Prezentów już nie będzie
Iga Świątek zapytała kibiców: „Gdzie prezenty?”. Później nazwała to pytanie sarkastycznym. I chyba wiem, o co jej chodziło z tym sarkazmem
Jedna z najwierniejszych internetowych kibicek Igi Świątek napisała we wtorek po konferencji prasowej Polki, ku własnemu zaskoczeniu: „Smutno mi się zrobiło”. To była reakcja na słowa liderki rankingu kilka godzin przed 22. urodzinami: „Często się śmieję, że zarobiłam dużo pieniędzy [już ok. 20 mln dol.], ale w zasadzie niczego sobie nie kupuję, bo nie mam pomysłu, jak umilić sobie życie”.
Świątek była wtedy pytana o swoją reakcję na kibicowskie: „Sto lat” na korcie w Paryżu. Wczoraj, w dzień urodzin, nie grała, więc polscy kibice po wygranym wtorkowym meczu odśpiewali, co trzeba. Świątek rozbawiła ich słowami: „A gdzie są prezenty?”. Na konferencji prasowej, odnosząc się do tej sytuacji, swoje pytanie nazwała „sarkastycznym”. Nie wiadomo, czy na pewno akurat tego słowa chciała użyć – odpowiadała po polsku i po angielsku, trudno było wszystko odmierzać precyzyjnie. Tak czy inaczej wyszło bardzo freudowsko.
Sarkazm od ironii odróżnia to, że pierwszy ma zabarwienie złośliwe, szydercze, drwiące (ironia nie musi) – również wobec autora sarkazmu. „Gdzie prezenty?” wypowiedziane sarkastycznie można rozumieć jako: „Na prezenty to już nie mam szans”. Pozostaje tylko ciężka orka, harówa pod wielką presją.
Każdy dodatkowy milion będzie dawał coraz mniejszą radość, a już teraz brakuje pomysłu, co sobie za to kupić, jak sobie dzięki temu „umilić życie”. Rekordy czy gonienie legend to też słaba motywacja w tym przypadku – Świątek na wtorkowej konferencji słyszała o różnych statystycznych ciekawostkach – np. o takiej, że wyrówna wynik Sereny Williams, jeśli wygra Rolanda Garrosa po raz trzeci – i odpowiadała, że pierwsze słyszy, nie sprawdza takich rzeczy.
Jeszcze trochę przyjemności daje zapewne wygrywanie turniejów, ale po pierwsze, może być ich coraz mniej, po drugie, nikt tego nie daje w prezencie. Dzisiejszy świat sportu – o którym Świątek także mówiła we wtorek (o czym za chwilę) – jest niezwykle mocno złączony z mediami internetowymi, a szczególnie z mediami społecznościowymi. To może teoretycznie wpędzać w stan, w którym reakcją na zwycięstwo będzie głęboki oddech ulgi: „nie przegrałam…”. Świątek mówiła o tym trochę w Australii w styczniu, gdzie odpadła w IV rundzie Australian Open. – Zamiast myśleć: „Chcę wygrać”, myślałam: „Nie chcę przegrać” – wyznała.
Jak to jest być liderką
We wtorek na konferencji prasowej, oceniając życie tenisisty ze szczytu sportu – presję z tym związaną – Świątek mówiła: „Jesteśmy konfrontowani [przez media i dziennikarzy] ze wszystkim, co się wokół nas dzieje”.
Nawet jeśli odłączyłaby się od internetu, to usłyszałaby pytania na konferencji prasowej – a te odbywają się po każdym meczu. Każde jej zdanie wypowiedziane gdziekolwiek, każde zachowanie uchwycone gdziekolwiek jest komentowane w internecie, a przez dziennikarzy skanowane pod kątem: „Czy z tego może być już intrygujący tekst lub chociaż kolejne pytanie na konferencji?”. Tekstów i pytań potrzeba mnóstwo, sezon Świątek to około 20 turniejów od stycznia do listopada, każdy to kilka meczów. Każdy chce napisać ciekawiej, każdy chce zapytać bardziej niebanalnie.
W takiej sytuacji nie może nawet np. palnąć jakiegoś głupstwa bez konsekwencji. Jest wielką gwiazdą bardzo popularnego sportu, więc nawet jakaś nieścisłość, brak reakcji – a cóż dopiero głupstwo – to potencjalnie duży temat w internecie. Zdjęcie Świątek ze szklanką piwa zapewne wywołałoby narodową dyskusję pełną moralnych uniesień.
Ale to jeszcze pół biedy. Jako liderka rankingu Świątek nie może przegrać, ot tak, jej porażkę trzeba wyjaśnić, rozłożyć na czynniki pierwsze. Zapytać tenisistkę o przyczyny, a też skonfrontować ją z opiniami kilku ekspertów, których wcześniej zapytano o to samo. Gdy po styczniowej przegranej w Australian Open Polka wróciła na turniej w Dubaju, usłyszała pytanie (od dziennikarza z zagranicy): „Miałaś wspaniały poprzedni sezon. Co się stało w styczniu?”. Mimo że przegrała z mistrzynią Wimbledonu 2022, z późniejszą finalistką Australian Open, to została poproszona o wyjaśnienie. Odpowiedziała idealnie sarkastycznie: „W styczniu ubiegłego roku?”.
Dzisiaj, dzień po urodzinach, zagra w drugiej rundzie Rolanda Garrosa. Rywalką będzie Amerykanka Claire Liu, jej zwycięstwo byłoby wielką sensacją.
Zostało tu udowodnione, że nic już nie ucieszy Świątek tak jak prawdziwy prezent. Ale wciąż można mówić o dobrych wiadomościach dla niej. Z turnieju odpadła Barbora Krejcikova, potencjalna rywalka w IV rundzie, która wygrała z Polką ich dwa ostatnie mecze.