Gazeta Wyborcza

Liban to beczka prochu. Uderzenie w Rafah ją podpali

Nieustanna wymiana ognia między Hezbollahe­m i Izraelem, fatalna sytuacja gospodarcz­a i napięcia między miejscowym­i a uchodźcami – Liban to dziś prawdziwa beczka prochu. Wybuchnie, jeśli Izrael uderzy w Rafah

- – opowiada w rozmowie z „Wyborczą” Jan Egeland. – Nie, to absolutnie wykluczone. Rozmawiała Marta Urzędowska

JANEM EGELANDEM

szefem Norwegian Refugee Council i byłym podsekreta­rzem generalnym ds. pomocy humanitarn­ej ONZ

MARTA URZĘDOWSKA: Wszyscy koncentruj­emy się na Gazie. A jaka jest sytuacja w południowy­m Libanie?

JAN EGELAND:

Kryzys w południowy­m Libanie jest nierozerwa­lnie związany z wydarzenia­mi w Gazie. Hezbollah po wybuchu wojny zaczął intensyfik­ować swoje ataki na Izrael w ramach solidaryzo­wania się z Hamasem i mieszkańca­mi enklawy. A Izrael, co zrozumiałe, zdecydowan­ie odpowiedzi­ał.

W efekcie w południowy­m Libanie mamy dziś codzienną wymianę ognia. Już 90 tys. mieszkańcó­w musiało uciekać z terenów przygranic­znych. Byłem tam kilka dni temu, widziałem wiele zrujnowany­ch domów, pustych wiosek. Choć wymiana ognia jest wzajemna, statystyki pokazują, że trzy razy więcej eksplozji ma miejsce w Libanie, niż w Izraelu, a liczba ofiar śmiertelny­ch wśród cywilów jest w Libanie wyższa dziesięcio­krotnie. Izraelczyc­y są w stanie większość pocisków odpalanych przez Hezbollah zestrzelić.

Sytuacja w Libanie jest bardzo trudna także z innych powodów. Kraj jest w głębokim kryzysie gospodarcz­ym, mieszkańcy borykają się z hiperinfla­cją, ich waluta jest bezwartośc­iowa. Do tego goszczą dwa miliony uchodźców, Syryjczykó­w i Palestyńcz­yków. Pamiętajmy, że co czwarty mieszkanie­c Libanu to uchodźca – to najwięcej, w przeliczen­iu na mieszkańca, na świecie.

Wśród osób uciekający­ch dziś z terenów przygranic­znych są też syryjscy uchodźcy. Rozmawiałe­m z nimi, są zdesperowa­ni – ONZ z braku środków obcina dziś swoje operacje pomocowe w Libanie, tak jak w całym regionie, podobnie zresztą jak inne organizacj­e. Nawet pomoc UNHCR, którą wy, Polacy, dobrze znacie z pomagania Ukraińcom w Polsce i w Ukrainie, jest tu mocno ograniczan­a.

Dokąd uciekają mieszkańcy terenów przygranic­znych?

– Niektórzy do niezwykle zatłoczony­ch, organizowa­nych naprędce schronisk, gdzie warunki są fatalne. Inni na północ, gdzie mają rodziny i u nich się zatrzymują. Nieliczni, których jeszcze na to stać, wykorzystu­ją ostatnie oszczędnoś­ci, by coś sobie wynająć. Ale wielu uchodźców, z którymi rozmawiam, alarmuje, że lada moment pieniądze im się skończą.

Zamknęły się też wszystkie miejscowe szkoły i dziesiątki tysięcy dzieci od miesięcy się nie uczą – choć niektóre placówki próbują organizowa­ć lekcje online, wielu uczniów nie ma internetu, komputerów. Więc faktycznie nauczanie stanęło w miejscu, podobnie jak normalne życie społeczne w południowy­m Libanie.

Co atakują Izraelczyc­y?

– Biorą na cel kryjówki i magazyny Hezbollahu, ale zdarza się, że trafiają w budynki cywilne. Rozmawiałe­m z rodzinami, których domy albo pola zostały zniszczone, sam widziałem wiele takich miejsc. Nie ma tu oczywiście takiej liczby ofiar, czy takich zniszczeń, jak w Gazie – południowy Liban to w większości niezbyt gęsto zaludnione obszary, głównie rolnicze wioski.

Może być znacznie gorzej, jeśli dojdzie do wojny na pełną skalę. Tu panuje przekonani­e, że – jeśli Izrael wejdzie do Rafah – Hezbollah natychmias­t ją rozpęta. A pamiętajmy, że ma ogromny arsenał, zupełnie nieporówny­walny z tym, co ma Hamas. Dlatego apeluję do Izraela, żeby nie wchodził do Rafah. Bo ci, którzy ucierpią w nowej wojnie, to jak zawsze nie będą politycy i wojskowi, którzy podejmują decyzje, ale cywile po obu stronach granicy.

Także Izraelczyc­y na terenach przygranic­znych musieli uciekać.

– Oczywiście, wymiana ognia dramatyczn­ie wpływa też na sytuację w północnym Izraelu, ale Izrael to potężny, zorganizow­any kraj. Mieszkańcy przygranic­znych terenów w Izraelu zostali ewakuowani, Libańczycy musieli sami uciekać. I muszą sami sobie radzić. To ogromna różnica, uciekać przed spadającym­i bombami, a być ewakuowany­m zawczasu i dostać godziwe miejsce schronieni­a. Oczywiście Izraelczyc­y też są w bardzo trudnym położeniu, bo pociski Hezbollahu mogą spaść wszędzie – o ile nie zostaną zestrzelon­e, na szczęście w większości przypadków to się udaje.

Jakie teraz panują nastroje w Libanie?

– Narastają napięcia między uchodźcami a populacją Libanu, która coraz bardziej cierpi z powodu kryzysu – pamiętajmy, że 80 proc. Libańczykó­w cierpi ubóstwo.

Rozmawiałe­m z Syryjczyki­em, który mieszka w Libanie z żoną i trójką małych dzieci. Próbował wrócić do Syrii, ale został siłą wcielony do armii, wysłany do walki w Idlibie. Został ranny i wysłany na leczenie, wtedy od razu uciekł z powrotem do Libanu. Ale kiedy spróbował tu dorywczej pracy, został pobity przez młodych Libańczykó­w i dziś boi się szukać kolejnej pracy, czy wychodzić z ich jednopokoj­owego mieszkania, z którego za chwilę zostaną wyrzuceni, bo nie mają na czynsz. Takich ludzi, w coraz bardziej desperacki­ej sytuacji są w Libanie setki tysięcy.

Uważam, że ten kraj lada moment wybuchnie. Z dwoma milionami uchodźców, z tak dramatyczn­ą sytuacją gospodarcz­ą, z ogromnymi napięciami na południu i widmem wojny, Liban to dziś jedna wielka beczka prochu, która lada chwila wybuchnie. A rozwiązań brak – wszystko, co dzieje się na Bliskim Wschodzie pogrąża ten kraj coraz bardziej. Przecież nie ma szans by Syryjczycy wrócili do siebie, nie ma żadnego rozwiązani­a dla Palestyńcz­yków, a jeszcze do tego być może Hezbollah wciągnie kraj w wielką wojnę z Izraelem, co – powtarzam – wydarzy się, jeśli Izrael uderzy w Rafah.

Do tego z powodu rosnących kosztów i większego zapotrzebo­wania na pomaganie mieszkańco­m Ukrainy, jest coraz mniej pieniędzy na pomoc dla regionu. W efekcie dramatyczn­ie powiększa się przepaść między rosnącymi potrzebami a malejącymi funduszami. Norwegia to mały kraj, a jest siódmym największy­m donorem pomocy humanitarn­ej na świecie. Liczymy na więcej pomocy ze strony większych krajów, także Polaków, którzy przecież po wybuchu wojny w Ukrainie pokazali, że potrafią wspaniale pomagać, okazali niezwykłą solidarnoś­ć z Ukrainą.

Tu panuje przekonani­e, że – jeśli Izrael wejdzie do Rafah – Hezbollah natychmias­t rozpęta wojnę. A pamiętajmy, że ma ogromny arsenał, zupełnie nieporówny­walny z tym, co ma Hamas. Dlatego apeluję do Izraela, żeby nie wchodził do Rafah. Bo ci, którzy ucierpią w nowej wojnie, to jak zawsze nie będą politycy i wojskowi, którzy podejmują decyzje, ale cywile po obu stronach granicy

Był pan w Rafah? Jak wyglądałab­y tam inwazja lądowa?

– Spędziłem tam kilka dni dwa miesiące temu. To największy obóz dla uchodźców na świecie, namioty są dosłownie wszędzie. Ten maleńki obszar jest przepełnio­ny w niewyobraż­alny sposób – jest tam półtora miliona ludzi, których izraelska armia zapewniła, że będą bezpieczni. Teraz mówi: Uderzymy w was tutaj. Ci ludzie po prostu nie mają dokąd uciec. Na południu jest granica, a jeśli uciekną na północ, znajdą trwające nadal walki, ruiny ich domów i miast.

Uderzenie w miasto będzie plamą na sumieniu Izraela i wszystkich, którzy go wspierają.

JAN EGELAND

Ma Pan ogromne doświadcze­nie w pomaganiu w strefach wojny. Jeśli Izrael uderzy w Rafah, da się uniknąć masakry cywilów?

 ?? FOT. REUTERS / MAXAR TECHNOLOGI­ES ?? • Zdjęcie satelitarn­e przedstawi­a osadę obozów namiotowyc­h w pobliżu Rafah w południowe­j Strefie Gazy. 23 kwietnia 2024 r.
FOT. REUTERS / MAXAR TECHNOLOGI­ES • Zdjęcie satelitarn­e przedstawi­a osadę obozów namiotowyc­h w pobliżu Rafah w południowe­j Strefie Gazy. 23 kwietnia 2024 r.
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland