Przychodzi Matys do milionera
które chciały robić z nim interesy. Adam Góral, otwarty, znajdujący czas dla wszystkich. Czy tak samo jak ich prezesi będzie różnić się Asseco Poland od Prokomu?” – pytał w 2008 r. magazyn „Computerworld”.
Krauze latał dwoma samolotami należącymi do Prokomu, Góral postanowił podróżować lotami rejsowymi. Jak informuje raport giełdowy, rocznie zaoszczędził 26 mln zł.
Krauze rządził niepodzielnie swoją firmą. Decydował sam o wszystkim, a jego współpracownicy wykonywali tylko polecenia. Góral to przeciwieństwo Krauzego. – Musiałem wychowanych przez niego ludzi przystosować do myślenia, że na coś się umawiamy i oczekuję określonego wyniku – mówił w wywiadzie.
Daje wolną rękę menedżerom. Sam nakreśla im tylko strategiczne cele. Pracują dla niego ludzie, z którymi 25 lat temu produkował keczup, a potem pierwsze programy komputerowe. To głównie inżynierowie z Politechniki Rzeszowskiej. Dwóch z nich zasiada w zarządzie Asseco Poland. Ale w 11-osobowym zarządzie są też dawni menedżerowie Prokomu.
– Traktuję Ryszarda Krauzego jak osobę bliską. To, że zachowaliśmy, co w Prokomie było najlepsze, sprawia, że chyba i on szanuje mnie. Głównie dla niego nie wycofaliśmy się ze sponsorowania koszykówki – oświadczył Góral w 2010 r. w „Wyborczej”.
Prokom od lat sponsorował drużynę koszykarzy z Sopotu. Była oczkiem w głowie Krauzego, niegdyś także koszykarza. Grał w niej jego syn Aleksander. Po przejęciu przez Asseco została przeniesiona do Gdyni. Krauze i Góral wspólnie kibicowali jej na trybunach.
Jedną z pierwszych decyzji Górala było natomiast wycofanie się z finansowania turnieju tenisowego Prokom Open w Sopocie, który odbywał się od połowy lat 90. Był miejscem spotkań polityków. Krauze siedział na głównej trybunie – w loży, do której zapraszał wybrańców. Złośliwi mówili, że panował tam „bizantyjski ceremoniał”.
Góral: – Cenię Ryszarda Krauzego. To człowiek, który sięgał po wielkie rzeczy. Mam inny styl. Ale w tamtych czasach jego styl zarządzania był skuteczny. Zbudował wielką firmę informatyczną, która była w stanie wygrywać przetargi z globalnymi koncernami – IBM, HP czy SAP.
Czarna legenda ZUS
– Asseco po wchłonięciu Prokomu przejęło kontrakty, które Prokom zawarł z państwowymi firmami i urzędami. Największy był kontrakt z ZUS, którego informatyzacji od początku towarzyszyła „czarna legenda” – mówi Kosieliński.
Zawarty w 1997 r. kontrakt z ZUS-em obejmował budowę największego systemu informatycznego w naszej części Europy – obsługującego konta 20 mln Polaków. System miał być uruchomiony w 1999 r. równocześnie z reformą emerytalną, którą wprowadzał rząd Jerzego Buzka. Ale Prokom miał kłopoty, system zawieszał się. Wybuchła awantura. Krytykowano okoliczności zawarcia kontraktu i pytano, czy tak wielki system informatyczny był ZUS-owi potrzebny – niektórzy eksperci uważali, że zamiast jednego scentralizowanego łatwiej było zbudować kilka mniejszych.
Dla Prokomu kontrakt z ZUS był jednym z najważniejszych. Na nim zbudował swoją potęgę. Przez dekadę zainkasował prawie 3 mld zł.
Asseco zawarło dwie kolejne umowy – w 2010 i 2013 r. – na utrzymanie systemu informatycznego w ZUS. Zgodnie z ostatnią Asseco będzie otrzymywać od ZUS-u rocznie 150 mln zł. To zaledwie 2,7 proc. wszystkich przychodów grupy Asseco. W 2012 r. wyniosły 5,5 mld zł – aż 70 proc. pochodziło spoza Polski!
Ale za każdym razem, gdy ZUS podpisuje umowy z Asseco, w mediach wybucha ta sama dyskusja, dlaczego ZUS nie zmienia firmy i czy Asseco go od siebie uzależniło. – Pół świata zależy od Microsoftu i nad tym nie dyskutujemy – mówi Góral.
Niedawno NIK ponownie zakwestionowała umowę z 2013 r.
Prof. Noga: – ZUS to niewdzięczna, czarna robota. Każde zawieszenie systemu to czarny PR dla firmy, która go buduje i konserwuje. Ale nawet Bill Gates, Steve Jobs, czy Mark Zuckerberg nie stworzyliby niczego, co zrewolucjonizowałoby ZUS!
Góral pisze list do premiera
Jest ósma rano, 29 kwietnia 2012 r. Wieżowiec PZU, na rogu Grzybowskiej i Jana Pawła II wWarszawie. Do gabinetu prezesa na 24. piętrze wchodzi Adam Góral. Za pół godziny rozpocznie się konferencja prasowa. Dziennikarze dowiedzą się, że Asseco przegrało przetarg na nowy system komputerowy dla PZU. Wygrał amerykański koncern Guidewire Software. Góral nie pije nawet kawy. Bez słowa wychodzi. Akcje Asseco na giełdzie spadają tego dnia o 1,9 proc.
Prasa komentuje, że Góral nie jest tak skuteczny jak Krauze w zdobywaniu kontraktów od państwowych firm. Prokom komputeryzował PZU od 1995 r. Ale w PZU nie wszyscy byli z tego zadowoleni. Dlatego postanowiono wymienić system komputerowy sprzedany przez Prokom, a potem obsługiwany przez Asseco.
„To tak jak z jazdą syrenką: kiedyś to był dobry samochód, ale czy ktoś dzisiaj ładowałby w niego pieniądze, czy wolałby kupić nowy samochód?” – kpił w „Wyborczej” Rafał Grodzicki, członek zarządu PZU i szef komisji przetargowej.
PZU odrzuciło ofertę Asseco, mimo że pośrednio jest... jego współwłaścicielem (OFE PZU ma około 6,5 proc. akcji Asseco).
– Mieliśmy ogromny żal do PZU. Byliśmy dobrze przygotowani do przetargu. Asseco startowało wspólnie z izraelską spółką Sapiens. Należy ona do grupy Formula Systems, którą przejęło Asseco. To globalny dostawca oprogramowania dla branży ubezpieczeniowej – mówi Góral.
Tydzień po przegranym przetargu Góral wysłał list do premiera Donalda Tuska. „Sami sobie odbieramy szansę budowy »polskiego Microsoftu«, o którym marzymy od lat. (...) Jak rozwijać globalną firmę i wzmacniać polską gospodarkę w sytuacji, gdy (...) firma ze znaczącym udziałem skarbu państwa decyduje się budować wartość amerykańskiej firmy kosztem polskiej?” – napisał Góral.
Według Górala polskie firmy powinny się wspierać – PZU mogło zaprosić go do siebie i powiedzieć, że Amerykanie mają lepszą ofertę, oraz zaproponować, aby ich przebił. – Nie mówię o protekcjonizmie, mówię o logice biznesowej – tłumaczył w 2013 r. w „Wyborczej”.
Wyjaśnia: – Nie mam pretensji do Włochów, którzy zlikwidowali miejsca pracy w polskiej fabryce Fiata i przenieśli je do Neapolu. Dostali jeszcze pomoc od ich rządu. Tak postępują wszystkie kraje. To my, a nie oni, jesteśmy odpowiedzialni za miejsca pracy dla Polaków.
Opowiada, co poradziła mu konsultantka z Ohio, która w 1991 r. przyjechała, aby pomóc w założeniu Polsko-Amerykańskiego Instytutu Przedsiębiorczości: – Siedzieliśmy z nią w chińskiej restauracji na rynku w Rzeszowie. Na stole stał keczup Heinz wyprodukowany przez amerykański koncern. Podniosła go do góry: „Ten keczup powinien być polski. Nikt nie będzie się z wami liczył, jak będziecie tak postępować!”.
Rozmawiamy w warszawskim biurze Asseco Poland w Miasteczku Wilanów, które zbudował Krauze. Budynek sąsiaduje ze Świątynią Bożej Opatrzności. Przeszklony, ma efektowną architekturę i nowoczesne, surowe wnętrza. Przeszkadza tylko błoto, w którym parkują samochody – Miasteczko jest wciąż w budowie.
Góral szczyci się, że budynek postawiła polska firma. W skromnym, prostym gabinecie ma też polskie meble – z Nowego Stylu, firmy braci Krzanowskich, jego kolegów biznesmenów z rodzinnego Podkarpacia.
Przypomina, że Asseco zatrudnia w Polsce 5 tys. ludzi oraz że w 2012 r. zapłaciło państwu 70 mln zł podatku – dwa razy tyle co pięć największych koncernów informatycznych z Zachodu, które tu działają.
Powtarza, że „podstawowym wyznacznikiem patriotyzmu” jest to, gdzie płaci się podatki: „Skoro pracujesz w Polsce, temu rynkowi zawdzięczasz sukces twojej firmy, powinieneś robić to tutaj. To właśnie wpływy z podatków wspierają rozwój kraju i lokalnych społeczności”.
Tłumaczy mi: – Jeśli wielu z nas będzie myślało tak jak ja, to Polska stanie się silniejszym krajem. A nasze firmy będą miały lepszą pozycję w Europie.
Cud nad Wisłokiem
– Kocham mój Rzeszów, uważam, że potrzebuje on spektakularnych wydarzeń. O Podkarpaciu usłyszeli w Europie dzięki siatkarzom – mówił Góral w Sport.pl.
Drużyna Asseco Resovia gra w europejskich pucharach. W 2012 r. zdobyła Mistrzostwo Polski, w 2013 to powtórzyła. Góral sponsoruje ją od 11 lat. – Tworzenie drużyny jest jak budowanie firmy – mówi.
Ściągnął do Polski Ljubomira Travicę, znanego trenera z włoskiej ligi. – Chcemy, aby Polska była innowacyjna? To szukajmy ludzi, którzy tworzyli duże innowacyjne projekty na świecie, i uczmy się od nich – tłumaczył w „Wyborczej”.
Travica szkolił siatkarzy, a od niego uczył się polski asystent Andrzej Kowal, który zastąpił go po kilku latach.
Góral chodzi na mecze. Gdy siatkarze przegrali czwarty mecz z rzędu, poszedł do ich szatni. Nie wiadomo, o czym rozmawiali. Ale drużyna w kolejnych meczach zaczęła gromić inne.
W„Przeglądzie Sportowym” ogłosił, że „nie ma żadnej wielkiej polskiej siatkówki”, bo nie ma systemu szkolenia młodzieży: „To tak jak w przypadku reprezentacji piłkarskiej Adama Nawałki, od którego wszyscy oczekują cudów”.
Mimo wieku ma w sobie młodzieńczą energię. Nie stwarza dystansu, jak większość prezesów wielkich firm.
Nie jest też celebrytą. Tabloidy nie piszą ani o nim, ani o jego żonie czy 32-letniej córce. – A po co samolot? – zdziwił się w jednym z wywiadów pytany, czy ma swój własny.
Najchętniej przebywa w Rzeszowie. Główna siedziba Asseco to czteropiętrowy budynek z niebieskimi szybami we wschodniej części miasta – wśród łąk i lasów między Wisłokiem i drogą na Słowację.
W okolicy powstają kolejne biurowce. Bo 180-tysięczny Rzeszów to miasto „cudu gospodarczego” – w rankingu „Wyborczej” okazało się jednym z trzech miast najlepszych do rozpoczęcia życia w Polsce. Należy do polskiej Doliny Lotniczej, w której produkuje się części do samolotów (w tym silniki do F16). Fabryki mają tu trzy globalne koncerny farmaceutyczne (kanadyjski Valeant, francusko-niemiecki Sanofi-Aventis i szwajcarski Novartis – Alima Gerber) oraz Zelmer produkujący sprzęt AGD (przejęty przez koncern Bosch und Siemens).
Kogo złowić, aby się powiększyć
– Góral to nietypowy przedsiębiorca. Z lokalnej firmy stworzył globalną – uważa prof. Noga.
– Polska jest ewenementem. W większości krajów rynek informatyczny dzielą między sobą wielkie międzynarodowe koncerny rodem z USA. To, że u nas tak się nie stało, to zasługa takich ludzi jak Góral. Dał drugie życie polskiej branży informatycznej – mówi Kosieliński.
Tłumaczy jednak, że Asseco produkuje oprogramowanie i buduje systemy informatyczne na zamówienie konkretnych firm.
– Jak krawiec szyje je na miarę. Bo na każdym kliencie ubranie leży inaczej. Ale czy uda mu się opracować własny, uniwersalny produkt? Czy stanie się kreatorem mody? – zastanawia się Kosieliński.
Góral: – Dotychczas nie mieliśmy szans, aby wymyślić produkt, wokół którego można zbudować wielką firmę. Taki jak Windows, który został wymyślony przez Microsoft. Na to stać tylko bogatych, a my byliśmy za mali. Ale fajnie jest mieć marzenia i je realizować. Mówiąc „polski Microsoft”, miałem na myśli, że chciałbym zbudować globalną firmę. Mam ambicję, aby była silna i wielka, żeby móc przetrwać dekady. Aby prowadzili ją moi następcy.
Krok po kroku Asseco przejmuje mniejsze firmy na zachodzie Europy. Od 2007 r. buduje systemy informatyczne dla biur wojskowych NATO i urzędów Unii Europejskiej. Ostatni zakup odbył się latem 2013 r. Asseco kupiło R-Style Softlab wMoskwie, firmę produkującą oprogramowania dla banków w Rosji.
Góral najbardziej jednak liczy na kolejne pomysły w Izraelu. Formula Systems działa też w USA, Kanadzie, Indiach i Japonii.
– To dla mnie coś więcej niż inwestycja zagraniczna. Izraelczycy wiedzą, jak poruszać się na rynku globalnym. A moim marzeniem jest rynek amerykański, ponieważ jeśli odnosi się tam sukcesy, to łatwiej o silną pozycję na całym świecie – mówi Góral.
Guy Bernstein, prezes Formula Systems, dziwił się niedawno w Tel Awiwie, że Asseco to jedna z największych firm w Europie, ale jest nieznana. – Czy ktoś w ogóle ją kojarzy? Nikt? – pytał.
Przekonywał, że zmieniłoby to wejście Asseco na nowojorską giełdę Nasdaq: – To miejsce dla firm technologicznych, które marzą o podboju świata.
Góral chciałby najpierw „połknąć” kolejną firmę, aby Asseco było jeszcze większe. Mówi o fuzji „na partnerskich warunkach, w których kluczowe role odgrywaliby również polscy menedżerowie”.
Największa firma informatyczna w Europie to niemiecki SAP, Asseco jest szóste.
Góral snuje plany: – Niemcy wyprzedzają pozostałych konkurentów o kilka długości. Dominują na kontynencie. Nie da się ich dogonić. Gdyby w przyszłości Asseco połączyło się z inną wielką firmą europejską, razem moglibyśmy zbliżyć się do Niemców.