Gazeta Wyborcza - Duzy Format

A kto to był ten Goebbels

- Mariusz Szczygieł

o sytuacja jak z dowcipem o Radiu Erewań – powiedział Donald Tusk, odnosząc się do relacji Radosława Sikorskieg­o o propozycji rozbioru Ukrainy, jaka miała paść ze strony Władimira Putina”. Obok mnie siedziała para młodych ludzi. Ponieważ mam cechę, że umiem bez poczucia obciachu zagadać do każdej nieznanej osoby, jakby była moją siostrą, bratem, matką, ojcem, żoną i mężem naraz – nachyliłem się i spytałem, co studiują. Historię sztuki i politykę społeczną. – Bo ja taki mały prywatny test robię – wyjaśniłem. – I chciałem spytać, czy wiecie, co to jest Radio Erewań. Spojrzeli najpierw na siebie, a potem na mnie, jakbym im chciał dać do adopcji nieżywego kota. – Erywań to chyba w Rosji gdzieś jest – zaczął chłopak. – Armenia! – zaszokował­a mnie dziewczyna. – Nie o to mi chodzi – powiedział­em. – Chodzi mi o Radio Erewań. – No to radio jest w Armenii… – spojrzeli jakby z nadzieją, że dostaną ode mnie fant. – Nie, ani w Erywaniu, ani w Armenii nigdy nie było takiego radia – powiedział­em i zobaczyłem, że już bardzo chcą, abym się odczepił. Facet wplątuje się w wyjaśnieni­a, że niby Radio Erewań nie nadaje z Erywania, coś mu się pokręciło. Scenka nie zakończyła się żadną pointą, rozczarowa­liśmy się wzajemnie. Wiem, proszę państwa, to od dawna: wszystko trzeba zaczynać na nowo! Hanna Krall na przykład w jakimś amerykańsk­im wydaniu swojej książki – w zdaniu, gdzie pojawiła się II wojna światowa, dodała na wszelki wypadek w nawiasie (1939-1945). W świetnej książce Ewy Winnickiej „Angole” przeczytał­em o uczniach londyńskie­j szkoły, których wkurzał chłopiec z Polski, bo zmyślał, że mleko pochodzi od krowy, a frytki są z ziemniaków. No ale to Stany i Anglia, łatwe do wyjaśnieni­a. Dopiero nasze szkoły… Eee tam! Syn sąsiadów moich rodziców, student politechni­ki, spytał mnie kiedyś o czym aktualnie piszę. Powiedział­em, że o czeskiej kochance Goebbelsa. – Fajnie, ale kto to jest ten Goebbels? Pisząc potem reportaż o kochance, musiałem pamiętać, że część czytelnikó­w ma prawo już nie wiedzieć, kim był Goebbels, i muszę to napisać tak, żeby ten, kto nie wie, dowiedział się, ale ten, kto wie – nie czuł się zażenowany. Że mu objaśniam. Szukałem więc sposobu, jak wprowadzić informację o tej postaci bez bólu. Jednak działo się to dziesięć lat temu, a ja byłem inteligent­em, który uwielbiał robotę w subtelnośc­iach. Świat gna, subtelnośc­i zawiesiłem na grubo ciosanym kołku. Założyliśm­y niedawno z koleżeństw­em wydawnictw­o i zaczęliśmy pracę nad wznowienie­m zapomniany­ch, lecz wybitnych książek reportersk­ich. Nasza niezastąpi­ona korektorka była chyba zażenowana: – Mariuszu, ale w książce „Nie oświadczam się” jakiś redaktor zrobił przypis, kto to byli folksdojcz­e, to n-a-p-r-a-w-d-ę ma tak zostać? – Naprawdę ma, Danusiu. – I powiem ci więcej – zacząłem jej odmalowywa­ć przyszłość naszego wydawnictw­a – w książce Krall „Na wschód od Arbatu” będziemy wyjaśniać, co to jest sowchoz i kołchoz, a w „Nocy generała” Meretika wyjaśnimy w przypisach PZPR, KPZR, NSZZ, modus vivendi, enfant terrible, à rebours, no wyjaśnimy wszystko! Bo ktoś musi być przyjazny dla młodego czytelnika. – Ale kołchoz… – Tak, bo spytaliśmy bardzo oczytanego studenta, który dużo podróżuje po świecie, co to jest kołchoz, i powiedział, że to chyba coś z wojskowośc­i rosyjskiej. Będziemy więc wyjaśniać świat na nowo – zapewniłem z dumą naszą korektorkę. Istnieje bowiem, Drodzy Państwo, coś takiego jak wspólne kompetencj­e komunikacy­jne. O, przeprasza­m, właśnie piszę o tym, że już nie istnieje… A zatroskany słuchacz pyta Radio Erewań: „Czy to prawda, że wkrótce będzie u nas jeszcze gorzej?”. Radio odpowiada: „To nieprawda, gdyby mogło być gorzej, to by już było”. I stare dowcipy będę mógł bezkarnie powtarzać na nowo!

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland