300 tys. osób na marszu
Jeszcze niedawno organizatorzy niedzielnego marszu spodziewali się 50 tys. osób. Teraz przeliczają: będzie wielokrotnie więcej.
– Sytuacja zaczyna przypominać tę z 2007 r., gdy PiS na ostatniej prostej przed wyborami stracił prowadzenie i przegrał. Bo zmieniają się nastroje – mówi jeden z liderów Koalicji.
„Lex Tusk” pomogło
Jasnym sygnałem dla obozu władzy ma być niedzielny marsz, który zwołał szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Przejdzie od placu Na Rozdrożu na plac Zamkowy, będą wszyscy liderzy demokratycznej opozycji. Bo swoją obecność w tym tygodniu zapowiedzieli Szymon Hołownia z Polski 2050 i Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL, którzy długo się wahali. W wyborach będą startować wspólnie jako komitet Trzecia Droga.
– Nasi liderzy będą w niedzielę w Warszawie, by nikt nie miał wątpliwości, że podzielamy demokratyczne wartości, stoimy po jednej stronie, a naszym przeciwnikiem jest Jarosław Kaczyński – tłumaczy polityk Polski 2050. – Na pewno marsz nie zbuduje dynamiki powrotu jednej listy. Ale może po 4 czerwca uda się wreszcie usiąść wspólnie do stołu i ustalić minimum programowe.
Organizatorzy marszu przyznają, że pierwotnie spodziewali się między 50 a 100 tys. uczestników. Ale po przepchnięciu przez PiS ustawy powołującej antykonstytucyjną komisję ds. badania rosyjskich wpływów i jej podpisaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę frekwencja gwałtownie skoczyła.
Ustawa powszechnie nazywana jest „lex Tusk”, bo obóz władzy nie kryje, kto jest jej głównym celem. Komisja może – na podstawie mętnych zapisów – orzec 10-letni zakaz zajmowania stanowisk związanych z publicznymi finansami.
– Spodziewamy się nawet 300 tys. osób, to może być największa demonstracja w Polsce po 1989 r. i upadku komunizmu – podkreśla nasz rozmówca z KO. – Nawet ludzie, którzy nie cierpią Tuska, wybierają się w niedzielę do Warszawy. Bo uznali, że PiS mocno przegiął.
Zdaniem liderów Koalicji prezes PiS Jarosław Kaczyński wie, że wyborów nie wygra, i wpadł w panikę. Stąd „lex Tusk”. – Jeszcze niedawno przegrywaliśmy w sondażach o 4-6 pkt proc. Ale po ustawie o komisji i marszu możemy zrównać się z PiS – uważa jeden z liderów KO.
Już teraz Koalicja zbliżyła się do partii Kaczyńskiego. Z ostatniego zamówionego przez nią badania wynika, że przegrywa z PiS 28 do 29 pkt proc.
Spreparują dokumenty?
W sprawie komisji ds. badania rosyjskich wpływów, która będzie składać się z dziewięciu osób, demokratyczna opozycja ma jasne stanowisko – jest niekonstytucyjna i nie przyłoży ręki do jej powołania w Sejmie. Na dziś nie ma też zamiaru stawiać się na jej wezwanie.
– Ta komisja nie ma na Tuska żadnych kwitów, ale spodziewamy się, że zostaną one spreparowane. Co potrafi PiS, pokazała sprawa szpiegowania Krzysztofa Brejzy programem Pegasus w 2019 r. Przecież oni nie tylko wykradali dane z jego telefonu, ale je też wgrywali.
Nasz rozmówca podkreśla, że dzień po wygranych przez opozycję wyborach komisja nie będzie miała znaczenia, bo błyskawicznie można wymienić jej skład.