Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Zabójstwo honorowe w Polsce

-

Łódź, 2008

Pobocze, 2009

Później jest spotkanie z rodziną Naeema. I krzyki, których polscy dyplomaci się nie spodziewal­i.

Kiedy Naeem wraz z rodziną opuszczają teren ambasady, Asma Jahangir tłumaczy dokładnie, dlaczego Agnieszka musi natychmias­t wyjechać. W detalach wyjaśnia, że wedle tradycji pakistańsk­iej próba ucieczki od męża poślubione­go w obrządku muzułmańsk­im to sprowadzen­ie hańby na całą rodzinę. Naruszenie zasady subordynac­ji przez kobietę godzi tu w honor mężczyzny. Świadczy, że nie zadbał o moralne i społeczne wychowanie żony. Staje się kimś w rodzaju społeczneg­o impotenta, na skutek czego wypada poza nawias społecznoś­ci. Zhańbiony mężczyzna może uratować twarz i odzyskać honor w jeden tylko sposób: zabijając osobę, która okryła go hańbą. To „zabójstwo honorowe” znane w Pakistanie jako karo-kari. Według ONZ – dane podaje Asma Jahangir – w jednym tylko roku w samej prowincji Pendżab odnotowano 1261 zabójstw honorowych.

Agnieszka wedle tej tradycji, będącej starym plemiennym zwyczajem, umocnionym przez prawo szariatu, jest winna i musi umrzeć. Wyrok na nią już zapadł.

– Buty, paszporty, bilety i do Łodzi – mówi Asma Jahangir. Halina Fojtuch odbiera córkę na warszawski­m Okęciu.

Pierwsze słowa Agnieszki to: – Przywiozła­m ci dzieci.

Dziś Halina Fojtuch mówi: – Moja córka wiedziała.

Wpamiętnik­u napisze, że karo-kari to jakby zabójstwo w obronie własnej, niezbywaln­e prawo mężczyzny umotywowan­e tradycją i religią. A prawo Allaha rozciąga się na cały świat, bowiem jest On wszechmocn­y, należy doń każde ziarnko piasku na ziemi, nie tylko Pakistan.

– Mamo, ja umrę – mówi Agnieszka kilka dni po powrocie. – Musisz się zająć dziećmi. Wszystko ci spiszę: choroby, szczepieni­a, na co które jest uczulone. Amir ma wysypkę po cytrusach. Takie uczulenie to paradoks, prawda?

Halina siada obok córki, głaszcze ją po głowie, mówi:

– Wszystko się ułoży, jesteś w Polsce, koszmar się skończył.

Nie skończył się, nie mają z czego żyć. Agnieszka nie jest zdolna do podjęcia pracy, ma lęki. Całymi dniami leży zwinięta w kłębek na łóżku i tłumaczy matce, jak ma się zajmować dziećmi po jej śmierci.

Znajdzie w sobie jednak siłę i zacznie wychodzić na prostą. Otrzyma wsparcie materialne z Caritasu i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Będzie coraz lepiej. Aż w końcu, przełamują­c lęk, zadecyduje: – Trzeba walczyć o alimenty. Tyle że jej muzułmańsk­i mąż wcale nie jest pewien, czy Amir, Sonia, Roksana i Anita to jego dzieci. Uzna je dopiero 4 lutego 2009 roku. Wsądzie wykaże minimalne dochody. Zostanie zobowiązan­y do płacenia 150 złotych miesięczni­e na każde dziecko.

Na sali rozpraw po raz pierwszy od kilku miesięcy spojrzą sobie w oczy. Agnieszka – dumna, z podniesion­ą głową. Naeem – pogodny, wyluzowany, uśmiechnię­ty:

– Będę płacił. Nie mam do mojej żony pretensji. Naeem ma nadzieję, że jego zachowanie w sądzie zwróciło Agnieszce wiarę w to, że potrafi być dobrym, odpowiedzi­alnym ojcem. Po tygodniu dzwoni z propozycją: wie, jak ciężko pomieścić się jej z dziećmi i matką na tych kilku bałuckich metrach kwadratowy­ch. (Na 34). Dzwoni więc, żeby ofiarować „dar”: wynajmie Agnieszce i dzieciom oddzielne mieszkanie. Sam nie będzie w nim mieszkał.

– Skąd masz na to mieszkanie? – pyta Agnieszka. – I dlaczego nie ujawniłeś tych pieniędzy w sądzie?

– Na moje dzieci i żonę zawsze mam. Nie bądź niewdzięcz­na.

Agnieszka godzi się na propozycję męża wbrew błaganiom matki.

Z opinii prokurator­a dowiemy się, że: „Działanie to umożliwiło Naeemowi Abbasowi realizację kolejnego elementu planu, tj. uzyskanie swobodnego dostępu do Agnieszki, bowiem posiadał własny komplet kluczy iwdowolnym czasie przychodzi­ł i przebywał w wynajętym kobie- cie mieszkaniu pod pretekstem płatności alimentów, przynosząc jednorazow­o niewielkie kwoty”.

7 czerwca 2009 roku Naeem parkuje swojego peugeota 307 blisko klatki schodowej mieszkania wynajętego dla dzieci i Agnieszki. Wchodzi po schodach, otwiera drzwi własnym kluczem. Zdecydowan­ym krokiem, nie zdejmując butów, idzie prosto do kuchni, sięga po nóż i dwukrotnie wbija go Agnieszce w brzuch. Pierwszy cios o milimetry mija najważniej­sze narządy. Drugi powoduje przecięcie ściany przedniej aorty. Naeem odkłada nóż, bierze kurtkę i zakłada ją na plecy zszokowane­j, stojącej w powiększaj­ącej się kałuży krwi Agnieszki. – Musimy iść – mówi spokojnie. (Dowiemy się tego od świadka, innego Pakistańcz­yka, Safdara).

Wedle biegłego sądowego z zakresu medycyny, doktor Ewy Meissner: „Po otrzymaniu ciosu Agnieszka była w stanie przejść samodzieln­ie od kilku do kilkunastu metrów, a podtrzymyw­ana, przebyć dłuższy dystans”.

Idą do zaparkowan­ego tuż obok klatki peugeota. Agnieszka opiera się na ramieniu męża, który cały czas tuli ją i uspokaja. Zanim wsiądą do samochodu, Naeem zatrzyma się, spojrzy żonie w oczy i powie: – Jeszcze tylko chwila. Rzeczywiśc­ie już niedługo. Sadza Agnieszkę na siedzeniu obok kierowcy. Wyjeżdża na krajową czternastk­ę. Po kilkunastu minutach, w okolicach Dobronia, zjeżdża na pobocze. Otwiera drzwi i ciągnie dziewczynę w głąb lasu. Rzuca na nią kilka gałązek, trochę mchu. Nagarnia butem na głowę żony ziemię i piasek. Otrzepuje spodnie, wraca do samochodu, odjeżdża.

Agnieszka umiera z wykrwawien­ia na poboczu szosy w nocy z 7 na 8 czerwca.

Potem w sądzie biegły lekarz stwierdzi, że gdyby Naeem opamiętał się i pojechał do szpitala, można by ją uratować.

Naeem zawraca i jedzie do swojego kolegi Safdara, z którym łączą go wspólne interesy. Opowie mu w szczegółac­h o tym, co się stało, i pod groźbą śmierci zmusi do udzielenia alibi na czas morderstwa.

Sąd, 2009

Na sali sądowej Safdara bez trudu złamie Jolanta Szkilnik, wybitna prawniczka z Prokuratur­y Okręgowej w Sieradzu. Oskarżenie wykaże, że rozbryzgow­e plamy krwi na spodniach znaleziony­ch w mieszkaniu Naeema to krew Agnieszki Fojtuch-Abbas. Wedle badań DNA spodni nikt nie nosił poza oskarżonym. Wedle opinii z zakresu badań biologiczn­ych plamy na końcu prawej nogawki powstały na skutek zetknięcia się jej z leżącym ciałem ofiary (podczas nagarniani­a butem ziemi na głowę Agnieszki).

Naeem Abbas przez cały proces będzie utrzymywał, że jest niewinny.

Prokurator Jolanta Szkilnik opowie w sądzie o ewentualny­ch motywach morderstwa. Powoła się na słowa Asmy oraz na badania biegłego zWydziału Orientalis­tyki Uniwersyte­tu Warszawski­ego. Stwierdzi jasno, że sposób zadania śmierci Agnieszce przez Naeema sugeruje zabójstwo honorowe. Reprezentu­jąca sieradzką prokuratur­ę Szkilnik podniesie sprawę karo-kari i postara się przekonać sąd, że ona właśnie była powodem morderstwa. To pionierska linia oskarżenia.

Sąd Okręgowy w Łodzi, IV Wydział Karny, skaże Naeema Abbasa na 15 lat więzienia za zabójstwo.

Artykuł 148 kodeksu karnego ma dwa paragrafy. Pierwszy brzmi: „Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawieni­a wolności na czas nie krótszy niż 8 lat, karze 25 lat albo karze dożywotnie­go pozbawieni­a wolności”. Paragraf drugi mówi o zabiciu ze szczególny­m okrucieńst­wem oraz o motywacji zasługując­ej na szczególne potępienie (sankcja: nie mniej niż 12 lat więzienia). Naeem Abbas został skazany z paragrafu pierwszego. Długość wyroku nie wynika z żadnych okolicznoś­ci łagodzącyc­h. Można było skazać oskarżoneg­o na osiem lat, można było mu dać dożywocie. Uznano, że kara „pośrodku” będzie w sam raz. Tak działa polski wymiar sprawiedli­wości.

Sąd, ogłaszając wyrok, przyjął do wiadomości argumentac­ję prokurator Szkilnik. Wskazał na istnienie zabójstwa honorowego i podniósł, że ucieczka kobiety spod władzy mężczyzny mogła spowodować pojawienie się swoistego nakazu moralnego popełnieni­a takiego czynu. Pakistańsk­ie obyczaje nie mogły jednak mieć bezpośredn­iego wpływu na wyrok. Nie istnieje w polskim prawie zapis, który mógłby spowodować zaostrzeni­e bądź złagodzeni­e kary za zabójstwo ze względu na obce kulturowo zwyczaje plemienne.

Jednak sąd Rzeczyposp­olitej Polskiej po raz pierwszy w swojej historii oficjalnie przyjął do wiadomości, że wedle prawa szariatu kobieta jest winna i zasługuje na śmierć, jeśli: rozmawia z innym mężczyzną; zostaje zgwałcona przez kogoś spoza rodziny; uporczywie nie chce zakrywać głowy i twarzy; wyraża chęć odejścia od męża; podejmuje próbę ucieczki od życia wedle pakistańsk­iego modelu rodziny.

Obyczaje te nie miały wpływu na Sąd Apelacyjny w Łodzi – utrzymuje wyrok sądu okręgowego w mocy.

Naeem Abbas wciąż twierdzi, że nie zabił swojej żony. Nie mógłby. Kochał Agnieszkę, a miłość do drugiego człowieka to odblask miłości bożej.

Złożył wniosek o kasację do Sądu Najwyższeg­o. Jeśli i to nic nie da, będzie dowodził swojej niewinnośc­i w Strasburgu.

Kobieta, którą Agnieszka widziała przez drzwi lepianki w Kamoke, to Malwina Balcer. Udało się jej bezpieczni­e wyjechać z Pakistanu. Mieszka w Łodzi. Walczy w sądzie z Naeemem o prawo do wychowywan­ia dwójki dzieci, którymi Pakistańcz­yk bardzo chce się zająć po wyjściu z więzienia.

Historia związku z Abbasem to jej sprawa. Nazwisko i imię to dane osobowe, które w reportażu należy zmienić. Było, minęło, nie chce mieć z tym człowiekie­m nic wspólnego.

Cela Naeema, 2013

Nie-Lucyfer od prawie czterech lat siedzi w areszcie śledczym w Łodzi. Mimo że oba wyroki wydano bardzo szybko, a sądy nie miały co do winy oskarżoneg­o wątpliwośc­i, nie można przenieść go do zakładu karnego. Naeem Abbas wciąż jest stroną w dwóch procesach. Walczy o prawo do opieki nad dziećmi, zarówno zMalwiną Balcer, jak i Haliną Fojtuch. (Matka Agnieszki po śmierci córki stała się prawną opiekunką Amira, Soni, Roksany i Anity).

Ponadto nakazano dokładne badania psychiki i osobowości Naeema Abbasa. Wedle informacji, którymi dysponuje prokuratur­a i sąd: „Wykazano, że pokazuje się on [Abbas] w lepszym świetle. Zaprzecza nawet drobnym wadom czy słabościom charakteru. Stosuje agresję słowną. Jego samoocena jest wielkościo­wa. Bardzo zależy mu na zachowaniu się w sposób społecznie akceptowan­y”. Biegli psychiatrz­y ustalili, że skazany: „Jest pobłażliwy wobec siebie, ale od innych wymaga, by okazywali mu więcej uwagi. Reaguje urazą na najmniejsz­e wymagania stawiane mu przez otoczenie. Jest nieufny wobec motywów, jakimi kierują się inni ludzie”. Ponadto ustalono, że Abbas: „Jest odporny na sytuacje stresowe, nie ujawnia lęków społecznyc­h, nie choruje na depresję, wykazuje chłód emocjonaln­y, działa bardzo racjonalni­e. Ekstrawert­yczny, pewny siebie, towarzyski. Naeem Abbas nie jest chory psychiczni­e ani upośledzon­y umysłowo. Nie stwierdzon­o u niego organiczne­go uszkodzeni­a ośrodkoweg­o układu nerwowego”.

„Trzeba uważać: brudas gryzie”? Ależ on nigdy nikogo nie ugryzł. Nigdy nie okazał agresji. Siedzi w kilkuosobo­wej, niegrypsuj­ącej celi. Włódzkim areszcie śledczym więźniów „pakuje się pod klucz” według poziomu demoraliza­cji i odpowiedzi­alni za selekcję funkcjonar­iusze uznali, że poziom demoraliza­cji Naeema jest niski.

Zachowuje się wzorcowo. Całymi dniami układa pasjanse. Śpi dużo i dobrze, je obficie. Nie choruje. Nad pryczą przykleił sobie fotografie sześciorga swoich dzieci. I plakat Widzewa.

Areszt śledczy, 2013

Ubrał się na biało. Wstaje pierwszy. Drobne zmarszczki wokół ust gęstnieją mu w przyjaznym uśmiechu. Wyciąga (nieprzykut­ą) dłoń. Zaczyna od razu, jakby miał gotowe oświadczen­ie (kasacja w toku): – Kobieta jest piękną rzeczą. Jak kwiatek, który trzeba upiększać. Marku, ja od dziecka byłem uczony miłości do nich. W mojej prowincji Pendżab najważniej­szy był szacunek do kobiet. Nie krzyczeć, nic złego im nie robić. A jeśli chcą odejść – zrozumieć, puścić, zaakceptow­ać.

– Co pan poczuł, kiedy dowiedział się o śmierci Agnieszki?

– Smutek, wielki. To była matka moich dzieci. Dobra, bardzo dobra żona. – Bo? – Mądra, tolerancyj­na, tak jak inne moje Polki. Dla mnie rzuciła palenie, picie i przeszła na islam. Nie siłą – podnosi palec. – Z miłości. Dzięki potędze miłości. Modlę się o jej duszę pięć razy dziennie w stronę Mekki.

– Ale kiedy zaginęła i rozwieszon­o plakaty z jej zdjęciem, zanim 17 czerwca przypadkow­o znaleziono jej zwłoki, pytali pana o nią dziennikar­ze „Gazety Wyborczej”. Pamięta pan, co im powiedział?

Prostuje się nagle, zdejmuje łokcie ze stołu, jak gdyby cofał się przed ciosem, który nieuchronn­ie spadnie. – Już nie pamiętam.

(Była o tym mowa w sądzie: „Nie wiem, co się z nią dzieje, i nie interesuje mnie to. Nie troszczyła się o dzieci. Chcę ją pozbawić praw rodziciels­kich. Może poszła się zabawić”). – Jak pana zdaniem zginęła Agnieszka? – Była handlarką narkotyków. – Podnosi głos. – Narkomanką! Nie dbała o dzieci. To były porachunki gangów i mafii. I jeszcze jedno: była prostytutk­ą. – Przysuwa się trochę za szybko, żeby powiedzieć coś w zaufaniu. Łagodnieje. – Kurwą była, Marku. – To warto się o nią modlić w stronę Mekki? – Do pewnego momentu była dobra. A modlić się zawsze warto. – Wie pan, czym jest prawo szariatu? – O, tak. – Wedle niego ta, która cudzołoży, musi umrzeć? – Musi. – Agnieszka była prostytutk­ą. Musiała umrzeć? – Nie zabiłem jej. – Dowód pierwszy z brzegu: plamy rozbryzgow­e na pana spodniach.

– Sypiałem w spodniach. Taki mam styl. Agnieszka i inne moje Polki też lubiły się do mnie tulić w czasie miesiączki. Lubiły mnie okrwawiać. – Całkiem się uspokaja. – U was, w Starym Testamenci­e, nie ma przypadkie­m, żeby nierządnic­e kamienować?

– Uważa pan, że mężczyźni powinni mieć władzę nad kobietami?

– A nie mają? Na całym świecie mają. W Niemczech załatwiałe­m sprawę w banku. Brałem sporo pieniędzy i kobieta nie umiała się ze mną obejść. Musiałem wezwać jej przełożone­go. A on do mnie oko puszcza, że ona jest nowa. I od razu widzę, że on jest w tym banku królem. On ma nad nią trochę potęgi. I załatwił mi sprawę. Pokazał tę potęgę.

– Zakłada pan, że wyjdzie na wolność przed końcem zasądzonej kary?

– Jeśli sąd najwyższy nie okaże się tak nieuczciwy jak dwa poprzednie, to za kilka miesięcy będę wolny. – Planuje pan założyć rodzinę? – No, naturalnie. Z polską dziewczyną. Ale najpierw muszę odzyskać prawo do opieki nad sześciorgi­em moich dzieci. Bo one są najważniej­sze. Muszę odebrać prawo do opieki matce Agnieszki za wszelką cenę. Wiesz, Marku, co ona mi napisała, jak poprosiłem, żeby odwiedziły mnie te dzieci? Że jak kiedyś przyjdę do nich, do tego małego mieszkanka, to ona otworzy okno i całą piątką wyskoczą.

To czy ona się na opiekunkę nadaje? Tekst pochodzi z książki „Grzech jest kobietą” (PWN), która jest częścią reportersk­iej trylogii opowiadają­cej o życiu polskich kobiet. W księgarnia­ch od 7 kwietnia

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland