Kto ma prawo do ciszy?
Wiosna. Wraca konflikt na linii: rozhulani bywalcy ogródków kawiarnianych – mieszkańcy kamienic pragnący ciszy
Negocjujmy Joanna Erbel, aktywistka miejska
Dialog
to najlepsza droga do porozumienia między tymi, którzy chcą móc się we własnym mieszkaniu wyspać, a tymi, którzy chcą, by miasto „żyło”. Ratusz prowadzi negocjacje z właścicielami klubokawiarni od półtora roku. Niech odpowiedzą, jak mogliby zrekompensować niedogodności mieszkańcom lokali nad ich klubem. Może zainstalują im klimatyzację, żeby nie trzeba było otwierać okien i słuchać hałasu? Może zaoferują zniżki u siebie? Może zaangażują słynną 74-letnią DJ Wikę, która mogłaby zaprosić do zabawy też starsze osoby i zatrzeć międzypokoleniową barierę. Niech zobowiążą się do przestrzegania ustalonych zasad. Kluczowe jest też eliminowanie innych hałasów w mieście: nocne remonty ulic, śmieciarki, trasy. Hałas się kumuluje.
Szwajcar wie? fizyk, mieszka w Szwajcarii
Moja
siostra zamieszkała w Szwajcarii w latach 60., panował tu wtedy kompletny fioł na punkcie hałasu. Nie wolno było spuszczać wody w toalecie po godz. 22. Ten fioł nie dotyczył wszystkich hałasów. Kościoły dzwoniły o 19 wszystkimi dzwonami przez 5 minut, a w soboty – 15. Dziś już wolno siusiać w nocy. Ale jest oczywiste, że jeśli po 22 zbytnio się hałasuje, przyjedzie policjant i uprzejmie poprosi o ciszę. Gdy przed laty rejestrowałem małego fiata, musiałem przejść przez pomiar emisji hałasu. Samochód prowadzony przez funkcjonariusza urzędu przejeżdżał obok baterii mikrofonów. I mój fiatek przeszedł, a luksusowy nowiutki cadillac nie!
Z tych reguł wyłamują się czasem „bloody foreigners”: jeden sądownie żądał uciszenia kościelnych dzwonów. Inny zakazu krowich dzwonków – przegrali.
Zależy, gdzie filozof kultury
Wistocie
wszystko zależy od modelu kultury, który wybierzemy. W modelu śródziemnomorskim, wywodzącym się z antycznych kultur miejskich, ogromna część życia dzieje się w przestrzeniach publicznych, również kawiarniach, małych restauracjach, klubach. Dolegliwości z tym związane traktowane są z przymrużeniem oka. W modelu północnoeuropejskim, przeniesionym do miast z kultury agrarnej, prywatność i spokój chronione są przede wszystkim. Może wiąże się to z nieumiarkowaniem w zabawie, charakterystycznym dla „wódczanych” kultur północy. Choć mnie osobiście to martwi, w Polsce przeważa dyskurs „ochrony prywatności”, będący zapewne reakcją na nadal dominujący wrzaskliwy model bawienia się.