Czorty przyczajone
Szatan uderza w Polskę ze zdwojoną siłą. Kilkanaście lat temu nad Wisłą było tylko kilku egzorcystów, a teraz musi być ich ponad stu
Ostatnio mniej autobusów jedzie w kierunku Częstochowy. Rozjeżdżają się w stronę innych miast.
W Ostrołęce ojciec Teodor Knapczyk mówi: „Dziś pełne uzdrowienie uzyska osoba, która przyjechała z Pomorza. Odczuje to, kiedy po powrocie będzie wysiadać z autobusu komunikacji miejskiej”.
W Krakowie ojciec Józef Witko mówi: „Uwolnij ją, Boże, od wpływów Złego”.
WLublinie ksiądz Krzysztof Kralka mówi: „Uzdrów go, Boże, w mocy swojej!”.
W Rzeszowie ojciec Bogdan Kocańda mówi: „Precz, Szatanie!”.
WRabce-Zdroju ksiądz Piotr Glas mówi: „Wyjdź z niej, zły duchu!”.
WKielcach księża Jarosław Czerkawski i Paweł Samiczak mówią: „Uzdrawiam cię w mocy Ducha Świętego”.
WPajęcznie ksiądz Włodzimierz Cyran mówi: „Mężczyzna, który sadził w tym roku drzewa i zajmował się ogrodem, doznaje teraz uzdrowienia”.
Autobusy podjeżdżają przynajmniej raz w miesiącu pod schody 150 kościołów w Polsce.
Świeca
Na chrzcie:
– Czy wyrzekacie się Szatana, który jest głównym sprawcą grzechu? – Wyrzekamy się.
– Płonąca świeca niech wam przypomina wiarę, nadzieję i miłość, które nigdy nie powinny w was wygasnąć.
A on je gasi. Gdziekolwiek spojrzeć, widać jego ślady. Zima ich nie przyprószy, wiosna nie przykryje trawą. Skąd tak zmasowany atak Złego na Polskę? Pytam kapucyna, który głównie się modli. – Nie wiem, pewnie ludzie się nie modlą i diabli przychodzą.
Pytam dominikanina, który od 9.00 do 16.00 siedzi w księgach.
– Wzmożony atak to skutek większego zaangażowania religijnego Polaków.
Pytam proboszcza, który się i modli, i w księgach siedzi. – Takie czasy. Wszędzie łazi. Idę po śladach.
Strach
Zofia podeszła do płotu. Drży na samą myśl, że on po wsi nocą chodzi. Nie, nie po chodniku, ale po dachach, a przesiaduje na dachu kościoła, między dwiema wieżami. Stamtąd patrzy na wieś, w okna ludziom zagląda, po „M jak miłość”, kiedy gasną światła. A przychodzi z łąk, od Mokregolasu.
– Czym nasza wieś obraziła Boga, że diabła do nas puścił! – Zofia załamuje ręce.
Wąsewo na Mazowszu było spokojną wsią. Ludzie rano doili krowy, po dojeniu szli w pole, w niedzielę na mszę, w Adwencie na roraty. Sielska bańka pękła, gdy wikary Tomasz P. zaprosił na plebanię diabła.
– Nie wiem, o czym radzili. Ale gadają we wsi, że normalnie w fotelu siedział – mówi Zofia. – Panie, idź już, bo mi ciarki po plecach idą.
Zawiązała chustkę pod brodą, zadzwoniła emaliowanym wiaderkiem i spychając kota z udeptanej w śniegu ścieżki, pomaszerowała doić krowę, żeby zdążyć przed nocą.
Podmuchy
Wieczorem Jasna Góra dobrze oświetlona, widać ją z dzielnicy Lisiniec. Ale nie ma czasu, żeby się przyglądać. Samochody i au- tokary od godziny podjeżdżają pod kościół Świętych Piotra i Pawła. Ludzie w pośpiechu wchodzą do kościoła. Trudno znaleźć miejsce stojące, o siedzącym nie ma co myśleć. Szczęśliwy, kto przywiózł rozkładane krzesełko.
Zaczyna się. Ksiądz Włodzimierz Cyran dmucha z głębokości płuc w mikrofon. Kiedy nie dmucha, to krzyczy: „Przybądź, Duchu Święty! Zniszcz dzieła diabła!”, i znowu dmucha. Dziewczyna z przerażeniem na twarzy ucieka w stronę drzwi, jakby pchana podmuchem. Za nią ucieka równie przerażony chłopak. Ktoś pod chórem pada na posadzkę i ryczy jak Szatan, na którego spadła kropla wody święconej.
Ksiądz nadal dmucha i krzyczy: „Przybądź, Duchu Święty! Zniszcz dzieła diabła!”. Po kościele rozchodzi się krakanie, które przechodzi powoli w chichot, kolejni leżą na posadzce, charczą, kopią powietrze z taką siłą, jakby kopali ścianę. Wątła dziewczyna mówi głosem starca, a tęgi chłopak głosem dziewczynki. Ci, co przytomni, coraz głośniej odmawiają koronkę: „Ojcze odwieczny, ofiaruję ci ciało i krew, duszę i bóstwo”. Ktoś śpiewa z podniesionymi wysoko rękami: „Jezus zwyciężył, to wykonało się, Szatan pokonany”.
A ksiądz dmucha i krzyczy, dmucha i krzyczy. Ludzie padają jak drzewa kładzione podmuchem wiatru.
– Nie są to zwykłe dmuchnięcia, one niszczą demony. Księdzu Cyranowi pomagają ludzie ze wspólnoty Mamre. Oni nie dmuchają, oni się modlą – tłumaczy mi młody mężczyzna, który razem ze mną wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza. Noc jest rześka, nad miastem świeci Jasna Góra, byłaby zupełna cisza, gdyby nie ryki z kościoła.
„Jezus zwyciężył, to wykonało się, Szatan pokonany”. A ksiądz dmucha i krzyczy, dmucha i krzyczy. Ludzie padają jak drzewa kładzione podmuchem wiatru
Przy flaczkach
Mówią, że diabeł przyszedł do Wąsewa, bo zwabiły go pijackie lamenty w barze przy przystanku PKS, a nie dlatego, że zaprosił go wikary Tomasz P. To w barze mężowie i ojcowie się rozpijają, nie idą po robocie do domu, tylko na flaczki wołowe i krupnik. Kelnerka ma inne zdanie.
– Bar nikogo nie rozpija. Chcą to piją. A diabła to wikary wywołał. On był dziwny. Proszę posłuchać – stawia przede mną flaczki. – Jak co roku wyprasowałam obrus, przyniosłam z kościoła wodę święconą i przyjęłam księdza po kolędzie. Ale tym razem wikary mocno kropił mojego synka. Powiedział, że trzeba, bo jest poskręcany. A syn nie był poskręcany, tylko się wiercił, wchodził pod stół, urwis taki. Gdy już przestał go kropić, to na czole narysował mu kciukiem krzyżyk – nie jeden, nie dwa, kilkanaście krzyżyków mu narysował. Jakby za każdymi drzwiami w domu stały przyczajone czorty. Powiedziałam koleżance: „Wikary to jakiś dziwny”. No i niedługo potem to się stało.
Uśpienie
Jasna Góra wciąż świeci, a w kościele Świętych Piotra i Pawła ucichły ryki. Słychać pieśń łagodną: „Nie bój się, nie lękaj się, Bóg sam wystarczy”.
Na środku i w nawach bocznych stoją w parach animatorzy. Przygotował ich ksiądz Cyran. Do każdej pary ustawia się kolejka. Animatorzy kładą ręce na spragnionych modlitwy i wielu z nich pada na posadzkę, ale już nie w szatańskich kon- wulsjach, tylko spokojnie się kładą, podtrzymywani ręką animatorów, zasypiają w Duchu Świętym.
Kobieta w berecie śpi już dobre dziesięć minut – leży na plecach, twarz ma zwróconą w sklepienie. Animatorzy szepczą nad jej głową modlitwę, jakby to szept miał usypiać. Nie słychać słów, słychać świst warg.
Też się ustawiam w kolejce, też nade mną świszczą, czuję mrowienie na plecach, nogi mi sztywnieją, z nerwów czerwienieją uszy, nogi coraz cięższe... Ale nie było mi dane zasnąć.
Na palcach, między głowami śpiących, próbuję wyjść z kościoła, i pytam sam siebie: czy wolno zbudzić kogoś, kogo uśpił Duch Święty?
Anna, która już się obudziła, wyszła zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyjaśnia:
– To nie jest zwykłe zaśnięcie. To fala błogości. Taki zastrzyk miłości Ducha Świętego. Tyle jej nam daje, że ciało nie jest w stanie unieść tego ciężaru i osuwa się na ziemię.
– Można się poobijać, upadając? – pytam.
– Skąd, kontrolujesz upadek. Wszystko kontrolujesz.
Wikary
Dłonie księdza Tomasza jeszcze pachną świętymi olejami, kiedy przyjeżdża do Wąsewa. Wreszcie może wprowadzić w życie to wszystko, czego przez sześć lat uczył się w seminarium. Głosi z ambony, aby zapisywać się do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Zapisują się głównie dziewczyny, gimnazjalistki. Szybko polubiły księdza. Te bardziej aktywne przychodzą do jego mieszkania i słuchają go z wypiekami. Opowiada im o Szatanie, o tym, że czyha za rogiem. Mówi dziewczynom, że widuje Szatana na plebanii, że on siedzi we wsi i w dziewczynach też siedzi. Modli się nad gimnazjalistkami, ku przestrodze pokazuje filmy o egzorcyzmach.
Ma w zwyczaju kreślić na drogę znak krzyża na czole, co chroni od napaści Złego. A kiedy wiesza się ojciec jednej z dziewczyn należących do KSM, wikary każe jej przyprowadzić do kościoła brata – czterolatka. Modli się nad nim do później nocy, żeby przepędzić grzechy ojca.
Zima trzyma. Wiatr wmiata do wsi śnieg z pól. Przywiewa też Złego.
Wszkole był już pierwszy dzwonek na lekcje. Jest biologia, matematyka, informatyka. Ale Szatan nie na lekcji, tylko na przerwie, na korytarzu, wstępuje w gimnazjalistki z KSM – w te, które lubią do późna posiedzieć u wikarego.
Najpierw pada na podłogę jedna, potem trzy. Wiją się, charczą. Nauczycielki nie mogą ich utrzymać. Wezwano już karetki. Przyjeżdżają szybko. Dwie dziewczyny pojechały do szpitala, dwie zabrali rodzice. Oficjalnie podano, że były to problemy wieku młodzieńczego.
– Ja panu tego nie powiem pod nazwiskiem, ale wielu uważa, że dyrektor szkoły, wójt i proboszcz od razu wzięli stronę wikarego, a z dziewczyn zrobili niedojrzałe smarkule. Zamietli sprawę pod dywan. Tutaj jak w „Plebanii” – rządzi wójt, pleban i dyrektor szkoły – mówi mieszkaniec wsi.
Wójt niechętnie rozmawia o „incydencie w szkole”, dyrektor szkoły również, proboszcz dostał od biskupa zakaz wypowiadania się. A wieś, faktycznie, podzielona – na tych, którzy trzymają stronę dziewczyn, i na tych, którzy bronią pobożnego wikarego.
Ale wikarego już nie ma, biskup łomżyński odwołał go miesiąc po ataku w gimnazjum. Prawdopodobnie zrobił to z powodu nacisków ze strony lokalnych mediów. Przeniósł księdza Tomasza do pracy duszpasterskiej w innej parafii, na obrzeża diecezji, do wsi, w której kiedyś na potęgę wytapiano smołę.
Jedna z dziewczyn z KSM nadal ma kontakt z wikarym, bo wydaje jej się, że Szatan znowu krąży nad Wąsewem.
Mieszkaniec: – Ludzie się trochę przestraszyli. Może Szatan faktycznie siedzi we wsi? Znam takich, co jeżdżą na specjalne msze do Ostrołęki. A jak w Ostrołęce długa przerwa, to jadą do Częstochowy, do Mam-
re. Słyszałem, że Mamre wypędzi i samego Lucyfera.
Wcieniu dębów
Za arcybiskupa Stanisława Nowaka powstała w Częstochowie Wspólnota Przymierza Rodzin „Mamre”. Słowo „Mamre” pochodzi z Biblii, to miejscowość niedaleko Hebronu. Rósł w niej gaj wysokich dębów, w ich cieniu obozował Abraham i spierał się z Jahwe o ocalenie Sodomy. A wspólnota Mamre spiera się z Bogiem o ocalenie serc od złego ducha. Członkami są głównie małżeństwa. Codziennie odmawiają różaniec, rozważają Pismo Święte, raz w tygodniu adorują Najświętszy Sakrament, wieczorem gromadzą się całą rodziną przed świętym obrazem i śpiewają „Apel jasnogórski”. Mają także regularne spotkania przy parafii, a w ferie i wakacje wyjeżdżają na rekolekcje. Żeby zostać pełnoprawnym członkiem, trzeba odbyć wiele rekolekcji. Mottem wspólnoty są słowa: „Krzyż święty niech mi będzie światłem, Smok niech nie będzie mi przewodnikiem! Idź precz, szatanie, Nie kuś mnie do próżności! Złe jest to, co podsuwasz! Sam pij truciznę!”. Mamre kojarzone jest głównie z mszami o uzdrowienie ciała i ducha. Przede wszystkim ducha, bo księża mówią, że demon na potęgę zniewala. Dlatego co dwa tygodnie do wyznaczonych kościołów diecezji częstochowskiej (również do katedry) z całego kraju jadą autobusy ze zniewolonymi. W autobusach siedzą gimnazjaliści i licealiści, wykształceni i niewykształceni, pracujący i bezrobotni, emeryci, a nawet dzieci. Wszystkich zwołują księża w parafiach oraz szkolni katecheci.
Na mszach modlitwa o uwolnienie od złego ducha jest zbiorowa i nie jest to egzorcyzm. Ale jeśli ktoś pada na posadzkę, bluźni, ryczy, pluje, to odprawia się nad nim egzorcyzm indywidualny, zgodny z zaleceniami Watykanu.
Jadę autobusem zWarszawy. Wyjazd zorganizowali stołeczni sympatycy Mamre. Ogłoszenie znalazłem w internecie. 50 złotych za bilet. Najwięcej jest ludzi 40+. Śpiewamy pieśni, jest różaniec, jest koronka. Między modlitwami rozmawiam z Krzysztofem. Głównie on mówi:
– Mam wyrzuty sumienia, bo córka zamieszkała z chłopakiem. Nie miałem sił, aby się przeciwstawić, żona mnie nie wsparła. Żona obojętna. Przed snem modli się w łóżku pięć minut, a ja klęczę od 30 do 45. Chociaż w ostatnich miesiącach żona trochę częściej myśli o Bogu, bo mieliśmy zmartwienie.
Poszliśmy w niedzielę na mszę, a po powrocie zrobiliśmy herbatę. Podnosiłem szklankę do ust, kiedy rozległ się huk – taki, że szyby w oknach pękły i szklanki w meblach zadzwoniły. Pobiegliśmy do pokoju syna, licealisty, miał się uczyć, stamtąd doszedł huk. Jego twarz była miazgą – z szyi wisiała mu tchawica, z ust wystawały połamane zęby, wszędzie krew. – Gaz wybuchł? – Skąd. Za naszymi plecami robił materiały pirotechniczne i coś mu poszło nie tak. Przyjechała karetka, policja, antyterroryści. Nawet w gazetach o tym pisali. Syna zabrali na operację. Żona rozpaczliwie się modliła o ratunek do Boga. Ja ufałem Bogu. Mówiłem, żeby się jego wola spełniała. Przeżył. Właśnie po tym wypadku żona jakby się zwróciła bliżej Pana. Ale jeszcze nie chce jeździć ze mną do Częstochowy. Dzisiaj będę się za nią modlił, i za syna, za córkę. Żeby Bóg uwolnił ich z uścisków Złego.
Arcybiskup patronuje
Mamre patronuje obecny arcybiskup częstochowski Wacław Depo – jest honorowym członkiem wspólnoty. Ceniony w Kościele za dobitność słowa, ponoć człowiek wielkiej modlitwy, przyjaciel ojca Tadeusza Rydzyka. W herbie umieścił słowa „Ad Christum Redemptorem hominis” (Ku Chrystusowi Odkupicielowi człowieka). Spekuluje się, że wiosną zostanie przewodniczącym Episkopatu Polski – po arcybiskupie Józefie Michaliku. Arcybiskup Depo lubi przyzywać Złego: „Kto nie modli się do Boga, modli się do diabła. Trzeba dokonać wyboru”.
„Człowiek, nie służąc Bogu, stanie po stronie przeciwnika Boga i człowieka, jakim jest szatan”.
Widzę, co z ludźmi robi przesuwanie granic, które dla naszych rodziców były nieprzesuwalne. Ludzie zagalopowali się
„Człowiek winien dostrzec, że mając wolny wybór, zawsze opowiada się po czyjejś stronie. Zawsze jest czyimś sługą”.
„W imieniu Jezusa zawiera się wieść radosna o odkupieniu człowieka i o zwycięstwie Boga nad grzechem, śmiercią i szatanem”.
Arcybiskup czyta miesięcznik „Egzorcysta”. Sporo w nim takich historii jak historia Anny: „Gdy miałam 18 lat, zakochałam się bez pamięci w chłopaku o imieniu Jacek. Był tajemniczy, jakby natchniony, słuchał ciężkiej, metalowej muzyki, stawiał tarota. Opowiadał mi o dziwnych światach, w które – jak twierdził – potrafił się przenosić, aby walczyć ze złem. Można było tego dokonać, czytając przed snem trzykrotnie wezwanie do tajemniczego Rycerza. Treść brzmiała mniej więcej tak: Przybądź do mnie, Rycerzu. Dodaj mi siły i odwagi, abym mógł walczyć ze złem. Jacek przestrzegał mnie, abym nigdy nie wybierała się w te »zaświaty« sama, ponieważ to bardzo niebezpieczne – kto zginie tam, w życiu rzeczywistym zapadnie w śpiączkę”.
Arcybiskup Depo docenia „Egzorcystę”, o czym świadczą jego słowa skierowane do redakcji miesięcznika: „W poczuciu wdzięczności za prawdę, którą przekazujecie (…), oraz w duchu odpowiedzialności za formację intelektualną i duchową ludzi – z serca błogosławię”.
Wswojej diecezji pobłogosławił do walki ze Złym księdza Włodzimierza Cyrana – tego, którego podmuchy w mikrofon sprawiają, że z ludzi wychodzą złe duchy i choroby. Cyran jest moderatorem wspólnoty Mamre. Jest też członkiem rady Wyższego Instytutu Teologicznego im. Najświętszej Maryi Panny Stolicy Mądrości w Częstochowie (Instytut podlega Uniwersytetowi Papieskiemu w Krakowie). Chwali się, że podczas egzorcyzmu demon oferował mu aż 2 miliony złotych w zamian za przystanie na jego warunki. Nie wziął.
Dużo pisze. Jest autorem rozchwytywanego w kościołach przewodnika „Kroki do wolności od złych duchów”. Można go kupić na każdej mszy o uwolnienie. To zbiór modlitw i refleksji o obecności Złego w świecie. W przedmowie przygotowanej przez księdza profesora Krzysztofa Guzowskiego z KUL-u czytam: „Współczesnym chrześcijanom wydawało się, iż można zapomnieć o szatanie, a opowiadania o jego wpływach i armii złych duchów podległych mu, włożyć między bajki. Tymczasem lawinowo rośnie liczba osób opętanych i zniewolonych (…)”.
Ofiara na dobry cel
Duchowni, którzy uwalniają i uzdrawiają, szybko stają się ulubieńcami tłumów. Powstają o nich legendy. Że ten spojrzał kątem oka i przestało kogoś boleć kolano, a ten tylko dotknął za uchem i 80-latek odzyskał słuch, choć od urodzenia nie słyszał.
Nie mogą brać pieniędzy za posługę. W wytycznych z 2004 roku koordynator egzorcystów polskich napisał: „Z okazji takiej modlitwy nie powinno się przyjmować pieniędzy. Jeśli ktoś koniecznie chce dać Panu Bogu taki znak wdzięczności, niech sam przekaże ofiarę na jakiś dobry cel, np. na Radio Maryja czy na posiłki w szkole dla biednych dzieci”.
Skąd atak
Zdaniem dziennikarki katolickiej Elżbiety Morawiec atak Złego zaczął się trzy lata temu. W „Niedzieli” – jednym z największych tygodników katolickich, wydawanym przez archidiecezję częstochowską – Morawiec napisała: „Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że szatan ze szczególną siłą uderzył w Polskę po 10 kwietnia 2010 r., po tragedii smoleńskiej. Kpiny pijanej hołoty z modlitwy i modlących się, bezczeszczenie Krzyża pod Pałacem Namiestnikowskim wWarszawie przy pełnej aprobacie władzy – tam to się zaczęło”.
Ksiądz Aleksander Posacki, demonolog: „Najbardziej zagrożeni są młodzi ludzie uzależnieni od okultystycznych praktyk, czyli wróżbiarstwa, jasnowidztwa czy wywoływania duchów. Szatanowi sprzyja też korzystanie z horoskopów, odwoływanie się do szatana, odprawianie czarnych mszy i przyjmowanie narkotyków”.
Niektórzy uważają, że Szatan uderza w Polskę ze zdwojoną siłą, bo jest ostoją katolickich wartości. Kilkanaście lat temu nad Wisłą było tylko kilku egzorcystów, a teraz musi być ich ponad stu. Biskup kielecki Kazimierz Ryczan napisał w liście do wiernych: „Wypędzanie Boga z Unii Europejskiej musi zatrzymać się na chorągwiach Królowej Polski, Hetmanki naszego narodu”. Napisał także o lekceważeniu symboli religijnych w kraju, co mu pachnie samym Lucyferem. Przypomniał, iż w czasie pasterki w Zgierzu dokonano profanacji szopki miejskiej, stawianej między kościołem Świętej Katarzyny Aleksandryjskiej a magistratem. Skradziono wtedy Maryję.
Psycholog powiatowa w Łódzkiem ostatnio częściej spotyka się z tymi, których kusi Szatan. Nie chce ujawniać nazwiska ze względu na pacjentów: – Widzę, co z ludźmi robi przesuwanie granic, które dla naszych rodziców były nieprzesuwalne. Ludzie zagalopowali się. Weźmy taką kobiecą depilację. Bóg dał nam włosy na głowie, bo czemuś to służy. Dał nam również włosy w miejscach intymnych, bo czemuś to służy. A teraz kobiety nie chcą tam mieć włosów. Znam historię mężczyzny, ojca dwóch dziewczynek, który zastanawiał się, czy nie jest opętany. A wszystko przez depilację żony. Ona chciała być nowoczesna, on przez jej nowoczesność tracił zmysły. Powiedział w końcu żonie, że jeśli chce się depilować, to proszę bardzo, ale musi zostawić przynajmniej pasek lub kosmyk, bo inaczej zwariuje. Dlaczego? Bo kiedy kąpał swoje kilkuletnie córki, to nie widział różnicy między pochwami córek a pochwą żony. Tutaj nie ma włosów i tutaj nie ma włosów. Tutaj może patrzeć seksualnie, a tutaj nie może. Myliło mu się. Wariował. Zwalił winę na Szatana.
A mszy o uzdrowienie tobym nie bagatelizowała. Modlono się kiedyś za mnie na takiej mszy i wygrałam z chorobą.
Ksiądz Krzysztof Kralka z parafii Wieczerzy Pańskiej w Lublinie, który organizuje msze o uzdrowienie i uwolnienie: „Dla nas, duchownych, najważniejsze jest to, że wiara wzrasta”.
Krowa Siemieniewskiego
Nie każdego cieszy, że wiara wzrasta przez walkę z Szatanem. Biskup opolski Andrzej Czaja mówił: „Prawie wszystko się już demonem wyjaśnia i główne zagrożenia dla życia wewnętrznego upatruje się w rzeczach zewnętrznych: horoskop, wahadełko. Tymczasem główne zagrożenie jest w środku – to skłonność do grzechu. Myśląc inaczej, przechodzimy na poziom dziwnej magii. (…) Jestem głęboko zaniepokojony tym, że nieraz u podstaw takiego interpretowania chrześcijaństwa są ci, którzy z magią mają walczyć, czyli egzorcyści”.
Szatan zapuścił korzenie głęboko. Dlatego wspólnoty charyzmatyczne kolportują w liczbie 60 tysięcy sztuk broszurkę z modlitwą uwalniającą od grzechów przodków. Modlitwa sięga aż do 15. pokolenia. Biskup Andrzej Siemieniewski z Wrocławia skomentował: „Powiedzmy, że jakiś Wieńczysław Siemieniewski w roku 1689 ukradł sąsiadowi krowę. Dlaczego miałbym myśleć, że wskutek tego wpływają na mnie demony – i to w taki sposób, że jeżeli nie będę podlegać jakiejś specjalnej procedurze uwolnieniowej, to ten kłopot będzie mi towarzyszył przez całe życie?”.
Fora
Mamre widzi Szatana nie tylko głęboko, ale i szeroko. Do internetu wyciekł wpis z Facebooka wspólnoty: „Gdy Ksiądz egzorcyzmował mi Kroplę Beskidu [woda produkowana przez Coca Colę] i dodawał do niej sól egzorcyzmowaną, zaczęła bulgotać. Była niegazowana, w temperaturze pokojowej, więc było to zjawisko z punktu widzenia nauki niemożliwe. Powtórzył czynność i to samo. Zaczął się modlić o zerwanie więzów między wodą a koncernem coli, o uwolnienie od przekleństw i rytów koncernu, po czym wrzucił sól i już się nic nie działo. To tak na potwierdzenie słów ks. Włodka, który nie miał konkretnych dowodów w ręce na to, że cola jest zła, a jednak powiedział, że lepiej unikać. Co innego jest powiedzieć: to jest złe, a co innego – lepiej unikać, bo coś mi tu śmierdzi...”.
Sporo wpisów jest na powszechnie dostępnych forach:
„TZ: Ksiądz Cyran opowiadał na jednym ze spotkań, że byli kiedyś w domu człowieka sparaliżowanego po wylewie modlić się o jego uzdrowienie. No i modlili się ze skutkiem pozytywnym. Człowiek ów wstał (kiedy u niego byli) i o własnych siłach poszedł na Drogę Krzyżową”.
„JB: Czy komuś może wiadomo, czy ksiądz moderator poddał się kiedykolwiek modlitwie o uwolnienie? W nauczaniu jak refren powraca teza, że z czymkolwiek »podejrzanym« miałeś kontakt, nawet nie mając świadomości, iż owo »coś« może być zagrożeniem duchowym, powinieneś się udać do modlitwy o uwolnienie pro forma (…). Sam moderator przy okazji swoich konferencji wspominał (…), że miał kiedyś lampę. Dostał od kogoś, ładna była i tak sobie mu świeciła jakiś czas, aż ktoś z gości zwrócił mu uwagę: »A co to tu ksiądz trzyma? Toż to lampa z chińskimi smokami«. Ksiądz zdziwiony się przyjrzał: »No, rzeczywiście. Faktycznie smoki. A ja myślałem, że to koniki morskie«. I lampę wyrzucił”.
Żeby porozmawiać o cudach i zniewoleniach, chcę się spotkać z księdzem Cyranem, ale odmawia.
Żeby porozmawiać o księdzu Cyranie iMamre, chcę się spotkać z arcybiskupem Depo, ale też nie chce się ze mną spotkać.