Schabowe i hamburgery nie na zdrowie
Nasze bakterie jelitowe rozkładają czerwone mięso w sposób, który prowadzi do miażdżycy. To, co dzieje się w jelitach, może być ważniejsze niż poziom cholesterolu – twierdzą naukowcy.
Choroby związane z układem krążenia są najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce i na świecie. Powszechna jest choroba sercowo-naczyniowa, czyli miażdżyca tętnic, które dostarczają krew do serca. Wiadomo, że miażdżyca ma związek ze stylem życia, w tym z dietą.
Czerwone mięso od dawna było na liście winowajców, ale długo nie było jasne, dlaczego dokładnie jest takie szkodliwe.
Proces łączący mięso z miażdżycą opisali właśnie naukowcy z Uniwersytetu Tufts w USA. Potwierdzili, że gdy ktoś zje wieprzowinę, wołowinę czy dziczyznę, jego mikrobiom jelitowy produkuje metabolity, które podnoszą ryzyko miażdżycy. Badania opublikowało czasopismo „Arteriosclerosis, Thrombosis and Vascular Biology”.
Naukowcy przeanalizowali dane 3931 kobiet i mężczyzn, którzy
w momencie rozpoczęcia badania mieli skończone 65 lat. Analiza objęła ponad 12 lat. Badacze skorzystali z danych zbieranych w ramach długoterminowych badań kardiologicznych prowadzonych przez amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia.
Metabolitem związanym z trawieniem czerwonego mięsa i miażdżycą jest N-tlenek trimetyloaminy (TMAO). Niektóre nasze mikroby zajmują się metabolizowaniem karnityny z czerwonego mięsa, a końcowym efektem tego procesu jest właśnie TMAO.
Już wcześniejsze badania wykazały, że TMAO łączy się z ryzykiem choroby. Wyższy poziom TMAO stwierdzono np. u pacjentów z udarem mózgu. A jeszcze inny eksperyment pokazał, że poziom TMAO znacznie się zmniejszył po czterech tygodniach niejedzenia czerwonego mięsa.
Naukowcy tłumaczą, że poziom TMAO może być markerem określającym, jak duże jest ryzyko zawału lub udaru u danej osoby.
Najnowsze badanie potwierdza, że szlaki metaboliczne związane z karnityną z czerwonego mięsa, w których pośredniczy mikrobiota jelitowa, mogą podnosić ryzyko miażdżycy. Dlaczego? Ponieważ przy metabolizowaniu czerwonego mięsa zawsze powstaje TMAO.
Oznacza to, że kontrolując swoją dietę, sami możemy stwierdzić, czy grozi nam miażdżyca.
Badanie wykazało, że zjadanie 1,1 porcji czerwonego mięsa dziennie podnosi ryzyko choroby sercowo-naczyniowej związanej z miażdżycą o 22 proc. Spożywanie czerwonego mięsa trzy razy dziennie podnosiło to ryzyko o 82 proc.
Najgorsze jest właśnie kumulowanie TMAO w organizmie, czyli regularne zjadanie czerwonego mięsa. Oprócz zwiększonego ryzyka miażdżycy przyczynia się też do stanów zapalnych jamy ustnej. A chore dziąsła i zęby wiązane są także z wyższym ryzykiem zawałów i choroby Alzheimera.
W najnowszym badaniu naukowcy nie zauważyli, by ryzyko chorób sercowo-naczyniowych rosło z powodu jedzenia drobiu, jaj lub ryb.
– Skupiliśmy się na spożywaniu czerwonego mięsa w związku z poziomem tłuszczów nasyconych w diecie i poziomem cholesterolu we krwi. Na podstawie naszych odkryć powstać mogą nowe interwencje skupione na interakcji między czerwonym mięsem a mikrobiomem jelitowym. Mogą pomóc nam znaleźć sposoby na zmniejszenie ryzyka sercowo-naczyniowego – powiedział współautor badania dr Meng Wang.
Badania powinny zaniepokoić nie tylko osoby lubiące hamburgery czy kotlety, ale też te stosujące L-karnitynę jako suplement diety. Jest ona składnikiem setek produktów dostępnych w klubach fitness czy w działach ze „zdrową żywnością”. L-karnityna promowana jest jako substancja dodająca energii, wspomagająca odchudzanie i budująca masę mięśniową.
Naukowcy od dawna przestrzegają, że jej metabolizowanie także wiąże się z powstaniem TMAO, a więc potencjalnie większym ryzykiem chorób kardiologicznych.
Uważają, że nie ma powodu, by stosować ten suplement.
Najnowsze badanie wykazało również, że czerwone mięso jest szkodliwe w kontekście cukrzycy typu 2. Jedzenie czerwonego mięsa wiązało się z poziomem glukozy i insuliny. A także z wyższym ogólnoustrojowym stanem zapalnym.