Kto ma płacić za pomoc w górach
Po ostatnich wypadkach w Tatrach część ratowników postuluje obowiązkowe ubezpieczenie
Bo TOPR zawsze przyleci Krzysztof Wielicki, alpinista, zdobywca wszystkich ośmiotysięczników
Ludzie
powinni ubezpieczać się sami. Wystarczy zaczerpnąć z przykładów austriackich i niemieckich, gdzie przystępując do powszechnej organizacji turystycznej, opłacamy składki. A to jest równoznaczne z ubezpieczeniem. Dostajemy też materiały edukacyjne, uczymy się gór. Nieważne, czy chodzimy po nich turystycznie, czy się wspinamy. Wystarczy skopiować ten system u nas. Proste? Tak, ale jak znam życie, to nie w Polsce. Do tej pory u nas tylko ok. 3000 osób zdecydowało się na coś takiego. To jak z lasem: każdy wchodzi, bo las, to las, nikt nie myśli, czy aby to nie własność prywatna. TOPR zawsze przyleci, ale nie myślimy o tym, że ktoś za to płaci. Druga sprawa, że mamy wiele organizacji turystycznych. Brakuje jednej, która zrzeszałaby wszystkich i zajęła się ich ubezpieczeniem.
Ubezpiecz się i myśl zawodowy ratownik TOPR
Bywam
w różnych krajach i wszędzie trzeba mieć ubezpieczenie, wybierając się w góry. Tak jest na Słowacji, w Tatrach, czyli w naszym wspólnym masywie górskim. Plusem posiadania obowiązkowego indywidualnego ubezpieczenia jest to, że ludzie muszą myśleć, brać odpowiedzialność za siebie i swoich podopiecznych. W razie wypadku każda firma ubezpieczeniowa sprawdzi, czy spełniliśmy wszystkie podstawowe zasady bezpieczeństwa, np. czy byliśmy odpowiednio ubrani i przygotowani do wyjścia w góry, czy np. nie jesteśmy pod wpływem alkoholu. Inaczej ubezpieczyciel nie pokryje kosztów akcji ratunkowej, a to spora kwota. Co roku w Tatrach dochodzi do wypadków, które spowodowane są właśnie bezmyślnym i nieodpowiedzialnym zachowaniem.
Za granicą ratunek kosztuje prezes Polskiego Związku Alpinizmu, były minister obrony narodowej
Lepiej,
gdyby ubezpieczenie górskie było w Polsce indywidualne. Ale w takim razie musi być powszechne, czyli tanie. Ci, którzy chodzą po górach, wiedzą, że w Polsce mamy bardzo komfortową dla nich sytuację. TOPR i GOPR zawsze przybędą z pomocą. Za granicą konsekwencje finansowe akcji ratunkowej są ogromne, dlatego jadąc tam w góry, należy się ubezpieczyć. Indywidualne ubezpieczenie mogłoby wyjść na dobre służbom ratowniczym w Polsce. Dostawałyby zapewne pieniądze od ubezpieczyciela, bo byłyby podwykonawcami.
Wątpię natomiast, czy przełożyłoby się to na świadomość ludzi, którzy wychodzą w góry. Ale co nam szkodzi spróbować? Nie możemy ignorować żadnej okazji do tego, by było bezpieczniej.