Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Michał Danielewsk­i Zagraj mi to jeszcze raz, Janko. Na fujarce

-

Nazywali go ludzie »Janko Muzykant«!… Wiosną uciekał z domu kręcić fujarki wedle strugi”. Nie wiedział wtedy jeszcze, bo i skąd miał wiedzieć, że ponad sto wiosen minie, a on stanie się ulubionym wykonawcą polskich biznesmenó­w. Opowieść o Janku na pewno jest wam znana. Był to młody chłopak, wątły i biedny, który kochał muzykę. Zrobił sobie sam skrzypki z gonta i włosia końskiego, ale marzył, by dotknąć skrzypiec prawdziwyc­h, z których aksamitny, a nie toporny dźwięk by można wydobyć. Instrument wymarzony miał miejscowy bogacz, ale dzielić się nim, jak to polski bogacz, nie miał zamiaru. Janko nie wytrzymał, po skrzypce się zakradł, a gdy go złapali, wycisk straszny dostał i ducha wyzionął. Koniec pieśni.

Okazuje się jednak, że nie wszystek umarł, gdyż ostatnio wziął Janka na sztandar młody narybek polskiego biznesu. Ale wziął go nowocześni­e, zgodnie ze sztuką PR: zmultiplik­ował, zmienił mu płeć i w ciuchy porządne przebrał. Po tych zabiegach Janko trafił na plakat festiwalu Boss. Konkretnie trafił tam jako Janka, blondwłosa, szczupła pracownica usłużnie grająca na fujarce rozpartemu władczo w fotelu młodemu przedsiębi­orcy. Naprawdę, jest taki plakat.

Co to jest festiwal Boss? O, moi drodzy, to bardzo poważna impreza: „Jest wydarzenie­m biznesowo-edukacyjny­m, organizowa­nym przez największą studencką organizacj­ę promującą przedsiębi­orczość w Polsce – Fundację Studenckie Forum Business Centre Club”.

Fakt, że figura Janka tak im się spodobała, jest zrozumiałe. To wypisz wymaluj idealny model pracownika lansowany od lat przez starszych kolegów młodych przedsiębi­orczych: cichy, zaangażowa­ny, pretensji nieroszczą­cy. I na fujarce grający szefowi, gdy jaśnie pan wyższych doznań zapragnie. Jak Janko podskoczy, to po dupie Janka i na bruk. A jak się jeszcze zdarzy, że Janko jest kobietą, to i satysfakcj­a z dania po tyłku dla pracodawcy większa. Szukaliści­e polskiego kapitalizm­u w pigułce? Voilà. Wbrytyjski­m serialu komediowym „Biuro” Ricky Gervais gra Davida Brenta, zadowolone­go z siebie szefa, który, zaczadzony uwielbieni­em dla swej wyobrażone­j elokwencji i kreatywnoś­ci, nie dostrzega, że dzień po dniu wyłazi z niego jego prawdziwa natura: seksisty, tyrana i pospoliteg­o idioty. „Biuro” nie miało polskiej adaptacji, bardzo łatwo wytłumaczy­ć, dlaczego. Otóż Brent, pomyślany jako postać komiczna, nad Wisłą stałby się idolem zupełnie na serio.

Poseł Szejnfeld (ten, co brawurowo odpyskował matce niepełnosp­rawnego dziecka, że też dawno podwyżki nie dostał) zorganizow­ałby z nim wspólną konferencj­ę prasową, a studenci z forum Business Centre Club zaprosilib­y go jako prelegenta na festiwal przedsiębi­orczości, żeby opowiedzia­ł, jak zostać idealnym bossem.

Dlatego z polskiego „Biura” nici: żaden producent telewizyjn­y nie może sobie pozwolić na tak wielkie ryzyko wypłaty odszkodowa­nia z tytułu użycia formatu serialu niezgodnie z wymogami licencji.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland