Reżim Putina musi odejść w niebyt
Kreml jakby brał wskazówki z zapleśniałych podręczników, z uporem powtarza te same błędy, które doprowadziły Związek Radziecki do upadku. I teraz stawia nas w obliczu tego samego ryzyka. W wyniku polityki Putina Rosja może się rozpaść.
Poniższy tekst napisany specjalnie dla „Wyborczej” został właśnie przemycony z Butyrki, największego więzienia w Moskwie. Autorem jest 39-letni opozycjonista IIja Jaszyn aresztowany za to, że 7 kwietnia na swoim kanale internetowym umieścił relację BBC o zbrodniach, jakich dopuścili się rosyjscy okupanci w Buczy w Ukrainie.
Według władz w ten sposób oczernił siły zbrojne Rosji, bo zgodnie z narzuconą poddanym oficjalną wersją tragedia w podkijowskim mieście była „inscenizacją i prowokacją reżimu Zełenskiego”. Dochodzenie w sprawie rzekomego fałszowania obrazu „specjalnej operacji wojskowej” prowadzi Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej.
Jaszyn zgodnie z ogłoszoną w piątek decyzją sądu ma jako aresztowany co najmniej do 12 listopada czekać na proces w twierdzy ufundowanej jeszcze w XVIII wieku przez carycę Katarzynę. Dzieli w ten sposób los więzionych tu wcześniej Jemieliana Pugaczowa, Aleksandra Sołżenicyna, Osipa Mandelsztana, Warłama Szałamowa, Siergieja Kowalowa i wielu innych wybitnych, którzy zapisali się w historii nie tylko Rosji.
Grozi mu wyrok dziesięciu lat łagru.
Niedawno Rosja uroczyście obchodziła dzień swej flagi. Ta tradycja wywodzi się z 1991 r., kiedy poniosła klęskę junta próbująca przejąć władzę w ZSRR i zapobiec rozpadowi czerwonego imperium. Wtedy dziesiątki tysięcy ludzi wyszły bez broni przeciw czołgom na ulice Moskwy. Obywatele gotowi byli zaryzykować własne życie, byle tylko wyrwać się z ponurej radzieckiej rzeczywistości.
A symbol zmian to trójkolorowa flaga, która wyparła czerwony sztandar i stała się znakiem nowej Rosji.
Teraz, po 30 latach, sens tego święta zupełnie się odmienił. Stojąc na tle demokratycznej flagi, Putin mówi o odrodzeniu imperium i narzuca całej planecie zimną wojnę o skali globalnej.
To tak jakby trup radzieckiej junty wypełzł ze swej historycznej trumny i stanął przed nami jako ożywiony potworny Frankenstein.
Potwór jest agresywny. Wymachuje atomową maczugą, odgryza kęsy sąsiedniego kraju i gnębi swoich własnych obywateli.
Piszę te słowa w celi otoczonej najgorszą sławą Butyrki, moskiewskiego więzienia. Przez to miejsce przeszło wielu tych, którzy występowali przeciw nieludzkim władzom – przywódcy powstań chłopskich w czasach carskich, rewolucjoniści, radzieccy dysydenci.
I my, współcześni, jakbyśmy utkwili w pętli czasu. Bo teraz te same stare rosyjskie więzienia zapełniają opozycjoniści występujący przeciwko putinowskiej agresji na Ukrainę.
Myślę tu wciąż, dlaczego Rosja nie potrafiła się stać zwyczajnym demokratycznym państwem.
Być może trzy dekady temu wolność dostała się nam zbyt łatwo.
Imperium radzieckie, wydające się wtedy potężnym i silnym, rozsypało się pod ciężarem własnych wewnętrznych sprzeczności. Runęła żelazna kurtyna, przed krajem otworzył się świat, ludzie otrzymali dostęp do wszelkich dóbr cywilizacji zachodniej.
Ale epoka zmian przyniosła też nowe zagrożenia: bezkarność przestępców, pojawienie się oligarchów, kryzysy społeczno-gospodarcze. Tego samego doznały narody wszystkich krajów byłego bloku socjalistycznego, ale przecież wielu z nich udało się zbudować stabilne instytucje demokratyczne, pokonać problemy i trudności.
A w Rosji na przełomie wieków zrodziło się coraz powszechniejsze rozczarowanie ideami wolności. W miejscu nadziei na dobre zmiany pojawiła się tęsknota do czasów, kiedy uważano nas za wielkie imperium i bano się. Nasz kraj znów wpadł w swą odwieczną koleinę konfrontacji z Zachodem, agresywnego wciągania sąsiadów w strefę swoich wpływów, wyścigu zbrojeń.
Kreml jakby brał wskazówki z zapleśniałych podręczników, z uporem powtarza te same błędy, które doprowadziły Związek Radziecki do upadku. I teraz stawia nas w obliczu tego samego ryzyka. W wyniku polityki Putina Rosja może się rozpaść.
Rozumiem, że w Europie Wschodniej jest wielu ludzi, których realizacja takiego scenariusza ucieszy.
Klęska i rozdrobnienie Rosji jawi im się jako likwidacja stałego zagrożenia systemowi bezpieczeństwa międzynarodowego. Ale to, jestem przekonany, tylko iluzja.
Rozpad Rosji doprowadzi do pojawienia się na jej szczątkach wielu wrogich sobie nawzajem państw, żywiołowego podziału między nie arsenału jądrowego i co za tym idzie – długiego okresu niestabilności na ogromnym terytorium. To w istocie rzeczy bardzo zły scenariusz dla całego świata.
Ważne jest oddzielenie Putina i Rosji. Tak, dzisiejszy reżim kremlowski jest niebezpieczny dla planety i rosyjskiego społeczeństwa, które stało się jego zakładnikiem. Ten reżim musi odejść w niebyt.
Ale Rosja powinna wyżyć, ocaleć i, otrzymawszy choćby bardzo bolesny zastrzyk szczepionki od imperializmu, na zawsze wyrzec się podbojów i dyktatury.
Naród mojego kraju powinien się stać sojusznikiem cywilizowanego świata i wejść do społeczności europejskiej.
Trup radzieckiej junty wypełzł ze swej historycznej trumny i stanął przed nami jako ożywiony potworny Frankenstein. Potwór jest agresywny. Wymachuje atomową maczugą, odgryza kęsy sąsiedniego kraju i gnębi swoich własnych obywateli
Ludzie, którzy uważają, że to nigdy nie będzie możliwe, powinni uważnie przestudiować historię niektórych innych narodów Europy. I mniej przysłuchiwać się propagandzie putinowskiej, która zapewnia, że Rosjanie bezkrytycznie popierają działania Kremla.
Przecież gdyby było właśnie tak, to Putin nie musiałby terroryzować swoich własnych poddanych, wsadzać ich do więzień.
●