Wierzę w płonące krzaki i gadające węże
Wiara wcale nie jest dla słabych i nieradzących sobie z rzeczywistością
się głębię książki, tak oszukują te krótkie filmiki. Dają wirtualne poczucie, że odnalazło się jakiś sens, a są jak kable podłączone do mózgu przez wielką maszynę sterującą ludzką świadomością w „Matriksie”. Pokazują uładzony świat, który oszukuje, nie ten, który istnieje naprawdę. Pompują do naszych głów wizję tyle przyjemną, co fałszywą która – konsumowana odpowiednio długo – czyni życie, jakim ono rzeczywiście jest, nie do zniesienia.
●
Jeśli jednak te krótkie historie z internetowej rolki są nowym opium ludu, co z tym starym opium? To pytanie warto postawić w Wielkim Tygodniu, który dla chrześcijan jest czasem religijnie ważnym, także dlatego, że to czas opowiadania i przeżywania dawnych historii. Wbrew krytykom, którzy uważają, że wiara jest dla słabych i nieradzących sobie z rzeczywistością, religia nie opowiada jednak tak, by łatwo ukoić, a raczej wprost przeciwnie. I to jest ciekawe.
W pewnym sensie historia Wielkiego Piątku jest historią przeciwną do historii znanej z internetowych rolek – jest historią „od bohatera do zera”. Jezus nie udaje
W tym sensie prawdziwa i psychologicznie realna jest historia Piłata, który mówi „com napisał, napisałem”, bo w żaden inny, bezpieczny politycznie sposób nie jest w stanie wyrazić tego, czego doświadczył w czasie rozmowy z Jezusem. I choć Bułhakow mówi ustami Jeszuy Ha-Nocri „chodzi za mną taki jeden z kozim pergaminem i bez przerwy pisze. Ale kiedyś zajrzałem mu do tego pergaminu i strach mnie zdjął. Nie mówiłem dosłownie nic z tego, co tam zostało zapisane”, nie o prawdę rejestratora tu chodzi, ale o prawdę o naturze człowieka, której samo wierne zapisanie zachowań i słów nie wystarczy. O tę dziwną prawdę, która wzburza, kiedy kłamstwo uspokaja. Bo mówi Piłat w „Mistrzu i Małgorzacie”: „Czemuś, włóczęgo, wzburzał umysły ludu na targowisku opowieściami o prawdzie, o której ty sam nie masz pojęcia? Cóż więc jest prawdą?”.
Głęboka i prawdziwa psychologicznie jest historia św. Piotra i jego trzech zdrad. Przy okazji dowodzi, że świętość to nie idealność, ale zdolność do powstawania. I że ci, którzy już upadli, ale idą dalej, są bardziej godni zaufania niż ci, którym upadek się jeszcze nie przydarzył, a tym samym nie w szkolnej stołówce, jak przebrany Cristiano Ronaldo, jak Anatoly w swoich skarpetach i sandałach. Jak oni i jak Harry Potter, ostatecznie pokazuje swoją prawdziwą twarz, bo przecież te historie są historiami jednego bohatera o tysiącu twarzy. Ale nieedytowane cierpienie, słabość, kłamstwo i zdrada odgrywają w historii Wielkiego Tygodnia nie poboczną, ale główną rolę. I może dlatego ta opowieść jest hiperprawdziwa.
●
Jeśli dawne księgi są hiperprawdziwym streszczeniem życia, Triduum Paschalne jest dla chrześcijan takim streszczeniem streszczenia, które pokazuje całość. I to streszczenie, i inne dawne historie, są wyśmiewane przez niby-inteligentów. Ci z wyższością mówią, że nie wierzą w płonące krzaki i gadające węże, choć chętnie sięgają po matriksowe internetowe rolki, w których znajdują ukojenie.
Gdyby tylko byli zdolni w swojej pewności siebie zinterpretować płonący krzak jako symbol łączący uporządkowaną strukturę (drzewo) z chaosem (ogień), który powinien ją zniszczyć, a nie niszczy. Gdyby potrafili zobaczyć w historii o kuszeniu