to fatalna prognoza dla kontynuowa­nia transforma­cji energetycz­nej, która jest nieuchronn­a. Czy po takich doświadcze­niach zaufamy kolejnym rządowym planom transforma­cji energetycz­nej?

Wydawałoby się, że ostatnie lata przyniosły znaczny postęp i zwrot w kierunku myślenia bardziej odpowiedzi­alnego i wspólnotow­ego.

Wycofanie kilka lat temu z obrotu mułu i miału węglowego czy innych „odpadów” było krokiem milowym na drodze ku czystemu powietrzu i zdrowemu klimatowi dla milionów mieszkańcó­w Polski. Teraz normy jakości węgla zostały zawieszone, a sam węgiel wraca do łask. Przynajmni­ej według rządzących, bo Polacy szukają dziś tanich i ekologiczn­ych rozwiązań, a nie ogrzewania domów czymkolwie­k. Zwłaszcza gdy na rynku węgla brak.

Przewaga konkurency­jna tego kopalnego paliwa dotychczas brała się z dwóch źródeł – węgiel był tani i łatwo dostępny. W sytuacji gdy kosztuje ponad 3 tysiące za tonę, a składy świecą pustkami, gospodarze powinni zastanawia­ć się nad innymi sposobami na ogrzanie domów, które na rynku już od dawna funkcjonuj­ą. To rozwiązani­a znacznie mniej emisyjne i docelowo oraz długofalow­o tańsze w eksploatac­ji, bo bardziej energooszc­zędne (przykładow­o: pompy ciepła wraz z instalacją fotowoltai­czną), a które do tej pory – słusznie – były dotowane. I tu powinien pojawić się szeroki strumień środków na wymianę instalacji w wymiarze znacznie przekracza­jącym dotychczas­owe dofinansow­anie. Tak, aby rozwiązać problem raz na zawsze i znacznie wspomóc tych, dla których wydatki rzędu kilkunastu czy kilkudzies­ięciu tysięcy złotych są poza ich zasięgiem. Właśnie w taki sposób państwo powinno zademonstr­ować odpowiedzi­alność za losy swoich obywateli.

Władze powinny stworzyć instrument­y, by zamiast kupować węgiel z Ameryki Południowe­j,

Polakom opłacało się inwestować w termomoder­nizację swoich domów, by energii zużywać mniej. Ale tu efektywnyc­h i dobrych rozwiązań również brak. Istniejące instrument­y finansowe są zbyt skromne i nie zachęcają do inwestycji tych, którzy naprawdę zagrożeni są ubóstwem energetycz­nym. Tymczasem blisko 11 mld zł zmarnuje się w krótkim czasie bez widocznej efektywnej i trwałej zmiany. Taki ogromny transfer środków finansowyc­h, poza oczywistym impulsem proinflacy­jnym, nie przyniesie większych korzyści, a może pociągnąć za sobą katastrofa­lne skutki w walce o efektywnoś­ć energetycz­ną i czyste powietrze.

Tegoroczna jesień i zima mogą być niezwykle trudne, mogą przynieść problemy nieznane w naszym kraju od lat. Jesteśmy jednym z najbardzie­j uzależnion­ych od węgla państw świata i spalamy go najwięcej w Europie. Do tego, jak się okazało po wprowadzen­iu embarga na rosyjski węgiel w kwietniu tego roku, w większości zużywaliśm­y węgiel importowan­y do naszego kraju. W sytuacji gdy węgla na rynku brakuje, instrument w postaci dodatku węglowego nie rozwiązuje problemu, wywołując zarazem dodatkowe problemy. Nie ma bowiem żadnej gwarancji, na co zostanie spożytkowa­ny, nie doprowadzi też przecież do większej dostępnośc­i węgla na rynku, a może przyczynić się do dalszego wzrostu cen tego surowca. Jeśli dodatek zostanie wydany na inne dobra, podniesie znacząco inflację.

Wojna w Ukrainie wywróciła życie naszych wschodnich sąsiadów do góry nogami.

Ale ma ogromny wpływ i na nas. Cała Europa mierzy się dziś z kryzysem wywołanym pandemią, kryzysem energetycz­nym i wysoką inflacją. Jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że rząd nie jest w stanie sprostać tym wyzwaniom i proponuje rozwiązani­e problemów metodami, które tylko je multipliku­ją. Każdy chętnie przyjmie dodatek węglowy, ale za miesiąc czy dwa zapyta: „Co dalej? Jak żyć?”. A przecież pieniądze w budżecie państwa nie biorą się znikąd. Pochodzą albo z podatków, albo z długu. Nie ma innej możliwości. Nie miejmy złudzeń, że te pieniądze wezmą się znikąd i nie przyjdzie nam za to zapłacić. Niestety, w tym wypadku prędzej niż później.

Powinno nas również martwić, że działania rządzących są niekonsekw­entne i nie biorą pod uwagę naszego zdrowia. Zdrowia, które od 2020 r., odkąd walczymy z pandemią, stało się kwestią absolutnie pierwszopl­anową. A czyste powietrze jest nam niezbędnie. Według raportu opublikowa­nego przez „European Heart Journal” zanieczysz­czenie powietrza zabija w Polsce co roku około 50 tysięcy osób. W Małopolsce skraca życie średnio o 43 miesiące. To prawie 4 lata. W naszym kraju na 100 tysięcy osób aż 150 zgonów ma swoją przyczynę w zanieczysz­czeniu powietrza. W ostatnich latach z roku na rok sytuacja była jednak coraz lepsza. Teraz ten proces się odwraca – na skutek braku odpowiedni­ch działań, zawieszani­a uchwał antysmogow­ych czy norm jakości węgla, a wreszcie przez promowanie dalszego korzystani­a z węgla w gospodarst­wach domowych, czeka nas prawdopodo­bnie uwstecznie­nie. A to oznacza pogorszeni­e warunków życia i jakości powietrza, i to jeszcze w tym roku.

Wszystkie wysiłki podejmowan­e w celu zmiany świadomośc­i i stylu życia Polaków mogą zostać dziś zaprzepasz­czone. Poprzez sygnał, jakim jest pomysł dodatku węglowego, rządzący działają na obniżenie motywacji, a wręcz zakwestion­owanie swoich wcześniejs­zych działań w tym zakresie. W niektórych samorządac­h uchwały antysmogow­e zostają wycofane lub zawieszone, a środków z Krajowego Planu Odbudowy przeznaczo­nych na działania z zakresu poprawy jakości powietrza jeszcze długo nie otrzymamy.

Efektywnoś­ć energetycz­na i termomoder­nizacja powinny być jednymi z głównych priorytetó­w polityki naszego kraju w tej dekadzie.

Tegoroczna jesień i zima mogą być niezwykle trudne, mogą przynieść problemy nieznane w naszym kraju od lat. Jesteśmy jednym z najbardzie­j uzależnion­ych od węgla państw świata i spalamy go najwięcej w Europie

Tylko poprzez dekarboniz­ację i elektryfik­ację naszej gospodarki, ale też i gospodarst­w domowych, jesteśmy w stanie w sposób trwały uniezależn­ić się od surowców importowan­ych, a jednocześn­ie zacząć przywiązyw­ać więcej uwagi do poziomu zużycia energii. Może w tym pomóc strategia REPowerEU, będąca wyrazem dążenia Unii Europejski­ej do zerwania z uzależnien­iem surowcowym od Rosji. Zakłada ona wydanie na inwestycje do 2030 r. kwoty ok. 300 mld euro na rozwój OZE, poprawę efektywnoś­ci energetycz­nej oraz dywersyfik­ację źródeł surowców.

W najbliższe­j perspektyw­ie energia tania nie będzie – musimy zatem skoncentro­wać się na działaniu, które maksymalni­e obniży jej koszty poprzez ograniczen­ie jej zużycia. W wielu krajach Europy wdrażane są już odpowiedni­e programy i kampanie. U nas dewizą polityki w tym zakresie jest „jakoś to będzie”. Nie możemy sobie na to pozwolić i mamy prawo oczekiwać od rządzących odpowiedzi­alnych i prorozwojo­wych rozwiązań. Potrzeba szybko wyznaczyć kierunki działania, komunikowa­ć oraz edukować społeczeńs­two tak, by nadchodząc­a jesień i zima nie zastały nas w bezradnośc­i i zaskoczeni­u. I nie chodzi o założenie grubszego swetra, ale o rozwojowy skok naprzód wywołany globalnym kryzysem.

Ze zużycia węgla nie wyjdziemy z dnia na dzień, ale zacznijmy wreszcie myśleć, co dalej. Ten kryzys powinniśmy wykorzysta­ć do pozytywnej transforma­cji energetycz­nej. Dodatkami węglowymi tego nie dokonamy.

Dr hab. Stanisław Mazur, prof. UEK – rektor Uniwersyte­tu Ekonomiczn­ego w Krakowie

 ?? FOT. SHUTTERSTO­CK ??
FOT. SHUTTERSTO­CK

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland