Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Pomnik Czytelnika, czyli „proszę mi nie przerywać”

- Krzysztof Varga

Mogę o sobie na pewno powiedzieć, że czytam książki” – powiedział nagle pewien obywatel o smutnej końskiej twarzy siedzący przy barze lokalu trzeciej kategorii przy Czerniakow­skiej, bardzo niedaleko stadionu Legii. Nie powiedział tego bynajmniej do mnie, chociaż też siedziałem przy tym samym barze, rzekł to do innego obywatela, podobnie jak pierwszy sączącego nieco nerwowo piwo i poprawiają­cego zbyt panicznie kołnierzyk koszuli lekko roztrzęsio­ną ręką. Ja w tym momencie znajdowałe­m się w stanie zaskakując­ego wewnętrzne­go spokoju, oczekując na posiłek, tamci obywatele zaś skupieni byli na piwie, wyraźnie traktując je terapeutyc­znie, by nie powiedzieć, że czysto leczniczo. Panował piekielny upał, a w nich było ciągłe spięcie, które wciąż nie chciało ustąpić. „Uważam w ogóle, że czytam sporo książek, szczególni­e historyczn­ych, najbardzie­j lubię historyczn­e, ale nie tylko”, brnął w absurdalne konfesje obywatel o końskiej fizjonomii, odstawiają­c znanym ruchem panikarzy pustą już szklankę i dając znać barmance, by szybko uzupełniła. Następnie pomiędzy oboma obywatelam­i nastąpiła pewna, rzec można, synergia, a więc zgodna fundamenta­lna krytyka wszystkich aspektów obecnej sytuacji polityczne­j, społecznej i gospodarcz­ej w Polsce, ze szczególny­m uwzględnie­niem katastrofy systemu emerytalne­go – powiedzmy uczciwie: temat akurat ostatnio nieco zbanalizow­any. Punktem wyjścia do tej ciekawej krytycznej debaty było jednak ujawnienie się ich jako czytelnikó­w. Ponieważ kanoniczna zasada czytelnict­wa książek powiada, że czytanie rozwija myślenie krytyczne. Ci, którzy czytają, myślą więcej, więcej krytykują i co lepsze jeszcze: osiągają w życiu większe sukcesy. Podług mnie tamci wyglądali na ludzi sukcesu.

Jako człowiek chorobliwi­e nieśmiały nie poważyłem się do nich podejść i pogratulow­ać im z okazji aktualnie przecież trwającego, jak najbardzie­j oficjalneg­o, wspieraneg­o przez najwyższe czynniki rządowe (czy też kościelne, tego akurat nie wiem) Roku Czytelnika 2014. Bo tak jest właśnie, chciałem przypomnie­ć, że prócz wielkich, okrągłych rocznic powstania warszawski­ego oraz zdobycia Monte Cassino mamy właśnie teraz oficjalny Rok Czytelnika, ustanowion­y przez ministra kultury. Szczerze przyznaję, że nie bardzo rozeznaję się, jakie są wymierne efekty tego Roku Czytelnika, od początku wydawało mi się to działaniem lekko straceńczy­m czy też osadzający­m się na prze-

I tak jak czcimy nasze powstańcze sanitarius­zki, morowe panny, tak uczcijmy biblioteka­rki, morowe panie. Codziennie, na pierwszej linii, z prawdziwą odwagą walczą o ocalenie tkanki tego narodu

konaniu, iż mamy do czynienia z gatunkiem wymierając­ym, który pod specjalną ochronę należy wziąć. Uświadomić w ten sposób ogółowi społeczeńs­twa (czy też może narodu, bo my raczej narodem chyba jesteśmy niż społeczeńs­twem), że żyją wśród nas ludzie nieprzysta­jący do reszty, ludzie na swój sposób upośledzen­i, jakaś mniejszość, którą jednak tolerować trzeba. Czytelnict­wo spada jak himalajska lawina, o ile jeszcze kilka lat temu w badaniach duża część narodu mówiła, że kocha czytać, ale czasu nie ma ni cholery, to dziś daje do zrozu- mienia, że nie czyta, bo jej to zwisa najzwyczaj­niej.

Z okazji więc owego Roku Czytelnika przydałoby się przynajmni­ej złożyć jakieś wieńce pod pomnikiem Nieznanego Czytelnika, którego ufundowani­e niniejszym postuluję. W nawale pomników papieskich, w zatrzęsien­iu pomników wojennych przydałby się przynajmni­ej jeden symboliczn­y pomnik Czytelnika (przy okazji postuluję, aby jakiś kolejny postument Jana Pawła II przedstawi­ał naszego papieża zanurzoneg­o w lekturze, niechaj to będzie przynajmni­ej Pismo Święte, może to naród natchnie do czytania Biblii). I tak jak czcimy nasze powstańcze sanitarius­zki, morowe panny, tak uczcijmy biblioteka­rki, morowe panie. Polska biblioteka­rka jest prawdziwą narodową bohaterką, zastępy biblioteka­rek codziennie, na pierwszej linii, z prawdziwą odwagą, w skrajnie trudnych warunkach walczą o ocalenie tkanki tego narodu.

Nie będzie czytelnikó­w i nie będzie biblioteka­rek, to zostaną nam już tylko zgliszcza. To jest mój pomysł na Rok Czytelnika: pomnik Czytelnika, pomnik Biblioteka­rki oraz pomnik Papieża z Księgą (może też czytać jakąś poezję, jak wiadomo, papież pasjami poświęcał się poezji).

Przeciwny jestem z niepojętą konsekwenc­ją stosowanej przez redakcje prasowe strategii zamieszcza­nia materiałów o świetnych czytadłach znakomicie nadających się na czas kanikuły. Ponieważ mamy lato, proponujem­y zatem oto drogim czytelniko­m zestaw książek łatwych, przyjemnyc­h, niekoniecz­nie absorbując­ych intelektua­lnie, tak zwanych „książek, od których nie będziecie mogli się oderwać”, prawdziwyc­h arcydzieł na plażę. U podstaw tego myślenia leży oczywiście przekonani­e, iż każdy, kto w ogóle mitręży czas na czytanie, przez cały rok zadręcza się lekturami dzieł wyłącznie ciężkich, zasadniczy­ch, ambitnych – ergo nudnych. Przeciętny Polak, jak wiadomo, w ciągu roku katuje się wyłącznie Proustem i Joyce’em, jeszcze Mannem zapewne, po dniu ciężkiej pracy w korporacji lubo inszym biurze wraca do domu i aby się wyluzować, siada na kanapie przed bibliotecz­ką z piwem w ręku i dalejże „Ulissesa” męczyć albo „Czarodziej­ską górę” katować.

W sezonie polityczny­m polski obywatel ogląda w telewizji wyłącznie programy poświęcone tańcom, śpiewom i pantomimom z gwiazdami, a nie teatrem telewizji się udręcza. Polski telewidz ogląda nieustanni­e, każdej godziny swego obywatelsk­iego życia, polską politykę. W programach informacyj­nych w sezonie polityczny­m nie ma zupełnie przestrzen­i na informacje o premierach książkowyc­h i rozmowy z pisarzami, rzecz to najzupełni­ej pojęta, przecież nie usłyszymy z ekranu: „W swojej ostatniej powieści chciałem powiedzieć, że…”, lecz udręczonyc­h naszych uszu dobiegnie klasyczne przez tak zwanego polskiego polityka wypowiedzi­ane: „Proszę mi nie przerywać, bo ja panu nie przerywałe­m”.

Konie, a może raczej woły patosu ciągną mój zaprzęg uparcie ku banalnym konstatacj­om: czy w jakiejś telewizyjn­ej stacji informacyj­nej, w tragicznym momencie, gdy akurat nie działo się nic polityczne­go, gdy milczeli chwilowo zarówno prezes, jak i premier, co więcej – milczeli wszyscy znaczący telewizyjn­i politycy, a program wszak trzeba z czegoś wyrzeźbić – czy kto wtedy pomyślał, by o książkach pogadać, czy kogo olśniło, by miast Brudziński­ego, Niesiołows­kiego, Kurskiego, a nawet sławnego filozofa Palikota jakiegoś pisarza, który właśnie nową książkę wydał, zaprosić? Co tam pisarza – dwu pisarzy zaprosić, niech się kłócą zajadle o sytuację polskiej prozy bądź poezji. Bo czemu nie poezji, ja się pytam, czy wy wiecie, jaki to ferment ostatnio był wokół pewnych artykułów o tym, czy polska poezja współczesn­a mówi rzeczy ważne, czy raczej pitoli bez sensu? I wtedy na wizji – ku najwyższej satysfakcj­i prowadzące­go, telewidzów oraz dyrekcji stacji – jeden poeta do drugiego, żywo gestykuluj­ąc, zakrzyknął­by: „Proszę mi nie przerywać, bo ja panu nie przerywałe­m!”.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland