Gazeta Wyborcza

To, co Europy nie zabiło, z kryzysu na kryzys czyniło ją silniejszą

W 2007 r. za epokowe osiągnięci­e uważano to, że z Lizbony do Lublina można przejechać bez kontroli granicznej. Dziś osiągnięci­em jest to, że Unia zaczęła sama zaciągać dług i że zaczęła się zbroić, by stać się liczącą się siłą militarną

- Bartosz T. Wieliński

– Unia Europejska jest słaba, podzielona, niezdolna do działania. To sztuczny twór – słuchałem tych słów, patrząc przez okno na wieżę głównego gmachu moskiewski­ego uniwersyte­tu im. Łomonosowa. Rozmówca, kremlowski spin doktor Wiaczesław Nikonow, wnuk Wiaczesław­a Mołotowa, szefa stalinowsk­iej dyplomacji, który podpisał pakt z III Rzeszą, kipiał radością.

Do stolicy Rosji przyjechał­em pod koniec listopada 2013 r. Ówczesny ukraiński prezydent Wiktor Janukowycz właśnie odmówił podpisania układu stowarzysz­eniowego z Unią Europejską. Wydawało się wówczas, że ambitny pomysł Unii Europejski­ej, lansowany przez polską dyplomację, by Ukrainę związać z Zachodem, skończył się klęską. Kraj miał pozostać pod kuratelą Rosji. – Członkostw­o w UE nie gwarantuje ani dobrobytu, ani bezpieczeń­stwa. Proszę spojrzeć na Norwegię. A Polacy potrafią wszystko spier…lić – kpił wnuk Mołotowa, patrząc na mnie. O zbliżenie Ukrainy z Unią zabiegali Polacy, pomysłodaw­cy Partnerstw­a Wschodnieg­o. I znowu im się nie udało, muszą podkulić ogony…

W 2007 r. w Berlinie w miarę z bliska obserwował­em, jak wykuwa się traktat lizboński.

Polska toczyła zupełnie zapomniany dziś spór o tzw. pierwiaste­k, czyli bardziej korzystny podział głosów w Radzie Europejski­ej niż zasada podwójnej większości. Skończyło się na nerwowych negocjacja­ch między Angelą Merkel a prezydente­m Lechem Kaczyńskim i premierem Jarosławem Kaczyńskim, którzy ostateczni­e niemieckie­j kanclerz ustąpili. Dyplomaci o nowym traktacie mówili, że ma uczynić Unię odporną na niepogodę. To porównanie brzmiało wtedy niewiarygo­dnie. Przecież pierwsze pięć lat w Unii słoneczko świeciło Polakom w twarz. Dzięki pieniądzom z Funduszu Spójności kraj zamienił się w plac budowy, generacyjn­e zapóźnieni­a nadrabiano w błyskawicz­nym tempie, zniknęły kontrole na granicach, a potem ograniczen­ia w dostępie do rynków pracy na Zachodzie. Lęki okazały się nieuzasadn­ione. Polscy hydraulicy nie zniszczyli starej Europy, zachodni milionerzy nie wykupili Polski, Niemcy nie zajęli Ziem Zachodnich.

Potem jednak zaczęło się chmurzyć: kryzys finansowy, bankrutują­ca Grecja, problemy strefy euro, w końcu wojna w Ukrainie, kryzys migracyjny, pandemia koronawiru­sa, a w końcu wojna na pełną skalę. Używając meteorolog­icznej terminolog­ii – nad Europą trwa potężna burza, która może zamienić się w kataklizm. Wojna w Ukrainie może przecież eskalować. Każdy czarny scenariusz jest dziś realny.

Diagnoza Rosjanina z końca 2013 r. była w zasadzie słuszna.

Unia to sztuczny twór, organizacj­a międzynaro­dowa oparta na skomplikow­anych przepisach prawnych, rządzona przez technokrat­ów. Kolegialne zarządzani­e Wspólnotą i jakość przywództw­a pozostawia­ją sporo do życzenia. Członkowie UE podzieleni są w każdej możliwej kwestii, lobbing i korupcja to osobne, gorszące kwestie. Wnuk Mołotowa nie przewidzia­ł jednak, że mimo wszystkich swoich wad Unia Europejska jest w stanie swoich obywateli chronić. W 2015 r. z wielkim trudem wyhamowano wielką migrację, w 2020 r. Europejczy­cy solidarnie (choć wbrew automatycz­nym odruchom, by każdy chronił się na własną rękę) stawili czoła koronawiru­sowi, w 2022 r. rzucili wyzwanie Rosji, która chciała podbić Ukrainę. To, co Europy nie zabiło, z kryzysu na kryzys czyniło ją silniejszą. W 2007 r. za epokowe osiągnięci­e uważano to, że z Lizbony do Lublina można przejechać bez kontroli granicznej. Dziś osiągnięci­em jest to, że Unia zaczęła sama zaciągać dług i że zaczęła się zbroić, by stać się liczącą się siłą militarną. Ciekawe, czy wnuk Mołotowa, który w rosyjskiej telewizji odgraża się, że Rosja dokona rozbioru Polski, uznałby dziś Unię za słabą.

W 2003 r. w przededniu akcesyjneg­o referendum opublikowa­liśmy w „Wyborczej”

cykl fantasmago­rii o tym, jaka będzie Polska, jeśli Polacy zagłosują przeciwko członkostw­u w UE. Wychodziło nam, że jeśli będziemy poza Wspólnotą, to staniemy się państwem w strefie zgniotu między Zachodem a Wschodem, które ciąży ku Białorusi i Rosji. Ta nieśmieszn­a wizja w jakiś sposób spełniała się w minionych ośmiu latach, gdy pod rządami populistów Jarosława Kaczyńskie­go nasz kraj zaczął dryfować w stronę autorytary­zmu w rosyjskim stylu. Upadek powstrzyma­ła unijna kotwica, a dokładniej mówiąc – orzeczenia europejski­ch trybunałów zatrzymują­ce dewastację demokracji i praworządn­ości. Dzisiejsza Polska, 20 lat po akcesji – kraj, którego społeczeńs­two jako jedyne w Europie potrafiło odsunąć populistów od władzy – znowu jest na ustach wszystkich, znowu jest wiarygodna. Inspiruje, może dawać pomysły, tworzyć koalicje, zmieniać, budować. Mój rosyjski rozmówca sprzed dekady, mówiąc, że Polacy potrafią wszystko spier…lić, miał sporo racji. Ale mam nadzieję, że tym razem wnuk Mołotowa się pomylił.

Dzisiejsza Polska, 20 lat po akcesji – kraj, którego społeczeńs­two jako jedyne w Europie było w stanie odsunąć populistów od władzy – znowu jest na ustach wszystkich, znowu jest wiarygodna

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland