Nikt nikogo nie gwałci
jak również chamscy i złośliwi. Niepokoi mnie natomiast jednostronne przedstawianie całości zjawiska, jakie zauważyłem w artykule. Czytelnik niemający dotychczas styczności z grami fabularnymi może je zrozumieć jako zabawę, w której uczestnicy wcielają się w wyobrażone postacie, a następnie gwałcą jedną z uczestniczek.
Przez trzy lata badań nie zaobserwowałem ani jednego przypadku „wirtualnego” gwałtu, nie znaczy to jednak, że takie sytuacje się nie zdarzają. W przeprowadzanych jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku badaniach (Gary Alan Fine, „Shared fantasy”, 1980) zanotowano podobne sytuacje. Brały w nich jednak udział nastolatki, stąd zdziwił mnie wiek „sprawców”, którzy powinni mieć już lepiej poukładane w głowie. Najbardziej kontrowersyjnym zjawiskiem związanym z RPG, którego doświadczyłem, jest przemoc w wyobrażonym świecie. Nie jest to rozrywka „czysta”. Sesje (spotkania graczy) mogą przejawiać cechy zjawiska estetycznego, można dopatrywać się w nim metafory teatru, ale wiele sesji może przypominać bezmyślną masakrę. Wspominam o tym, żeby nie zarzucono mi pójścia w drugą skrajność. Z perspektywy socjologa zwróciłem uwagę na inne kwestie. Przede wszystkim ważną rolę socjalizacyjną społeczności graczy. Nastolatki, którzy na początku mówią monosylabami, po kilku miesiącach biorą udział w dyskusjach. Nie spędzają czasu w parkach, sącząc tanie wina, jak ich koledzy, ale spotykają się w grupie, w której nie tylko grają, ale rozmawiają, wymieniając poglądy na różne tematy. Problem w tym, że w mediach rzadko podejmuje się problematykę wandalizmu i chuligaństwa, wystarczy natomiast znaleźć jedną cechę negatywną (wobec wielokrotnej przewagi pozytywnych) fandomów fantastyki, mangi, gier fabularnych i napisać artykuł pod z góry przyjętą tezę, aby zepsuć wieloletni dorobek tych społeczności. Przytoczę kilka pozytywnych cech fandomu: dzięki rozpiętości wiekowej młodsi fani nabywają wiedzy z zakresu historii, antropologii, religioznawstwa itd. Niejednokrotnie podczas przeprowadzania moich wywiadów pojawiały się stwierdzenia o tym, że dzięki starszym kolegom obecni licealiści zaczęli odkrywać ciekawe zagadnienia, które przeciwstawiano nudnym szkolnym programom. Erpegowcy zaczynają czytać książki, pisać teksty: scenariusze przygód, opowiadania, recenzje. Poza tym mają szansę nabyć doświadczenia honorowanego w „prawdziwym życiu”. Który z ich kolegów ma szansę umieścić w CV uczestnictwo w stowarzyszeniach czy współpracę przy organizowaniu imprezy masowej (konwentów)? Jeśli uznać harcerstwo za organizację wychowawczą i działającą dla dobra młodych ludzi, to dla „złego” RPG nie powinno być w nim miejsca. Tymczasem powstają harcerskie kluby fantastyki.
Przez opieranie się na niesprawdzonych, dobieranych pod tezę informacjach w ciągu ostatnich kilku lat odwołano kilka konwentów, wystarczy przytoczyć przykład dwóch rzeszowskich imprez: „Reunicon” oraz „Nawikon 2012”. Młodzieży zabrania się ich organizacji, nie proponując nic w zamian. Obawiam się, że komentowanym artykułem „DF” dał narzędzie konserwatywnym organizacjom, które prowadzą krucjatę przeciwko fantastom. Należy teraz czekać na kolejne protesty „zaniepokojonych rodziców”, którzy nie życzą sobie, by w ich mieście odbywały się zjazdy satanistów i gwałcicieli. Nie neguję negatywnych zjawisk, które mogą pojawiać się podczas spotkań erpegowców, ale śmiało mogę rzec, że stanowią one jedynie margines wobec przewagi dobrych rzeczy związanych z grami fabularnymi i społecznością ich fanów.
Jestem dziennikarzem, graczem, miłośnikiem fantastyki i muzykiem. Po lekturze artykułu o gwałtach w RPG w „Dużym Formacie”, przykro mi bardzo, zawiodłem się na dodatku, dla którego sięgałem po „Wyborczą”. Przez 20 lat gram, nikogo nie zgwałciłem, jeździłem na obozy RPG jako uczestnik i kadra i z tymi, którzy tam pojechali, mam kontakt po dziś dzień. Część teraz jeździ jako kadra, inni po prostu grają dla frajdy – nikt nikogo nie gwałci! Podczas Pyrkonu wraz z Merry dyskutowaliśmy z autorem gry RPG „Cyberpunk” o przyszłości świata, zmianach społecznych i potrzebie przyjaźni w odhumanizowanej rzeczywistości. Podczas prelekcji, także prowadzonej wspólnie z Merry, o literaturze z XIX wieku były tłumy!!! Podobnie na pogadance o słuchowiskach radiowych i wielu innych spotkaniach podczas konwentu – jakoś gwałtów nie było. Stworzenie dobrego scenariusza do RPG wymaga zbierania informacji, dokształcania, poszukiwań, a nie epatowania seksem i przemocą – o czym wie każdy, kto gra i wkłada w to serce. W żadnym środowisku nie widziałem tylu dyskusji o rolach społecznych płci co właśnie wśród graczy RPG obu płci i miłośników fantastyki. W pierwszej serii „Star Trek” w latach 60. ciemnoskóra kobieta służyła na mostku jako oficer łącznościowy – w tamtych czasach był to szok kulturowy w USA. Potem przez lata wraz ze zmianami społecznymi fantastyka odpowiadała na nie z wyprzedzeniem – w serii „The Next Generation” kobiety są drugie po kapitanie i rozmawiają z nim jak równe z równym („Troy”, „Crusher”), a w serii „Deep Space Nine” kobieta jest główną bohaterką, w serii „Voyager” dowodzi statkiem!!! Kobiece bohaterki „Firefly” pokazują swe wartości jako: mechanik, negocjatorka, ekspert od broni. W „Walking Dead” dziewczyny walczą, budują społeczeństwo na równi z mężczyznami. W książce Roberta Wegnera „Niebo ze stali” (którą recenzowaliśmy z Michałem Gostkiewiczem i Łukaszem Wojtusikiem w TOK FM) kobiety pokazują, co potrafią i jak radzą sobie z problemami. Ich wygląd opisany jest śladowo, a seksualność – w ogóle! Podobnych przykładów mógłbym wymieniać mnóstwo (nie wspomniałem przecież o Ripley czy Eowyn). Ostatnia dyskusja wokół spotu Pyrkonu z wanną (spot słaby, ale też nie jakiś straszliwie karygodny) pokazała, jak środowisko fantastów potrafi dyskutować o płciach, poszanowaniu godności, intymności i otwartości na zmianę społecznych ról. Tekst z „Dużego Formatu” cofa nas i pracę wszystkich promotorów czytelnictwa i fantastyki o lata! Konserwuje krzywdzące stereotypy i nie daje szans na uczciwą dyskusję. Bardzo mi przykro, bo fantastyka (i będące jej częścią RPG) promuje rozwój, dyskusję i dążenie ku lepszemu. Przykro mi, że „Duży Format”, który kilka tygodni temu opisywał średniowieczne poszukiwania diabła, które odbywają się dziś w Polsce, sam szuka demonów i straszy przed psychopatami grającymi w RPG. Fantastyka daje doskonałą alternatywę dla modeli reprezentowanych przez Elizę i Trybsona – w grach RPG kobiety mają o wiele więcej możliwości kreacji postaci i dokonywania wyborów niż w jakiejkolwiek innej rozrywce. A na konwentach z roku na rok przybywa kobiet, i to wcale nie w charakterze ozdobnym. kalibru. Czy jeżeli coś złego jest zjawiskiem marginalnym, to nie wolno o tym pisać? Co z ofiarami, ja się pytam? Jesteś marginesem, to siedź cicho i się nie odzywaj? To grzmienie na cały internet, że to nam psuje opinię, dobrze o nas świadczy?
Byłabym bardzo zmartwiona, gdyby uciszanie głosu w obronie ofiar dyskryminacji, w tym przypadku osób, które podnoszą kwestię gwałtu w grze, było jedyną rzeczą, która się stała. A co ma robić reporter, jak nie właśnie bronić jakiejś zapomnianej i uciszanej mniejszości, która nie umie sama dojść do głosu? Co jest rolą dziennikarzy: czy zacieranie, czy wspieranie dumnej z siebie większości, której tylko poprawia się humor, czy stanie po stronie mniejszości? Żeby zareagować na zło, to czasem trzeba komuś popsuć humor. Dawno już chciałam, żeby taki artykuł powstał, nie było jednak na to szansy, ponieważ kto ten wątek podnosił, był do tej pory uważany za histeryka. Słychać też o gwałtach, które wydarzyły się komuś TYLKO raz, czy niechciany raz to tylko raz, czy aż raz. Na szczęście wiele osób pisze też, że dopiero teraz widzi, że jest to wcale nie taki rzadki problem.
Może nam, erpegowcom, wydaje się to dziwne, ale ktoś ma prawo się dziwić dyskusji o gwałcie w RPG, jaką prowadzimy, ima prawo o tym napisać; dla wielu osób już to, że gwałt jest przedmiotem dyskusji, jest niebezpieczne, a autorka podeszła do różnych opinii z godną prawdziwego reportera otwartością. Naprawdę mało który dziennikarz zadaje sobie tyle trudu, żeby ludzi, o których pisze, tak dobrze zrozumieć. Pojawiają się takie wpisy, że „Duży Format” złapał tanią sensację. Ten, kto tak myśli, gapiąc się tylko w czubek własnego nosa, tekstu nie przeczytał. Wiele jest tu refleksji nad słabością natury ludzkiej, ułomności społeczeństwa bez wyjątku, o politycznej poprawności. Czy autorka pisze, że akurat erpegi są tu wyjątkiem? Na Boga, skąd? Czy każdy Kowalski zrobiłby w erpegach coś, czego realnie by nie zrobił? Trzeba być głuchym i ślepym albo zaślepionym raczej, żeby tego nie zobaczyć. W dodatku zawłaszczyliśmy dyskusję i oddaliliśmy czytelników od tematu. Na szczęście jednak nie wszystkich ten mój wywód dotyczy. Ponieważ inne niż „Duży Format” media potraktowały temat sensacyjnie, chcę zareklamować Państwu rozsądne dyskusje na temat tekstu z sieci. Pokazują one, że reakcją takiej grupy jak nasza może być też ustalanie zasad bezpieczeństwa, które służą zapobieganiu dramatycznym sytuacjom. Autorom poniższych postów jestem bezgranicznie wprost wdzięczna za zdrowy wielostronny ogląd sytuacji, za takich właśnie ludzi właśnie kocham fandom.