Badam pamięć i zapomnienie
Dorota Nieznalska
Przez ponad trzy lata prowadziłam badania nad zjawiskiem pamięci i zapomnienia. W Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie prezentuję aktualnie wystawę „Przeszłość, która nie chce przeminąć”. Dotyczy Prus Wschodnich, a więc krainy, która już nie istnieje na mapie Europy, a często także w świadomości ludzi. Dziś to Warmia i Mazury oraz obwód kaliningradzki – mówi artystka Dorota Nieznalska.
Na początku były dwa słowa: Tannenberg-Denkmal. Pod tą nazwą kryje się nieistniejące już mauzoleum marszałka Paula von Hindenburga. Olbrzymi obiekt między Olsztynkiem a Sudwą został wybudowany w latach 20. XX w. jako pomnik upamiętniający żołnierzy niemieckich poległych w bitwie pod Tannenbergiem. Hindenburg – jako zwycięski dowódca – spoczął tam w następnej dekadzie. Podczas uroczystości obecny był Adolf Hitler.
– Historia pomnika ujawnia fascynujące dzieje tamtych terenów, na wystawie przedstawiam poświęcone mu archiwalia, instalację, obiekty i filmy – opowiada Nieznalska. – Miejsce, wktórym stał, odwiedzałam podczas wszystkich pór roku, byłam w Olsztynku, rozmawiałam z burmistrzem, spotkałam mieszkających w okolicy ludzi. To badanie śladów nie polegało na wertowaniu internetu, bo tych informacji w internecie nie było. Dzięki pomocy specjalistów, lokalnych historyków i własnej dociekliwości zebrane materiały opracowałam w formie strony www.tannenberg-denkmal.com. Od obsługi galerii dowiedziałam się teraz, że na wystawę przyszła m.in. wycieczka historyków, by dowiedzieć się czegoś nowego. To satysfakcja. Ale moja wystawa nie jest typowo edukacyjna. To raczej przetworzenie skomplikowanej historii miejsca, dramatycznych wydarzeń w autorski komentarz.
Historia pomnika pociągnęła za sobą kilkanaście innych wątków. W jednej z prac odwołującej się do motywu przebaczenia artystka wykorzystała zdjęcie Willy’ego Brandta (kanclerza RFN), który w 1970 r. odwiedził Warszawę i spontanicznie uklęknął przed pomnikiem Bohaterów Getta. Fotografii towarzyszy instalacja audio z kontrowersyjnym tekstem „O przeszłości, która nie chce przeminąć” Ernsta Noltego, który w latach 80. rozpoczął spór niemieckich historyków o stosunek do nazistowskiej przeszłości.
– Większość prac odnosi się do zjawiska przemocy – wyjaśnia Nieznalska. – W instalacji „Heimatvertriebene” [wypędzeni z ziem ojczystych] wykorzystałam np. poniemieckie drzwi z domów z tzw. Ziem Odzyskanych. Zaczynałam od ogłoszenia, czasem ktoś znajomy coś podpowiedział, ludzie się zgłaszali, jechałam do nich. Często chcieli się pozbyć tych starych, niepotrzebnych drzwi, bo wymieniali je na nowe, z plastiku. Razem z drzwiami dostawałam ludzką historię.
Wypędzenia to znów drażliwy temat. Czy artystka, która osiem lat spędziła w sądach w związku z instalacją „Pasja”, nie boi się go dziś podejmować? – Nie, absolutnie – odpowiada Nieznalska. – Nie będzie strategii uników i zachowawczości. Lata procesu były dla mnie ciężkie, bo ograniczały moją działalność. Ale tworząc pracę, nie mam nigdy intencji prowokowania. Czasem po prostu dochodzi do sytuacji, w której kogoś ona zadrażnia. Takie są jednak zasady demokracji, że każdy ma prawo do własnej wypowiedzi.