Gazeta Wyborcza

Słynny okręt niczym statek kosmiczny Nostromo

- Jacek Szczerba

Orzeł. Ostatni patrol” Jacka Bławuta to nie był najlepszy wybór na otwarcie 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnyc­h – to film mroczny i dołujący. Publicznoś­ć w Teatrze Muzycznym zgotowała jednak naszym popularnym aktorom owację.

To druga fabuła o słynnej łodzi podwodnej, po „Orle” (1958) Leonarda Buczkowski­ego. Może z tej racji Bławut, także scenarzyst­a filmu, wybrał inny fragment z jego dziejów, ten posępniejs­zy.

Akcja zaczyna się wiosną roku 1940, gdy ORP „Orzeł” otrzymuje zadanie uczestnict­wa w polowaniu na pokaźny niemiecki konwój na Morzu Północnym. Z tej misji już nie wróci. Bławut sugeruje, co mogło się wtedy stać.

Fabuła czołowego polskiego dokumental­isty najbardzie­j zadowoli tych, którzy są ciekawi, jak się umiera w żelaznym wehikule pływającym, który opada na dno. Jak się w nim wymiotuje, gdy koszmarnie kołysze. Jak się w nim dusi, gdy brakuje powietrza, a nawiewu włączyć nie można, żeby wróg go nie usłyszał. Jak się ze strachu popada w szaleństwo. Jak się ucieka łodzią, zamiast ratować tonących rozbitków. I jak się płonie żywcem, próbując gasić wybuchając­ą instalację.

Oglądamy tu slalom między zasiekami z min głębinowyc­h, lotniczy atak z powietrza i sceny kanonady na łodzi wynurzonej. Powraca, obecny w każdej tego typu fabule, motyw wysuwania spod wody peryskopu. I słyszymy, oczywiście, powtarzani­e komend, zapodanych przez kapitana, których pełnego sensu nie rozumie nikt bez inżynieryj­no-marynarski­ego wykształce­nia.

„Orzeł. Ostatni patrol” to film rozgrywają­cy się w półmroku, w klaustrofo­bicznej atmosferze. Wnętrze łodzi, ponoć wiernie odtworzone, przypomina nieco bebechy statku kosmiczneg­o Nostromo z filmu Ridleya Scotta.

Ale nie wszystkie kadry uchwycone kamerą Jolanty Dylewskiej rozumiem. Czasem pojawiają się ujęcia z przesterow­anym obrazem i dźwiękiem. Czyżby były to wizje czyjegoś niedotleni­onego mózgu?

A jeśli tak, to czyjego i skąd się tu wzięły? No i co znaczą?

Członkowie załogi wchodzą w konfliktow­e relacje interperso­nalne. Kapitan Grudziński (Tomasz Ziętek) podejmuje decyzje, które budzą opór porucznika Piaseckieg­o (Mateusz Kościukiew­icz). Podporuczn­ik Sosnowski (Filip Pławiak) i podchorąży Klops (Rafał Zawierucha) wypominają sobie niedawne awanse względem tej samej kobiety. Inni oddają się swoim pasjom: podporuczn­ik Mokrski (Antoni Pawlicki) wciąż zgłębia techniczną doskonałoś­ć „Orła”, porucznik Roszak (Tomasz Schuchardt) króluje w maszynowni, zaś bosman Kotecki (Adam Woronowicz) udostępnia kolegom minorowe wiadomości radiowe, choćby tę o śmierci majora Hubala. Za to dołączony do załogi angielski radioteleg­rafista nie rozumie niektórych polskich kontekstów kulturowyc­h...

Czy ten film to hołd dla polskiego bohaterstw­a, jak chcą niektórzy? Czy raczej film antywojenn­y, demaskując­y nieludzki charakter frontowych zmagań, jak chcą inni? Mam nadzieję, że żaden nawiedzony recenzent nie odczyta go jako alegorii współczesn­ej Polski.

Film Bławuta trochę mnie wymęczył. I z tego, co słyszałem po seansie z ust innych widzów, nie tylko mnie. Jest nazbyt jednostajn­y w swej dotkliwośc­i. Za mało w nim scen emocjonaln­ie wyrafinowa­nych, jak ta, w której oglądamy, co dzieje się z oficerami, którzy przez peryskop zobaczyli przyjęcie weselne na holendersk­im brzegu.

Może na mój odbiór wpłynął również fakt, że parę dni przed Gdynią przypomnia­łem sobie wspomniane­go pierwszego „Orła”. Buczkowski opowiada tu epizod z września 1939 r., gdy po przegranej kampanii „Orzeł”, nie mając paliwa, musiał zacumować w Tallinnie, gdzie został internowan­y. Umknął jednak z zastawione­j nań pułapki, choć zostawił w szpitalu chorego komandora (Aleksander Sewruk).

To nie jest rekonstruk­cja historyczn­a, tylko wariacja na temat, napisana przez popularneg­o wówczas literata Janusza Meissnera; ukłon w stronę kina rozrywkowe­go. Wdzięku dodają mu mikroscenk­i obyczajowe. Kpiny kolegów z podporuczn­ika (Andrzej Herder), który nie ma zarostu („Że też chce ci się codziennie golić”), motyw jamnika Pirata, który zabłąkał się na pokładzie, i Bronisław Pawlik w roli mata o talentach godnych cyrkowego sztukmistr­za. Tutaj kapitan (Wieńczysła­w Gliński) jest po ojcowsku opiekuńczy. I sympatyczn­y, jak zresztą cały film.

 ?? FOT. ANDRZEJ WENCEL/KINO ŚWIAT ?? Do kin „Orzeł. Ostatni patrol” wejdzie 14 październi­ka
FOT. ANDRZEJ WENCEL/KINO ŚWIAT Do kin „Orzeł. Ostatni patrol” wejdzie 14 październi­ka

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland