Komu kocia łapa szkodzi?
„Keep calm and don’t kocia łapa” – pod tym hasłem Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin rozpocznie 25 marca akcję, by zachęcić młodych do zawierania małżeństw
Wystarczy się lubić Barbara Arska-Karyłowska psycholog z SWPS i psychoterapeuta w Laboratorium Psychoedukacji
Dla
dziecka najlepiej, jeśli w domu panuje spokój, ale rodzice zwyczajnie się lubią. Idealnie, jeśli są razem, ale jeśli między rodzicami jest bardzo źle, ta reguła przestaje obowiązywać. Dorosłym wydaje się, że dziecko nie widzi, że oni żyją w wiecznej niechęci. A dziecko to czuje. Objawem mogą być trudności w funkcjonowaniu malucha czy nastolatka na odległych, wydawałoby się, płaszczyznach. Z badań wynika, że trwałe są te związki, w których oboje na początku podjęli decyzję, że chcą dążyć do stałości. Formalna strona nie ma znaczenia. Istotą jest, by była to decyzja dojrzała. Czynniki źle wróżące związkowi (formalnemu, czy nie) to: zbyt młody wiek, „rozwodnicza” przeszłość rodziców. Trwalsze są też związki osób lepiej wykształconych.
Ślub to stabilność ks. Tomasz Dostatni dominikanin
Jest
taka opowieść chasydzka: Cadyk miał wnuka, który się żenił, i cadyk dał mu obrączki. I mówi: „Jeśli będzie wam się powodziło, popatrzcie na obrączki, tam jest coś napisane. Jeśli będzie źle, będziecie chcieli się rozejść, też popatrzcie na obrączki”. A tam napisane było: „To wszystko minie”. Współczesny świat ceni zmienność, płynność. Małżeństwo jest tego odwrotnością: to stabilność i „na zawsze”. Ślub to decyzja. Jeśli świadomie ją podejmujemy, w trudnych chwilach możemy się do niej odwołać. Kłopoty, zranienia inaczej przeżywa się w związku, który oboje traktujemy jako stały, a nie że w każdej chwili można zrezygnować i zaczynać od początku. Chrześcijaństwo uczy tego, że kochać to przede wszystkim skupiać się na szczęściu drugiego człowieka, podejmować trud dla jego dobra.
Kocia łapa to rozsądek prof. Magdalena Środa filozof, etyk
Dziwi
mnie, jak księża, którzy uciekli od odpowiedzialności związanej z założeniem rodziny w „celibat”, czują się uprawnieni do przekonywania innych, że powinni wziąć ślub i związać się z kimś na wieczność. Kościół oczywiście ma spory dochód z organizacji ślubu. Ale ja rozumiem tych, którzy do formalizacji związku się nie palą: dobrze jest się poznać i sprawdzić. Życie na „kocią łapę” to zdrowy rozsądek i odpowiedzialność, młodzi nie chcą „obiecywać na wiatr”. Wiedzą, że człowiek nie jest monogamiczny. Rodzina zmieniała się przez wieki i trwała dzięki zmianom. Najważniejsza jest w niej miłość, odpowiedzialność, zaufanie, poczucie bezpieczeństwa. Czy wartości te realizuje związek uświęcony przez Kościół lub państwo, czy nie, nie ma chyba znaczenia.