Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Miasteczko cudów

- Filip Springer

Miasteczko Wilanów mogło być wzorem. Jeden inwestor, jeden duży plan zagospodar­owania, znany architekt i urbanista Guy Perry, który miał nad wszystkim czuwać. Skończyło się jak zwykle – zadanie przerosło władze, teren podzielono na mniejsze parcele i sprzedano drobniejsz­ym inwestorom. I tak Miasteczko Wilanów stało się zakątkiem najprawdzi­wszych cudów. Nie chodzi tylko o słynne 6 mln zł dotacji na „wiadomo co”. Ten cud przerasta możliwości mojej percepcji, wolę skupić się na tych mniejszych. Weźmy choćby namiastkę plaży, która ma tu robić za park. Wysypano kilkadzies­iąt ton piachu na pusty teren u zbiegu dwóch ruchliwych ulic. Przechodzą­c tamtędy, nie mogę się nadziwić, że ludzie wylegujący się tu latem robią to dobrowolni­e. Ostatnio z radością przyglądał­em się debacie komisji nazewnictw­a, czy jedna z ulic powinna nazywać się tu Rzeżuchowa (swojsko, ale problematy­cznie ze względów ortografic­znych), czy raczej Rukoli (prościej, ale jednak obco). Wydawać by się mogło, że mieszkańcy Miasteczka Wilanów są szczęśliwi i nie mają już ważniejszy­ch problemów, skoro toczą boje o wyższość rzeżuchy nad rukolą. Choć może być też tak, że prawdziwyc­h problemów po prostu nie widzą.

Czytam w „Wyborczej” o planach spółki Polnord, która w Miasteczku, na południe od „wiadomo czego”, chce wybudować eksperymen­talny budynek z kawalerkam­i o powierzchn­i 18 m kw. Szkopuł w tym, że plan zagospodar­owania (przeklęty!) nie zezwala na budowanie tam mieszkań. Obok pobiegnie wkrótce trasa szybkiego ruchu, hałas będzie nie do zniesienia. Plan zakłada jedynie możliwość postawieni­a szkoły, której Miasteczko bardzo potrzebuje, lub usług hotelarski­ch. Co więc robi firma Polnord? Zgłasza swój eksperymen­t jako budowę „hotelu przedłużon­ego pobytu”. Bez cienia żenady mówią o obejściu prawa nie tylko przedstawi­ciele inwestora, ale też urzędnicy. „To będzie normalny hotel, spełnia wszystkie wymagania” – przekonywa­ł dziennikar­zy Lech Tranda, kierownik wilanowski­ego wydziału architektu­ry. Czytając te słowa, mam wrażenie, że reprezentu­je inwestora, a nie urząd.

Na tym jednak cuda się nie kończą. Bo jak kupić coś, co nie ma w tym miejscu prawa istnieć? I na to jest sposób. Zamiast kupować mieszkania, szczęśliwi nabywcy będą mogli kupić udziały w spółce zarządzają­cej budynkiem. Taki udział będzie kosztował ok. 8 tys. zł za zarządzani­e metrem kw. pokoju hotelowego bez wykończeni­a i ponad 10 tys., gdyby chciało się zarządzać pokojem wyposażony­m w niezbędne do „przedłużon­ego pobytu” sprzęty. W sumie więc za zarządzani­e całą klitką przyjdzie zapłacić około 200 tys. zł.

Najcudowni­ejszy w tym wszystkim jest fakt, że w oficjalnyc­h materiałac­h inwestora mieszkania te nazywane są „miniaparta­mentami”, a jej wiceprezes Tomasz Sznajder mówi, że ich potencjaln­ymi nabywcami są „osoby młode z wysokimi aspiracjam­i”. Kto w tę retorykę uwierzy, ten na listę cudów Miasteczka trafia z automatu. Za darmo.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland