Władza chce się utrzymać na fali, choćby brunatnej
PBraun nie wziął się znikąd. Jest skutkiem rosnącego przyzwolenia władzy podsycającej najgorsze instynkty społeczne
Pamięć o Ofiarach niemieckich zbrodni w Auschwitz jest święta i nietykalna. Tragedia milionów Ofiar nie może być wykorzystywana w walce politycznej. To działanie niegodne i nie ma dla niego usprawiedliwienia.
ANDRZEJ DUDA
oseł Grzegorz Braun przerwał we wtorek wykład prof. Jana Grabowskiego o polskich problemach z Holocaustem. Braun wkroczył, zanim jeszcze Grabowski zakończył wstęp. Podniósł się z miejsca dla publiczności i waląc wyrwanym ze stojaka mikrofonem, zrobił dziurę w pulpicie. Potem demolował sprzęt nagłaśniający. Przez pół godziny lżył gospodarza wykładu, dyrektora Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie.
Dyrektor Miloš Řezníkspokojnie słuchał, jak Braun kazał mu „wypadać z Polski”, komenderując przy tym staropolskim „won”. Řezník, z pochyloną głową prosił tylko, by poseł zechciał opuścić salę.
Zdjęcie pochylonego, jakby w geście smutku czy zażenowania, Řezníka stojącego naprzeciwko oszalałego z nienawiści przedstawiciela polskiego parlamentu ma głęboką symbolikę. Plugawych słów Brauna słuchają wezwani do interwencji policjanci. Nie reagują na kolejne wyzwiska rzucane przez posła. Zgromadzeni na sali ludzie są wstrząśnięci.
Policyjna interwencja wobec pałkarza z poselskim mandatem to osobny temat. W niczym nie przypominała tego, jak policja zachowuje się podczas demonstracji opozycji lub na miesięcznicach smoleńskich. Nikt nikogo nie gazował, nie przygniatał do ziemi ani nawet nie łapał za gardło. Funkcjonariusze mieli na mundurach naszywki z nazwiskami. Na wezwanie posła grzecznie okazali mu swoje legitymacje.
Potem tłumaczyli mu, że nie powinien niszczyć sprzętu i musi dostosować się do prośby gospodarzy, by sobie poszedł.
Braun nic sobie z tego nie robił, otoczony kilkorgiem współpracowników triumfalnie patrzył, jak organizatorzy ogłaszają, że wykład się nie odbędzie.
Gdy wychodził z budynku, został entuzjastycznie przyjęty przez grupę swoich fanów. Wśród powiewających biało-czerwonych flag odśpiewali, że „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”.
Rozbijający wykład niezależnego naukowca Braun nie wziął się znikąd. Jego akcję poprzedziły szczujące na prof. Grabowskiego publikacje prorządowych mediów i wypowiedzi polityków obozu władzy. Wsparcie bezpośrednie, pikietując pod budynkiem, gdzie miał odbyć się wykład, zapewnił Robert Bąkiewicz, nazikibol szczodrze dotowany przez rząd i ministra kultury Glińskiego.
Braun nie jest przyczyną. Jest skutkiem rosnącego przyzwolenia władzy podsycającej najgorsze instynkty społeczne i chcącej się utrzymać. Nawet na brunatnej fali.
●