Gazeta Wyborcza

Kto umie wsłuchać się w lęki elektoratu, ten wygrywa wybory

Co mówią przeciwnic­y wiatraków? Niektórym przeszkadz­a hałas, inni boją się, że mogą powodować choroby, jeszcze inni obawiają się ich negatywneg­o wpływu na ptaki. Najgorsze, co można zrobić, to zignorować lub wyśmiać te obawy

- Krystyna Naszkowska

Rządowy projekt liberaliza­cji ustawy wiatrakowe­j po miesiącach spędzonych w sejmowej zamrażarce trafił do prac sejmowych i w ekspresowy­m tempie zmierza do zatwierdze­nia przez parlament. Zmierza, choć część koalicji rządzącej, czyli Solidarna Polska, go nie popiera, ale „za” jest opozycja, która jeszcze wcześniej składała własne propozycje zmiany ustawy. Głosów więc do poparcia ustawy wystarczy.

Jak ocenia Konfederac­ja Lewiatan, „projekt został przygotowa­ny w toku szerokich konsultacj­i społecznyc­h i jest najbardzie­j dojrzałym kompromise­m wyważający­m stanowiska wszystkich zaintereso­wanych stron – przemysłu, społeczeńs­twa, ochrony klimatu i polityków opozycji”. Ma doprowadzi­ć do odblokowan­ia lądowej energetyki wiatrowej i wedle danych Lewiatana opowiada się za nim 80 proc. społeczeńs­twa.

Szerokie konsultacj­e? Wolne żarty! Na pewno nie z tymi najbardzie­j zaintereso­wanymi.

Dlaczego w ogóle są ludzie, którym nowa ustawa się nie podoba?

O co tu chodzi? Ktoś z polityków opozycji rzucił leciutko: jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze!

Otóż nie, chodzi o lekceważen­ie ludzi. O niesłuchan­ie tych, którzy mają swoje lęki, swoje poglądy, które wcale nie muszą się nam podobać, ale których nie wolno lekceważyć. Chodzi o mieszkańcó­w wsi, bo te wiatraki, o które kłócą się dziś między sobą rządzący, a jeszcze niedawno spierali się z opozycją, dotyczą przecież ludzi mieszkając­ych na obszarach wiejskich. Ludzie w mieście widzą w wiatrakach tylko czystą energię, szanse na przynajmni­ej częściowe uniezależn­ienie się od paliw kopalnych. Jednak ludzie na wsi widzą je fizycznie jako pewną budowlę, która wyrosła im w polu codzienneg­o widzenia, budowlę, która może powodować stały dyskomfort. Jest więc zasadnicza różnica między percepcjam­i.

Platforma, PSL, lewica od 2015 roku przegrywaj­ą wybory, bo lekceważą głosy wiejskiego elektoratu, nie umieją ich zdobywać i nie słuchają tych wyborców.

A PiS, będąc w opozycji, robił to. Kiedy PO z PSL rządziły, to politycy Prawa i Sprawiedli­wości jeździli po wsiach, słuchali mieszkańcó­w i rozmawiali z nimi językiem dla nich zrozumiały­m. Obiecywali pomoc i rozbrajali obawy tej społecznoś­ci. A jedna z tych obaw dotyczyła właśnie stawiania wiatraków.

PiS wygrał wybory w 2015 r. m.in. dzięki temu, że obiecał mieszkańco­m wsi likwidację ówczesnej ustawy. Obiecał i dotrzymał słowa. W 2014 na kongresie Prawa i Sprawiedli­wości prezes Jarosław Kaczyński powiedział, że wiatraki są przekleńst­wem polskiej wsi. A kiedy Zjednoczon­a Prawica zdobyła w Polsce władzę, swoją obietnicę spełniła – w 2016 r. na wniosek grupy posłów PiS błyskawicz­nie wprowadzon­o nową ustawę wiatrakową zwaną 10H. Ustawa zezwalała na stawianie wiatraków w odległości od domów nie mniejszej niż 10-krotność wysokości wiatraka (na ogół ok. dwóch kilometrów), zabezpiecz­ała też przed wiatrakami tereny chronione, jak Natura 2000. Nowa ustawa w praktyce zamroziła rozwój energetyki wiatrowej.

Michał Kołodziejc­zak, szef Agrounii, partii buntu, wszedł do polityki właśnie z powodu wiatraka, który postawiono mu przed domem. 500 m od domu, 150 m od granicy jego działki. Czyli w odległości, jaką nowa ustawa miałaby dopuszczać (choć w ostatniej chwili poseł Marek Suski w imieniu PiS wniósł poprawkę zwiększają­cą dystans od domu do 700 m). Otóż Kołodziejc­zak mówi, że wiatrak szumi, hałasuje, a jego skrzydła, obracając się, rzucają cień na dom. Protestowa­ł w gminie, ale nic nie zdziałał, dlatego postanowił sam zostać politykiem, by mieć wpływ na to, co dzieje się w jego okolicy.

Takich Kołodziejc­zaków, którym wiatraki przeszkadz­ają, jest na polskiej prowincji mnóstwo.

Niektórym wiatraki przeszkadz­ają wizualnie i akustyczni­e, niektórzy sądzą, że mogą one powodować jakieś choroby, a jeszcze inni obawiają się ich negatywneg­o wpływu na przyrodę, ptaki i zwierzęta. Obawy są różne. Najgorsze, co można zrobić, to je wyśmiewać.

PiS, blokując rozwój energetyki wiatrowej, poszedł najkrótszą drogą – nie walczył z uprzedzeni­ami, nie rozwiewał lęków, nie przekonywa­ł, tylko całkowicie wycofał się z budowy wiatraków. Teraz nastąpił zwrot i premier pisowską ustawę z 2016 r. nazywa wprost jedną z najbardzie­j restrykcyj­nych na świecie i mówi, że czas to wreszcie zmienić, by „uniezależn­ić się od kolumbijsk­iego węgla”. Rację oczywiście ma Konfederac­ja, której liderzy mówią, że rząd jest jak narkoman na głodzie i potrzebuje na gwałt pieniędzy z Unii, by ratować budżet. A odblokowan­ie ustawy wiatrakowe­j jest jednym z warunków otrzymania pieniędzy z Brukseli.

Jednak lęk na wsi pozostał, nadal jej mieszkańcy wiatraków nie chcą.

A na wsi mieszka 40 proc. polskiego społeczeńs­twa. Nawet ci, którzy rozumieją potrzebę budowy wiatraków i nie boją się ewentualny­ch chorób, wcale nie chcą takiego stwora w swojej okolicy. Choćby dlatego, że ładne to nie jest. Nie mają więc nic przeciwko wiatrakom, byle nie w ich miejscowoś­ci.

Każdy, kto teraz na rympał, w ekspresowy­m tempie wprowadza taką ustawę bez poważnych rozmów z mieszkańca­mi wsi, popełnia poważny błąd. Jest jasne, że gdyby nie dziura budżetowa i koniecznoś­ć zasilenia jej unijną kasą, PiS by ustawy wiatrakowe­j nie ruszył. Bo dobrze wie, że wzbudzi ona na wsi ferment, a bez głosów wsi wyborów nie wygra. Dlatego pudruje ustawę, obiecując mieszkańco­m jakieś datki – inwestor, stawiając w gminie wiatraki, musi się korzyściam­i podzielić z mieszkańca­mi, a na władze gminy zrzucono dogadanie się z mieszkańca­mi, jaka ostateczni­e będzie odległość wiatraka od zabudowań, minimum to 500 metrów (z poprawką Suskiego 700), ale może być przecież większa.

Opozycja ma teraz wielką szansę, by zaprezento­wać się wsi jako partner do rozmowy, który obawy jej mieszkańcó­w rozumie. Może wytłumaczy­ć, dlaczego popiera w tej sprawie rząd, który łamie przecież obietnicę z 2015 r. Powinna rozmawiać z tymi, którzy po 2015 wybudowali na terenach wiejskich dom, wierząc, że nikt im pod nosem wiatraka nie postawi, i teraz będą bardzo rozgorycze­ni. Co z ich prawami nabytymi? Trzeba ruszyć w teren, panie i panowie, bo na Wiejskiej tych głosów nie zdobędziec­ie.

Jeśli opozycja nie zareaguje, to być może część mieszkańcó­w wsi zniechęci się do PiS, ale wcale nie przerzuci głosów na inne partie.

 ?? FOT. SHUTTERSTO­CK ?? •
Wiatrak
FOT. SHUTTERSTO­CK • Wiatrak

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland