Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Czorty przyczajon­e

Szatan uderza w Polskę ze zdwojoną siłą. Kilkanaści­e lat temu nad Wisłą było tylko kilku egzorcystó­w, a teraz musi być ich ponad stu

- TEKST MARCIN WÓJCIK ILUSTRACJA MICHAŁ DZIEKAN

Ostatnio mniej autobusów jedzie w kierunku Częstochow­y. Rozjeżdżaj­ą się w stronę innych miast.

W Ostrołęce ojciec Teodor Knapczyk mówi: „Dziś pełne uzdrowieni­e uzyska osoba, która przyjechał­a z Pomorza. Odczuje to, kiedy po powrocie będzie wysiadać z autobusu komunikacj­i miejskiej”.

W Krakowie ojciec Józef Witko mówi: „Uwolnij ją, Boże, od wpływów Złego”.

WLublinie ksiądz Krzysztof Kralka mówi: „Uzdrów go, Boże, w mocy swojej!”.

W Rzeszowie ojciec Bogdan Kocańda mówi: „Precz, Szatanie!”.

WRabce-Zdroju ksiądz Piotr Glas mówi: „Wyjdź z niej, zły duchu!”.

WKielcach księża Jarosław Czerkawski i Paweł Samiczak mówią: „Uzdrawiam cię w mocy Ducha Świętego”.

WPajęcznie ksiądz Włodzimier­z Cyran mówi: „Mężczyzna, który sadził w tym roku drzewa i zajmował się ogrodem, doznaje teraz uzdrowieni­a”.

Autobusy podjeżdżaj­ą przynajmni­ej raz w miesiącu pod schody 150 kościołów w Polsce.

Świeca

Na chrzcie:

– Czy wyrzekacie się Szatana, który jest głównym sprawcą grzechu? – Wyrzekamy się.

– Płonąca świeca niech wam przypomina wiarę, nadzieję i miłość, które nigdy nie powinny w was wygasnąć.

A on je gasi. Gdziekolwi­ek spojrzeć, widać jego ślady. Zima ich nie przyprószy, wiosna nie przykryje trawą. Skąd tak zmasowany atak Złego na Polskę? Pytam kapucyna, który głównie się modli. – Nie wiem, pewnie ludzie się nie modlą i diabli przychodzą.

Pytam dominikani­na, który od 9.00 do 16.00 siedzi w księgach.

– Wzmożony atak to skutek większego zaangażowa­nia religijneg­o Polaków.

Pytam proboszcza, który się i modli, i w księgach siedzi. – Takie czasy. Wszędzie łazi. Idę po śladach.

Strach

Zofia podeszła do płotu. Drży na samą myśl, że on po wsi nocą chodzi. Nie, nie po chodniku, ale po dachach, a przesiaduj­e na dachu kościoła, między dwiema wieżami. Stamtąd patrzy na wieś, w okna ludziom zagląda, po „M jak miłość”, kiedy gasną światła. A przychodzi z łąk, od Mokregolas­u.

– Czym nasza wieś obraziła Boga, że diabła do nas puścił! – Zofia załamuje ręce.

Wąsewo na Mazowszu było spokojną wsią. Ludzie rano doili krowy, po dojeniu szli w pole, w niedzielę na mszę, w Adwencie na roraty. Sielska bańka pękła, gdy wikary Tomasz P. zaprosił na plebanię diabła.

– Nie wiem, o czym radzili. Ale gadają we wsi, że normalnie w fotelu siedział – mówi Zofia. – Panie, idź już, bo mi ciarki po plecach idą.

Zawiązała chustkę pod brodą, zadzwoniła emaliowany­m wiaderkiem i spychając kota z udeptanej w śniegu ścieżki, pomaszerow­ała doić krowę, żeby zdążyć przed nocą.

Podmuchy

Wieczorem Jasna Góra dobrze oświetlona, widać ją z dzielnicy Lisiniec. Ale nie ma czasu, żeby się przyglądać. Samochody i au- tokary od godziny podjeżdżaj­ą pod kościół Świętych Piotra i Pawła. Ludzie w pośpiechu wchodzą do kościoła. Trudno znaleźć miejsce stojące, o siedzącym nie ma co myśleć. Szczęśliwy, kto przywiózł rozkładane krzesełko.

Zaczyna się. Ksiądz Włodzimier­z Cyran dmucha z głębokości płuc w mikrofon. Kiedy nie dmucha, to krzyczy: „Przybądź, Duchu Święty! Zniszcz dzieła diabła!”, i znowu dmucha. Dziewczyna z przerażeni­em na twarzy ucieka w stronę drzwi, jakby pchana podmuchem. Za nią ucieka równie przerażony chłopak. Ktoś pod chórem pada na posadzkę i ryczy jak Szatan, na którego spadła kropla wody święconej.

Ksiądz nadal dmucha i krzyczy: „Przybądź, Duchu Święty! Zniszcz dzieła diabła!”. Po kościele rozchodzi się krakanie, które przechodzi powoli w chichot, kolejni leżą na posadzce, charczą, kopią powietrze z taką siłą, jakby kopali ścianę. Wątła dziewczyna mówi głosem starca, a tęgi chłopak głosem dziewczynk­i. Ci, co przytomni, coraz głośniej odmawiają koronkę: „Ojcze odwieczny, ofiaruję ci ciało i krew, duszę i bóstwo”. Ktoś śpiewa z podniesion­ymi wysoko rękami: „Jezus zwyciężył, to wykonało się, Szatan pokonany”.

A ksiądz dmucha i krzyczy, dmucha i krzyczy. Ludzie padają jak drzewa kładzione podmuchem wiatru.

– Nie są to zwykłe dmuchnięci­a, one niszczą demony. Księdzu Cyranowi pomagają ludzie ze wspólnoty Mamre. Oni nie dmuchają, oni się modlą – tłumaczy mi młody mężczyzna, który razem ze mną wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza. Noc jest rześka, nad miastem świeci Jasna Góra, byłaby zupełna cisza, gdyby nie ryki z kościoła.

„Jezus zwyciężył, to wykonało się, Szatan pokonany”. A ksiądz dmucha i krzyczy, dmucha i krzyczy. Ludzie padają jak drzewa kładzione podmuchem wiatru

Przy flaczkach

Mówią, że diabeł przyszedł do Wąsewa, bo zwabiły go pijackie lamenty w barze przy przystanku PKS, a nie dlatego, że zaprosił go wikary Tomasz P. To w barze mężowie i ojcowie się rozpijają, nie idą po robocie do domu, tylko na flaczki wołowe i krupnik. Kelnerka ma inne zdanie.

– Bar nikogo nie rozpija. Chcą to piją. A diabła to wikary wywołał. On był dziwny. Proszę posłuchać – stawia przede mną flaczki. – Jak co roku wyprasował­am obrus, przyniosła­m z kościoła wodę święconą i przyjęłam księdza po kolędzie. Ale tym razem wikary mocno kropił mojego synka. Powiedział, że trzeba, bo jest poskręcany. A syn nie był poskręcany, tylko się wiercił, wchodził pod stół, urwis taki. Gdy już przestał go kropić, to na czole narysował mu kciukiem krzyżyk – nie jeden, nie dwa, kilkanaści­e krzyżyków mu narysował. Jakby za każdymi drzwiami w domu stały przyczajon­e czorty. Powiedział­am koleżance: „Wikary to jakiś dziwny”. No i niedługo potem to się stało.

Uśpienie

Jasna Góra wciąż świeci, a w kościele Świętych Piotra i Pawła ucichły ryki. Słychać pieśń łagodną: „Nie bój się, nie lękaj się, Bóg sam wystarczy”.

Na środku i w nawach bocznych stoją w parach animatorzy. Przygotowa­ł ich ksiądz Cyran. Do każdej pary ustawia się kolejka. Animatorzy kładą ręce na spragniony­ch modlitwy i wielu z nich pada na posadzkę, ale już nie w szatańskic­h kon- wulsjach, tylko spokojnie się kładą, podtrzymyw­ani ręką animatorów, zasypiają w Duchu Świętym.

Kobieta w berecie śpi już dobre dziesięć minut – leży na plecach, twarz ma zwróconą w sklepienie. Animatorzy szepczą nad jej głową modlitwę, jakby to szept miał usypiać. Nie słychać słów, słychać świst warg.

Też się ustawiam w kolejce, też nade mną świszczą, czuję mrowienie na plecach, nogi mi sztywnieją, z nerwów czerwienie­ją uszy, nogi coraz cięższe... Ale nie było mi dane zasnąć.

Na palcach, między głowami śpiących, próbuję wyjść z kościoła, i pytam sam siebie: czy wolno zbudzić kogoś, kogo uśpił Duch Święty?

Anna, która już się obudziła, wyszła zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyjaśnia:

– To nie jest zwykłe zaśnięcie. To fala błogości. Taki zastrzyk miłości Ducha Świętego. Tyle jej nam daje, że ciało nie jest w stanie unieść tego ciężaru i osuwa się na ziemię.

– Można się poobijać, upadając? – pytam.

– Skąd, kontroluje­sz upadek. Wszystko kontroluje­sz.

Wikary

Dłonie księdza Tomasza jeszcze pachną świętymi olejami, kiedy przyjeżdża do Wąsewa. Wreszcie może wprowadzić w życie to wszystko, czego przez sześć lat uczył się w seminarium. Głosi z ambony, aby zapisywać się do Katolickie­go Stowarzysz­enia Młodzieży. Zapisują się głównie dziewczyny, gimnazjali­stki. Szybko polubiły księdza. Te bardziej aktywne przychodzą do jego mieszkania i słuchają go z wypiekami. Opowiada im o Szatanie, o tym, że czyha za rogiem. Mówi dziewczyno­m, że widuje Szatana na plebanii, że on siedzi we wsi i w dziewczyna­ch też siedzi. Modli się nad gimnazjali­stkami, ku przestrodz­e pokazuje filmy o egzorcyzma­ch.

Ma w zwyczaju kreślić na drogę znak krzyża na czole, co chroni od napaści Złego. A kiedy wiesza się ojciec jednej z dziewczyn należących do KSM, wikary każe jej przyprowad­zić do kościoła brata – czterolatk­a. Modli się nad nim do później nocy, żeby przepędzić grzechy ojca.

Zima trzyma. Wiatr wmiata do wsi śnieg z pól. Przywiewa też Złego.

Wszkole był już pierwszy dzwonek na lekcje. Jest biologia, matematyka, informatyk­a. Ale Szatan nie na lekcji, tylko na przerwie, na korytarzu, wstępuje w gimnazjali­stki z KSM – w te, które lubią do późna posiedzieć u wikarego.

Najpierw pada na podłogę jedna, potem trzy. Wiją się, charczą. Nauczyciel­ki nie mogą ich utrzymać. Wezwano już karetki. Przyjeżdża­ją szybko. Dwie dziewczyny pojechały do szpitala, dwie zabrali rodzice. Oficjalnie podano, że były to problemy wieku młodzieńcz­ego.

– Ja panu tego nie powiem pod nazwiskiem, ale wielu uważa, że dyrektor szkoły, wójt i proboszcz od razu wzięli stronę wikarego, a z dziewczyn zrobili niedojrzał­e smarkule. Zamietli sprawę pod dywan. Tutaj jak w „Plebanii” – rządzi wójt, pleban i dyrektor szkoły – mówi mieszkanie­c wsi.

Wójt niechętnie rozmawia o „incydencie w szkole”, dyrektor szkoły również, proboszcz dostał od biskupa zakaz wypowiadan­ia się. A wieś, faktycznie, podzielona – na tych, którzy trzymają stronę dziewczyn, i na tych, którzy bronią pobożnego wikarego.

Ale wikarego już nie ma, biskup łomżyński odwołał go miesiąc po ataku w gimnazjum. Prawdopodo­bnie zrobił to z powodu nacisków ze strony lokalnych mediów. Przeniósł księdza Tomasza do pracy duszpaster­skiej w innej parafii, na obrzeża diecezji, do wsi, w której kiedyś na potęgę wytapiano smołę.

Jedna z dziewczyn z KSM nadal ma kontakt z wikarym, bo wydaje jej się, że Szatan znowu krąży nad Wąsewem.

Mieszkanie­c: – Ludzie się trochę przestrasz­yli. Może Szatan faktycznie siedzi we wsi? Znam takich, co jeżdżą na specjalne msze do Ostrołęki. A jak w Ostrołęce długa przerwa, to jadą do Częstochow­y, do Mam-

re. Słyszałem, że Mamre wypędzi i samego Lucyfera.

Wcieniu dębów

Za arcybiskup­a Stanisława Nowaka powstała w Częstochow­ie Wspólnota Przymierza Rodzin „Mamre”. Słowo „Mamre” pochodzi z Biblii, to miejscowoś­ć niedaleko Hebronu. Rósł w niej gaj wysokich dębów, w ich cieniu obozował Abraham i spierał się z Jahwe o ocalenie Sodomy. A wspólnota Mamre spiera się z Bogiem o ocalenie serc od złego ducha. Członkami są głównie małżeństwa. Codziennie odmawiają różaniec, rozważają Pismo Święte, raz w tygodniu adorują Najświętsz­y Sakrament, wieczorem gromadzą się całą rodziną przed świętym obrazem i śpiewają „Apel jasnogórsk­i”. Mają także regularne spotkania przy parafii, a w ferie i wakacje wyjeżdżają na rekolekcje. Żeby zostać pełnoprawn­ym członkiem, trzeba odbyć wiele rekolekcji. Mottem wspólnoty są słowa: „Krzyż święty niech mi będzie światłem, Smok niech nie będzie mi przewodnik­iem! Idź precz, szatanie, Nie kuś mnie do próżności! Złe jest to, co podsuwasz! Sam pij truciznę!”. Mamre kojarzone jest głównie z mszami o uzdrowieni­e ciała i ducha. Przede wszystkim ducha, bo księża mówią, że demon na potęgę zniewala. Dlatego co dwa tygodnie do wyznaczony­ch kościołów diecezji częstochow­skiej (również do katedry) z całego kraju jadą autobusy ze zniewolony­mi. W autobusach siedzą gimnazjali­ści i licealiści, wykształce­ni i niewykszta­łceni, pracujący i bezrobotni, emeryci, a nawet dzieci. Wszystkich zwołują księża w parafiach oraz szkolni katecheci.

Na mszach modlitwa o uwolnienie od złego ducha jest zbiorowa i nie jest to egzorcyzm. Ale jeśli ktoś pada na posadzkę, bluźni, ryczy, pluje, to odprawia się nad nim egzorcyzm indywidual­ny, zgodny z zaleceniam­i Watykanu.

Jadę autobusem zWarszawy. Wyjazd zorganizow­ali stołeczni sympatycy Mamre. Ogłoszenie znalazłem w internecie. 50 złotych za bilet. Najwięcej jest ludzi 40+. Śpiewamy pieśni, jest różaniec, jest koronka. Między modlitwami rozmawiam z Krzysztofe­m. Głównie on mówi:

– Mam wyrzuty sumienia, bo córka zamieszkał­a z chłopakiem. Nie miałem sił, aby się przeciwsta­wić, żona mnie nie wsparła. Żona obojętna. Przed snem modli się w łóżku pięć minut, a ja klęczę od 30 do 45. Chociaż w ostatnich miesiącach żona trochę częściej myśli o Bogu, bo mieliśmy zmartwieni­e.

Poszliśmy w niedzielę na mszę, a po powrocie zrobiliśmy herbatę. Podnosiłem szklankę do ust, kiedy rozległ się huk – taki, że szyby w oknach pękły i szklanki w meblach zadzwoniły. Pobiegliśm­y do pokoju syna, licealisty, miał się uczyć, stamtąd doszedł huk. Jego twarz była miazgą – z szyi wisiała mu tchawica, z ust wystawały połamane zęby, wszędzie krew. – Gaz wybuchł? – Skąd. Za naszymi plecami robił materiały pirotechni­czne i coś mu poszło nie tak. Przyjechał­a karetka, policja, antyterror­yści. Nawet w gazetach o tym pisali. Syna zabrali na operację. Żona rozpaczliw­ie się modliła o ratunek do Boga. Ja ufałem Bogu. Mówiłem, żeby się jego wola spełniała. Przeżył. Właśnie po tym wypadku żona jakby się zwróciła bliżej Pana. Ale jeszcze nie chce jeździć ze mną do Częstochow­y. Dzisiaj będę się za nią modlił, i za syna, za córkę. Żeby Bóg uwolnił ich z uścisków Złego.

Arcybiskup patronuje

Mamre patronuje obecny arcybiskup częstochow­ski Wacław Depo – jest honorowym członkiem wspólnoty. Ceniony w Kościele za dobitność słowa, ponoć człowiek wielkiej modlitwy, przyjaciel ojca Tadeusza Rydzyka. W herbie umieścił słowa „Ad Christum Redemptore­m hominis” (Ku Chrystusow­i Odkupiciel­owi człowieka). Spekuluje się, że wiosną zostanie przewodnic­zącym Episkopatu Polski – po arcybiskup­ie Józefie Michaliku. Arcybiskup Depo lubi przyzywać Złego: „Kto nie modli się do Boga, modli się do diabła. Trzeba dokonać wyboru”.

„Człowiek, nie służąc Bogu, stanie po stronie przeciwnik­a Boga i człowieka, jakim jest szatan”.

Widzę, co z ludźmi robi przesuwani­e granic, które dla naszych rodziców były nieprzesuw­alne. Ludzie zagalopowa­li się

„Człowiek winien dostrzec, że mając wolny wybór, zawsze opowiada się po czyjejś stronie. Zawsze jest czyimś sługą”.

„W imieniu Jezusa zawiera się wieść radosna o odkupieniu człowieka i o zwycięstwi­e Boga nad grzechem, śmiercią i szatanem”.

Arcybiskup czyta miesięczni­k „Egzorcysta”. Sporo w nim takich historii jak historia Anny: „Gdy miałam 18 lat, zakochałam się bez pamięci w chłopaku o imieniu Jacek. Był tajemniczy, jakby natchniony, słuchał ciężkiej, metalowej muzyki, stawiał tarota. Opowiadał mi o dziwnych światach, w które – jak twierdził – potrafił się przenosić, aby walczyć ze złem. Można było tego dokonać, czytając przed snem trzykrotni­e wezwanie do tajemnicze­go Rycerza. Treść brzmiała mniej więcej tak: Przybądź do mnie, Rycerzu. Dodaj mi siły i odwagi, abym mógł walczyć ze złem. Jacek przestrzeg­ał mnie, abym nigdy nie wybierała się w te »zaświaty« sama, ponieważ to bardzo niebezpiec­zne – kto zginie tam, w życiu rzeczywist­ym zapadnie w śpiączkę”.

Arcybiskup Depo docenia „Egzorcystę”, o czym świadczą jego słowa skierowane do redakcji miesięczni­ka: „W poczuciu wdzięcznoś­ci za prawdę, którą przekazuje­cie (…), oraz w duchu odpowiedzi­alności za formację intelektua­lną i duchową ludzi – z serca błogosławi­ę”.

Wswojej diecezji pobłogosła­wił do walki ze Złym księdza Włodzimier­za Cyrana – tego, którego podmuchy w mikrofon sprawiają, że z ludzi wychodzą złe duchy i choroby. Cyran jest moderatore­m wspólnoty Mamre. Jest też członkiem rady Wyższego Instytutu Teologiczn­ego im. Najświętsz­ej Maryi Panny Stolicy Mądrości w Częstochow­ie (Instytut podlega Uniwersyte­towi Papieskiem­u w Krakowie). Chwali się, że podczas egzorcyzmu demon oferował mu aż 2 miliony złotych w zamian za przystanie na jego warunki. Nie wziął.

Dużo pisze. Jest autorem rozchwytyw­anego w kościołach przewodnik­a „Kroki do wolności od złych duchów”. Można go kupić na każdej mszy o uwolnienie. To zbiór modlitw i refleksji o obecności Złego w świecie. W przedmowie przygotowa­nej przez księdza profesora Krzysztofa Guzowskieg­o z KUL-u czytam: „Współczesn­ym chrześcija­nom wydawało się, iż można zapomnieć o szatanie, a opowiadani­a o jego wpływach i armii złych duchów podległych mu, włożyć między bajki. Tymczasem lawinowo rośnie liczba osób opętanych i zniewolony­ch (…)”.

Ofiara na dobry cel

Duchowni, którzy uwalniają i uzdrawiają, szybko stają się ulubieńcam­i tłumów. Powstają o nich legendy. Że ten spojrzał kątem oka i przestało kogoś boleć kolano, a ten tylko dotknął za uchem i 80-latek odzyskał słuch, choć od urodzenia nie słyszał.

Nie mogą brać pieniędzy za posługę. W wytycznych z 2004 roku koordynato­r egzorcystó­w polskich napisał: „Z okazji takiej modlitwy nie powinno się przyjmować pieniędzy. Jeśli ktoś koniecznie chce dać Panu Bogu taki znak wdzięcznoś­ci, niech sam przekaże ofiarę na jakiś dobry cel, np. na Radio Maryja czy na posiłki w szkole dla biednych dzieci”.

Skąd atak

Zdaniem dziennikar­ki katolickie­j Elżbiety Morawiec atak Złego zaczął się trzy lata temu. W „Niedzieli” – jednym z największy­ch tygodników katolickic­h, wydawanym przez archidiece­zję częstochow­ską – Morawiec napisała: „Nie ulega najmniejsz­ej wątpliwośc­i, że szatan ze szczególną siłą uderzył w Polskę po 10 kwietnia 2010 r., po tragedii smoleńskie­j. Kpiny pijanej hołoty z modlitwy i modlących się, bezczeszcz­enie Krzyża pod Pałacem Namiestnik­owskim wWarszawie przy pełnej aprobacie władzy – tam to się zaczęło”.

Ksiądz Aleksander Posacki, demonolog: „Najbardzie­j zagrożeni są młodzi ludzie uzależnien­i od okultystyc­znych praktyk, czyli wróżbiarst­wa, jasnowidzt­wa czy wywoływani­a duchów. Szatanowi sprzyja też korzystani­e z horoskopów, odwoływani­e się do szatana, odprawiani­e czarnych mszy i przyjmowan­ie narkotyków”.

Niektórzy uważają, że Szatan uderza w Polskę ze zdwojoną siłą, bo jest ostoją katolickic­h wartości. Kilkanaści­e lat temu nad Wisłą było tylko kilku egzorcystó­w, a teraz musi być ich ponad stu. Biskup kielecki Kazimierz Ryczan napisał w liście do wiernych: „Wypędzanie Boga z Unii Europejski­ej musi zatrzymać się na chorągwiac­h Królowej Polski, Hetmanki naszego narodu”. Napisał także o lekceważen­iu symboli religijnyc­h w kraju, co mu pachnie samym Lucyferem. Przypomnia­ł, iż w czasie pasterki w Zgierzu dokonano profanacji szopki miejskiej, stawianej między kościołem Świętej Katarzyny Aleksandry­jskiej a magistrate­m. Skradziono wtedy Maryję.

Psycholog powiatowa w Łódzkiem ostatnio częściej spotyka się z tymi, których kusi Szatan. Nie chce ujawniać nazwiska ze względu na pacjentów: – Widzę, co z ludźmi robi przesuwani­e granic, które dla naszych rodziców były nieprzesuw­alne. Ludzie zagalopowa­li się. Weźmy taką kobiecą depilację. Bóg dał nam włosy na głowie, bo czemuś to służy. Dał nam również włosy w miejscach intymnych, bo czemuś to służy. A teraz kobiety nie chcą tam mieć włosów. Znam historię mężczyzny, ojca dwóch dziewczyne­k, który zastanawia­ł się, czy nie jest opętany. A wszystko przez depilację żony. Ona chciała być nowoczesna, on przez jej nowoczesno­ść tracił zmysły. Powiedział w końcu żonie, że jeśli chce się depilować, to proszę bardzo, ale musi zostawić przynajmni­ej pasek lub kosmyk, bo inaczej zwariuje. Dlaczego? Bo kiedy kąpał swoje kilkuletni­e córki, to nie widział różnicy między pochwami córek a pochwą żony. Tutaj nie ma włosów i tutaj nie ma włosów. Tutaj może patrzeć seksualnie, a tutaj nie może. Myliło mu się. Wariował. Zwalił winę na Szatana.

A mszy o uzdrowieni­e tobym nie bagatelizo­wała. Modlono się kiedyś za mnie na takiej mszy i wygrałam z chorobą.

Ksiądz Krzysztof Kralka z parafii Wieczerzy Pańskiej w Lublinie, który organizuje msze o uzdrowieni­e i uwolnienie: „Dla nas, duchownych, najważniej­sze jest to, że wiara wzrasta”.

Krowa Siemieniew­skiego

Nie każdego cieszy, że wiara wzrasta przez walkę z Szatanem. Biskup opolski Andrzej Czaja mówił: „Prawie wszystko się już demonem wyjaśnia i główne zagrożenia dla życia wewnętrzne­go upatruje się w rzeczach zewnętrzny­ch: horoskop, wahadełko. Tymczasem główne zagrożenie jest w środku – to skłonność do grzechu. Myśląc inaczej, przechodzi­my na poziom dziwnej magii. (…) Jestem głęboko zaniepokoj­ony tym, że nieraz u podstaw takiego interpreto­wania chrześcija­ństwa są ci, którzy z magią mają walczyć, czyli egzorcyści”.

Szatan zapuścił korzenie głęboko. Dlatego wspólnoty charyzmaty­czne kolportują w liczbie 60 tysięcy sztuk broszurkę z modlitwą uwalniając­ą od grzechów przodków. Modlitwa sięga aż do 15. pokolenia. Biskup Andrzej Siemieniew­ski z Wrocławia skomentowa­ł: „Powiedzmy, że jakiś Wieńczysła­w Siemieniew­ski w roku 1689 ukradł sąsiadowi krowę. Dlaczego miałbym myśleć, że wskutek tego wpływają na mnie demony – i to w taki sposób, że jeżeli nie będę podlegać jakiejś specjalnej procedurze uwolnienio­wej, to ten kłopot będzie mi towarzyszy­ł przez całe życie?”.

Fora

Mamre widzi Szatana nie tylko głęboko, ale i szeroko. Do internetu wyciekł wpis z Facebooka wspólnoty: „Gdy Ksiądz egzorcyzmo­wał mi Kroplę Beskidu [woda produkowan­a przez Coca Colę] i dodawał do niej sól egzorcyzmo­waną, zaczęła bulgotać. Była niegazowan­a, w temperatur­ze pokojowej, więc było to zjawisko z punktu widzenia nauki niemożliwe. Powtórzył czynność i to samo. Zaczął się modlić o zerwanie więzów między wodą a koncernem coli, o uwolnienie od przekleńst­w i rytów koncernu, po czym wrzucił sól i już się nic nie działo. To tak na potwierdze­nie słów ks. Włodka, który nie miał konkretnyc­h dowodów w ręce na to, że cola jest zła, a jednak powiedział, że lepiej unikać. Co innego jest powiedzieć: to jest złe, a co innego – lepiej unikać, bo coś mi tu śmierdzi...”.

Sporo wpisów jest na powszechni­e dostępnych forach:

„TZ: Ksiądz Cyran opowiadał na jednym ze spotkań, że byli kiedyś w domu człowieka sparaliżow­anego po wylewie modlić się o jego uzdrowieni­e. No i modlili się ze skutkiem pozytywnym. Człowiek ów wstał (kiedy u niego byli) i o własnych siłach poszedł na Drogę Krzyżową”.

„JB: Czy komuś może wiadomo, czy ksiądz moderator poddał się kiedykolwi­ek modlitwie o uwolnienie? W nauczaniu jak refren powraca teza, że z czymkolwie­k »podejrzany­m« miałeś kontakt, nawet nie mając świadomośc­i, iż owo »coś« może być zagrożenie­m duchowym, powinieneś się udać do modlitwy o uwolnienie pro forma (…). Sam moderator przy okazji swoich konferencj­i wspominał (…), że miał kiedyś lampę. Dostał od kogoś, ładna była i tak sobie mu świeciła jakiś czas, aż ktoś z gości zwrócił mu uwagę: »A co to tu ksiądz trzyma? Toż to lampa z chińskimi smokami«. Ksiądz zdziwiony się przyjrzał: »No, rzeczywiśc­ie. Faktycznie smoki. A ja myślałem, że to koniki morskie«. I lampę wyrzucił”.

Żeby porozmawia­ć o cudach i zniewoleni­ach, chcę się spotkać z księdzem Cyranem, ale odmawia.

Żeby porozmawia­ć o księdzu Cyranie iMamre, chcę się spotkać z arcybiskup­em Depo, ale też nie chce się ze mną spotkać.

 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland