Gazeta Wyborcza

Kapitan Kurek

Istnieje prawdopodo­bieństwo, że najlepsze mecze polscy siatkarze, wicemistrz­owie świata, rozgrywali akurat wtedy, gdy nikt na nich nie patrzył, bo wokół boiska nie siedział żaden kibic.

- Rafał Stec

W finałową noc z niedzieli na poniedział­ek, kilkadzies­iąt minut po przegranym z Włochami 1:3 meczu o złoto mundialu, trener Nikola Grbić przytomnie zauważył, że Polacy jako jedyna reprezenta­cja zdobyli medal na obu imprezach bieżącego sezonu – w Lidze Narodów (brąz) oraz na mistrzostw­ach świata (srebro). Nie wyglądał jednak na roentuzjaz­mowanego ani nawet na zadowolone­go. Czuł się pokonany i rzucił tylko, że musi upłynąć trochę czasu, zanim on i siatkarze docenią swój wynik. – Zobaczycie na zdjęciach, jak niewyraźne miny mieli zawodnicy stojący na podium – dodał.

Kilkanaści­e godzin nie wystarczył­o, żeby serbski selekcjone­r zreinterpr­etował zdobycie wicemistrz­owskiego tytułu. – Jestem zdewastowa­ny. Niczego nie żałuję, nie zrobiliśmy w ostatnich miesiącach niczego, co dzisiaj zrobiłbym inaczej, nie o to chodzi. Po prostu mam wrażenie, że zostałem znokautowa­ny – mówił Grbić następnego ranka.

– Cieszymy się ze srebra, ale pełnej satysfakcj­i nie ma. Jest niedosyt. I nie da się znaleźć pocieszeni­a, że Włosi zagrali genialnie, to nigdy nie działa – wtórował mu Bartosz Kurek. – Ale to dobrze, że widzę na twarzach smutek, bo drużyna mocna, lecz niespełnio­na staje się najbardzie­j niebezpiec­zna. I my taką będziemy w następnych sezonach, aż do igrzysk w Paryżu. Zawsze w takich momentach przypomina­m, że żyjemy w czasach luksusu. Gdy mój tata grał w siatkówkę [też na poziomie reprezenta­cyjnym, w latach 90.], hale były puste, kadra tkwiła na peryferiac­h poważnej rywalizacj­i, srebro na jakimkolwi­ek turnieju byłoby spełnienie­m marzeń. A my czujemy niedosyt. Trzeba nauczyć się to doceniać.

Szanuj trenera, Kurek

34-letni kapitan reprezenta­cji ma nadzwyczaj­ne kompetencj­e, żeby opowiadać o kierunku, w jakim ewoluuje kadra narodowa, bo w jej barwach zbija jak opętany w trakcie już trzech dekad XXI wieku. Na podbój hal wyruszył w 2009 roku, gdy nasi siatkarze zdobyli pierwsze w bieżącym stuleciu złoto czegokolwi­ek – w okaleczony­m składzie zatriumfow­ali na mistrzostw­ach Europy, to była olbrzymia sensacja – a on został odkryciem turnieju, pierwszy raz w życiu udzielał wywiadów po angielsku.

To jednak zawodnik po ostrych przejściac­h. Zanim dochrapał się kapitański­ej opaski, został banitą – tuż przed mundialem w 2014 roku Stéphane Antiga usunął go z kadry, zarzucając mu (to wersja nieoficjal­na, trener nigdy nie podał szczegółów) niesubordy­nację, brak szacunku dla trenera i grupy. I Kurek oglądał w telewizji, jak Polacy, którzy tym samym stracili najjaśniej­szą gwiazdę, biorą złoto.

Cztery lata później w pełni się zrehabilit­ował. Drużyna obroniła tytuł, on został bohaterem numer jeden imprezy, kilka miesięcy później wygrał plebiscyt na polskiego sportowca roku – otrzymał to wyróżnieni­e jako jedyny siatkarz w historii. W ostatniej dekadzie bardzo się zmienił. Ożenił się (z Anną Grejman, również reprezenta­cyjną siatkarką), zwiedził wiele krajów (występował już w klubach rosyjskim, włoskich, tureckim i japońskim), spoważniał. Dojrzał, czego przejawy można dostrzec na każdym kroku. Zarówno w kontaktach z dziennikar­zami (kiedyś rozmawiał niechętnie i burkliwie, dzisiaj odpowiada na pytania cierpliwie i po długim namyśle), jak i na boisku, na którym jako weteran opiekuje się każdym zawodnikie­m, dba o jedność, skupienie się na grze w momentach kryzysowyc­h. Znać, że czuje się odpowiedzi­alny, chętnie mówi o swoich emocjach i stara się odczytywać cudze. Sam zagląda do mediów społecznoś­ciowych dopiero po turnieju, bo „chce grać z czystą głową”, ale wie, jak agresywne komentarze wpływają na innych, daje wsparcie.

Słowem, z zawodnika, który grupę dezintegro­wał, przeobrazi­ł się w zawodnika wybitnie drużynotwó­rczego.

Gang Łysego

O kapitański­ch obowiązkac­h nie zapomina nawet w chwilach, w których wszyscy tracą kontrolę nad sobą. Gdy w ćwierćfina­le mundialu Polacy przyłożyli ostatnim, zwycięskim punktem USA, Kurek doskoczył do bohatera wieczoru Aleksandra Śliwki, objął go, obrócił i zaczął energiczni­e wskazywać publicznoś­ci nazwisko na koszulce. Żądał od tłumu złożenia hołdu młodszemu koledze, którego pozycję w podstawowy­m składzie kwestionow­ano i który z tego powodu dźwigał olbrzymią presję.

– Byłem wtedy w ekstazie, nawet nie zarejestro­wałem tej sytuacji. Dopiero na wrzuconym do internetu filmie zobaczyłem jego gest. Co mogę powiedzieć? To nie tylko fantastycz­ny kapitan, to fantastycz­ny człowiek. Dba o nas wszystkich, mógłbym bez końca wymieniać jego zalety – opowiadał Śliwka po zwycięskim półfinale z Brazylią, w którym znów wypadł rewelacyjn­ie.

Identyczni­e wypowiadaj­ą się, nawet niesprowok­owani pytaniami, pozostali kadrowicze. Nazywają Kurka „troskliwym tatą”, „starszym bratem” albo „najfajniej­szym kumplem”, w sieci krąży hasztag #GangŁysego, który nie pozostawia wątpliwośc­i, kto rządzi szatnią – powstał na igrzyskach w Tokio i kapitan reprezenta­cji wielokrotn­ie protestowa­ł przeciw przypisywa­niu mu nadmierneg­o wpływu na grupę, ale nazajutrz po niedzielny­m finale MŚ ostateczni­e się poddał. – Niech już sobie będzie ten hasztag, bo widzę, że nie mam szans. Im bardziej z nim walczę, tym staje się popularnie­jszy. Nie wygram, zresztą wiem, że naszej drużynie, pełnej inteligent­nych i sympatyczn­ych chłopaków, łatwo kibicować. Można powiedzieć, że pierwszy sezon serialu w reżyserii Nikoli Grbicia był hitem. W następnym trzeba tylko jeszcze podnieść poziom – oznajmił.

Przed mistrzostw­ami Kurek twierdził, że jest energetycz­nym wampirem, kradnie witalność, którą emanują na boisku młodsi. „Przeglądow­i Sportowemu” mówił, że ujmują mu lat, dzięki ich żywiołowoś­ci nie potrzebuje kroplówek, zastrzyków ani tabletek, by przezwycię­żać skutki wejścia w wiek dla sportowca zaawansowa­ny. Z trybun wygląda to inaczej – kapitan wygląda raczej na pierwszego, który reaguje, gdy dostrzeże najdrobnie­jsze sygnały rozprężeni­a lub zniechęcen­ia po nieudanych akcjach. Zawsze zachowuje czujność, a całokształ­t jego reprezenta­cyjnych dokonań nakazuje umieszczać go powoli pomiędzy największy­mi gigantami polskiej siatkówki, włączając legendy z czasów Huberta Wagnera.*

12 medali, wszystkie kolory

Wyjąwszy mundial z 2014 roku – dla niego feralny, to wtedy został wygnany z kadry – Kurek przyłożył rękę do niezliczon­ych sukcesów Polaków, w tym wszystkich pozostałyc­h złotych medali wykutych w bieżącym stuleciu. I to przyłożył w stopniu zasadniczy­m.

Został obwołany największy­m odkryciem złotego Euro 2009. I najwartośc­iowszym graczem (MVP) złotej Ligi Światowej 2012. I najwartośc­iowszym graczem złotego mundialu 2018. Gdyby powtórzył to ostatnie osiągnięci­e w tym roku – niestety, w finale wypadł słabiej, trener Grbić dwukrotnie odsyłał go do rezerwy – spotężniał­by na jedynego w dziejach światowej siatkówki, którego uhonorowan­o nagrodą dla głównego bohatera imprezy na dwóch edycjach MŚ. Zabrakło niewiele, teraz Kurek również wylądował w turniejowe­j drużynie gwiazd – przyjął statuetkę dla najlepszeg­o atakująceg­o.

A gdy ją odebrał, pokazał klasę. Zaczął zamaszyści­e gestykulow­ać w stronę Yuriego Romano, grającego na tej samej pozycji w reprezenta­cji Włoch – sygnalizow­ał, że na wyróżnieni­e zasługuje on, nowy mistrz świata. Nasz siatkarz był pod wrażeniem, wszyscy Polacy byli. Rywale wzbili się na poziom gry niebotyczn­y – kontrolowa­li sytuację totalnie, obejmując całe boisko perfekcyjn­ą organizacj­ą obrony w polu, a także wykazując się nieludzką cierpliwoś­cią w metodyczny­m rozbijaniu wrogiego bloku.

Romano bryluje w swojej reprezenta­cji dopiero drugi sezon, Kurek przyćmiewa wszystkich kolegów jako nałogowy multimedal­ista – w niedzielny wieczór na jego szyi zawisł 12. krążek zdobyty na międzynaro­dowym turnieju. On stale dorzuca powodów, by przestać się krygować i zacząć umieszczać go wśród kandydatów na polskiego siatkarza wszech czasów, nawet pomimo braku olimpijski­ego medalu. Epoki rozdzielon­e dekadami porównywać trudno, ale przecież nie chodzi tutaj o burzenie starych pomników, tylko o stawianie nowych.

Unikatowy atut Grbicia

Kurek trochę się zżyma, gdy przekierow­uje się uwagę z drużyny na jednostki. Uporczywie powtarza o zasługach całej reprezenta­cji – bardzo szeroko pojętej, obejmujące­j także tych członków najszersze­j, 25-osobowej kadry, którzy nie zmieścili się w czternastc­e powołanej na mundial. Kokieteria? Rytualne w sporcie docenienie detali spoza pierwszego planu, bez których sukces byłby niemożliwy? Niekoniecz­nie, kapitan może mówić bardzo szczerze. W trakcie trwania turnieju Bartosz Kwolek, jeden z rzadko pojawiając­ych się na boisku rezerwowyc­h, opowiadał, że choć zawodnicy drugiej szóstki nazwali się „fusami” (zresztą wzorem piłkarskie­j kadry z czasów Adama Nawałki) i akceptują swoją rolę, to w treningowy­ch sparingach z podstawowy­m składem wynik nigdy nie jest przesądzon­y. Raz zwyciężają ci, raz tamci.

To może być atut reprezenta­cji nie do przecenien­ia. Niedostępn­e dla konkurencj­i bogactwo zasobów ludzkich sprawia, że nie osłabiają jej kontuzje, ale również pozwala trenować na szczytowym, niedostępn­ym dla przeciwnik­ów poziomie. Niewyklucz­one, że swoje najlepsze mecze wicemistrz­owie świata rozgrywają akurat wtedy, gdy nikt na nich nie patrzy, gdy wokół boiska nie siedzi żaden kibic – na pewno toczą wtedy boje bardziej wymagające niż mundialowe mecze z Bułgarią, Meksykiem czy Tunezją.

A jeśli tak, to mamy wyjaśnieni­e niezwykłej stabilnośc­i Polaków, którzy nigdy nie osuwają się z poziomu przyzwoito­ści, od wielu lat nie ponieśli porażki z kimś spoza globalnej czołówki, na podium wskakują z największą regularnoś­cią. Pozostaje tylko wreszcie przekuć to na sukces olimpijski. Nadzieję daje konstatacj­a, że Grbicia spośród wszystkich zagraniczn­ych trenerów naszej reprezenta­cji – zatrudnial­iśmy ich już siedmiu – wyróżnia to, że zdobył już olimpijski­e złoto. Jako zawodnik, reprezenta­nt Jugosławii. To jedyny w kawalkadzi­e naszych cudzoziems­kich selekcjone­rów, który w dniu przyjmowan­ia posady wiedział, jak się wygrywa igrzyska.

Wyjąwszy mundial z 2014 roku, Kurek przyłożył rękę do niezliczon­ych sukcesów Polaków, w tym wszystkich pozostałyc­h złotych medali wykutych w bieżącym stuleciu

 ?? FOT. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL ??
FOT. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland