Czekając na decyzję Dudy
PiS czeka na ruch prezydenta w sprawie komisji do zbadania wpływów rosyjskich. Decyzji jeszcze nie ma, ale z Pałacu słychać, że Andrzej Duda nie ma interesu, by blokować działania obozu władzy.
Kilka dni temu PiS przegłosował w końcu ustawę o powołaniu „Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022”. Była to kolejna już próba, wcześniej projekt przepadał na sejmowej komisji, tym razem się udało i ustawa przeszła głosami posłów PiS, Kukiz’15, koła Polskie Sprawy i dwóch posłów niezależnych. Przeciwko była cała opozycja, od głosu wstrzymała się Konfederacja.
Poseł PiS Piotr Kaleta przekonywał w Sejmie, że powołanie komisji jest kwestią bezpieczeństwa państwa w czasie agresji Rosji na Ukrainę. PiS nie chciał komisji śledczej, stworzył specjalną ustawę, by nadać członkom komisji wyjątkowe uprawnienia. Dziś krytykują je legislatorzy i konstytucjonaliści.
„Wszystko się może zdarzyć”
Teraz ustawa czeka na decyzję senatorów. Nieoficjalnie wiemy, że nie będą się spieszyć ani poprawiać ustawy, tylko zamierzają odrzucić ją w całości.
Z Pałacu oficjalnie płynie jeden przekaz. – Prezydent ma w ręku cztery karty, w odpowiednim momencie położy na stole jedną z nich – mówi „Wyborczej” Paweł Szrot, szef gabinetu Andrzeja Dudy. Szrot przypomina, że prezydent może zawetować, podpisać albo odesłać do TK ustawę po jej podpisaniu lub przed. – Senat raczej się nie będzie spieszył z pracami nad tą ustawą, może będą poprawki, wtedy wróci do Sejmu, wszystko się może zdarzyć – dodaje prezydencki minister.
W listopadzie, gdy PiS zapowiadał swój pomysł, Szrot mówił, że „im więcej prawdy i przejrzystości w życiu publicznym, tym lepiej dla tego życia publicznego”. I że „co do idei, myślę, że pan prezydent uważa, że to jest krok w dobrym kierunku”. Dwa miesiące później
prezydencki minister dostrzegł w projekcie „rozwiązania, które budzą kontrowersje”.
Jednak PiS liczy, że weta Dudy do ustawy nie będzie. – Nie sądzę, żeby to blokował. Że są zarzuty o niekonstytucyjności? Od tego jest Trybunał Konstytucyjny, który może to rozstrzygnąć, można wysłać do TK te przepisy, które są według prezydenta wątpliwe,
ale ustawa niech wejdzie w życie – mówi nasz rozmówca w rządzie.
Komisja „ma stać na straży interesu publicznego w zakresie badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP”. I wyjaśnić przypadki „funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007-2022 pod wpływem rosyjskim działali na szkodę interesów RP”. Opozycja ma dostać cztery miejsca, rządzący pięć. Przewodniczącego mianuje premier Mateusz Morawiecki.
„Dopaść Donalda Tuska”
Komisja ma być włączona do administracji publicznej i działać przy kancelarii premiera, co pozwoli jej pracować, nawet gdy skończy się kadencja Sejmu. Będzie mogła wydać dziesięcioletni zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi, czyli np. bycia premierem. A przewodniczący i członkowie komisji będą chronieni, bo „nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania funkcji komisji”. – To znaczy, że osoby powołane przez premiera, wskazane uprzednio przez kluby parlamentarne, powołane na czas nieograniczony, są z góry uwolnione od jakiejkolwiek odpowiedzialności. Jeżeli tak, to hulaj dusza, piekła nie ma – mówi w rozmowie z Dorotą Wysocką-Schnepf prof. Mirosław Wyrzykowski, sędzia TK w stanie spoczynku. Zwraca też uwagę na niekonstytucyjność zapisu o zakazie pełnienia funkcji. – Mamy do czynienia z kuriozalną sytuacją, w której od decyzji komisji nie ma odwołania. A Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej w art. 78 gwarantuje dwuinstancyjność postępowania – przypomina prof. Wyrzykowski.
Opozycja nie ma wątpliwości, że PiS powołuje komisję, żeby dopaść byłego premiera, lidera PO Donalda Tuska. I do tego argumentu nasz rozmówca z otoczenia prezydenta podchodzi sceptycznie. – Rządzimy już osiem lat, gdyby było coś na Tuska, już miałby zarzuty. Ta komisja to będzie raczej zwykłe przedstawienie na potrzeby kampanii niż realna groźba rozliczenia – uważa.
Prawo i Sprawiedliwość nie chciało komisji śledczej, stworzyło specjalną ustawę, by nadać członkom komisji wyjątkowe uprawnienia. Dziś krytykują je legislatorzy i konstytucjonaliści