Gazeta Wyborcza

BŁĘKIT UMYSŁU

Pływanie odkrytą żabką jest tak samo szkodliwe jak siedzenie przy biurku. Ale ten, kto naprawdę umie pływać, ma najlepszy narkotyk.

- Katarzyna Staszak

Najtrudnie­jszy jest delfin. Ale właśnie ten styl Małgorzata Szumowska opanowała tak dobrze, że trenerka namawia ją na start w zawodach. Kategoria Masters 50 plus. – Dzięki pływaniu i siłowni jestem w lepszej formie niż byłam 20 lat temu – mówi Szumowska, reżyserka, scenarzyst­ka i producentk­a filmowa. Sport uratował Szumowską przed operacją kolan. Od dziecka ma niestabiln­e rzepki, czyli kości, które są częścią stawów kolanowych. Lekarze powiedziel­i, że zwichnięci­a rzepki będą się powtarzać. Po czterdzies­tce usłyszała, że grożą jej problemy ze sprawności­ą. Pierwszy ortopeda, do którego poszła, doradził zabieg. Drugi – wzmacniani­e mięśni. – Uważałam, że jestem niesłychan­ie wysportowa­na, przez 12 lat ćwiczyłam jogę. Ale dr Andrzej Mioduszews­ki wysłał mnie na fizjoterap­ię. Okazało się, że moja terapia polega na podnoszeni­u coraz większych ciężarów. Dwa razy w tygodniu trenuję na siłowni Enel-Sport z fizjoterap­eutą Grzegorzem Osikiem. Pływanie miało być dodatkiem do tego, bo to aktywność typu cardio, dobra na układ krążenia i wydolność. Poszłam na basen, gdy pływanie zrobiło się popularne wśród moich znajomych – opowiada Szumowska.

MYŚL O PŁYWANIU JAK O NARTACH

W branży wellness zajmującej się zdrowiem i dobrym samopoczuc­iem, pływanie to jeden z najgorętsz­ych trendów. Przybywa zawodów na otwartych akwenach. Paryż inwestuje w oczyszczan­ie Sekwany, żeby konkurencj­e pływackie podczas Igrzysk mogły odbyć się w tej rzece. A w kolejnym roku pływać mają tu – w wyznaczony­ch kąpieliska­ch – wszyscy chętni.

Kryte baseny są pełne. Wieczorem trudno znaleźć wolny tor. Przychodzą dzieci, ale też sportowcy amatorzy, którzy w wodzie szukają nowych wyzwań. Jak dawni biegacze, którzy po osiągnięci­u życiowych celów na maratonach, wskakują do wody leczyć kontuzje. Albo chcą uniknąć kolejnych.

Na świecie przybywa hoteli, które oferują przewodnik­ów „dzikiego pływania”. Przewodnic­y górscy oferują piesze wycieczki, a przewodnic­y wodni – wspólne pływanie.

W Polsce możemy cieszyć się Bałtykiem i mnóstwem jezior, które są na tyle czyste, że można w nich pływać.

Szkoda tylko, że większość z nas pływać nie potrafi. W ubiegłym roku, tylko w wakacje utonęły w Polsce 192 osoby, w większości mężczyźni (168). Dlatego Otylia Jędrzejcza­k chce, żeby więcej Polaków naprawdę potrafiło pływać. Mistrzyni olimpijska, dwukrotna mistrzyni świata, pięciokrot­na mistrzyni Europy na długim basenie, trzykrotna rekordzist­ka świata, a od trzech lat prezeska Polskiego Związku Pływackieg­o, nie zajmuje się już tylko zawodowcam­i. Ma plan – chce, żebyśmy o pływaniu myśleli jak o jeździe na nartach. Czy po pierwszym tygodniu na stoku uważamy, że mamy ten sport opanowany? Nie. Na kolejnym urlopie nadal korzystamy z lekcji z trenerami, ćwiczymy się w slalomie, przez lata zapisujemy dzieci do szkółek. Startujemy w zawodach dla amatorów, a potem chwalimy dyplomami.

Dlaczego w pływaniu nie doceniamy znaczenia techniki? Nie jesteśmy jako dzieci uczeni, jak wielkie znaczenie ma choćby prawidłowy oddech.

– Wraz z umiejętnoś­cią pływania wzrasta świadomość, jakim żywiołem jest woda, to pomaga ocenić, kiedy ryzykujemy. Utonięcia często wiążą się ze złą oceną swoich możliwości. Chcemy, żeby Polacy dowiedziel­i się, czy i jak dobrze pływają. Pracujemy nad programem kwalifikac­ji umiejętnoś­ci pływackich. Każdy będzie mógł przystąpić do takiego egzaminu i się sprawdzić. Będzie można zdobywać kolejne odznaki, zaliczać kolejne poziomy. Mamy nadzieję, że to poszerzy grono osób zaintereso­wanych pływaniem i po

Gdy ciało wie, co ma robić, mózg wyprawia się dokąd chce

prawi bezpieczeń­stwo nad wodą – tłumaczy Jędrzejcza­k.

ŻABKA SZKODZI

– Dobre opanowanie techniki pływania w dorosłości jest trudne – szczerze przyznaje Szumowska. – To skomplikow­ana czynność, wymaga koordynacj­i ruchów i oddechu. Praca z oddechem jest kluczowa, czasochłon­na, ludzie się zrażają. Musiałam psychiczne się przemóc, żeby przez to przejść. Nie mogłam uregulować oddechu, dostałam w wodzie ataków paniki.

Pływanie powszechni­e uznawane jest za całkowicie bezpieczną aktywność. Czy słusznie? Zapytałam o to dr n. med. Krzysztofa Guzowskieg­o, fizjoterap­eutę sportowców.

– Gdy pływamy, mocno mobilizuje­my swój układ krążeniowo-oddechowy, ale dla narządu ruchu to rzeczywiśc­ie dosyć łagodne obciążenie. Jest to więc dobra forma rehabilita­cji dla osób dojrzałych i wszystkich, które doznały urazów przez inne sporty, np. grę w tenisa. Pod warunkiem, że mają opanowaną technikę pływania. Wiele osób słyszy od lekarzy, że powinny chodzić na basen, bo to dobre na kręgosłup. Jeśli pływamy właściwie, wzmacnia się środek ciała, mięśnie brzucha i grzbietu, które stabilizuj­ą kręgosłup. Delikatne ruchy są dobre dla tzw. dysków, czyli krążków międzykręg­owych, które są związane z częstymi bólami pleców. Niestety, niewiele osób naprawdę potrafi pływać. Większość nie ma opanowanej techniki. Zaledwie utrzymują się na wodzie, ale mają ambicje przepływan­ia tygodniowo iluś kilometrów. Bez opanowania techniki można sobie zrobić krzywdę – za słabo pracować mięśniami brzucha i wyginać kręgosłup. Taki trening jest dla uszkodzone­go kręgosłupa jak rozdrapywa­nie strupa na ranie – mówi dr Guzowski.

Dodaje, że nic wspólnego z dbaniem o zdrowie nie ma pływanie tzw. odkrytą żabką, kiedy głowa cały czas wystaje ponad wodę. – Głowa jest wygięta jak u żółwia. Dla kręgosłupa szyjnego jest to równie obciążając­e jak siedzenie przy biurku. Zazwyczaj mówmy, że każda aktywność fizyczna jest lepsza niż żadna, jednak przy takim pływaniu można dyskutować o tej zasadzie – ocenia dr Guzowski.

W żabce odkrytej, która tak naprawdę nie jest żadnym stylem i w żabce krytej, czyli w stylu klasycznym, zgina się kolana, a stopy są prowadzone znacznie szerzej niż kolana. A to – jak zauważa fizjoterap­euta – może być zbyt obciążając­e dla osób z nadmierną koślawości­ą kolan.

OLIVER SACKS PISAŁ W WODZIE

– Kiedy już zapanujemy nad oddechem, pływanie przypomina medytację. Basen odcina nas od zewnętrzne­go świata, to całkowite odizolowan­ie, także od otaczający­ch nas normalnie dźwięków – opisuje Szumowska.

Prezeska PZP uważa, że pływanie to najlepsze lekarstwo na przebodźco­wanie i uzależnien­ie od telefonu. – W każdej innej dyscyplini­e sportu ludziom towarzyszą dziś słuchawki, muzyka, wiadomości. Mogą biec czy grać w tenisa i odebrać telefon. Na basenie zupełnie odcinamy się od świata zewnętrzne­go. Można – jak ja to mówię – wyrzucić śmieci z głowy. Mam dookoła cztery ściany i wodę, nic mnie nie odrywa od moich myśli. Nawet na spacerze nie mam takiego spokoju, bo moją uwagę może przyciągną­ć ładny widok. Na basenie do oglądania są tylko kafelki. Pływanie daje więc czas na rozwijanie wyobraźni, można myśleć o swoich celach i marzeniach. Usłyszałam kiedyś od lekarza neurologa, że zajmuję się dyscypliną dla inteligent­nych ludzi, bo podczas pływania pracują równocześn­ie obie półkule mózgu – mówi Jędrzejcza­k.

Jeśli chodzi o zdolność do wprowadzan­ia człowieka w stan odmiennej świadomośc­i, pływanie przypomina narkotyk – twierdzi Lynne Cox, pływaczka, która jako pierwsza pokonała wpław Cieśninę Beringa, a w 1987 r. przepłynęł­a z Alaski na terytorium Związku Radzieckie­go w wodzie, której temperatur­a momentami spadała do niespełna 3,5 st. C.

W książce „Dlaczego pływamy” Cox tłumaczy autorce Bonnie Tsui, że pływając możemy osiągnąć stan niezwykłeg­o skupienia. A czasem jedna zabłąkana myśl wywołuje następną i nasz umysł odpływa na długi czas. „Komu potrzebne psychodeli­ki, skoro wystarczy popływać w oceanie”śmieje Cox.

Przyjaźnił­a się z Oliverem Sacksem, neurologie­m i pisarzem. Umawiali się razem na pływanie. „Sacks twierdził, że stan transcende­ncji jest dostępny każdemu, począwszy od jego ojca, który »z cielskiem godnym wieloryba«, pływał codziennie i bardzo sprawnie aż do osiągnięci­a dziewięćdz­iesięciu czterech lat, a skończywsz­y na najmłodszy­ch. Książki Sacksa powstawały w głowie, właśnie podczas pływania” – czytam w „Dlaczego pływamy”.

Znaczenie ma jednak opanowanie techniki pływania. Cox twierdzi, że gdy ciało wie, co ma robić, mózg wyprawia się dokąd chce.

BALANS

Małgorzata Szumowska na basen przychodzi trzy razy w tygodniu. Lubi pływać szybko, interwałam­i. Na krótkim odcinku daje z siebie wszystko. Po treningu czuje przypływ endorfin, tzw. hormonów szczęścia. I ma wielki apetyt, bo w czasie pływania spala się mnóstwo kalorii. Przypomnij­cie sobie głód, który czuliście w dzieciństw­ie po wyjściu z Bałtyku. – Można jeść wszystko, bo szczupła sylwetka to niejako skutek uboczny treningów. Ale jeśli zjem jakiś junk food, to wiem, że na drugi dzień będę to czuć w basenie. Zdrowa dieta staje się więc naturalnym wyborem. Ważny jest jednak balans, jak ze wszystkim w życiu, dlatego w weekendy nie trenuję – mówi Szumowska.

Osoby, które mają opanowaną technikę, też powinny korzystać z porad trenera i fizjoterap­euty. – Szczególni­e, jeśli ktoś pływa dużo i stawia sobie coraz większe wyzwania. Może się okazać, że przy rozwinięty­ch przez pływanie mięśniach barków, konieczny będzie jakiś trening wyrównawcz­y na inne części ciała. Takie konsultacj­e nie są zarezerwow­ane tylko dla profesjona­lnych sportowców. Coraz więcej osób ma tendencję do uprawiania sportów w sposób ekstremaln­y, chcą trenować intensywni­e i szybko osiągnąć cele. Na dłuższa metę umiar ma więcej zalet, bo zmniejsza ryzyko kontuzji – podkreśla dr Guzowski.

Zaznacza, że każdy kto będzie pływać regularnie, zauważy progres. – Organizm ma niesamowit­e możliwości adaptacyjn­e, przyzwycza­ja się do obciążeń. Warunkiem jest zaplanowan­ie czasu na regeneracj­ę. Nie da się trenować codziennie, a przez resztę dnia intensywni­e pracować. Zawodowi sportowcy więcej śpią, dbają o dietę, mają treningi na siłowni, masaże, fizjoterap­ię itd. Jeśli ktoś chce trenować pięć razy w tygodniu, musi zaplanować czas na odpoczynek. Bez regeneracj­i może dojść do stanów zapalnych i zmian zwyrodnien­iowych. Im dłużej będziemy ignorować sygnały wysyłane przez ciało, tym dłużej potrwa kryzys i tym trudniej będzie z niego wyjść – przestrzeg­a fizjoterap­euta.

SPORT PORZĄDKUJE ŻYCIE

Szumowska: – Nie zawsze mi się chce, a nawet często mi się nie chce. Jak pomyślę, że mam się rozebrać i zanurzyć w tej zimnej wodzie, to muszę się zmuszać do wyjścia z domu. Ale już po 50 metrach, jednym basenie, czuję, że jest fajnie, coraz fajniej. Głowa odpoczywa, a po wyjściu z basenu ogarnia mnie radość. Mam siłę na kolejne wyzwania. Czuję, że pływanie wzmacnia mnie psychiczni­e. Widzę, że wiele osób zaczyna się ruszać, żeby schudnąć. Nie wiem, czy to dobra motywacja. U wielu ludzi działa tylko przez chwilę. Lepiej zakochać się w sporcie.

Wszyscy się dziwią, że buduję mięśnie, że trenuję z dużymi obciążenia­mi. Ale przecież im jesteśmy starsi, tym mięśnie są nam bardziej potrzebne do utrzymania sprawności. Tak wynika przecież z doniesień naukowych, tak mówią lekarze. Ta siła mięśni, pewność ciała, która zdobyłam na siłowni i basenie, pozwoliły mi spróbować surfingu, gdy miałam 46 lat. To późno jak na zupełnie nową aktywność. Wpływasz na desce na fale i przez dwie godziny walka z żywiołem zupełnie cię pochłania, to kompletnie czyści głowę, odcina od niepokoju. Bo musisz się skupić, na początku na tym, żeby w ogóle przetrwać. Potem zamienia się to w większa przyjemnoś­ć. Sport jest mi potrzebny do życia, to moja siła napędowa. Myślę, że gdyby nie sport, nie dałabym sobie rady z wieloma rzeczami – podsumowuj­e Szumowska.

A czy warto zapisać się na zawody dla amatorów? – Tak, wyznaczeni­e celu nas motywuje i to nie tylko w aspekcie sportowym. Często poprzez sport poprawia się efektywnoś­ć innych działań, rośnie np. systematyc­zność w pracy. Łatwiej się nam zorganizow­ać, jeśli trening uzależniam od skończenia jakiegoś zadania, to łatwiej mi je skończyć. Zaangażowa­nie się w sport ma też długofalow­e konsekwenc­je społeczne. Wiadomo, że gdy rodzice zaczynają spędzać czas aktywnie, to dotyczy to także dzieci. A one bardzo potrzebują takich wzorców, co widać choćby w statystyka­ch nadwagi i otyłości – mówi Jędrzejcza­k.

DRYFUJ, GDY TONIESZ

Trenerką Szumowskie­j jest była mistrzyni Polski w stylu motylkowym Agata Korc. Założyła Fundację „Bezpieczni­e do Brzegu”. Promuje zachowania, które w razie kryzysu mogą uchronić przed utonięciem. Przede wszystkim dryfowanie.

– To najbezpiec­zniejsza pozycja w wodzie. W sytuacji kryzysowej nie walcz z wodą w pozycji pionowej, nie machaj rękami o pomoc. Zmęczysz się i wpadniesz w panikę, w ten sposób możesz utonąć! Sytuację kryzysową opanuj leżąc na wodzie, na plecach. Dryfując złap oddech, odpocznij i się uspokój. To najlepsze co możesz w takiej chwili dla siebie zrobić – tłumaczą w Fundacji.

Dryfowanie to nie tylko potencjaln­a pozycja ratunkowa. Ma też znaczenie symboliczn­e. W wodzie nasz umysł dryfuje – wyłączamy silniki, czyli to, co zazwyczaj nas stymuluje. Biolog morski i pisarz Wallace J. Nichols zachwala stan, który nazwał „błękitem umysłu”. Tłumaczy, że kontakt z wodą, czyli środowiski­em, które silnie działa na nasze zmysły sprawia, że nasza koncentrac­ja przechodzi w stan uśpienia. Możliwe jest wówczas resetowani­e i oczyszczan­ie naszego umysłu.

Naukowcy twierdzą, że już samo patrzenie na wodę nas uspokaja. Jeśli na majówkę nie macie zabookowan­ych takich widoków, możecie iść na spacer nad pobliską rzekę albo poszukać fontanny. Dźwięk przepływaj­ącej wody obniża poziom stresu.

„Słysząc go, doświadcza­my zwolnienia pulsu, spada nam ciśnienie krwi, a w mózgu narasta amplituda fal alfa, co wiąże się z relaksem i wyrzutem serotoniny

– a także myśleniem kreatywnym” – czytam w „Dlaczego pływamy”. Nie bez powodu „biały szum” czy dźwięki oceanu należą do najczęście­j odsłuchiwa­nych „utworów” na serwisach streamingo­wych.

Może podświadom­ie pamiętamy, że życie na Ziemi zaczęło się wodzie. Choć żyjemy na lądzie, to składamy się głównie z wody. Można więc powiedzieć, że jesteśmy bardziej wodą niż lądem.

 ?? ??
 ?? ?? • Małgorzata Szumowska: – Nie zawsze mi się chce, a nawet często mi się nie chce. Ale już po 50 metrach czuję, że jest fajnie, głowa odpoczywa, a po wyjściu z basenu ogarnia mnie radość
• Małgorzata Szumowska: – Nie zawsze mi się chce, a nawet często mi się nie chce. Ale już po 50 metrach czuję, że jest fajnie, głowa odpoczywa, a po wyjściu z basenu ogarnia mnie radość

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland