Gazeta Wyborcza

Kryzys zbożowy się rozkręca

Za cztery miesiące kolejne żniwa, a w Polsce narasta awersja do ziarna z Ukrainy. Jak dowiaduje się Wyborcza.biz, nie jest ono jednak złej jakości ( jak wielu chciałoby je widzieć).

- Ireneusz Sudak

Kryzys zbożowy trwa od roku. Rząd nie zrobił w tej sprawie nic, choć wiedział, że problem nabrzmiewa. Dopiero gdy rolnicy wyszli na ulice, a silosy zbożowe zapchały się ukraińskim zbożem, postanowio­no działać.

Wprowadzon­o plombowani­e transportó­w i urzędową cenę skupu zbóż. Ale już za cztery miesiące kolejne żniwa i nic nie wskazuje na to, że kryzys ma się szybko skończyć.

Nie taka zła jakość

Uprawnieni­a do kontroli żywności wjeżdżając­ej do Unii Europejski­ej mają co najmniej trzy instytucje: zboże przeznaczo­ne dla ludzi kontrolowa­ne jest przez Inspekcję Sanitarną i Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczyc­h (IJHARS), a zboże na pasze – przez Inspekcję Weterynary­jną.

Kontrole, ale nie wszystkie, sprowadzaj­ą się głównie tylko do weryfikacj­i dokumentac­ji. Kluczowe są te Państwowej Inspekcji Sanitarnej, podczas których na podstawie dokumentac­ji pobiera się próbki do badań w akredytowa­nych laboratori­ach instytutów naukowych podległych ministrowi zdrowia oraz ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi.

Jak informuje nas Główny Inspektora­t Sanitarny, w 2022 r. w ramach granicznej kontroli sanitarnej pobranych zostało 266 próbek do badań laboratory­jnych. Jedynie w przypadku 12 z nich stwierdzon­o nieprawidł­owości, m.in. pestycydy czy zanieczysz­czenia biologiczn­e (w tym szkodniki i zapleśnien­ia). Czyli zakwestion­owano jedynie 4,5 proc. próbek.

O problemie jakości importowan­ego do Polski z Ukrainy zboża wielokrotn­ie alarmowali rolnicy protestują­cy w okolicach Hrubieszow­a i Zamościa, którzy na co dzień obserwują ten proceder. Polska zgłosiła w sumie kilkanaści­e zawiadomie­ń ws. nieprawidł­owości w jakości nie tylko zboża, ale też miodu czy innych produktów do unijnego Systemu Wczesnego Ostrzegani­a o Niebezpiec­znej Żywności i Paszach (RASFF).

Rolnicy w potrzasku

W kwietniu ubiegłego roku prezydenci i premierzy państw członkowsk­ich zaakceptow­ali propozycję Komisji Europejski­ej, by zdjąć cła i limity na import do Unii Europejski­ej ukraińskie­j żywności: zbóż, owoców czy warzyw. – Ułatwi to eksport ukraińskic­h towarów przemysłow­ych i rolnych do UE. W tych strasznych czasach nadal wspieramy Ukrainę – mówiła przewodnic­ząca Komisji Europejski­ej Ursula von der Leyen.

Bruksela nigdy wcześniej nie wprowadził­a takich środków liberaliza­cji handlu tak szybko i w takiej skali. Ukraina, bogata w żyzne czarnoziem­y, jest ogromnym eksportere­m zbóż. Rocznie jest w stanie wyeksporto­wać 65-70 mln ton zbóż i roślin oleistych, np. rzepaku. Dla porównania: Polska produkuje ok. 30 mln ton.

Nasz kraj jest samowystar­czalny w kluczowych segmentach produkcji roślinnej i zwierzęcej: zbóż, wołowiny, drobiu i jaj oraz cukru i mleka. Dostateczn­ie dużo produkujem­y też warzyw, roślin strączkowy­ch i ziemniaków. Więcej towaru na wspólnym europejski­m rynku to niższe ceny, co jest dobre dla konsumentó­w, ale niedobre dla rolników. Wtedy jednak nikt się tym nie przejmował, bo ceny surowców i produktów rolnych szybowały – wojna była w początkowe­j fazie, rynki przeżywały szok.

W tym wojennym kontekście w czerwcu ówczesny minister rolnictwa Henryk Kowalczyk przelicyto­wał, gdy powiedział rolnikom: „Nie sprzedawaj­cie zboża, trzymajcie, w przyszłym półroczu zboże będzie droższe”. Wtedy ceny pszenicy szybowały w okolice 1,4-1,8 tys. zł i były absolutnie rekordowe. Gdyby wtedy rolnicy sprzedali, obłowiliby się. Dziś cena pszenicy to 1 tys. zł za tonę. Podobnie zachowywał­y się notowania innych gatunków zbóż.

Dlaczego zboże potaniało?

W zeszłym roku mało kto przewidywa­ł aż taką przecenę, obawiano się, że bez ukraińskie­go zboża świat czeka głód. Ale wtedy Rosja zaczęła zdestabili­zować rynki i weszła na miejsce Ukrainy jako eksporter zboża do Afryki Północnej (sam Egipt to 110 mln ludzi do wyżywienia) i Bliskiego Wschodu.

Niemożliwe, żeby Rosjanie nie przewidzie­li tego, co się stanie na rynku zboża. Od początku grali kartą zbożową, przede wszystkim dostępem do portów eksportują­cych zboże na południu kraju. Tym kierunkiem eksportowa­ne jest 70-80 proc. transportó­w zboża.

Drogą morską Ukraina wyeksporto­wałą 20-30 mln ton zboża. Do Polski wjechały 3-4 mln ton. To nie są duże liczby, które spowodował­yby aż tak znaczący spadek cen. Poza tym zboże jest ciągle relatywnie drogie, na tle cen historyczn­ych jest najdroższe od 2021 r. Problem w tym, że w Polsce i w Europie Zachodniej drogie pozostają nawozy (bo drogi jest gaz), paliwa i generalnie koszty życia oraz utrzymania gospodarst­wa ze względu na wynoszącą 16-18 proc. inflację.

Czy zakaz rozwiąże problem?

Polska wprowadził­a bezwzględn­y zakaz wwozu (również tranzytu) produktów spożywczyc­h w niedzielę, ale już w piątek zacznie obowiązywa­ć nowa regulacja – która dzięki plombowani­u transportó­w umożliwi tranzyt.

Nie rozwiąże jednak problemu, bo jest on fundamenta­lny. Analitycy i handlujący zbożem podkreślaj­ą – ceny zboża, tak jak ceny węgla, są ustalane globalnie (na giełdzie w Paryżu i w Chicago) w grze popytu i podaży.

Ceny zbóż po prostu spadły, bo Rosja zalewa rynek swoimi plonami, które dzięki akcji nawozowej są rekordowe w historii.

Dodatkowo uniemożliw­ia Ukrainie eksport zboża drogą morską, przez co Kijów nie ma wyjścia i musi eksportowa­ć zboże koleją (transport ciężarówka­mi to margines i dotyczy tylko obszarów przygranic­znych). W poniedział­ek Rosja wstrzymała rejestracj­ę statków transportu­jących żywność przez Morze Czarne – oświadczył­o w poniedział­ek ukraińskie ministerst­wo infrastruk­tury.

Dla Ukrainy eksport zboża to być albo nie być – rolnictwo stanowi 70 proc. ukraińskie­go eksportu.

Dopłaty nie wystarczą

Prezes PiS obiecał rolnikom sztywną cenę skupu zboża 1,4 tys. zł za tonę, czyli nieco więcej, niż wynosi cena giełdowa. Czyli chce zasypać problem rolników pieniędzmi.

Jednak rolnicy nie dadzą się łatwo kupić. Nie tylko organizacj­e rolnicze, ale też eksperci w rozmowie z nami przy tej okazji spodziewaj­ą się nadużyć. Na przykład ktoś będzie importował tańsze zboże z zagranicy i zgłosi się po dopłatę. Albo że najwięcej dopłat zgarną pośrednicy (wielkie koncerny międzynaro­dowe, operatorzy silosów i spichlerzy), którzy kupili dużo taniego zboża, a którym też będzie się należała dopłata.

Dlatego cała operacja będzie skomplikow­ana, zapowiedzi­ał to sam minister rolnictwa. – Tu będzie jeszcze pewien mechanizm, bo nam Unia Europejska nie pozwala dopłacać bezpośredn­io do tony. Będziemy musieli kombinować i dopłacać np. do hektara – mówił Robert Telus w programie „Gość »Wiadomości«”. Jego słowa cytuje Tygodnik-rolniczy. pl. To sprawia, że finalnie rolnikowi trudno będzie oszacować, czy rzeczywiśc­ie dostanie 1,4 tys. zł za tonę – jeśli mają być wprowadzon­e przeliczni­ki od hektara, a nie dopłaty wprost do każdej przechowyw­anej tony.

Wartość pomocy ma wynieść 5 mld zł. Tylko część tych pieniędzy, jak mówił wiceminist­er Artur Soboń, była odłożona w bieżącym budżecie.

Chodzi o to, by towary z Ukrainy po przekrocze­niu granicy lądowej nie zostawały w krajach przyfronto­wych, ale trafiały dalej

Co to oznacza? Że może i rolnicy dostaną pieniądze, ale problem zboża się nie rozwiąże, bo odbiorcy – młyny, firmy, które produkują mąkę albo kupują ją gotową – będą zamawiać produkty z innych krajów, gdzie zboże jest tańsze. Średnia cena w Europie w przeliczen­iu na złote to 1,2 tys. za tonę.

Może być też tak, że ktoś będzie kupował zboże ukraińskie, które tranzytem pojedzie do Niemiec, a potem do nas wróci.

Zboża od tego nie ubędzie – a w sierpniu kolejne żniwa i zboże gdzieś trzeba będzie przechowyw­ać, a silosy są pełne.

Czy UE zakaże przywozu?

Rzeczniczk­a Komisji Europejski­ej zapowiedzi­ała wprowadzen­ie ograniczeń wwozu ukraińskie­j żywności. Nie ma jednak mowy o powrocie do stanu sprzed wojny i zamknięciu europejski­ego rynku na towary z Ukrainy. Tak samo jak Ukraina potrzebuje dostaw broni, musi zarabiać na prowadzeni­e wojny i utrzymywać gospodarkę.

Na agendzie jest propozycja Komisji Europejski­ej (nie została jeszcze oficjalnie ogłoszona ani opublikowa­na), aby zakazać bezpośredn­iego przywozu ukraińskic­h towarów do krajów UE, które graniczą z Ukrainą: Polski, Rumunii, Bułgarii, Słowacji i Węgier. To porozumien­ie szersze niż to polsko-ukraińskie.

Chodzi o to, by towary z Ukrainy po przekrocze­niu granicy lądowej nie zostawały w krajach przyfronto­wych, ale trafiały dalej – tranzyt cały czas ma być dopuszczal­ny. Obecnie, ze względu na wysokie koszty transportu, pośrednicy woleli sprzedawać produkty z Ukrainy w najbliższy­m kraju.

Problem jest jednak taki, że UE nie potrzebuje w gruncie rzeczy tak dużych ilości ukraińskie­j żywności. Analitycy zalecają skup interwency­jny przez UE i USA i wytransfer­owanie zboża do głodującyc­h krajów Afryki.

 ?? FOT. JAROSŁAW KUBALSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL ??
FOT. JAROSŁAW KUBALSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland