UKRAINA NA OSI HISTORII
Ponad wiek temu utworzenia niepodległej Ukrainy domagali się nie tylko Ukraińcy i Piłsudski, ale też pewien brytyjski geograf, autor najsłynniejszej mapy geopolitycznej w historii
13
13 kwietnia 2022 roku. W okręt flagowy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej „Moskwa” uderzają ukraińskie pociski Neptun. Okręt tonie. Kilka tygodni wcześniej świat obiegały słowa żołnierza ukraińskiego z Wyspy Wężowej, który na wezwania z „Moskwy” o poddanie wyspy odpowiedział: „idi nachuj”.
13 kwietnia 1904 roku. Rosyjski okręt flagowy „Petropawłowsk” biorący udział w bitwie o Port Artur tonie na Morzu Żółtym po wpłynięciu na japońskie miny. Wraz ze statkiem ginie legendarny admirał Stiepan Makarow, projektant lodołamaczy i kolei transsyberyjskiej. Ten dzień i ta śmierć to jedne z decydujących momentów, które doprowadziły do przegranej Rosji w wojnie z Japonią i zahamowały jej ekspansję na Dalekim Wschodzie. Ta porażka wywołała rewolucję 1905 roku, którą Lenin nazwał próbą generalną rewolucji październikowej w 1917 roku.
GEOGRAFICZNA OŚ HISTORII
25 stycznia 1904 roku, Londyn. Halford Mackinder, wykładowca geografii na Uniwersytecie w Oksfordzie i dyrektor London School of Economics and Political Science, wygłasza referat dla Królewskiego Towarzystwa Geograficznego „The Geographical Pivot of History”, czyli „Geograficzna oś (albo sworzeń) historii”. Na ścianie wisi mapa, ambicją Mackindera było pokazanie, jak geografia kształtuje historię świata.
„Geograficzna oś historii” to wnętrze Eurazji – dwukontynentu Azji i Europy – jako wspólnej, największej na planecie masy lądowej. Tu znajdował się środek mapy, co już było szokiem dla publiczności przyzwyczajonej do map skoncentrowanych na południku Greenwich, przebiegającym przez Londyn. Dla Mackindera punktem wyjścia jest geografia fizyczna, która stworzyła ogromny obszar na wschód od Uralu (pokrywający się mniej więcej z Syberią), z którego rzeki wpływają do Oceanu Arktycznego, oraz ogromny obszar bezodpływowy w centrum Azji, z którego rzeki nie wpływają do żadnego oceanu, lecz głównie do jezior, takich jak Kaspijskie i Aralskie. To połączenie tych dwóch obszarów Mackinder zdefiniował jako ową „geograficzną oś”, wokół której toczy się historia świata.
OŚ, DWA PÓŁKSIĘŻYCE I HEARTLAND
Geograficzna oś historii jest wielka i bogata w zasoby naturalne. Od północy otoczona zamarzniętym Oceanem Arktycznym, od wschodu i południa – górami i pustyniami, a więc trudno dostępna. Kto ją kontroluje, jest samowystarczalny i trudny do pobicia. To z kolei wpływa na historię konfliktu światowego jako starcia między potęgą lądową a oceaniczną, czyli między państwami kontrolującymi geograficzną oś historii a tymi, które panują nad lądami i oceanami wokół niej. Te ostatnie podzielone są na „półksiężyc wewnętrzny” – od Europy Zachodniej do Japonii, oraz „półksiężyc zewnętrzny” – resztę świata.
W 1904 roku potęgą kontrolującą oś była Rosja. Mackinder wytłumaczył, jak do tego doszło: „Podczas gdy morskie ludy zachodniej Europy pokryły oceany swoimi flotami, zasiedliły kontynenty i podporządkowały sobie krawędzie Azji, Rosja zorganizowała Kozaków i, wyłaniając się z północnych lasów, zajęła stepy, wysyłając własnych nomadów przeciw Tatarom. W czasach Tudorów i ekspansji morskiej Europy Zachodniej władza Rosji rozciągnęła się z Moskwy na Syberię. Najazd jej jeźdźców na wschód Azji był prawie tak waż
ny w skutkach politycznych jak opłynięcie Afryki, choć wydarzenia te dzieliła wielka odległość”.
Słowa „Ukraina” Mackinder nie użył, ale zwrócił uwagę na ekspansję Rosji również na zachodzie. „Podczas gdy wcześniej granica rosyjskich osad rolniczych przebiegała blisko granicy między lasem a stepem, teraz centrum populacji europejskiej Rosji leży na południe od tej granicy, pośród pól pszenicznych, które zastąpiły zachodnie stepy”.
Swoją teorię Mackinder rozwinął w książce „Ideały demokratyczne a rzeczywistość” (1919), podkreślając w niej wyjątkową rolę Europy Wschodniej w dostępie do geograficznej osi historii. Tu basen Oceanu Arktycznego spotyka się z basenem Atlantyku bez poważnych barier naturalnych, umożliwiając swobodny ruch na osi wschód-zachód. Doceniając unikalne znaczenie tego regionu, Mackinder poszerzył obszar geograficznej osi historii o baseny Morza Bałtyckiego i Czarnego, nazywając całość Heartlandem. Podkreślił też wagę połączenia Eurazji z Afryką, nazywając ten trójkontynent Wyspą Świata. W ten sposób do mapy doszedł trójwiersz: Kto rządzi Wschodnią Europą, włada Heartlandem: Kto rządzi Heartlandem, włada Wyspą Świata: Kto rządzi Wyspą Świata, włada Światem.
TRZEBA NIEMCOM ZABRAĆ PRUSY
Gdy Mackinder pisał „Ideały demokratyczne a rzeczywistość”, w Wersalu mocarstwa ustalały mapę świata po I wojnie światowej. Dla Mackindera konflikt strategiczny między Niemcami a Wielką Brytanią, który leżał u podstaw wybuchu tej wojny, był nieunikniony. Ponieważ „zarówno wolny handel w najbardziej liberalnym wydaniu, jak i agresywny protekcjonizm gospodarczy są politykami imperialnymi i prowadzą do wojny” – tłumaczył. Według niego Brytyjczycy i Niemcy wsiedli do pociągów ekspresowych jadących w przeciwnych kierunkach i „prawdopodobnie od około 1908 roku zderzenie było nieuniknione; a gdy przyszedł moment na hamowanie, było już za późno”.
Wracając do Heartlandu, terytorialnym celem ekspansji Niemiec była wschodnia Europa. Chciały one podbić Słowiańszczyznę, „po to, by produkowała żywność i kupowała niemieckie towary”. Mackinder radził politykom obradującym w Wersalu: „To absolutna konieczność, żeby między Niemcami a Rosją istniała strefa niepodległych państw”. I proponował: „W jakiś sposób Polska musi uzyskać dostęp do Morza Bałtyckiego… bufor terytorialny między Niemcami a Rosją musi być kompletny”. Pozostawienie Prus Wschodnich Niemcom uważał za zalążek przyszłej wojny, gdyż „byłyby odskocznią do penetracji Rosji”. Sugerował nawet wymianę ludzi między Prusami na wschód od Wisły a Wielkopolską. „Prawa przejazdu przez terytorium innego kraju zazwyczaj stają się niewygodne i prowadzą do konfliktów” – tłumaczył. Jak wiemy, na mocy traktatu wersalskiego powstały nowe państwa w Europie Wschodniej, w tym Polska, ale problemu Prus Wschodnich nie rozwiązał.
Klęska w I wojnie światowej i utworzenie bufora państw nie powstrzymały ekspansji Niemiec. W swoim ostatnim artykule z 1943 roku pt. „Okrągły świat i wygranie pokoju” Mackinder twierdził, że „teoria Heartlandu” jest teraz jeszcze bardziej aktualna. Przyszły pokój – pisał – wymaga ograniczenia ekspansywnych zapędów Niemiec z dwóch stron: w Heartlandzie i na północnym Atlantyku. Jako podstawę pokoju uznawał sojusz między Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Francją, ale podkreślał potrzebę ich współpracy z Rosją. Wbrew tym zaleceniom po II wojnie światowej pomysły Mackindera zainspirowały amerykańską politykę „powstrzymywania” Związku Radzieckiego i jego sojuszników poprzez otoczenie
Heartlandu łańcuchem własnych sojuszników – od Paktu Północnoatlantyckiego przez Bliski Wschód aż do Japonii.
RASISTA, IMPERIALISTA, GEOGRAF
Do teorii Mackindera należy podchodzić krytycznie. Na jego mapie brak Antarktydy, a wyolbrzymiona jest Syberia. Amerykę Południową zostawia na marginesie geografii i historii. Krytycznie trzeba też patrzeć na samego Mackindera i jego podejście, łączące geografię fizyczną z historią świata. Wbrew oskarżeniom o darwinizm społeczny Mackinder nie twierdził, że przyroda determinuje historię. Pisał, że „w niemałej mierze człowiek kontroluje siły natury…”, i podkreślał, że o produkcji gospodarczej decyduje bardziej organizacja społeczna niż zasoby naturalne. Był niestrudzonym edukatorem, walczył o status geografii w szkołach, na uniwersytetach i w zastosowaniach w polityce i gospodarce. Zawsze używał słowa „geografia”, nigdy „geopolityka”, choć stworzył najbardziej znaną mapę geopolityczną w historii. Podobno nie lubił słowa „geopolityka”, bo w Niemczech inspirowało ideologów narodowego socjalizmu.
Można Mackindera uważać za imperialistę i rasistę. Był członkiem Imperialnego Komitetu ds. Żeglugi i Imperialnego Komitetu Gospodarczego. Sięgał po rasistowski język, np. Chińczyków określał czasem jako „żółte niebezpieczeństwo”. Obwiniano go o śmierć kilku czarnoskórych porterów, uczestników ekspedycji na górę Kenia, której przewodził, i m.in. z tego powodu niedawno usunięto Mackindera z nazwy głównej sali wykładowej wydziału geografii Oksfordu, choć to on go założył. Choć nie brak też głosów, że dowody na jego udział w zastrzeleniu porterów nie są wystarczające.
Mimo tych kontrowersji dorobek zmarłego 75 lat temu Mackindera prowokuje do analizy wojny w Ukrainie w kontekście globalnym. Jego spojrzenie na geografię i historię okazuje się użyteczne, choć z pewnością jest kontrowersyjnym punktem odniesienia.
Ukraina leży na pograniczu opisanego przez niego Heartlandu.
SFRUSTROWANY WIZJONER
Trudno toczącej się wojny nie widzieć przez pryzmat starcia Rosji, jako potęgi lądowej, i NATO, jako potęgi oceanicznej. Trudno nie widzieć jej jako wojny o władzę we wschodniej Europie. Można przypuszczać, że tak widzą ją Władimir Putina, jego doradcy i duża część Rosjan.
Geopolityka stała się w czasach Putina bardzo popularna. Czy to problematyczne, jeśli analizując wojny, użyjemy schematów myślowych agresora? Czy obserwacja i opis nie tworzą świata? W pewnym stopniu – tak. Jednocześnie nie możemy przypisywać obserwacji świata ujętej w teorie i opisy, w tym Heartland, cech demonicznych. Żadna książka nie zmieni położenia Kijowa lub Odessy. Idee i teorie mogą być użyte w celach dobrych i złych.
W książce z 1919 roku słowo „Ukraina” pada tylko raz, we wzmiance o pasie osadnictwa niemieckiego ciągnącego się od północnej Ukrainy aż do rzeki Wołgi. Mackinder pisze też o ucisku mieszkańców Galicji Wschodniej przez polską arystokrację za przyzwoleniem Habsburgów. Sugeruje więc, że Ukraińcy byli ofiarami układu sił w cesarstwie austro-węgierskim. Ale kilka miesięcy po pierwszym wydaniu książki zaangażowanie Mackindera w sprawy Europy Wschodniej, w tym Ukrainy, stało się bardzo osobiste i namacalne.
23 października 1919 roku lord Curzon, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii, powierzył mu misję – chodziło o poparcie Wielkiej Brytanii dla Sił Zbrojnych Południa Rosji dowodzonych przez gen. Antona Denikina, walczących z Armią Czerwoną głównie na terenach dorzecza Donu i dzisiejszej Ukrainy i Białorusi.
Mackinder dotarł w okolice Krasnodaru na rozmowy z Denikinem, namawiając po drodze rządy w Warszawie, Bukareszcie i Sofii, by i one mocniej wsparły jego wojska. Po kilku tygodniach wrócił sfrustrowany, bo wraz z porażkami i odwrotem armii Denikina zainteresowanie Londynu wschodnią Europą słabło. Zdesperowany wezwał rząd brytyjski do budowania koalicji antybolszewickiej od Finlandii do Kaukazu oraz stworzenia większej liczby niepodległych państw w Europie Wschodniej, w tym Ukrainy.
W zmęczonej wojną Wielkiej Brytanii, w której lewica sprzeciwiała się walce z bolszewikami, pomysły Mackindera pozostały bez echa. Lord Curzon kreślił już wschodnie granice Polski, ale granic Ukrainy nie narysował.
W ten sposób siła bolszewików pospołu z brytyjską demokracją uniemożliwiły realizację radykalnych wówczas idei Mackindera, który nie miał złudzeń w ocenie bolszewików. Źródłem konfliktu między kapitałem a klasą robotniczą był według niego niezrównoważony rozwój między narodami oraz nadmierna siła międzynarodowych firm, którą krytykował na równi z wolnym handlem.
Ćwierć wieku przed „Folwarkiem zwierzęcym” Orwella i 70 lat przed masakrą na placu Tiananmen i zwycięstwem „Solidarności” pisał: „Po zdobyciu władzy liderzy robotników nie zawahają się użyć karabinów maszynowych przeciw tłumom. (…) Jeśli robotnicy wygrają, to ich liderzy wkrótce staną się podobni do swoich wojskowych i kapitalistycznych poprzedników, robiąc wszystko dla utrzymania władzy, aż zostaną obaleni przez nową rewolucję”.
NAJWAŻNIEJSI SĄ LUDZIE!
Komunizm był dla Mackindera kolejną autokracją, choć nakrytą liściem figowym władzy robotników. A jakakolwiek autokracja była sprzeczna z demokracją, którą praktykował jako parlamentarzysta. Uważał, że autokracja bazuje na eskalacji przemocy wewnętrznej i zewnętrznej, uniemożliwiając pokojowe współistnienie i rozwój narodów. Tłumaczył to na przykładzie Niemiec początku XX wieku, które uważał za autokratyczne: „Niemcy cesarskie zaczęły budować imperium, a żeby to osiągnąć, rozwijały siłę ludzką; nie zmienili tej polityki pomimo tego, że pchała ich w kierunku wojny, ponieważ alternatywą była rewolucja”.
W 2022 roku te myśli prowokują refleksję o tym, jak szybko komunistyczny Związek Radziecki przeobraził się w autokratyczną Rosję Putina, byłego oficera KGB. I czy jednym z powodów inwazji na Ukrainę nie było prawdopodobieństwo rewolucji obalającej jego reżim?
Mniej znana niż Heartland i polityka Mackindera, ale równie prowokująca do myślenia jest jego ekonomia. Mackinder stworzył termin „siła ludzka” (ang. manpower), rozumiany jako funkcja liczby ludności i jej wydajności, która to z kolei zależy od organizacji społecznej. Dziś można by ten termin kojarzyć z produktem krajowym lub narodowym. Na sile ludzkiej opierały się według Mackindera siła militarna i międzynarodowe znaczenie państw. Uważał on ją za ważniejszą od siły pieniądza. Ludzie i ich umiejętności znaczą więcej niż to, co można kupić za pieniądze.
Kiedy w 1920 roku Mackinder wracał od Denikina, Rosja liczyła około
130 mln mieszkańców, Stany Zjednoczone – 100 mln, Niemcy – 60 mln, a Wielka Brytania – ponad 40 mln. W kontekście demograficznym Mackinder podkreślał rosnącą siłę Rosji i malejącą siłę jego ojczyzny. Ostatni wiek w historii Rosji można podzielić mniej więcej na 50 lat wzrostu i 50 lat upadku. Już w latach 70. XX wieku gospodarka Związku Radzieckiego przestała rosnąć szybciej niż gospodarki Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej. Dzisiejsza ludność Rosji jest tylko o 10 proc. większa niż 100 lat temu i o wiele starsza. Populacja Stanów Zjednoczonych Ameryki, na obszarze o połowę mniejszym, się potroiła.
IMPERIUM NA GLINIANYCH NOGACH
Organizacja społeczna jako czynnik siły ludzkiej jest w Rosji zacofana. W rankingu kompleksowości gospodarczej, mierzącej zawartość wiedzy w gospodarce, w 2020 roku Rosja zajęła 43. miejsce, a jeszcze w 1998 roku była 21. Polska w tym czasie awansowała z 31. na 24. pozycję. Gospodarka rosyjska, co najmniej od 20 lat, w uproszczeniu działa tak, że pieniądze z surowców częściowo wyciekają wraz z oligarchami do Londynu i na Cypr, a częściowo płyną na Kreml, który płaci nimi za wojsko i arsenał nuklearny i buduje z nich
Jeśli celem pomocy dla Ukrainy jest pokonanie Rosji, to czy naprawdę tak trudne dla Waszyngtonu i Brukseli jest wyliczenie, ile sprzętu potrzebują wojska ukraińskie, by osiągnąć zdecydowaną przewagę? A może wystarczyłoby lepiej słuchać prezydenta Zełenskiego i jego generałów?
rezerwy finansowe. Import jest minimalny i skupia się na technologiach, których Rosja ma mało, ponieważ gospodarka surowcowa udusiła rozwój przemysłu.
Czy znamy dziś inne produkty rosyjskie oprócz wódki i czołgów? Rosyjska gospodarka pod względem wielkości spadła na 11. miejsce na świecie, za Koreę Południową. W tym roku być może wyprzedzą ją Brazylia i Australia. Jest tylko dwa razy większa od gospodarki polskiej. Być może agresja na Ukrainę to ostatnie tantrum Rosji w układzie sił światowych.
Zacofanie organizacji społecznej w Rosji widać na przykładzie jej armii. Stary sprzęt, stare metody, połączone z brakiem motywacji i organizacji oraz barbarzyństwem. Ale konwencjonalność wojny w Ukrainie nie wynika wyłącznie z zacofania agresora. Błędne okazały się oczekiwania, że będzie to nowoczesna wojna hybrydowa. Tu znów można nauczyć się czegoś od Mackindera, który w 1943 roku pisał: „Niektórzy zdają się fantazjować na temat światowej potęgi lotniczej, która zlikwiduje floty i armie. Ale na mnie większe wrażenie robi niedawna wypowiedź praktyka lotnictwa: »Potęga lotnicza zależy absolutnie od jej organizacji lądowej«”.
Siła lądowa i morska wciąż mają fundamentalne znaczenie. Nie pomniejsza go nawet broń nuklearna, dopóki funkcjonuje jako straszak. Widzimy to w Ukrainie. Mariupol ma kluczowe znaczenie strategiczne jako port, który jednocześnie spina południowe (skupione na Krymie i wybrzeżu Morza Czarnego) i wschodnie (skupione w Donbasie) zdobycze terytorialne Rosji.
AMBIWALENCJA, PROSTA DROGA DO PIEKŁA
Przejdźmy do reakcji świata na wojnę w Ukrainie. W 1920 roku Mackinder sprzeciwiał się brytyjskiej inwazji w południowej Rosji, twierdząc, że Moskwę musi zdobyć „słowiańska krew”. Nawoływał do wsparcia politycznego, gospodarczego i wojskowego. Podobna jest strategia państw NATO – sankcje gospodarcze i dostawy sprzętu wojskowego. Sankcje są jednak na tyle ograniczone, że wciąż zapewniają Rosji rekordowe, ze względu na ceny, przychody z eksportu gazu i ropy.
Podstawowe znaczenie, zdaniem Mackindera, ma adekwatne użycie siły w stosunkach międzynarodowych, w tym użycie jej w celu zatrzymania rozlewu krwi. Stosowanie niewystarczającej siły jest karygodnym marnotrawstwem. W 1906 roku, krótko po porażce Rosji z Japonią, Mackinder pisał: „A o nieszczęsnym i zupełnym marnotrawstwie siły, która jest tylko trochę nieadekwatna, niech wam przypomni rosyjska flota rdzewiejąca na dnie Morza Japońskiego”.
NATO wydziela Ukrainie czołgi, haubice i inny sprzęt z gorliwością godną skąpego księgowego. Jeśli celem pomocy dla niej jest pokonanie Rosji, to czy tak trudne dla generałów w Waszyngtonie i Brukseli jest wyliczenie, ile sprzętu potrzebuje ukraińska armia, by osiągnąć zdecydowaną przewagę? Może wystarczyłoby słuchać prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i jego generałów?
Problemem NATO i Zachodu nie jest brak siły militarnej, lecz ambiwalencja wobec Rosji i Ukrainy, a nawet samego Putina, najbardziej oczywista w przypadku Niemiec. Wojna zakłóca tam proces pokuty narodowej (oczyszczającej Niemców z poczucia historycznej winy wobec Rosji) podszyty liczeniem zysków z handlu i inwestycji rosyjsko-niemieckich. W szwach trzeszczy nie tylko jedność NATO i Unii Europejskiej, ale również jedność wewnątrz krajów, w tym w Niemczech i Francji, gdzie proputinowska Marine Le Pen o mało nie została prezydentem. Mackindera fascynowała heterogeniczność Niemiec na początku XX w. „Berlin nie może wybrać między celami politycznymi – Hamburg i posiadłości zamorskie czy Bagdad i Heartland”.
Brak zdecydowania, zdaniem Mackindera, doprowadził Berlin do dwóch wojen światowych niemożliwych do wygrania, bo toczonych na dwa fronty. Niepewność i podział Niemiec wciąż pokutują, a poszkodowana jest znów Europa Wschodnia.
NAJWAŻNIEJSZY TEST DLA EUROPY
Sto lat temu Mackinder sceptycznie podchodził do jedności europejskiej: „Zachodnia Europa, wyspiarska i półwyspiarska, funkcjonuje w opozycji do siły, która dąży do kontroli nad Europą Wschodnią i Heartlandem”. Jednocześnie twierdził, że inwazja ze wschodu ukształtowała tożsamość europejską: „Z Węgier [Hunowie pod dowództwem Attyli w V w. n.e.] wyruszyli w trzech kierunkach. Na północnym zachodzie zrobili tyle zamieszania wśród plemion germańskich, że wypchnęli Anglosasów za wodę do ich nowego domu na wyspie Brytania. Na zachodzie dotarli aż do Galii, ale przegrali pod Châlons, gdzie Frankowie, Goci i inne prowincje dawnego imperium rzymskiego stanęli ramię w ramię przeciwko wspólnemu wrogowi, rozpoczynając fuzję, z której powstał naród francuski. Na południowym zachodzie Attyla dotarł aż do Mediolanu, niszcząc po drodze ważne miasta rzymskie Akwileję i Padwę, których mieszkańcy uciekli do lagun nadmorskich i założyli Wenecję”.
Orientalistyczny wydźwięk tych słów, kojarzący Wschód z egzotycznym barbarzyństwem, jest oczywisty, ale trudno nie uznać wojny w Ukrainie za ogromny test solidarności Europy, którego stawką jest jej tożsamość. „Idee, które tworzą naród, a nie tylko tłum ludzi, zazwyczaj zostały przyjęte w warunkach wspólnej męki i oporu wobec siły zewnętrznej” – pisał Mackinder w 1904 roku.
Jego podejście jest globalne, świat rozumie jako organizm połączony gospodarczo i politycznie w całość. Dziś wojnę w Ukrainie musimy rozważać w kontekście miejsca Chin na mapie świata. Na początku XX wieku Mackinder obserwował rosnącą potęgę Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Ostatni rozdział „The Geographical Pivot of History” poświęcił jednak Chinom. Przewidywał, że gdyby Chińczycy pokonali Rosję i zawładnęli jej terytorium, to „mogliby stworzyć żółte zagrożenie dla wolności świata, choćby dlatego, że połączyliby wielki dostęp do oceanu z zasobami ogromnego kontynentu, czyli zrobiliby coś, czego Rosja jako strażnik osi nigdy nie miała”.
NA ŁASCE CHIN
Przy wzroście gospodarczym Chin spadającym w kierunku 5 proc. rocznie i Stanach Zjednoczonych zdolnych do wygenerowania 3 proc. wzrostu szanse, by Chiny stały się największą gospodarką świata, drastycznie maleją. A od bycia największą gospodarką do wiodącej siły finansowej i militarnej droga daleka, bo obydwie wymagają ogólnoświatowych wpływów i technologii, których same pieniądze nie załatwią.
Chiny są głównym partnerem gospodarczym Rosji. Nie ogłosiły wobec niej sankcji. Chiński eksport technologii do i import surowców z Rosji neutralizuje wpływ słabych sankcji zachodnich. Zatrzymanie rozwoju NATO to wspólny interes Rosji i Chin. Od aneksji Krymu w 2014 roku prawie wszystkie rezerwy walutowe Kreml inwestuje w złoto oraz w Chinach, żeby zmniejszyć uzależnienie od wrogów. Jednocześnie Rosja (i strefa wpływów rosyjskich w Azji Centralnej i Europie Wschodniej) jest kluczowym elementem chińskiej polityki zagranicznej. Budowa morskiego szlaku arktycznego, o którym decyduje Rosja, daje Chinom jedyną szansę uniezależnienia się od cieśnin Malakka i Suez, nad którymi nie mają kontroli, a którymi przepływa większość handlu chińskiego. Były dyrektor rosyjskich linii kolejowych na seminarium w Oksfordzie stwierdził kiedyś, że linie budowane przez Chiny i łączące Eurazję są inwestycją idealną, bo z natury czysto pokojową.
Zapewne nie widział mapy Mackindera z 1919 roku przedstawiającej wizję Wyspy Światowej połączonej zygzakami linii kolejowych i lotniczych. Dla Mackindera infrastruktura była kluczowa dla przyszłości geostrategii. Pisze, że „któregoś dnia, kiedy zasoby węgla i ropy będą wyczerpane, Sahara może stać się miejscem opanowania bezpośredniej energii Słońca”.
Próba wzięcia Europy Wschodniej gwałtem pcha Rosję głębiej do Azji i skazuje na łaskę Chin. Zresztą Rosja od 30 lat coraz bardziej się azjatyzuje. Zaczęło się od odepchnięcia jej od Bałtyku i Morza Czarnego po stworzeniu niepodległych krajów bałtyckich, Gruzji, a przede wszystkim Ukrainy, 70 lat po nawoływaniach Mackindera. Centrum gospodarcze Rosji przesunęło się więc na Syberię, gdzie wydobywana jest większość surowców. W efekcie także centrum demograficzne przesunęło się na wschód, więc nic dziwnego, że wielu żołnierzy do Ukrainy przyjechało z Syberii. Rosja Putina niczym dziecko na krześle próbuje odepchnąć od siebie Zachód jak stół z jedzeniem, którego nie lubi, ale w efekcie tylko przesuwa się w drugim kierunku i może przewrócić się z krzesłem na plecy lub głowę.
Dla Mackindera w 1919 roku odpowiednie zakończenie wojny było kluczowe. „Skrawki papieru, choćby były konstytucją Ligi Narodów, nie są w dzisiejszych warunkach gwarancją, że Heartland nie stanie się znowu centrum wojny”. Ostrzegał, że „koniec obecnego nieporządku może być tylko początkiem nowej bezwzględnej organizacji”. I tak stało się za sprawą hitlerowskich Niemiec.
A jaki będzie koniec wojny w Ukrainie? Czy przy wciąż niewystarczającym wsparciu Zachodu wojska ukraińskie odepchną agresora poza granice sprzed aneksji Krymu? Czy dojdzie do sytuacji patowej i rozejmu, jak w Korei w 1953 roku, z prorosyjskimi marionetkami w Ukrainie wschodniej i południowo-wschodniej, podczas gdy zachodnia i środkowa zostaną włączone do NATO i UE, rozpoczynając nowy rozdział zimnej wojny?
A może w końcu wypłynie na powierzchnię silna opozycja w Rosji i wywoła rewolucję, jako odpowiedź na autokrację?
Inwazja Rosji na Ukrainę jest bardzo nieracjonalna pod względem gospodarczym. Ukraina nie jest dla Rosji ważna jako źródło surowców ani rynek zbytu. Celem Putina jest odzyskanie wpływów w Europie Wschodniej, jakkolwiek efekt może być odwrotny.
SEN O ZRÓWNOWAŻONYM ŚWIECIE
Jako sposób na pokój Mackinder postulował zrównoważony rozwój oparty na niepodległych państwach współistniejących w ramach Ligi Narodów, bez tyranii wolnego handlu, bez nadmiernego rozrostu międzynarodowych firm i kapitału i idącej za tym koncentracji władzy finansowej. Na siedzibę Ligi Narodów proponował Konstantynopol. Jego wizja obejmowała Indie i Chiny, choć opisywane w 1943 roku w ostatnim paragrafie artykułu znów z perspektywy brytyjskiej wyższości: „(…) tysiąc milionów ludzi starożytnych orientalnych cywilizacji zamieszkuje monsunowe ziemie Indii i Chin. Muszą wzbogacić się w tych samym czasie, kiedy Niemcy i Japonia oswajane są do cywilizacji. Zrównoważą drugi tysiąc milionów, który żyje między Missouri a Jenisejem. Zrównoważony świat ludzkości. I szczęśliwy, bo zrównoważony, więc wolny”.
Zasada zrównoważonego rozwoju według Mackindera działała zarówno na arenie międzynarodowej, jak i krajowej. Centralizacja władzy i koncentracja gospodarki były dla niego wrogiem stabilności. Twierdził, że to lokalne społeczności są kluczowe dla stabilnego i spokojnego życia narodów, i przestrzegał, że dopóki pozwoli się „wielkim metropoliom połykać najlepsze młode mózgi ze społeczności lokalnych (…), tak długo ta organizacja będzie zdominowana przez metropolie i stanie się organizacją interesów klasowych na skalę krajową”.
Mackinder ubolewał nad koncentracją i centralizacją brytyjskiego życia w Londynie, ale echo tych poglądów można znaleźć na całym Zachodzie, gdzie poczucie odrzucenia społeczności lokalnych przez metropolie stworzyło walkę polityczną tak toksyczną, że np. miliony Francuzów spoza Paryża właśnie Paryż, a nie wojnę w Ukrainie i Rosję, uważają za główne źródło zagrożenia.
Analizowanie wojny w Ukrainie z perspektywy dorobku Mackindera można krytykować jako odgrzebywanie imperialnego lub zimnowojennego sposobu myślenia. Ale jest to perspektywa globalna, w której Europa Wschodnia jest autentycznym centrum uwagi. Jednym z problemów wyznawców bezmyślnej odmiany pacyfizmu proponujących jak najszybszy „pokój” z Putinem (wraz z oddawaniem Rosji różnych części Ukrainy) jest to, że losy Europy Wschodniej tych ludzi tak naprawdę nie interesują. To oni, a nie Mackinder, traktują kraje i narody tego regionu jak pionki na szachownicy. Inni z kolei przenoszą swoje sympatie marksistowsko-leninowskie na zrozumienie lub współczucie dla ludobójczego reżimu Putina w sposób przeczący logice, a często podszyty zwyczajnym antyamerykanizmem.
W 1919 roku Mackinder pisał: „Przed wojną nauczyciele, w sporej liczbie, sprzeciwiali się nauce geografii, twierdząc, że promuje ona imperializm, tak samo jak sprzeciwiali się nauce kultury fizycznej jako przejawowi militaryzmu”. W 2022 roku – jak w książce Mackindera – demokratyczne ideały zderzają się z rzeczywistością, nie tylko na wschodzie Europy i w kolebkach nowoczesnych demokracji na Zachodzie, ale na całym świecie. Można dziś geopolityce lub geostrategii powiedzieć „idi nachuj”, ale zatopić ich nie można.
Jednym z problemów wyznawców bezmyślnej odmiany pacyfizmu proponujących jak najszybszy „pokój” z Putinem, wraz z oddawaniem Rosji różnych części Ukrainy, jest to, że losy Europy Wschodniej tych ludzi tak naprawdę nie interesują
Rosja Putina jak dziecko na krześle próbuje odepchnąć od siebie Zachód jak duży stół z jedzeniem, którego nie lubi, ale w efekcie tylko przesuwa się w drugim kierunku i może przewrócić się z krzesłem na plecy lub głowę