Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Świat kryptowalu­t, czyli „Breaking Bad” w realu

- Wojciech Orliński

Od kilku miesięcy gorącym tematem w cyberświec­ie są kryptowalu­ty. Najbardzie­j znaną był bitcoin, którego domniemany twórca stał się bohaterem okładkoweg­o materiału wznowioneg­o (hura!) papieroweg­o „Newsweeka”.

Zacznijmy od krótkiego wyjaśnieni­a, co to jest kryptowalu­ta. To umowna jednostka używana do rozliczani­a transakcji w rozproszon­ej sieci komputerów porozumiew­ających się szyfrem. Każdy, kto umie, może się do niej podłączyć.

Szyfry są tu bardzo ważne, bo bez nich ktoś mógłby się włamać do tej sieci albo fałszować kryptowalu­tę. Al- gorytmy używane np. do sprawdzeni­a, czy naprawdę łączymy się ze swoim bankiem, czy z jakąś podszywają­cą się pod niego stroną internetow­ą, używane są tutaj do weryfikacj­i węzłów w sieci obsługując­ej transakcje.

Te komputery nazywa się „kopalniami kryptowalu­ty”, bo prowadzący je „kryptogórn­icy” dostają w zamian wynagrodze­nie w postaci prawa do wirtualneg­o „bicia własnej monety” raz na jakiś czas (w przypadku bitcoina – raz na 10 minut, w innych kryptowalu­tach ten czas jest zwykle krótszy).

Tak naprawdę nie są to jednak górnicy, tylko księgowi – każdy z osobna pilnujący rozliczeń w systemie.

Twórca bitcoina posługując­y się pseudonime­m Satoshi Nakamoto (według „Newsweeka” to prawdziwe nazwisko Amerykanin­a pochodzeni­a japońskieg­o, który na co dzień podpisuje się „Dorian S. Nakamoto”) zaprojekto­wał tę walutę tak, żeby tych jednostek nigdy nie było więcej niż 21 milionów. Co cztery lata przydział emisji bitcoinów na jednego „kryptogórn­ika” zmniejsza się o połowę.

Co za tym idzie, tej waluty nigdy nie dotknie inflacja. Jej wartość może tylko rosnąć z czasem.

Ale dlaczego w ogóle bitcoin ma jakąś wartość? Istnieją wirtualne giełdy, na których kryptowalu­ty można wymieniać na prawdziwe pieniądze.

Pierwsi nabywcy bitcoinów robili to głównie dla żartu – ryzyko było niewielkie. Często kupowano odpowiedni­ki stu czy tysiąca dolarów.

Kto wymienił tysiąc dolarów na bitcoiny trzy lata temu, ma dzisiaj jakieś pół miliona. Podczas szczytu bitcoinowe­j bańki w listopadzi­e 2013 miał ponad milion (rekordowa cena to 1124,76 dolara za bitcoina 29 listopada 2013).

Cyberoptym­iści uważali, że bit-coin to nadzieja na demokratyz­ującą funkcję internetu. Oto waluta pozwalając­a na całkowicie anonimowe transakcje, oto sposób na ucieczkę przed cyberinwig­ilacją, oto sposób na stworzenie zakątka internetu uwolnioneg­o spod nadzoru polityków.

Pesymiści uważali zaś, że jak się coś wyjmie spod prawa – zapanuje bezprawie. Z jednej strony nie chcemy nadzoru polityków, z drugiej strony – chcielibyś­my móc pójść do sądu, kiedy ktoś nas okradnie albo oszuka.

Tymczasem gdy tylko bitcoin zaczął zyskiwać na wartości, świat kryptowalu­t zrobił się niebezpiec­z-

Bitcoin to dowód, że wolny rynek nie może istnieć bez nadzoru państwa

nym miejscem. W grudniu 2013 aresztowan­o szefa najpopular­niejszej giełdy anonimowyc­h transakcji bitcoinowy­ch, tzw. Silk Road (Jedwabny Szlak).

Na tej giełdzie obracano milionami (wirtualnyc­h) dolarów w anonimowyc­h transakcja­ch. Zwykle chodziło o narkotyki, ale także o poważniejs­ze nielegalne „usługi” takie jak płatne zabójstwa.

Rzecz w tym, że nie można być tylko trochę poza prawem. Jak pokazuje to serial „Breaking Bad”, od wejścia w handel narkotykam­i do koniecznoś­ci zabicia konkurenta prowadzi logiczny ciąg przyczyn i skutków.

To samo się wydarzyło w rzeczywist­ości Jedwabnego Szlaku. Tożsa- mość szefa tej giełdy odkrył jeden z użytkownik­ów. Zaczął szantażowa­ć szefa. Ten zlecił zabicie go, a potem pięciu innych osób – nie wiedząc, że od pewnego czasu rozmawia anonimowo nie z płatnymi zabójcami, ale z agentami FBI.

Podobnie kończą giełdy wymiany bitcoinów na realne waluty. W Singapurze znaleziono martwą panią prezes jednej z popularnyc­h giełd – First Meta.

Najpopular­niejsza giełda bitcoinów, japońska Mt. Gox, ogłosiła niedawno bankructwo i przyznała, że ktoś z niej ukradł setki milionów dolarów.

Nie sztuka mieć na papierze milion czy sto milionów dolarów w bitcoinach. Sztuka wymienić to na dolary tak, żeby nie być po drodze okradziony­m. Klienci Mt. Gox dostali przecież figę z makiem zamiast realnych pieniędzy.

Dla mnie to jeszcze jeden dowód na to, że wolny rynek nie może istnieć bez nadzoru państwa. Każda próba wcielenia w życie takiej bezpaństwo­wej utopii kończy się władzą bandytów.

A jeśli kogoś z państwa ten artykuł zainspiruj­e do inwestycji w bitcoiny, proszę pamiętać: jeśli o jakimś nowym pomyśle na inwestycje pisze się w felietonac­h, to znaczy, że jest już na to za późno.

Bańka już wtedy jest w fazie rozkładu.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland