GEM SET KSIĄŻKA
Chcę się dzielić swoją pasją, a 12 książek rocznie to tylko jedna na miesiąc.
2022 roku Iga Świątek przeczytała dwadzieścia książek. I wygrała osiem turniejów tenisowych, w tym wielkoszlemowe French Open i US Open.
W styczniu najlepsza rakieta świata ogłosiła w mediach społecznościowych, że w nowym roku zamierza przeczytać przynajmniej 12 książek. Wyzwanie spotkało się z niezwykle pozytywnym przyjęciem. Wciąż niewielu sportowców, zwłaszcza takiej klasy jak ona, publicznie opowiada o tym, że kocha czytać. – Chciałam tym wyzwaniem zdopingować samą siebie do czytania – mówi Iga Świątek w rozmowie z „Wyborczą”.
W mediach społecznościowych napisała, że lubi „bardzo grube książki jak »Przeminęło z wiatrem«”, i obiecała fanom i fankom recenzje przeczytanych książek i niespodzianki.
Pierwszą książką, którą Świątek przeczytała w 2023 roku, były „Sycylijskie lwy” Stefania Auci (tłum. Tomasz Kwiecień). To jeden z największych bestsellerów współczesnej włoskiej literatury. Opublikowana w 2019 roku powieść rok później wciąż znajdowała się wśród dziesięciu najchętniej kupowanych we Włoszech książek. Mieszkająca w Palermo pisarka opowiedziała w „Sycylijskich lwach” historię niezwykle zamożnego rodu Florio, z którego mężczyźni nazywani byli w XIX wieku „niekoronowanymi królami Sycylii”.
– Bardzo lubię powieści historyczne, więc to była dla mnie idealna lektura – mówiła Świątek. W nagraniu na Instastory przyznała, że przeszkadzało jej, że „główny bohater jest taki bucowaty”.
Kontynuacją „Sycylijskich lwów” jest „Zima lwów”. – Podobała mi się nawet bardziej niż pierwsza część – relacjonowała Świątek na Instagramie. – Ta historia wydała mi się dużo bardziej życiowa niż w pierwszym tomie, bo po raz pierwszy rodzinie Florio przestało się powodzić – opowiadała w nagraniu zrobionym na siłowni. – W pierwszej części nie ogarnęłam, że to jest prawdziwa rodzina. Myślałam, że to fikcja – przyznała ze śmiechem tenisistka.
Ostatnią lekturą, o której opowiadała swoim fanom, są „Lekcje chemii” amerykańskiej pisarki Bonnie Garmus (tłum. Marek Cieślik). – Podoba mi się w niej feministyczny wątek, to, że autorka pokazuje, jak kobiety nie mogły się w tamtych czasach rozwijać – opowiadała Świątek. – „Lekcje chemii” ukazują zdaniem tenisistki – „różnice między kobietami, które chciały robić karierę, a tymi, które były pogodzone z tym, że są gospodyniami domowymi, i nie szanowały wyborów innych kobiet”.
ROZMOWA Z
liderką światowego rankingu tenisistek
WOJCIECH SZOT: Co teraz czytasz? IGA ŚWIĄTEK:
Zaczęłam „Dziewczynkę z poziomkami” Lisy Stromme, książkę, której jednym z bohaterów jest Edvard Munch, a skończyłam „Cztery muzy”, powieść o kobietach muzach Egona Schielego. Podobny temat, ale to zupełny przypadek. Równocześnie zaczęłam też biografię Leonarda da Vinci.
W jaki sposób wybierasz lektury?
– Na te trafiłam w internecie. Chyba były w jakimś rankingu, a może nie? Jestem czytelniczką spontaniczną, czytam opisy i jeśli tematyka mnie zachęci, to kupuję e-booka. Korzystam też z poleceń bliskich osób i członków mojego teamu. Na pewno staram się, by kolejna książka była o czymś innym niż poprzednia. Ale jak widać, to nie zawsze wychodzi. Mam też wielką listę książek, które chciałabym przeczytać. Tylko że jak mam chwilę wolnego i mogę poszukać nowej książki, to zapominam o liście i idę na żywioł. Czasami wybieram też tematykę w kontekście obciążeń w moim sporcie. Gdy mam trudniejszy czas na korcie, staram się wybierać lżejsze książki.
Nie jest łatwo powiedzieć, dlaczego się jakąś książkę polubiło. Ale na pewno lubię takie uczucie, że gdybym miała być pisarką, to właśnie taką książkę chciałabym napisać. Oczywiście nigdy nie będę pisarką, nie mam talentu literackiego. Lubię powieści dobrze poukładane, w których wydarzenia wynikają z siebie. Na pewno taka książka musi mieć wyrazistych bohaterów lub bohaterki, ale już na przykład nie wymagam, by akcja była pełna nagłych zwrotów. Nie czytam sensacji i książek wojennych.
Utożsamiasz się z bohaterami?
– Nie do końca. Raczej z ciekawością śledzę ich losy i staram się zrozumieć motywacje i zachowania.
Opisy przyrody?
– Tu mnie masz. Raczej nie.
Bohaterki czy bohaterowie?
– Nie lubię schematów, więc sięgam po różne książki, ale rzeczywiście bohaterki są mi bliższe. Lubię silne kobiety, z których mogę wziąć przykład. Wydaje mi się, że taka książka ma dla mnie większą wartość. Ale lubię też powieści, w których jest wielu bohaterów, których losy się łączą w pewnym momencie. Uwielbiam to, jak pisze Ken Follett. Gdy podążam za kilkoma bohaterami, to lubię wymyślać, co się wydarzy na kolejnych stronach czy jakie zakończenie przewidzidzieli dla nich autor czy autorka. Często jestem tym zaskoczona, że nic nie poszło po mojej myśli. I takie książki bardzo lubię.
Przewidywałaś, że gdy wrzucisz do internetu informacje o wyzwaniu, reakcja będzie aż tak entuzjastyczna?
– Może trudno w to uwierzyć, ale nie. Wszystko było spontaniczne, choć wiem, że mogło to się wydać dziwne. Zaskoczyły mnie jednak niektóre komentarze, że to płatna współpraca zmyślnie ukryta pod ideą wyzwania łączącego ludzi w jakiejś zajawce...
Nie ukrywam, że miałem wątpliwość. Spora część „bookstagrama” to jednak płatna współpraca.
– Nie ukrywam, że trochę mnie takie spekulacje dotknęły, bo bardzo wyraźnie zaznaczam, gdy coś jest współpracą, a też staram się dawać ludziom jak najwięcej wartościowych treści. To trochę przykre, że żyjemy w takim świecie, że czasami pierwszym odruchem jest podejrzenie, że ktoś chce nam coś sprzedać. Gdy wymyśliłam „Iga challenge”, byłam na wakacjach i zupełnie nie myślałam o tym, jaka będzie reakcja. Zależało mi, by podzielić się moją pasją, pokazać zwłaszcza młodym ludziom, że czytanie jest super. Efekty naprawdę mnie zaskoczyły. Dosta
Zależało mi, by podzielić się moją pasją, pokazać zwłaszcza młodym ludziom, że czytanie jest super
ję mnóstwo wiadomości o książkach, moi fani sami zaczęli wymieniać się opiniami o lekturach, dyskutować ze sobą. To jest dla mnie inspirujące. Okazuje się, że wiele osób czyta, tylko może boją się do tego przyznać, nie uznają, że to fajne. Oczywiście chciałabym, żeby było ich jeszcze więcej.
Wielu wydawców pytało mnie, czy wiem, jak wysłać do ciebie książki.
– Dostałam bardzo dużo książek! Mam teraz nawet po kilka egzemplarzy tej samej! Bardzo to doceniam, na pewno coś z tego wybiorę. Podoba mi się, że coraz więcej osób chce rozmawiać o książkach. Myślę, że to bardzo dobry temat do rozmowy, ułatwiający nawiązywanie relacji, zwłaszcza młodym ludziom. Rozmowa o tym, co przeczytaliśmy, zawsze jest rozmową o naszych emocjach, a przecież nie jest łatwo o nich mówić tak na co dzień.
W czasie turniejów masz czas na lekturę?
– Tak, to dla mnie podstawa odpoczynku. Może to zaskakujące, ale w trakcie turniejów czytam więcej niż poza nimi. Muszę wtedy sporo wypoczywać między meczami, no więc wieczorami często leżę i czytam. Najgorzej jest w okresie przygotowawczym, gdy trening jest bardzo intensywny. I gdy jestem w domu, bo mam tyle do roboty, że znajduję czas raczej na serial niż książkę. Zmęczenie fizycznie nie wpływa na moją chęć czytania. Książka pomaga mi w relaksie. I w zasypianiu.
Pierwsza książka?
– Nie pamiętam. Ale pamiętam pierwszą grubą powieść, jaką przeczytałam. To był „Harry Potter”. Chyba nie jestem w tym oryginalna. Jako nastolatka zakochałam się w seriach książek fantasy – oprócz „Harry’ego…” w „Igrzyskach śmierci” Suzanne Collins i seriach pisanych przez Cassandrę Claire. Wiele razy płakałam po lekturze. Nadal lubię, gdy książki wzbudzają we mnie silne emocje.
Co z lekturami?
– Czytałam oczywiście, choć zawsze na ostatnią chwilę, czego bardzo nie lubiłam. Nie lubię, gdy czytanie to zadanie do wykonania. Tłumaczyłam sobie, że lektura to jest taka książka, którą w życiu i tak warto będzie przeczytać, więc czemu nie teraz? Nie skończyłam tylko „Krzyżaków” Sienkiewicza. Po 80 procentach straciłam cierpliwość. Wydaje mi się, że to była lektura nieodpowiednia dla mojego wieku, niewiele chyba z niej wtedy rozumiałam. Były też lektury, które autentycznie mnie wciągnęły i zainteresowały i czytałam je z dużą przyjemnością, na przykład „Lalka” Bolesława Prusa.
Co ci daje czytanie?
– Zawsze dużo podróżowałam i byłam ciekawa świata. Podróżowanie z jednej strony pomaga w poznawaniu świata, a z drugiej – zawsze warto coś sobie jeszcze doczytać. Powieści historyczne pomagają mi wyobrazić sobie, jak funkcjonował kiedyś świat, obyczajowe – jak myśleli ludzie. To sposób na zdobywanie wiedzy, ale przede wszystkim rozrywka. Gdy jedno łączy się z drugim, to jest to idealna lektura dla mnie. Czytanie to fantastyczny, bardzo wartościowy sposób na spędzanie czasu – gdziekolwiek się jest.
Dlatego z okazji Światowego Dnia Książki w moich mediach społecznościowych fani znajdą link do pobrania plakatów do druku promujących czytelnictwo, jako że od ogłoszenia wyzwania mój zespół dostał wiele próśb o taki plakat od księgarzy i bibliotekarzy. Można je wydrukować i powiesić w szkolnej bibliotece czy księgarni. Chcę się dzielić swoją pasją, a 12 książek rocznie to tylko jedna książka na miesiąc. Damy radę!