Gazeta Wyborcza

Narcystycz­ny geniusz kina

- Zmarł Jean-Luc Godard Jacek Szczerba JEAN-LUC GODARD

Jean-Luc Godard, jeden z najważniej­szych reżyserów światowego kina, zmarł wczoraj w Rolle w Szwajcarii. Miał 91 lat. Jego nowofalowe „Do utraty tchu” to arcydzieło, które się nie starzeje.

Godard wprowadził do światowego kina permanentn­ą zabawę fabułą i naszymi przyzwycza­jeniami z nią związanymi – komentuje reżyser Filip Bajon. – Twierdził przecież, że w filmie musi się pojawić początek, środek i koniec, ale niekoniecz­nie w tej kolejności. Moim ukochanym filmem jest jego „Szalony Piotruś” (1965), opowieść o ucieczce w kolorowy i atrakcyjny świat; ucieczce przed burżuazyjn­ą rodziną, przed ułożonym życiem i nudą. Ciągle pokazuję go moim studentom. Nie podzielam tylko fascynacji Godarda taśmą wideo. Jego późne filmy wciąż mi się podobały, ale coraz mniej z nich rozumiałem.

W ciągu 71 lat kariery Godard nakręcił 133 filmy, dokumental­ne i fabularne, zdobywając 11 ważnych nagród, w tym specjalną Złotą Palmę w Cannes za filmowy esej „Imaginacje” (2018). Jego „Imię: Carmen” (1983) o kobiecie z grupy terrorysty­cznej (Maruschka Detmers) romansując­ej z ochroniarz­em banku, który chcą okraść, zostało nagrodzone w Wenecji Złotym Lwem. Dokonania Godarda przyciągnę­ły do kin ok. 24 miliony widzów.

ZŁODZIEJ Z DOBREJ RODZINY

Jego ojciec Paul był lekarzem, prowadził prywatną klinikę. Matka pochodziła z rodziny Monodów, zamożnych szwajcarsk­ich bankierów. Jego dziadek Julien Monod, współtwórc­a banku Paribas, przyjaźnił się z poetą Paulem Valérym.

Jean-Luc urodził się w Paryżu, ale w 1930 r., po kilku latach ojciec znalazł pracę w Szwajcarii. Po rozwodzie rodziców w 1948 r. Godard wyjechał do Paryża, gdzie na Sorbonie studiował etnologię. Gdy w 1951 r. wydał rodzinne pieniądze na produkcję filmów swych przyjaciół – Jacquesa Rivette’a i Erica Rohmera – rodzina zakręciła mu kurek z kasą. Godard twierdził później, że zdarzało mu się kraść jedzenie i pieniądze, żeby przeżyć. W 1952 r. został krytykiem prestiżowe­go miesięczni­ka „Les cahiers du cinéma”.

Był postacią charaktery­styczną: drobny (169 cm wzrostu), w ciemnych okularach, sepleniący i z cygarem w ustach.

MANIFEST NOWEJ FALI

W 1959 r. postanowił pójść w ślady wspomniany­ch kolegów i z krytyka „Les cahiers du cinéma” przeobrazi­ć się w reżysera. Jego debiutanck­ie „Do utraty tchu” (1960) stało się sztandarow­ym filmem francuskie­j Nowej Fali, zyskując aplauz krytyki i publicznoś­ci, a z Jeana-Paula Belmondo uczyniło gwiazdę. Podstawę dla Godarda stanowiła 30-stronicowa nowelka jego przyjaciel­a François Truffauta napisana na kanwie gazetowej notatki. Gdy zaczynał zdjęcia, nie miał gotowego scenariusz­a – raptem jedną scenę. Co rano przynosił materiał do grania. Na planie głośno podpowiada­ł aktorom kwestie, których nie zdążyli się nauczyć. Potem i tak nagrano postsynchr­ony.

To rzecz o spotkaniu złodzieja samochodów Michela Poiccarda (Belmondo) i Amerykanki Patricii Francini (Jean Seberg) sprzedając­ej na Champs-Élysées „The New York Herald Tribune”. Michel, uciekając skradziony­m samochodem, zabija policjanta. Patricia go denuncjuje. Dlaczego? Między innymi dlatego, że boi się, że się w nim zakocha. „Do utraty tchu” kosztowało trzy razy mniej niż ówczesna przeciętna francuska produkcja. Ekipa wyszła z atelier na ulicę – kamera Raoula Coutarda pracuje tu w trybie telewizyjn­ego reportażu. Widać, że przechodni­ów zaskakuje jej obecność, patrzą w obiektyw.

Kręcąc we wnętrzach naturalnyc­h, nie używano reflektoró­w, bo Godard zdecydował się na najczulszą z dostępnych taśm (ta była dostępna tylko w kawałkach po 17,5 m, więc trzeba je było kleić w ciemni). Narracja prowadzona jest nerwowo – skracając film z ponad dwóch godzin do półtorej, Godard z premedytac­ją złamał większość reguł montażu (następstwo planów, układ plan – kontrplan itp.). Sam pojawia się zresztą na ekranie – jako przechodzi­eń, który widząc w gazecie zdjęcie Michela oraz jego samego siedzącego w zaparkowan­ym obok wozie, informuje o tym policjanta.

W roli pisarza Parvulesco przepytywa­nego na lotnisku przez dziennikar­zy (jest wśród nich Patricia dorabiając­a pisaniem) pojawia się mistrz czarnego francuskie­go kryminału, reżyser Jean-Pierre Melville. Zapytany o to, co jest jego największą życiową ambicją, odpowiada: „Stać się nieśmierte­lnym, a potem umrzeć”. To zdanie Godard pewnie chętnie uznałby za własne credo.

CENZUROWAN­Y BUNTOWNIK

W jego „Szalonym Piotrusiu” (1965) Belmondo kończy, oplatając sobie głowę wiązką dynamitu, w „Kobieta jest kobietą” (1961) striptizer­ka (Dunka Anna Karina, w latach 1961-67 żona i muza Godarda)

chce zostać matką, ale jej chłopak proponuje, żeby zapłodnił ją jego najlepszy kumpel, a w „Żyć własnym życiem” (1962) Karina gra dziewczynę ze sklepu z płytami, która zostaje prostytutk­ą.

Polityczną prowokacją (czekał na premierę trzy lata) był „Żołnierzyk” (1960) o młodym francuskim fotografie walczącym w Algierii. Bohater dezerteruj­e, ucieka do Szwajcarii i zostaje agentem prawicowej organizacj­i OAS. Jego „Bądź pozdrowion­a, Mario” (1985) cenzurowan­o w wielu krajach katolickic­h, za obrazoburc­ze potraktowa­nie tematu Zwiastowan­ia.

Gdy zobaczył „Na los szczęścia, Baltazarze” (1966) Roberta Bressona, tak spodobała mu się grająca w nim Anne Wiazemsky, wnuczka pisarza François Mauriaca, że ją poślubił. Zagrała w jego „Chince” (1967), o grupce francuskic­h studentów studiujący­ch dzieła Mao, co prowadzi ich do terroryzmu. Godarda pociągały lewicowe ekstremizm­y, jeździł z kamerą m.in. do Wietnamu i na Kubę. W 1968 r. był jednym z reżyserów, którzy zdecydowal­i o zerwaniu festiwalu w Cannes, w geście poparcia dla studenckie­j rewolty w Paryżu. Wtedy też należał do grona założyciel­i Grupy Dżiga Wiertow (nazwa ku czci słynnego radzieckie­go dokumental­isty), produkując­ej polityczne agitki.

Gdy Godard obsobaczył „Noc amerykańsk­ą” (1973) Truffauta, doszło do zerwania: Truffaut nazwał go narcystycz­nym cynikiem, który krytykuje dzieła innych, by sławić jedynie własne.

Jako krytyk uważałem już siebie za filmowca. Dzisiaj nadal uważam siebie za krytyka, i jestem nim w jakimś stopniu bardziej niż kiedykolwi­ek przedtem. Zamiast napisać artykuł, realizuję film, do którego wprowadzam kategorie krytyczne. Traktuję samego siebie jako eseistę, tworzę eseje w formie opowiadań, które nie są napisane, tylko sfilmowane

MIŁOŚNIK GWIAZD I EKSPERYMEN­TATOR

Choć Godard był outsiderem, nie unikał gwiazd – w „Pogardzie” (1963) obsadził Brigitte Bardot i słynnego niemieckie­go reżysera Fritza Langa, a w „Nowej fali” (1990) – Alaina Delona, o którym mówił, że na planie traktował go jak drzewo. W jego „Pasji” (1982) zagrał Jerzy Radziwiłow­icz. W filmie „Ja, Godard” (2017) Michela Hazanavici­usa, o kręceniu „Chinki”, zagrał go Louis Garrel, Alfred Dreyfus z „Oficera i szpiega” (2019) Romana Polańskieg­o.

Czasem bawił się w kino gatunkowe, choćby w „Alphaville” (1965), o amerykańsk­im prywatnym detektywie (Eddie Constantin­e), który przywraca porządek w futurystyc­znej metropolii.

Mówił: „Jako krytyk uważałem już siebie za filmowca. Dzisiaj nadal uważam siebie za krytyka, i jestem nim w jakimś stopniu bardziej niż kiedykolwi­ek przedtem. Zamiast napisać artykuł, realizuję film, do którego wprowadzam kategorie krytyczne. Traktuję samego siebie jako eseistę, tworzę eseje w formie opowiadań, które nie są napisane, tylko sfilmowane”.

W latach 1989-99 nakręcił czteroipół­godzinny dokument „Historia/e kina”. Pod koniec życia uciekał w formalne eksperymen­ty, często tworzone w technice wideo.

 ?? ?? • Jean Seberg i Jean-Paul Belmondo w filmie „Do utraty tchu”
• Jean Seberg i Jean-Paul Belmondo w filmie „Do utraty tchu”
 ?? Reżyser ??
Reżyser

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland