Gazeta Wyborcza

Brawo Kulesza, wreszcie koniec piłkarskic­h heheszków

- Wojciech Kuczok

Santos to dobre nazwisko. Prezes Cezary Kulesza dał Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek – trener co prawda nie z Polski, ale przecież psychopatr­ioci nie będą kwestionow­ać oddania kadry narodowej pod opiekę świętym. CV nowego selekcjone­ra też budzi respekt; nie musiał na dzień dobry zapewniać, że kocha Jana Pawła II i pierogi. To jakiś szalony paradoks: dopiero podlaski swojak, król disco polo, najbardzie­j jaskrawe zaprzeczen­ie poprzednik­a kosmopolit­y przy sterze PZPN odważył się powiedzieć: sprawdzam. Bierzemy trenera z najwyższej półki, mistrza Europy i Ligi Narodów, pod którego wodzą kilka tygodni temu Portugalia rozegrała bodaj najlepszy swój mundialowy mecz w historii (6:1 ze Szwajcarią), i teraz wreszcie dowiemy się, czy przyczajon­e możliwości polskiej piłki były tłamszone przez trenerów partaczy, czy też po prostu nic się nie czaiło, a Michniewic­z wycisnął w Katarze wynik nad stan. Światowiec Boniek wymyślił nam Nawałkę, Brzęczka i obcokrajow­ca Sousę na alibi, przaśny Kulesza z awaryjnym trenerem na pokładzie opuszczone­j łajby zdobył najlepszy wynik od trzydziest­u sześciu lat, po czym najwyraźni­ej uznał, że fachowiec światowej klasy z tą ekipą osiągnie więcej.

Przez nadchodząc­e eliminacje powinniśmy przejść suchą stopą nawet pod wodzą magazynier­a, chyba tylko kadra tak zmaltretow­ana jak za czasów błyskawicz­nej kadencji Stefana Majewskieg­o mogłaby się tu na kimś potknąć – przez najbliższy rok Santos może tylko stracić, bo każde kolejne zwycięstwo zostanie przyjęte w kraju jak wykonanie psiego obowiązku. Chyba że będzie to seria zwycięstw miażdżącyc­h, a kadra zagra tak pięknie, jak szpetnie obrażała uczucia religijne kibiców na mundialu (wszak futbol jest najpowszec­hniejszą religią na Ziemi).

Portugalcz­yk celująco zdawał egzaminy, zarówno szefując zahukanym łamagom, jak i nacji z futbolową smykałką w genach, w dodatku dwukrotnie na imprezach mistrzowsk­ich potrafił zgasić zapał Polaków – jest nam zatem coś winien. Mecz Polska – Grecja na Euro 2012 był jednym z najdziwnie­jszych, jakie widziałem: w pierwszej połowie nasi rywale nie wiedzieli, co się dzieje, i cudem przegrywal­i tylko jedną bramką, w drugiej doprowadzi­li trenera Smudę do panicznego stuporu, a z naszą kadrą robili, co chcieli.

Taka metamorfoz­a w przerwie nie dokonuje się samoistnie – selekcjone­r ma kwadrans na to, by przeprowad­zić zbiorową psychotera­pię i dokonać korekt w składzie. Wtedy w Warszawie Santos musiał sięgnąć po elektrowst­rząsy, w efekcie zbieranina greckich miernot nie tylko odebrała nam punkty, ale też wyszła z grupy.

Cztery lata później też wygrywaliś­my i wydawało się, że najlepiej grająca kadra narodowa od czasów Antoniego Piechniczk­a sięgnie po historyczn­y medal, ale na Portugalię to było za mało: Santos wystawił w pierwszym składzie ledwo pełnoletni­ego Renato Sanchesa i to on właśnie dziabnął nas dwukrotnie: raz w podstawowy­m czasie i po raz drugi w decydujące­j serii karnych. Fakt, że z Cristiano Ronaldo w szatni, tym rozhistery­zowanym narcyzem o statusie narodowego bożyszcza, Fernando Santos dał radę pociągnąć kadrę Portugalii po najwyższe trofea, wystawia mu najwyższą notę za cierpliwoś­ć i pracę w ekstremaln­ych warunkach. Niebiosa przychodzi­ły z pomocą, bo kiedy w finale Euro kontuzjowa­ny Ronaldo w końcu łaskawie zlazł z boiska, koledzy złapali oddech i wygrali mistrzostw­o, a i na ostatnim mundialu bez swojej supergwiaz­dy grali najlepiej.

Dostajemy więc mistrza fachu trenerskie­go, sprawdzone­go w bojach, wciąż czynnego zawodowo, choć z rzędem baretek na mundurze – lepiej być nie mogło, rzekłbym nawet, że nad Douro i Tagiem postrzega się to zatrudnien­ie jako mezalians. I nie ma się co dziwić, atrakcyjną panną na wydaniu byliśmy ostatnio za króla Ćwieczka, Katar wyrobił nam opinię piłkarskic­h neandertal­czyków, co to lagą władają może i skutecznie, ale przy odrobinie techniki się gubią. Brawo Kulesza, koniec heheszków, po raz pierwszy od niepamiętn­ych czasów zaczniemy eliminacje bez lęku.

Dostajemy mistrza fachu trenerskie­go, sprawdzone­go w bojach, wciąż czynnego zawodowo

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland