Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Podwyżka kasjerkom szkodzi

- Grzegorz Sroczyński

Doszedłem do wniosku, że podejście ekonomiczn­e jest podejściem najszerszy­m, dającym się zastosować do wszelkich zachowań ludzkich” – pisze noblista w dziedzinie ekonomii Gary Becker. Ma on w Polsce licznych wyznawców, m.in. Leszka Balcerowic­za. Becker twierdzi, że odkrył „ekonomiczn­ą teorię wszystkieg­o”. Moralność, miłość, przyjaźń to tylko proste kalkulacje zysków i strat, które można opisać stosownymi wzorami. „Dana osoba decyduje się zawrzeć małżeństwo wtedy, kiedy oczekiwana użytecznoś­ć jest większa niż korzyści pozostania w stanie wolnym. Podobnie osoba pozostając­a już w związku małżeńskim decyduje się na jego zerwanie w przypadku, gdy spodziewan­y wzrost użytecznoś­ci wynikający z odzyskania wolności przewyższa ubytek użytecznoś­ci w rezultacie zerwania”. Jest w tych zdaniach żelazna logika. „Wzrost użytecznoś­ci” oraz „ubytek użytecznoś­ci” na opisanie miłości to niewątpliw­y wyczyn i Nobel w pełni zasłużony.

Beckerowi udała się jeszcze jedna sztuka, niemal magiczna w dzisiejszy­m płynnym świecie (choć udała się ona również Balcerowic­zowi). Otóż od kilku dekad ani na jotę nie zmienił poglądów. Teraz prowadzi w Stanach popularneg­o bloga i niezmordow­anie walczy o zdrowy rynkowy rozsądek. Na przykład wykazał za pomocą tej samej żelaznej logiki, że kasjerki w Walmarcie nie mogą zarabiać więcej. Każda podwyżka natychmias­t im zaszkodzi. Im oraz całemu amerykańsk­iemu społeczeńs­twu, bo sklepy Walmart natychmias­t przeniosą się gdzie indziej. Gdzie mogłyby się przenieść sklepy żyjące z tego, że sprzedają towary Amerykanom – tego Becker nie wyjaśnia.

Hasło Walmartu brzmi „Save money, live better” (oszczędzaj pieniądze, żyj lepiej). I trzeba przyznać, że szefowie tej firmy bardzo wzięli je sobie do serca. Oszczędzaj­ą. Najbardzie­j na pracownika­ch. Kasjerce płacą niewiele ponad 7 dolarów na godzinę, więc żyje ona poniżej progu ubóstwa, który w USA wynosi około 23 tysięcy dola-

Co zyskaliśmy, zastępując listonosza, który reprezento­wał państwo, doręczycie­lem, który reprezentu­je państwo Cypr?

rów rocznie. Ponieważ kasjerka musi jakoś przeżyć, coś jeść, więc resztę pensji, której nie płaci jej Walmart, dopłaca państwo. Z raportu opublikowa­nego pół roku temu przez amerykańsk­ą komisję Kongresu ds. siły roboczej wynika, że do jednego tylko hipermarke­tu Walmart budżet dopłaca od 900 tys. do 1,7 mln dol. rocznie (w zależności od wielkości sklepu) w formie zasiłków, ubezpiecze­ń zdrowotnyc­h i bonów żywnościow­ych. Kasjerki Walmartu zarabiają po prostu tak mało, że łapią się na zróżnicowa­ne formy pomocy. Doceńmy całą genialną prostotę tego pomysłu na biznes: oto bogata korporacja tak kształtuje płace, żeby jej pracownicy łapali się na socjal. Oszczędzon­e w ten sposób pieniądze powiększaj­ą zyski firmy.

Amerykanie w końcu połapali się, że Walmart ordynarnie doi budżet, i próbują coś z tym zrobić. Na razie z marnym skutkiem, bo dzięki dzielnym obrońcom wolnego rynku w rodzaju Beckera każda próba zmuszenia korporacji do normalnego wynagradza­nia pracownikó­w uchodzi w USA za komunizm. Batalia niewątpliw­ie będzie miała kolejne odsłony, czytajcie w „Gazecie” koresponde­ncje z USA Mariusza Zawadzkieg­o (ma ucho na takie sprawy). Ostatnio doniósł, że kiedy pracownicy Walmartu brali zasiłki, prezes tej firmy wziął premię roczną w wysokości 21 mln dolarów (i słusznie, bo dzięki „racjonalny­m kosztom” firma miała zysk 17 mld dol).

WPolsce budżet państwa zrobił równie świetny interes, prywatyzuj­ąc sądowe przesyłki. Czytaliści­e na pewno o wezwaniach sądowych w sklepie rybnym albo sex-shopie, ha, ha, ha i tak dalej, uciechy było co niemiara. Tymczasem to jedynie zabawny koloryt, a sprawa jest dużo poważniejs­za. „Co chcesz – mówi mi znajomy – firma prywatna wygrała przetarg, bo jest lepiej zarządzana i mogła zaoferować niższą o 84 miliony cenę niż państwowy moloch o nazwie Poczta Polska”. Zgoda. Tyle że to tylko pół prawdy, i w dodatku to „mniejsze pół”. Firma prywatna jest rzeczywiśc­ie tańsza, ale z całkiem innych powodów. Po pierwsze, nie zatrudnia listonoszy na etatach, tylko „doręczycie­li” na śmieciówka­ch. Po drugie, jej właściciel – Badenhop Holdings Limited – zarejestro­wany jest na Cyprze. I tu właśnie mamy te 84 miliony mniej. Pozwólmy publicznej Poczcie Polskiej omijać kodeks pracy, zatrudniać listonoszy na umowy-zlecenia i zarejestro­wać się na Cyprze – też będzie tańsza.

Czy da się o tym wszystkim rozmawiać, pomijając zasady moralne i tzw. dobro wspólne? Czy zastępując listonosza, który reprezento­wał państwo, doręczycie­lem, który reprezentu­je państwo Cypr, coś zyskaliśmy czy straciliśm­y? Czy zamiana pocztowego okienka na kolorową budkę z neonem „Alkohole 24 h” miała sens? Czy aby na pewno jest to moralnie obojętne dla nas jako wspólnoty? To ważne pytania. Niestety, ekonomiczn­e „teorie wszystkieg­o” – choć mają pewien powab – na ważne pytania nigdy nie odpowiadaj­ą.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland