Tragedia krzywej grzywki
Wiesława Szymborska opowiadała, że ktoś kiedyś powiedział, że ludzie głupieją hurtowo i mądrzeją detalicznie. – Dlatego kochamy i popieramy przypadki detaliczne – dorzuciła do tego ktosia poetka. I dlatego – dorzucam ja – nienawidzę hurtowego zidiocenia. Właśnie obserwowaliśmy to zjawisko zalewu bredniami na Wyspach Brytyjskich. Tamtejsze brukowce, jak zwykle, nie cofnęły się przed niczym, opisując sytuację księżnej Kate.
Sieć i bulwarówki były pełne spekulacji. Głupich. Idiotycznych. Żenujących. Absurdalnych.
A zaczęło się tak.
W połowie stycznia poddani dowiedzieli się, że Kate jest w szpitalu, że przeszła operację. 29 stycznia podano, że księżna wyszła ze szpitala. 5 lutego okazało się, że król Karol III ma nowotwór. O Kate nie było nowych wieści, więc w mediach zaczęły pączkować teorie spiskowe. A gdy jej nieobecność się przedłużała, teorie stawały się coraz dziksze.
Że Kate jest w ciąży i źle ją znosi.
Że książę William ma romans z Rose Hanbury, dawną kochanką.
Że mają nieślubne dziecko. Że księżna ma sobowtóra. Że Kate ma źle obciętą grzywkę i czeka, aż jej odrośnie.
Ta ostatnia teoria byłaby tylko żenująca, gdyby nie to, że koncerny kosmetyczne naprawdę reklamują zwyczajny tusz do rzęs czy farbę do włosów sloganem, że dzięki nim kobieta może poczuć się silna, wolna i może robić, co chce. Takie reklamy to dla nas od lat oczywistość, element tła – ale przyczyniają się do obrazu świata, w którym fatalnie ucięta grzywka może zrujnować osobowość.
Jednocześnie ilość informacji tworzonych co dwa dni jest w przybliżeniu taka, jak ilości informacji, która została wytworzona między początkiem ludzkiej cywilizacji a 2003 rokiem. A my, chcąc nie chcąc, je przyswajamy. Już samo to obciąża mózg i mechanizmy poznawcze ponad miarę, do jakiej przystosowała nas ewolucja. A tu jeszcze trzeba by znaleźć siłę na krytyczną selekcję… Nie, skrolnę się dalej, po kolejną dawkę narkotyku.
I tak głupiejmy hurtowo.
No i 22 marca księżna wszystko zepsuła. Wyjawiła: ma raka, przechodzi chemioterapię zapobiegawczą.
Nie liczę, że światu zrobi się głupio, zmityguje i zmądrzeje, nie jestem taka niemądra. Ale może chociaż nie będzie coraz bardziej idiocieć? A jeśli nie świat, to przynajmniej jednostki. Ty, ja, ktoś. Zawsze coś.
Świat internetu to naturalne środowisko ogłupiania i głupienia. Że bulwarówki, mimo że pochodzą ze starej, analogowej rzeczywistości, muszą w tym brać udział, też rozumiem – kliki to dawne nakłady, a nakłady to kasa. Ale naiwnie, pięknoduchowsko (czyżby tak działała bliskość Wielkiejnocy?) pytam: okej, nie ma co doszukiwać się w tym rozumu, bo wiele rozumów z premedytacją takie mechanizmy nakręca – ale gdzie, chociaż, resztki ludzkich odruchów? Minimum empatii?
Już nie zmartwychwstaną?
●