Glapiński niechcący pomoże
NBP, Fundusz Sprawiedliwości – rozliczenia przyspieszają W wielu ważnych sprawach, włącznie z doprecyzowaniem przepisów dotyczących nadzwyczajnych wydarzeń, jak pandemia czy globalny kryzys finansowy
Po sporach wokół składki zdrowotnej czy aborcji Koalicja 15 Października zaprezentowała jedność. Chodzi o dwie sprawy: o wniosek o Trybunał Stanu dla prezesa NBP Adama Glapińskiego i o przeszukania w domach byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i jego współpracowników z Suwerennej Polski. Te wydarzenia spajają rządzących, mają więc duże znaczenie w kampanii wyborczej. Bo wyborcy lubią jedność, nie lubią kłótni w rządzie, który popierają. Na konferencji prasowej dotyczącej Glapińskiego byli przedstawiciele wszystkich klubów parlamentarnych tworzących koalicję. I nikt w tej koalicji nie ma wątpliwości, że trzeba prześwietlić Fundusz Sprawiedliwości, którym zarządzali ziobryści, a z którego wypływały setki milionów na cele niezwiązane ze statutowym wsparciem ofiar przestępstw.
•
Wniosek ma osiem punktów. Jego autorzy zwracają uwagę, że dotyczy o tylko prezesa NBP, ponieważ członków Rady Polityki Pieniężnej nie można postawić przed Trybunałem Stanu. Trwa dyskusja, na ile poszczególne punkty mają uzasadnienie, wiele rodzi pytania, ale odpowiedzi otrzymamy tylko wtedy, gdy zajrzymy do dokumentów banku centralnego. Tymczasem Glapiński dostępu do nich broni jak lew. Nie tylko przed opinią publiczną, ale także przed niektórymi członkami zarządu NBP (skarżył się na to Paweł Mucha, były prawnik prezydenta Andrzeja Dudy) i członkami RPP. Co samo w sobie jest skandaliczne. I ta patologia znalazła się we wniosku złożonym w Sejmie.
Komisja odpowiedzialności konstytucyjnej ma prawo zażądać dokumentów. I to jest główna zaleta tego przedsięwzięcia. Nawet jeśli niektóre punkty wniosku wydają się dyskusyjne, to ostatecznie liczy się sprawozdanie sejmowej komisji.
Przy rozliczaniu Glapińskiego jak radzi członek RPP Ludwik Kotecki - trzeba oddzielić kwestie gospodarcze od prawnych. Przykład: jednym z punktów wniosku jest sprawa skupu obligacji przez NBP w pandemii. Bank centralny drukował pieniądze, aby sfinansować tarcze antycovidowe i zapobiec masowym bankructwom firm. Konstytucja zasadniczo zabrania takich operacji, ale diabeł tkwi w szczegółach: jak ten skup był przeprowadzany. Pytanie brzmi: czy to nie była nadzwyczajna sytuacja? Pamiętamy nagraną rozmowę z 2013 r. między ówczesnym szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem a prezesem NBP Markiem Belką za poprzednich rządów Donalda Tuska. Sienkiewicz martwił się, że idzie druga fala potężnego kryzysu finansowego i rząd może potrzebować wsparcia banku centralnego, by nie dopuścić do załamania finansów publicznych.
Ktoś mógłby powiedzieć o PO: sami to planowali, a teraz oskarżają PiS.
Jednak w rozmowie Belki i Sienkiewicza istotne jest to, że obaj panowie zgadzają się, iż by przygotować taką operację, trzeba zmienić ustawę o NBP. Ostatecznie tego nie zrobili i skupu obligacji, a więc drukowania pieniędzy, nie było. A i ustawa o NBP w tym punkcie pozostała niezmieniona. I o ile można dyskutować, czy Glapiński, zmuszony przez premiera Mateusza Morawieckiego, zrobił dobrze czy źle, to nie ulega wątpliwości, że należało to przeprowadzić zgodnie z prawem. A ono każe Glapińskiemu poprosić o zgodę Radę Polityki Pieniężnej. Co więcej, to Rada, a nie sam Glapiński, powinna ustalać zasady operacji. Trzeba sprawdzić, czy tu wszystko było legalne, także dlatego, by w przyszłości tego instrumentu, a więc drukowania pieniędzy, nie nadużywano. Choćby w celach wyborczych, np. do rozrzucania pieniędzy z helikoptera.
To zresztą bardzo dobra okazja, by na spokojnie doprecyzować przepisy dotyczące tak nadzwyczajnych wydarzeń jak pandemia czy tsunami w światowych finansach.
•
I tak praktycznie jest ze wszystkimi punktami wniosku do Trybunału Stanu. Można odnieść wrażenie, że Glapiński czuł się jak pan i władca, którego przepisy nie obowiązują. Dziwię się Partii Razem, która twierdzi, że wniosek to hucpa. Nie, to istotna kwestia dotycząca polityki monetarnej i gospodarczej.
Analizy wymaga publiczna działalność prezesa NBP, który jest zobowiązany do politycznej bezstronności. Tymczasem Glapiński notorycznie wychwalał PiS i atakował opozycję. Mniejsze znaczenie ma to, iż w zarządzie NBP zasiadają byli politycy. Tak było i przed Glapińskim, natomiast kluczowe jest to, czy z chwilą, gdy zaczęli zarządzać bankiem centralnym, trzymają się zasad bezstronności. Wystąpienia publiczne prezesa NBP mają olbrzymi wpływ na rynek finansowy. Są instrumentem kształtowania polityki monetarnej. Stąd surowe zasady dotyczące apolityczności i bezstronności. Argument PiS, że przecież w pierwszej połowie lat 90. prezes NBP Hanna Gronkiewicz-Waltz to nawet startowała w wyborach prezydenckich, jest bez sensu. Właśnie z powodu tego typu wydarzeń zmieniły się przepisy w konstytucji i ustawach.
I kolejny punkt: Glapiński wysłał w sierpniu zeszłego roku pismo do resortu finansów, że zysk NBP wyniesie 6 mld zł. Jednak zysk zamienił się potężną stratę. Autorzy wniosku uważają, że prezes podał nieprawdziwe dane, ponieważ miał na biurku raport jednego z departamentów, że strata wyniesie (wedle ówczesnych danych) ponad 17 mld zł. Opublikowaliśmy ten dokument w „Wyborczej”.
Skąd Glapiński wziął owe 6 mld zł? Czy nie chodziło o to, by rząd mógł przedstawić ładne liczby w kampanii wyborczej? Prezes NBP mówi teraz, że list do resortu był „nieformalny”. Czyżby przestraszył się odpowiedzialności? Bo urzędnik, który poświadcza nieprawdę w dokumentach, odpowiada przed sądem. Ten fikołek byłby nawet zabawny, gdyby nie dotyczył danych, na których opiera się budżet państwa.
•
Wielkie emocje wywołały działania prokuratury i ABW, które przeszukały domy Ziobry i jego współpracowników. Tu także widzimy jedność po stronie koalicji, bo sprawa wymaga wyjaśnienia. Istnieją poważne podejrzenia, że konkursy na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości były ustawiane. Sugeruje to raport NIK.
Ziobro we wtorek wieczorem zorganizował konferencję prasową przed swoim domem. Mówił słabym głosem, na szyi miał ślady po niedawnej operacji. Nigdy nie negowałam faktu choroby Ziobry. Natomiast nie mam wątpliwości, że cała konferencja była obliczona na wzbudzenie współczucia. To zabieg marketingowy, który ma pogorszyć wizerunek służb i prokuratury, a Ziobrę przedstawić jako męczennika represjonowanego przez władzę.
Sprawę FS trzeba wyjaśnić, a przeszukania są częścią tego procesu i samego chorego nie angażują. Co innego, gdyby prokuratura miała Ziobrę przesłuchiwać w przyszłości: wtedy potrzebna jest opinia biegłych lekarzy, którzy stwierdzą, czy to możliwe.
Ziobro twierdzi, że przeszukania były nielegalne. Jednak prokuratura powiadomiła jego teściów o wejściu do domu polityka i krewni mogli uczestniczyć w tym wydarzeniu. Przeszukanie było nagrywane, towarzyszył mu sąsiad – tak, jak wymagają tego przepisy. Ziobro ma prawo do zażalenia do sądu na działania służb. Niech je złoży, poczekajmy na ocenę sędziów.
Obóz PiS najpierw się oburzał, że przeszukuje się domy posłów, których chroni immunitet, a gdy przypomniano im, że robiono to także za czasów PiS, zmienili front. Patryk Jaki stwierdził, że prokuratura powinna poczekać na Ziobrę, który - jak się okazało był zagranicą. Dziwne, że zaraz po doniesieniach o wyjeździe z kraju Ziobro zjawił się podczas zaimprowizowanej konferencji.
I powiedział, że w sumie, to decyzje podejmowali głównie jego podwładni. Nie wątpię, że były minister bardzo się pilnował. Pamiętam aferę hejterską, która też powinna być wyjaśniona. Tam też Ziobro występował w tle, a całą robotę wykonywali jego współpracownicy. Jeden z wiceministrów stracił stanowisko.
Media od lat opisywały patologie związane z Funduszem, ale nic z tymi doniesieniami się nie działo. Ludzie czuli bezsilną wściekłość, że pieniądze publiczne są rozkradane. Wśród zatrzymanych jest ks. Michał O., który na budowę ośrodka medialnego miał dostać 100 mln zł (ostatecznie dostał 66, resztę nowy rząd zablokował). Wykonawca budowy jest pod lupą skarbówki i prokuratury już od dawna, śledczy zainteresowali się też ojcem Michała O., jednak zaufana prokuratura Ziobry w Lublinie sprawę zamknęła. Rodzina O. jest związana ze środowiskiem Ziobry, bo zapewniło ono posadę prezesa Alior Banku bratu ks. Michała, Grzegorzowi. Dodajmy, że ksiądz to ważna postać - rzecznik zespołu Episkopatu ds. Nowej Ewangelizacji. Te wydarzenia są więc obciążające także dla Kościoła instytucjonalnego.
•
Pozornie sprawa przeszukania domów Ziobry i jego ludzi cementuje obóz PiS, ale warto zauważyć, że konferencji Mariusza Błaszczaka w obronie kolegów z Suwerennej Polski nie było nikogo z frakcji Mateusza Morawieckiego. Część PiS boi się pułapki radykalizmu i nie chce brać na swoje konto grubej afery. Będą musieli teraz wyrażać solidarność z kolegami, ale najchętniej uciekaliby od tematu.
A wyborcy oczekują rozliczeń i zdecydowanych działań wymiaru sprawiedliwości, i dziś mogą mieć poczucie, że śledczy poważnie wzięli się do pracy. Ale też obecna koalicja i prokuratura będą rozliczane za swoje działania: na ile będą skuteczne, czy sąd nie dopatrzy się uchybień przy przeszukaniach, czy będą akty oskarżenia i poważne dowody świadczące o przestępstwach konkretnych osób. Taka sama ocena czeka sejmową komisję odpowiedzialności konstytucyjnej, która zajmie się Glapińskim. I rządzący nie mogą tu liczyć na taryfę ulgową.
●
Pozornie sprawa przeszukania domów Ziobry i jego ludzi cementuje obóz PiS, ale warto zauważyć, że konferencji Mariusza Błaszczaka w obronie kolegów z Suwerennej Polski nie było nikogo z frakcji Mateusza Morawieckiego. Część PiS boi się pułapki radykalizmu