1566 rozwiązań
Bądźcie ostrożni, bo przez was zakończenie tego filmu może być smutne
Widziałem film, którego zakończenie zależy ode mnie, no i pozostałych widzów: „Choose Your Own Documentary” (Wybierz własny dokument). Udało mi się zdobyć bilet do Soho Theatre w Londynie. To przystanek podczas objazdowego tournée po Wielkiej Brytanii tego filmu i jego twórców. Są w drodze od zeszłego roku, od premiery w Edynburgu. Jak każdy widz przed wejściem do kina dostaję – nie, nie okulary 3D – pilota. Ma niewiele guzików, nie to, co telewizyjne.
Przed seansem na scenę wskakuje kudłaty, chudy okularnik w marynarce. Swoją opowieść kończy pytaniem, głośnym: – Czy chcecie odnaleźć zaginiony dziennik? – Taaaaak! – odkrzykuje widownia. Kudłaty człowiek to Nathan Penlington, twórca i bohater przedsięwzięcia.
Wybierz sobie przygodę
Wcześniej opowiada o swojej dziecięcej fascynacji popularną w Wielkiej Brytanii w latach 80. serią książek „Choose Your Own Adventure”. Pozwalały one młodym czytelnikom w prosty sposób zbudować z wielu możliwych fabuł książki własną historię: pod koniec każdej strony wydrukowano różne opcje rozwoju losów bohatera. Przeskakiwało się wtedy odpowiednią liczbę kartek, by pod koniec wybrać kolejną opcję i poprowadzić fabułę w zupełnie innym kierunku niż posiadacze pozostałych egzemplarzy.
Dorosły Nathan – o tym dowiedziałem się już z filmu – pracowicie gromadził te książeczki, kupując je m.in. na eBayu. Zebrał 106 różnych tytułów z różnych wydań. Pewnego dnia zauważył, że wiele książek było podpisanych. To nie powinno dziwić, bo wielu właścicieli podpisuje swoją własność. Ale na jego książkach powtarzało się jedno nazwisko: Terence Prendergast. Na dodatek w świeżo kupionym egzemplarzu natknął się na cztery gęsto zapisane niebieskim długopisem kartki – fragment dziennika Prendergasta. To właściwie nie dziennik, lecz zbiór oderwanych słów i króciutkich notek: „Ukraść rodzicom pieniądze dzień przed wakacjami”. „Pojechać do Szkocji, wrócić następnego dnia”. „Rzucić palenie”.
Czy to pomysły? Luźne plany na nieokreśloną przyszłość? Penlington i trójka jego znajomych (równocześnie współproducentów filmu) Fernando Gutiérrez De Jesus, Sam Smail i Nick Watson postanawiają odnaleźć autora tajemniczych kartek. Teraz już z pewnością dorosłego mężczyznę. Trafiają do Birmingham, filmując każdy swój krok, i...
Manowce wskładzie makulatury
O reszcie filmu zdecyduję ja. A właściwie my, widownia, za pomocą pilotów. Wtrakcie filmu kilkanaście razy zapytają nas o zdanie, a my, mając do wyboru pięć opcji, zdecydujemy, jak dalej potoczy się film. Nathan ostrzega: – Bądźcie ostrożni, bo za waszą sprawą zakończenie może być smutne. No to decydujemy – filmowa trójka bohaterów wchodzi do baru. Czego mają się napić? Tequili, whisky, a może tylko zapytać barmana, czy nie zna Prendergasta? Ja wybieram whisky z lodem: wciskam biały guzik i czekam na werdykt. Ale publiczność najwyraźniej chce poznać losy bohatera – relaks przy whisky preferuje zaledwie 3 proc. publiczności. Aż 74 proc. woli zapytać barmana. Ten ledwo, ale „kojarzy człowieka” i pokazuje nam, jak trafić do szkoły, do której chodził młody Terence Prendergast. Tam kolejne głosowanie: czy szperać w szkolnym archiwum, czy odwiedzić emerytowanego nauczyciela, który uczył tajemniczego właściciela książek.
I tak, krok po kroku lub głosowanie za głosowaniem, przybliżamy się (lub oddalamy się, nikt tego nie wie) do rozwiązania zagadki Prendergasta. Moje pierwsze głosowanie było głównie „dla funu”. Z każdym kolejnym, gdy fabuła coraz bardziej mnie wciągała, zastanawiałem się poważnie i kombinowałem. Klikałem pilotem i... wściekałem się, gdy większość decydowała inaczej. To emocje, muszę przyznać, większe od tych ekrano- wych. Zabawa w głosowanie trwa 1,5 godziny, epizodów (scen? głosowań?) jest około 60. Trochę to przypomina „Grę w klasy” Cortázara. Z tym że książka prowadzi do jakiegoś zakończenia, a tu wszystko może się zdarzyć. Mój seans kończy się właściwie niczym – ostatnie głosowania prowadzą nas na manowce. Albo do składu makulatury: być może notatki wcale nie należą do Prendergasta. Znalazł je na podłodze i włożył do pierwszej lepszej książki pracownik składu. Ale pojawia się kolejna intrygująca zagadka: tajemniczy anagram wypisany na setkach książek zalegających skład. Po kilkudziesięciu głosowaniach zostajemy z niczym. Na szczęście zakończeń jest wiele. Głosowania mogą doprowadzić aż do 1566 rozwiązań przy nieskończonej ilości kombinacji meandrów fabuły.
Zagaduję po filmie Nathana Penlingtona. Mówi, że jak dotąd podczas całej rocznej wędrówki z filmem żadnego wieczora zakończenie się nie powtórzyło. – Nie nudzę się w trakcie seansów – śmieje się. – Te książki z lat 80. to była właściwie pierwsza interaktywna zabawa, jeszcze bez komputerów. Grzechem byłoby nie wykorzystać jej, kiedy komputery zawładnęły naszym życiem.
Widzowie naciskają przyciski pilota. Resztę robi komputer i konsola, którą zauważyłem za publicznością – zbierają dane i dobierają dalszy ciąg fabuły. Jest tego ponad 200 gigabajtów.
Podglądacz wkażdym z nas
„Głęboko poruszające świadectwo małych wyborów, których dokonujemy całe życie, i ich potężnych efektów” – to Mark Fisher z magazynu „The Scotsman”. „Wspaniały list miłosny do książek Choose Your Own Adventure” – chwali „New York Times”. „Penlington wciąga nas w swą obsesję na punkcie tych książek, pokazując, że był dzieckiem samotnym, które znalazło w nich azyl, przejmując kontrolę nad własnym przeznaczeniem. Wspaniały show” – zachwyca się „London Evening Standard”.
O najwyraźniej niezbyt wesołym dzieciństwie autora filmu wspomina też magazyn „Event”. „To podwójna narracja o jego [Penlingtona] zmaganiach z dorastaniem i tajemnicą własnego nieszczęścia, które zawarte jest na kartach pamiętnika Prendergasta. Voyeurystyczne ćwiczenie się w intensywnym ludzkim doświadczeniu” – pisze recenzent.
„Show pokazuję samą naturę dokumentu, pyta, czy mamy prawo do inwazji w prywatne życie innych ludzi. Penlington wykorzystuje i jednocześnie potępia podglądacza w każdym z nas” – tak ten film podsumowują autorzy thepublicreviews.com.
Bo o tym też jest ten film – czy na podstawie kilku zabazgranych kartek mamy prawo tropić człowieka, który być może sobie tego nie życzy? „Choose Your Own Documentary” został zwycięzcą Scotsman First Fringe na zeszłorocznym festiwalu w Edynburgu. W tym roku Penlington pojedzie na festiwal i-Docs 2014 w Bristolu, potem dalej do Europy i USA.
Gdybyście mieli okazję obejrzeć „Choose Your Own Documentary” – pamiętajcie, by dobrze wybrać. Może to wam uda się odnaleźć autora pamiętnika i rozszyfrować, kim był?