Złoto? „Wesołego Diwali!”
Na rynku trwa właśnie efekt „złotego motyla”. Indie przeżywają boom gospodarczy i demograficzny, miliony młodych Hindusów stają na ślubnym kobiercu. I na potęgę kupują złoto.
Jeśli chcesz wiedzieć, jakie są perspektywy dla złota, trzeba patrzeć na to, co się dzieje w Indiach. Indie są światowym motorem rynku złota, być może nawet ważniejszym, a na pewno bardziej barwnym niż rynek zakupów złota przez banki centralne.
Według organizacji promującej inwestycje w złoto, która efektownie nazwała się Światowa Rada Złota (World Gold Council – WGC), na złote obrączki zużywa się połowę złota, które jest sprzedawane w Indiach.
Według WCG w Indiach złoto kupują wszyscy, a złotą biżuterię nosi się zawsze i do wszystkiego: jest ta ślubna, codzienna i odświętna. Złoto kupują nie tylko mieszkańcy miast, ale przede wszystkim mieszkańcy wsi. Dla nich złoto, tak jak przed wiekami, jest po prostu środkiem płatniczym, inwestycją.
WCG ostrzega, że gdy mieszkańcy wsi przeniosą się do miast, popyt na złoto może spaść. Na razie jednak to się nie dzieje. Mimo że rośnie liczba osób, które mają konto w banku, popyt na złoto nie maleje.
– W długim okresie, czyli 5–10 lat, popyt na złoto w Indiach będzie rósł. Kraj się rozwija, ludzie się bogacą, przeprowadzają do miast. To będzie nakręcało koniunkturę, bo młode społeczeństwo będzie się żenić. Dla mieszkańców Indii złoto to nie tylko błyskotki. To element kultury, religii i tradycji – czytamy w raporcie WGC.
Nie ma dokładnych danych, ale rocznie w Indiach ślub może brać 11–13 mln par. Średnia wieku zamążpójścia to 22 lata. Do połowy tego stulecia 600 mln osób będzie w wieku do 25 lat.
Czyli Indie będą potrzebować milionów obrączek. I nie tylko.
Bo oprócz ślubów Hindusi złoto kupują przy okazji dwóch świąt – Diwali jesienią i Akshaya Tritiya wiosną. Sprzedaje się wtedy 40–60 ton złota.
W sumie Indie na biżuterię zużywają 611 ton złota rocznie i z tym wynikiem są na drugim miejscu na świecie. Do 2009 r. były pierwsze, ale wyprzedziły je wtedy Chiny. Dziś Chińczycy kupują 673 tony złota rocznie.
Już teraz Indie to najliczniejszy kraj świata, w którym żyje 1,4 mld ludzi. Kilkadziesiąt milionów więcej niż w Chinach, ale te nożyce będą się rozjeżdżać. Indie to demograficzny, rozpędzony pociąg, a w Chinach rodzi się najmniej dzieci od końca lat 40. To właśnie Indie mogą być w najbliższych dekadach głównym motorem rynku złota. I na rynku zadziała „efekt motyla” – pary, które staną na ślubnym kobiercu w Bombaju,
napędzą zakupy złota i być może ceny tego kruszcu w Polsce.
DUŻE ZAKUPY BANKÓW
Ale złoto to nie tylko ozdoba. To tarcza antyinflacyjna. W trzecim kwartale 2022 r. banki centralne kupiły 400 ton złota. To największa liczba od 22 lat, a licząc rok do roku tempo wzrostu zakupu złota przez banki centralne jest największe od 1967 roku. Złoto kupowały przede wszystkim takie kraje jak Turcja, Uzbekistan i Katar. Turcja zmaga się z 70-proc. inflacją, wartość tureckiej liry szoruje po dnie, za jednego dolara trzeba zapłacić prawie 19 lir. Złoto jest jedyną twardą walutą.
Ale rekordy mogą być złudne, jak komentuje WCG, po prostu banki centralne z opóźnieniem zaczęły publikować to, ile złota kupiły w poprzednich kwartałach. A w poprzednich kwartałach wybuchła wojna w Ukrainie, zaczęła rosnąć inflacja. Być może właśnie dlatego państwa, szczególnie te położone na wschodzie mapy świata, zaczęły kupować złoto – jedną z niewielu twardych walut na czas wojen.
Za to w mijającym roku spadł popyt na złoto ze strony inwestorów finansowych. Wpływ na to miały przede wszystkim rosnące stopy procentowe – zamiast złota fundusze wolały kupować obligacje dolarowe, które dawały więcej zarobić, a też były bezpieczne (czy ktoś na serio myśli, że Ameryka zbankrutuje?). Gdy odpłynęli inwestorzy finansowi, w ich miejsce weszli zwykli ciułacze.
Analitycy rynku złota zwracają jednak uwagę, że biorąc pod uwagę bardzo duże podwyżki stóp procentowych i umocnienie się dolara, to kurs złota wynoszący 1950 dol. za uncję to bardzo dobry wynik. Prawie 6 proc. więcej niż przed rokiem. Ale czy jeszcze wzrośnie? A może to w ogóle bez znaczenia?
ILE ZŁOTA TRZEBA MIEĆ „W PORTFELU”?
Ze złotem jest jak z używkami – nie wolno przesadzać. Warto je mieć w „portfelu”, ale nie warto wszystkich swoich oszczędności pakować właśnie w kruszec.
Nic innego, ani akcje Apple czy Tesli, ani nawet Orlenu, żadne fundusze inwestycyjne, nie rozpala takich emocji jak złoto. Dlatego wśród wielu osób może być pokusa, by zamienić wszystkie posiadane oszczędności właśnie w złoto. Szczególnie gdy wybucha pandemia albo wojna. Właśnie wtedy, Mennica Polska, jeden z większych dystrybutorów złota w Polsce, sprzedała klientom indywidualnym 1,8 tony złota. Czyli o 400 kg więcej niż w 2021 r.
Danych za cały rok nie ma, ale sprzedaż mogła być rekordowa. Tylko Mennica Polska sprzedała w ubiegłym roku 3 tony złota. Z kolei firma Tavex, globalny gracz na rynku złota obecny w Polsce, informuje nas, że w ubiegłym roku sprzedał 4 tony złota za 1 mld zł. W sumie, według szacunków branżowych, Polacy mogli kupić w 2022 r. nawet 17–18 ton. O kilka ton więcej niż w 2021 r.
Dlaczego zakup impulsywny jest zły? Bo inwestycja w złoto nie jest taka prosta. To nie jest bazar, na którym trzeba tanio kupić, a drogo sprzedać. Trzeba pamiętać o trzech rzeczach:
Po pierwsze, mówisz złoto – myślisz dolary. Złoto, jak większość surowców, wyceniane jest w dolarach. Czyli jego cena, którą płacą „w sklepie” klienci, kupując sztabkę, podlega ryzyku kursowemu. Przykład: cena złota wyrażona w dolarach wzrosła z 1900 dol. na 1950 dol., ale w tym czasie złoty się umocnił. Generalnie byłaby to dobra informacja, ale jeśli chcielibyśmy wymienić złoto na gotówkę, to wtedy w przeliczeniu na dolary dostalibyśmy mniej. Korelacja między ceną złota a kursem dolara to podstawowy parametr, który powinniśmy mieć z tyłu głowy.
Jeśli ktoś inwestuje w złoto, to nie po to, żeby zarobić na krótkoterminowych wahaniach, ale przede wszystkim, żeby bronić się przed inflacją. – Złoto jest więc w długim terminie niczym innym, jak zabezpieczeniem przed utratą siły nabywczej waluty – mówi Tomasz Gessner.
Po drugie, złoto sprzedawane jest ze sporą marżą. Przykład: jedna uncja złota (31,1 g) wyceniana jest na 1930 dol., czyli w przeliczeniu 8337 zł. Ale sztabki w tej cenie nie kupimy, bo przecież firma, która ją sprzedaje, też musi zarobić. Złoto nie produkuje się samo, trzeba je jeszcze wykopać, przetopić, dostarczyć do sklepu, opłacić sprzedawcę... Dzięki rosnącej konkurencji te marże maleją i wynoszą dziś kilka procent, a nie 20 proc. jak kilka lat temu.
Złoto warto mieć „w portfelu”, ale być może prędzej czy później będziemy chcieli je zamienić na gotówkę. Możliwość odkupu również jest bardzo ważna – gdy kupujemy złoto w danej firmie, sprawdźmy, jakie ma opcje wykupu: ile płaci za skup 1 uncji złota. To tak, jak w przypadku zakupu waluty na wakacje w kantorze: gdy kupujemy, płacimy nieco więcej niż wartość rynkowa. A gdy chcemy sprzedać to, co nam zostało, kurs jest już gorszy.
Po trzecie, złoto to nie tylko sztabki i pierścionki. Z roku na rok rośnie jednak popularność złota elektronicznego. Na przykład funduszy inwestycyjnych, które za powierzone pieniądze kupują w naszym imieniu fizyczne złoto. Zalety? Eliminujemy problem związany z przechowywaniem złota.
KUPUJĄ JUŻ NIE TYLKO MILIONERZY
To, ile i jakiego złota chcemy kupić, zależy tylko od naszego budżetu. Najdroższe, ćwierćkilogramowe sztabki, kosztują ok. 71 tys. zł. Najmniejsze, jednogramowe, od 300 zł wzwyż. Czyli każdy znajdzie coś na swoją kieszeń.
Oprócz tego dostępne są monety inwestycyjne, tzw. bulionowe. W obydwu przypadkach, czyli sztabek i monet, ich zakupy są zwolnione z podatku VAT i ewidencjonowane. Czyli musimy się wylegitymować, żeby uniknąć ryzyka prania pieniędzy i próby ukrycia dochodów. To odróżnia zakup złota inwestycyjnego od zakupu biżuterii, która jest obłożona 23-proc. VAT-em.
Co jest w modzie? Jeśli chodzi o monety, to od lat nic się nie zmienia, Polacy najchętniej kupują południowoafrykańskie Krugerrandy, monety Wiedeński Filharmonik, Amerykański Orzeł, Kanadyjski Liść Klonowy, Britannia. Taki Krugerrand ma masę jednej uncji i kosztuje 8,8 tys. zł. Czyli więcej niż uncja złota.
To, co się zmienia na rynku, to to, że złoto kupuje coraz większa liczba Polaków, niekoniecznie bardzo zamożnych. Jak mówi nam Marta Bassani-Prusik, dyrektorka działu produktów inwestycyjnych w Mennicy Polskiej, na przestrzeni lat obserwowany jest wzrost popularności sztabek o mniejszej gramaturze.
– W ostatniej dekadzie były jednak okresy, gdy klienci preferowali sztabki 250-gramowe, a nawet kilogramowe. W 2022 roku największym zainteresowaniem cieszyły się sztabki 100- i 50-gramowe.
Kilogramowa sztabka kosztuje mniej więcej ćwierć miliona złotych.
SZTABKA ZAMIAST M
Kto w Polsce kupuje złoto? – Najbardziej liczną grupę stanowią osoby w wieku 41-65 lat. W kategorii asortymentu tzw. prezentowego (mniejsze sztabki i monety bulionowe) klienci dokonują transakcji do kwoty 1 tys. zł. Mniejsi inwestorzy to osoby, które realizują zamówienia do 50 tys. zł, a duzi powyżej 100 tys. zł – mówi Marta Bassani-Prusik. A jakie są prognozy?
– Wysoka inflacja, coraz mniejsza możliwość inwestowania w mieszkania na kredyt, brak lokat bankowych, na których można zarobić, i oczywiście wojna w Ukrainie – to sprzyja rynkowi złota – mówi nam Jarosław Żołędowski, prezes Mennicy Skarbowej.
I dodaje, że wraz ze spadkiem inflacji inwestorzy mają nadzieję, że w 2024 roku główne banki centralne uruchomią „tryb luzowania” i zaczną obniżać stopy procentowe. To może z powrotem nakierować zainteresowanie inwestorów finansowych na złoto zamiast na obligacje. Ale to nie znaczy, że cena będzie rosła.
– W 2023 roku spodziewamy się umiarkowanych wzrostów na rynku złota. Sprzyjać temu będą ujemne realne stopy procentowe, recesja i niepewna sytuacja geopolityczna. Przeciwko złotu przemawiać będzie z kolei zauważalny spadek siły nabywczej Polaków – priorytetem pozostają codzienne zakupy, a nie budowanie oszczędności, zwłaszcza w trudnych czasach – mówi nam Aleksander Pawlak, prezes firmy Tavex.