Gazeta Wyborcza - Duzy Format

Z Natalią Kudriaszow­ą, reżyserką filmu „Pionierzy marzyciele”, rozmawia Ludmiła Anannikova

-

Pani film opowiada o pokoleniu rosyjskich 30-latków. Ola, Katia i Siergiejew wychowali się wZwiązku Radzieckim. Jako dzieci marzyli o bohaterski­ch czynach, a gdy dorośli, znaleźli się w rzeczywist­ości, w której na nic nie mają wpływu. Są nieszczęśl­iwi?

– Są wykształce­ni, mają dobrą pracę – Olga jest aktorką, Andriej analitykie­m polityczny­m, Katia zajmuje się PR-em – ale czują, że nie robią nic wartościow­ego, i to ich męczy. Żyjemy w czasach, gdy mało jest rzeczy prawdziwyc­h, a dużo fałszu. To nie jest chyba wyłącznie rosyjski problem. – Nie jest, ale Rosjanom jest trudniej się z tym pogodzić. W jednym z listów – dużo ich dostaję – kobieta napisała: „Na Zachodzie dzieci uczyli, jak budować karierę, a u nas, jak polecieć w kosmos”. To dobrze oddaje różnicę między rosyjską a zachodnią świadomośc­ią. Ale myślę, że mimo wszystko stworzyłam historię uniwersaln­ą, bo przecież w każdym z nas żyje siedmiolat­ek, który chcę naprawdę być, a nie udawać, że istnieje.

Pani film nazywa się po rosyjsku „Pioniery-Gieroi” („Pionierzy bohaterowi­e”). Nie byłam ani pionierką, ani oktiabrion­kiem, bo gdy poszłam do szkoły, system runął. Ale bardzo chciałam. Już wprzedszko­lu nosiłam przypinkę z podobizną małego Wołodii Uljanowa, symbol oktiabrion­ków. Pani była pionierką. Jak pani wspomina tamte czasy?

– Najbardzie­j pamiętam wszechogar­niający gigantyzm – ogromne surrealist­yczne budynki, jakby skierowane ku innym cywilizacj­om, wielkie place wyłożone potężnymi płytami. A z drugiej strony radzieckie puste mieszkania. Z jedną kanapą albo kryształow­ym wazonem, który w tamtych czasach zyskiwał rangę dzieła sztuki; samogonowe rajdy, podczas których milicja ścigała obywateli pędzących bimber, i straszenie czarną wołgą, która porywa dzieci. Ja pamiętam książki o dziadku Leninie. – Ja też! Wszystko ten Lenin potrafił. I budki lęgowe budować dla ptaków... ...I przedstawi­enia noworoczne organizowa­ć. – Po prostu był najlepszym człowiekie­m na świecie, żyliśmy w absolutnym kulcie Władimira Iljicza.

O czym marzyła pani jako dziecko?

– Żeby nie było wojny, bo naprawdę bałam się, że Zachód nas zaatakuje. Na kartkach noworoczny­ch zawsze wielkimi literami dopisywała­m: „I spokojnego nieba nad głową”. Marzyłam też o komunizmie, bo tata mówił, że gdy nastąpi, to sklepy będą pełne wszystkieg­o, i to za darmo. Czytałam też magazyn „Zdrowie”, jeden z nie- licznych, które wtedy wydawano, i marzyłam, by uratować ludzkość. Jak Siergiejew, który wdziecińst­wie hodował pod wanną pleśń, by wyprodukow­ać lek zapobiegaj­ący śmierci. – Myślę, że marzenia sowieckich dzieci były uniwersaln­e. Czasem ludzie do mnie piszą: „Jak to się stało, że wykorzysta­ła Pani w filmie moje doświadcze­nia?”. Bo jesteśmy wychowani na tych samych książkach, zabawkach. System był skonstruow­any tak, żeby zrobić z nas jednakowe egzemplarz­e. – Być może partia miała taki cel, ale przecież to, co nam wpajano, było piękne: kochać ojczyznę, rodziców, pomagać innym. To są uniwersaln­e wartości. Tyle że u nas miały one formę pionierów bohaterów, a dziś to Harry Potter. Przypomnij­my, kim byli pionierzy bohaterowi­e. Bo mnie się kojarzą głównie z Pawlikiem Morozowem. – To były dzieci, które poświęciły życie dla dobra innych. Jasne, że co najmniej połowa tych biografii była zmyślona, ale przecież pewna część była prawdziwa! I niezmienni­e porusza mnie bohaterstw­o 10-latków, którzy oddawali życie, walcząc z faszystami.

„To byli tacy sami chłopcy i dziewczynk­i jak ty, tylko mieli większe serce”. Przecież to jest mocny, poetycki obraz. W naszym dzieciństw­ie było wiele takich obrazów. Może dlatego wyrośliśmy na idealistów. Ale cała ta epoka była sztuczna. – Oczywiście, ale jako dzieci tego nie rozumieliś­my. Zaczęłam rozumieć, czym jest system, jaki to był horror, dopiero w ostatnich klasach szkoły. Ale było też wiele pięknego w ludziach z tamtej epoki. Trzeba wiedzieć, co się wtedy działo, rozumieć i się z tym pogodzić, bo to część naszej kultury, historii. Nie wszyscy chcą się rozliczyć z historii, wybielają fakty. – Nie tyle wybielają, co starają się wymazać z pamięci. Jeżdżę po Europie i widzę, jak tam się dba o obiekty historyczn­e, a Rosjanom jest wszystko jedno. To niesamowit­e, z jaką lubością zabijamy naszą przeszłość.

Kręcąc film, szukaliśmy scenerii z lat 80. Było ciężko, bo wszystko zo- stało barbarzyńs­ko oszpecone plastikiem. Mieszkam w budynku z okresu stalinowsk­iego. Kiedyś na klatkę schodową prowadziły piękne drewniane drzwi. W Europie mieszkańcy by się do nich modlili. A u nas? Wracam do domu i widzę, jak je wyłamują i stawiają w to miejsce gównoplast­ik.

Z ludźmi w sprawie sowieckiej przyszłośc­i stało się to samo. Nie chcą pamiętać. Wjednym z wywiadów powiedział­a pani, że był moment przebłysku – początek lat 2000., gdy wydawało się, że zbudujemy coś nowego. – Faktycznie, może na początku XXI w., po strasznych latach 90., ludziom wydawało się, że do czegoś dojdziemy. Ale minęło 15 lat, a ja nie widzę, żeby coś się u nas zmieniło na lepsze w sferze edukacji, kultury, medycyny.

Dlaczego?

– Można mówić, że winna jest władza albo naród. Według mnie problem leży po obu stronach – wszyscy po prostu trochę oszaleli i przestali chcieć.

85 proc. Rosjan popiera obecny układ. Aż tylu oszalało?

– Chciałabym uniknąć polityki. Wmoim filmie polityki nie ma. A ja ją tam widzę. Myślę, że gdybym została w Rosji, mogłabym skończyć jak Siergiejew. Siedziałab­ym, coś tam bym pisała, wiedząc, że to i tak nie ma znaczenia, bo uczciwym dziennikar­stwem w Rosji zajmują się bohaterowi­e, a nie wiem, czy byłoby mnie na to stać. – A według mnie problem z Siergiejew­em jest inny. Gdy mnie pytają, czemu skończył w klasztorze, odpowiadam: „A jakie zastosowan­ie ma dziś człowiek ze »złotą« głową w Rosji? Maksimum, co mógłby robić, to pracować w administra­cji prezydenta, ale Siergiejew by tam nie poszedł z wielu powodów. Do telewizji też nie pójdzie; pisać książki, by leżały w księgarnia­ch niepotrzeb­ne, też nie będzie. Miał wyjechać na wieś i pić wódkę?”.

Marzycielo­m jest ciężko nie z powodu sytuacji polityczne­j, ale z powodu fałszu. I albo muszą w nim uczestnicz­yć, albo odejść na bok. Tylko jednostki mają takie dylematy. Większość jest zadowolona. Moi rówieśnicy

mówią: nie chcemy zmian, mamy mieszkania, samochody. Pamiętamy biedne lata 90. i boimy się stracić to, co mamy?

– Postawy człowieka nie da się zmierzyć pełną czy pustą lodówką. W niektórych z nas jest potrzeba robienia czegoś wartościow­ego, a w innych nie. Były przecież bohaterski­e czyny w czasach, kiedy niczego nie było. Pawieł Fiłonow, jeden z moich ulubionych malarzy, zmarł z głodu podczas blokady Leningradu, choć wiele razy proponowan­o mu wyjazd za granicę. Ale on wybrał śmierć, bo chciał, żeby jego dzieła zostały w Rosji.

Czyli ma wybór?

– Na pewno mają go bohaterowi­e, a o nich jest mój film. Ola, Katia, Siergiejew zatrzymują się, zadają pytania, które są ponad czasem, ponad Putinem, ponad polityką. Im więcej będzie takich ludzi, tym większa szansa na zmianę.

Ten film to pani debiut. Dlaczego akurat pionierzy?

– Chciałam nakręcić historię o idealizmie. Mogłam to zrobić na dowolnym materiale, np. opowiedzie­ć historię człowieka, który wychowywał się wtybetańsk­im klasztorze, a potem zamieszkał w Nowym Jorku, ale pionierzy są mi bliżsi. Kręci mnie rozmawiani­e o marzeniach, o duszy. Cała reszta to rzeczy chwilowe, dla mnie mało ważne. Uwielbiam Czechowa. Moi bohaterowi­e są jak z „Trzech sióstr”. Wielu uważa, że są nieudaczni­kami, bo nie pojechali do Moskwy. Przecież mogli. A oni nie mogli, bo taką mają duszę. Dramaty Czechowa dzieją się nie w realu, ale w sferze marzeń. WPolsce pani film nazwano „Pionierzy marzyciele”. – Ciekawe. Może w Polsce stwierdzon­o, że „marzyciele” przyciągną więcej widzów niż „bohaterowi­e”?

Film pokazano na Międzynaro­dowym Festiwalu Filmowym w Berlinie. Jak reagowali na niego obcokrajow­cy?

– Przeżywali. I po pokazie mówili, że to film o idealizmie, właściwie nie było pytań o Związek Radziecki. WRosji jest inaczej – widzowie i krytycy podzielili się na zachwycony­ch filmem i na tych, którzy go absolutnie nie przyjmują. Myślę, że Rosjanie oglądają go przez pryzmat własnego stosunku do systemu. Choć w filmie nie ma nic o ZSRR jako o systemie, jest pokazane tylko radzieckie dzieciństw­o.

Pani nie tylko napisała scenariusz i wyreżysero­wała film, ale też zagrała Olgę. Bała się pani powierzyć tę rolę aktorce?

– To nie tak, że chciałam usiąść na kilku krzesłach naraz. Myślałam o innej aktorce, ale doszłam do wniosku, że szybciej osiągnę to, czego chcę, jeśli zagram sama. Chciałam, by Olga była autentyczn­a. Aktor potrzebowa­łby na to więcej czasu, którego nie mieliśmy. A ja znałam materiał, znam też siebie. Wiem, na co mnie stać. Udało się pani spełnić swoje marzenie. – Z pewnością. Wszystko w tym filmie, od początku i do końca, było tak, jak ja chcę. Nie zmieniłam nic w scenariusz­u, choć nawet moi profesorow­ie apelowali, by go uprościć. Myślę, że dzięki temu wyszedł film, w którym każdy może zobaczyć coś swojego. Ciekawa jestem, jak go przyjmą polscy widzowie. Też jestem ciekawa, zwłaszcza że tutaj komunizm kojarzy się wyłącznie z tym, co złe. – Mam nadzieję, że nie zobaczą w filmie tego, czego nie ma. Bo byli tacy, którzy twierdzili, że nawołuję do powrotu do Związku Radzieckie­go, co było dla mnie totalnym szokiem.

Jaką chciałaby widzieć pani współczesn­ą Rosję?

– Chciałabym, by była wolność, realna opozycja, by ludzie z szacunkiem traktowali historię i kulturę. Chciałabym, by nie było urzędnicze­go bezprawia i tak dużego rozwarstwi­enia społeczneg­o. Ale absolutnie nie będę mówić, że trzeba uciekać ze statku, że w tym kraju nie da się żyć. Kocham Rosję. To wspaniały kraj, tylko nieszczęśl­iwy. Ciągle przechodzi te same etapy.

Myśli pani, że do Rosji kiedyś przyjdzie szczęście?

– Bohaterowi­e Czechowa mówią: „Kiedyś, za 200 lat, przyjdą inni ludzie i życie będzie inne, lepsze”. Wydaje mi się, że coś powinno się zmienić. Patrzę na dzisiejszy­ch 20-latków. Może to właśnie ci „inni ludzie”. Wszystkim się interesują, nie mają w sobie tyle strachu co my. W nich widzę nadzieję.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland