Trawa, kłamstwa i stracone neurony
Wgimnazjum jaraliśmy wszyscy. Żeby nie myśleć o stopniach, przyszłości, o wyborach, których już trzeba dokonywać
Zacząłem palić trawę w drugiej klasie gimnazjum. Najpierw z ciekawości, potem, gdy okazało się, że robi się po niej miło i za dużo się nie myśli – coraz więcej. Kilka razy w tygodniu. A na początku liceum, gdy miałem gorszy czas, to kilka razy dziennie. Trawa świetnie zamula – nic cię nie kłuje, jest dobrze. Jest luz.
Oczywiście jak paliłem na okrągło i byłem zjarany, to potem bałem się przestać, dlatego „podtrzymywałem ogień”. Czasami było tak, że jak miałem jakiegoś smuta albo stres, to trawa go podkręcała, robiło się ponuro, przestawałem gadać, nic mi się nie chciało. Zdaję sobie sprawę, że jaranie na okrągło lekko odmóżdża, ale nauczyłem się o tym nie rozmyślać. Po prostu sięgam po kolejnego lolka i jest mi dobrze. Oglądam filmy, słucham muzy, wegetuję.
Niektórzy chleją, inni walą konia – ja wybrałem lolki. Dlaczego mam rezygnować, skoro czuję się lepiej.
Paliłem w domu, gdy mamy nie było, potem wietrzyłem. Jak była, wychodziłem z psem na spacer. Niczego się nie domyśla. Trzy lata trwało, zanim odkryła, że palę fajki. Był jazgot, to obiecałem, że rzucę. Ale palę nadal.
Lubię mamę, jest OK. Ojciec mnie wkurza, ale na szczęście rzadko się widzimy, mieszka za granicą. Dlaczego kłamię? Czasami, żeby jej nie martwić, ale najczęściej, aby uniknąć trucia. Kar i zakazów. Już sobie wyobrażam godziny rozmów, pouczania. Ten strach w jej oczach. Matka zabrałaby mi kieszonkowe, zaczęłyby się jakieś szlabany, obwąchiwanie. Po co? Raczej nie przestałbym palić. Na razie przynajmniej nie.
Czy mama nie mogłaby mi pomóc, gdy mam doła? Że niby powie: „Nie przejmuj się, będzie dobrze”, a mnie się od tego zrobi lepiej? Zapomnę, że szkoła jest do bani, że nuda? Że dziewczyna się dąsa? A najlepszy kumpel powiedział mi, że wyglądam jak baryła? Niestety, to tak nie działa.
Gdy kłamię, poczucie winy po jakimś czasie znika. Czasami w ogóle go nie czuję, zacząłem kłamać dawno temu, po jakimś czasie kłamstwo staje się czymś zupełnie normalnym.
Raz nie jarałem przez kilka miesięcy, mojej dziewczynie zależało – ograniczałem więc stopniowo: najpierw paliłem raz na tydzień, potem raz na dwa tygodnie. Zacząłem się wtedy też odchudzać. Ale zerwaliśmy i znów palę. Mam nową dziewczynę, ale jej to nie przeszkadza, czasami jaramy razem.
Zazwyczaj po trawie jest fajnie, czasami można się wkręcić, robisz się wtedy bardziej wrażliwy, błahe rzeczy rosną do wielkich rozmiarów, a mocne słowa bardzo ranią. Można wkręcić sobie, że za chwilę przyjedzie policja albo rodzice i na pewno się wyda, albo inną absurdalną historię. Czujesz wtedy silny lęk i napięcie.
Każdy, kto robi zakazane rzeczy, kłamie. Im mniej swobody, tym kłamstw jest więcej. Mam kumpla z klasy, którego rodzice przywozili i odwozili do szkoły samochodem. Upilnowali go? Nie. Palił fajki na przerwach, w łazience przez okno. Gdy nie pozwolili mu wychodzić całymi dniami z domu, szedł do kolegi, z którego rodzicami jego starzy się przyjaźnili. Tam popijał jakiś zakoszony ojcu lekarzowi alkohol. Innym razem uciekł przez okno i z kumplami pili wódkę i jarali trawę na boisku – tak to wygląda. Pierwszy raz zapaliłam trawę w gimnazjum, na imprezie urodzinowej u koleżanki, przy ognisku w ogrodzie. Było super, najpierw wydawało mi się, że jestem koniem, biegałam dookoła, rechotałam i krzyczałam, że jestem Pegazem. Potem wydawało mi się, że jestem na „Titanicu” i tonę. Trawę palę sporadycznie, jakoś mnie nie kręci – najpierw śmiech, potem faza gastro, na koniec chce mi się strasznie spać.
Powiedziałam o tym pierwszym razie rodzicom – mało im kłamię, przynajmniej w porównaniu z innymi znajomymi. Lekko osłupieli, ale mieli minę, jakby się spodziewali, że w końcu to się stanie. Moi rodzice są z tych, co dziecku towarzyszą, oczywiście mam pogadanki, rozmowy. Gdy w drugiej klasie gimnazjum miałam mroczny okres, to kilka razy nakrzyczałam, że ich nienawidzę. Nie karali mnie, za każdym razem rozmawiali. Tłumaczyli, że gdy jest się młodym, łatwo się uzależnić, jak działa alkohol, trawa, papierosy. To niewiele zmieniało, a poza tym, gdy było najgorzej, nie wiedzieli wielu rzeczy.
Gdy moje emocje szalały, po prostu nie mówiłam, co się dzieje. Na szczęście miałam przyjaciółkę, która o wszystkim wiedziała i „opiekowała” się mną. Cierpiałam wtedy niewyobrażalnie, bywały dni, że dół i rozpacz mnie przygniatały. Zdarzało mi się kilka razy w ty-