Nadciągają emocje, czyli kino narodowe
Okres świąteczno-noworoczny spędziłem w głębokiej zadumie, była to tylko częściowo zaduma natury eschatologicznej, teologicznej i egzystencjalnej, większość czasu poświęciłem bowiem rozmyślaniom nad kondycją polskiego filmu. Przyczyny owej głębokiej refleksji dwa miały źródła, mianowicie postulaty rządowe stworzenia „hollywoodzkiego filmu o polskiej historii” oraz lektura albumu Wojciecha Orlińskiego „10 lat emocji. Polskie kino 2005-2015”. W istocie „10 lat emocji” jest albumem, stanowiąc zbiór fotosów z polskich produkcji, do których przez tę dekadę PISF się przyłożył, opakowanych w streszczenia i cytaty z recenzji. Jest owo wydawnictwo prawdziwym peanem na cześć PISF-u, i słusznie, bo gdyby PISF-u nie było, tobyśmy wyłącznie polskie komedie romantyczne oglądali, a kinematografia nasza zapadłaby się w bagno bylejakości. Dla mnie poniekąd lektura „10 lat emocji” była czymś na kształt nostalgicznej wyprawy, z prawdziwą dumą odhaczałem filmy, które widziałem, z zawstydzeniem zauważałem, iż wciąż posiadam poważne zaległości, ze zdziwieniem konstatowałem, że są tu również tytuły zbędne, zaś brakuje rzeczy wartych uwagi. Dlaczego mianowicie pominięto „Jezioraka”, film, owszem, mocno wtórny, począwszy od postaci ciężarnej policjantki (zrzynka z „Fargo”), film cierpiący na skandynawski kompleks, schorzenie coraz mocniej atakujące polską produkcję kryminalną, by wspomnieć położony po całości serial „Paradoks”, który głównie na tym polegał, że wszyscy grali tam bardzo zmęczonych i smutnych, a kadry jak w „Jezioraku” filmowane były w kolorach szarych i granatowych, ale jednakowoż „Jeziorak” miał niezłą intrygę i mocny finał. W kategorii „polski film kryminalny” sięgał wręcz czołówki, kariery wielkiej nie zrobił, szkoda jednak, iż go tu zabrakło. A i zdarzyły się redaktorom „10 lat emocji” haniebne po- myłki, jak podpisanie zdjęcia przedstawiającego mokotowskie kino Iluzjon, że jest to w Pałacu Kultury znajdująca się Kinoteka – obie budowle tylko tyle łączy, że zbudowano je za stalinizmu, ktoś, kto tę księgę robił, wiedzieć chyba powinien, jak Pałac Kultury wygląda.
Ale jest przecież „10 lat emocji” kapitalną rekapitulacją ostatniej dekady polskiego filmu, w którą wkręciłem się niebywale, sam tym zupełnie zaskoczony, zresztą zdaje mi się, że cała polska publiczność z zaskoczeniem skonstatowała, iż chodzi masowo na polskie filmy. Dzisiaj milion widzów na polskim filmie – jak
Moją absolutną obsesją jest, aby powstał serial „Piastowie”, o naszej dynastii założycielskiej, przy nim „Gra o tron” to byłaby błaha komedia